Ale po tym, koniec zabawy.
Rozparł się – głowa odchylona, stopy w górze, oczy zamknięte – w dużym fotelu relaksacyjnym z brązowej skóry. Jego rysy zdawały się być napięte ze zmęczenia, bólu i rozdrażnienia. Dały się słyszeć zbliżające się z tyłu domu kroki Connie, i po chwili pojawiła się ze szklanką wody i jakimiś tabletkami. Spojrzała najpierw na męża, potem na Hunta, który siedział pochylony na jednym z krzeseł, opierając łokcie na kolanach, szczęka zaciśnięta, oczy błyszczące, cały spięty.
– Przepraszam – powiedziała. – Czas na lekarstwo – położyła Juhle’owi tabletki na dłoni, poczekała aż włoży do ust, po czym podała mu wodę. Odwróciła się do Hunta:
– Zazwyczaj robi się po nich senny – dodała i wyszła.
– Bardzo bym nie chciał, żeby była na mnie zła – powiedział Hunt, gdy ponownie zostali sami.
Juhle otworzył oczy.
– Nie zadzieraj z przyjaciółmi, to ich żony nie będą na ciebie złe.
– Ile razy mam przepraszać? – brak odpowiedzi. – Dev, potrzebuję twojej pomocy.
– Co? Znaleźć Parisi? Chyba śnisz, Wyatt.
– Posłuchaj, ja też mogę ci pomóc – powiedział Hunt, przypominając sobie nagle słowa Hardy’ego.
Z gardła Juhle’a dobył się krótki, urywany chichot.
– Pewnie, że możesz. I jesteś zmotywowany, nie? Znajdziesz Parisi i mi ją wydasz. Nie, jeśli ją znajdziesz, to ją przede mną ukryjesz. Albo sama się ukryje, czy raczej pozostanie w ukryciu.
– Tak się nie stanie. Daję ci na to moje słowo. Jeśli uda się ją znaleźć, to mogę ci pomóc – powtórzył.
Wzdychając, Juhle podniósł swój fotel do pozycji siedzącej. Nadal wyglądał na zmęczonego, ale pojawił się ślad zainteresowania.
– Dlaczego miałbyś to zrobić, Wyatt? A najpierw muszę uwierzyć, że naprawdę to zrobisz.
– Dev, właśnie dałem ci słowo. W końcu Juhle skinął.
– W porządku. No to pozostaje pytanie „jak”? Hunt wypuścił powietrze.
– Wiesz, że w połowie przypadków zarabiam na życie w jeden sposób: znajdując ludzi. I w chwili obecnej mam grupę rozmawiającą ze wszystkimi, kogo zna, wszystkimi, do których możemy dotrzeć, osobiście, przez firmę, rodzinę, co tylko wymyślisz. Jeśli nie żyje, to nie żyje i pewnie któregoś dnia jej ciało zostanie znalezione. Ale kiedy widziałem ją po raz ostatni, to gwarantuję, że nie miała zamiaru się ukrywać, w czasie gdy oskarżana jest o morderstwo. Ktoś ją porwał i teraz modlę się, żeby nie zabił jej od razu. To mój punkt wyjścia. Słyszałeś cokolwiek o żądaniu okupu? Znalazłeś jakiś zapis używania karty kredytowej? Jakąkolwiek wskazówkę, że ucieka?
– To są wszystko informacje zastrzeżone.
– Dobra, to mamy umowę, czy nie? Mówię ci, że będę przekazywał ci wszystkie informacje w chwili, gdy je otrzymam. Ale muszę wiedzieć, co wiesz, każdy szczegół. Jeśli coś przeoczyłem. Jakieś miejsce, które powinienem sprawdzić.
– Jak na przykład?
– Gdybym wiedział, to bym się nie pytał, prawda? Ale powiedz mi, a zajmę się Parisi, a ty będziesz mógł skoncentrować się na kimś innym, pani Palmer, na kimkolwiek. Ale mogę zapewnić ci jeszcze coś, czego nie masz, a jestem przekonany, że potrzebujesz.
– Co takiego?
– Partnera.
Juhle zmrużył oczy, zacisnął usta.
– Mam partnera.
– Tak. Poznałem go. Nadaje się do czegoś?
– Jest gliną.
– Owszem, jest.
– Nie mam zamiaru robić nic za jego plecami.
– Oczywiście, że nie. Spróbuj to zrobić przed jego nosem. Zobacz, czy zauważy. A w międzyczasie ty i ja zrobimy to, co robiłeś z Shanem – spróbujemy to rozwikłać.
Juhle spojrzał na opuchniętą dłoń, po czym kilka razy złożył ją w pięść. W końcu poddał się z westchnięciem.
– Nic. Żadnego żądania. Żadnych kart kredytowych. Nic. A jak myślisz – spytał – czemu nie znaleźliśmy żadnego krewnego Staci Rosalier?
– No więc Wes rozmawia z Fairchildem i Tombo o tym, co mogła robić w poniedziałkowy wieczór, co samo w sobie mogłoby wyeliminować ją z twojej teorii. W międzyczasie Wu jest z Carla…
– Z Carla, sekretarką Parisi? Rozmawialiśmy z nią dzisiaj – przerwał mu Juhle.
– Coś nowego?
– Mniej więcej taki plan dnia, jaki już znasz. Nic nowego.
– Dobra, ale mówiąc o planie dnia, to posłałem Mickeya Dade’a, by dowiedział się, gdzie mieszkają Manionowie, żebym mógł dotrzeć do Carol, pani Manion.
– Szkoda zachodu – powiedział Juhle. – Shiu i ja rozmawialiśmy z nią dzisiaj. Mieszka na Seacliff. Wspaniała posiadłość. Weszliśmy jak do siebie.
– A to niby czemu?
– Niewielu o tym wie, ale wszyscy ochroniarze Manionów to inspektorzy wydziału zabójstw San Francisco, po służbie.
– Nawet Shiu?
– Dla Manionów tylko najlepsi, Wyatt. Jestem prawdopodobnie jedynym gliną w wydziale, któremu nie mówią po imieniu. Shiu zadzwonił do ochrony i rozwinęli przed nami czerwony dywan.
– Widzisz – omawiali sprawę od około dziesięciu minut i wszystkie tarcia zdążyły zniknąć. Hunt siedział oparty wygodnie, noga na nodze – oto dlaczego musimy współpracować. Więc, co powiedziała wam pani Manion?
– Zasadniczo nic. Nigdy jej nie widziała. Parisi nie przyjechała. To ślepy zaułek.
– Powiedziała, czego miało dotyczyć spotkanie? Juhle wpatrywał się w sufit, przypominając sobie.
– Jest grubą rybą w jakimś komitecie – Przyjaciół Biblioteki Publicznej? Coś w tym stylu – Shiu na pewno zapisał sobie w notesie. Tak czy siak organizują latem zbiórkę pieniędzy i chcieli, żeby Parisi, jako lokalny VIP, była mistrzem ceremonii, no więc chcieli ją pod tym kątem wybadać. Chyba podobała im się w TV, nowa twarz i tym podobne.
Hunt wypuścił powietrze, w końcu zaczął kręcić głową.
– Więc wyszła z domu, wsiadła do samochodu i zniknęła?
– Zgadza się. Tyle wiemy.
– Masz zapisy połączeń z jej telefonu?
– Pracujemy nad tym, Wyatt. Dopiero dziś została podejrzaną. Jutro, najpóźniej w poniedziałek, będziemy mieli coś konkretnego.
Dla Hunta było to nieco późno, ale nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia.
– Z ludźmi w biurze Palmera też rozmawialiście? Tabletki Juhle’a i zmęczenie zaczęły już spowalniać jego reakcje. Nim odpowiedział, minęło kilka sekund.
– Tak. Możliwe, że chciał dobrać się do związku, choć Gary Piersall uważa to za blef.
– I jaką rolę miałaby w tym odegrać Andrea?
– Cały dzień próbowałem znaleźć rozwiązanie. To ślepy zaułek.
– A jeśli sądziła, że wie lub odkryła, kto zlecił kropnięcie Palmera? Idzie do… jak mu tam, szefa związku?
– Jim Pine.
– Właśnie. Idzie do Pine’a – lub nie do niego bezpośrednio. Może do któregoś ze współpracowników u Piersalla, może dzieli się podejrzeniami. Ma zamiar donieść i ktoś decyduje, że trzeba ją powstrzymać…
– Trochę naginasz, Wyatt – przerwał mu Juhle. – Ale pozwól, że o coś cię zapytam. Związek Jeannette Palmer ze strażnikami więziennymi?
– To znaczy?
– Na razie istnieje tylko w głowie Shiu. Pytam cię o zdanie: odkrywa, że mąż ma romans i decyduje się wynająć zabójcę?
Nasłuchała się tyle o sile związku, zna ich adres, może wie nawet, jak się z nimi skontaktować. Hunt pokiwał głową.
– Bez urazy dla twojego partnera, Dev, ale nie.
– Po prostu „nie”? Skinięcie.
– Zastanów się tylko. Zakładając, że w ogóle zaczyna, to staje się na zawsze ofiarą szantażu. Jeśli związek chce z jakiegokolwiek powodu kropnąć sędziego, to po prostu to robi. Nie musi czekać, aż żona ich poprosi. Nie uwierzyliby jej, gdyby to zrobiła. To głupie.
Читать дальше