Dan Brown - Cyfrowa Twierdza

Здесь есть возможность читать онлайн «Dan Brown - Cyfrowa Twierdza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cyfrowa Twierdza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cyfrowa Twierdza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Błyskotliwy technothriller. NSA konstruuje potężny superkomputer, pozwalający złamać każdy szyfr metodą brutalnego ataku. Dzięki niemu amerykański wywiad może czytać komunikaty przesyłane przez terrorystów i szpiegów, oraz udaremniać ich plany. Genialnemu japońskiemu kryptologowi udaje się stworzyć nie dający się złamać szyfr nazwany Cyfrową Twierdzą. Grozi, że przekaże go do publicznego użytku. Susan Fletcher, piękna matematyczka pracująca dla NSA, prowadzi dramatyczny wyścig z czasem, by ocalić agencję, zdemaskować zdrajcę w jej szeregach i odkryć szczegóły planu, którego celem jest zniszczenie banku danych wywiadowczych USA. Stawką jest jej życie… i życie mężczyzny, którego kocha.

Cyfrowa Twierdza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cyfrowa Twierdza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wirus?

– Tak, jakiś nieskończony cykl. Jakaś instrukcja, która spowodowała powstanie nieskończonej pętli. To zablokowałoby działanie komputera.

– Hm… – mruknęła Midge. – Strathmore jest w Krypto od trzydziestu sześciu godzin. Czy to możliwe, że walczy z wirusem?

– Strathmore siedzi w pracy od trzydziestu sześciu godzin? – zaśmiał się Jabba. – Biedaczysko. Pewnie żona nie wpuściła go do domu. Słyszałem, że ma z nią ciężkie życie.

Midge zastanowiła się. Ona również słyszała te plotki. A może rzeczywiście to tylko jej paranoja?

– Midge – westchnął Jabba i sięgnął po następną puszkę. – Gdyby ulubiona zabawka Strathmore’a złapała wirusa, z pewnością by do mnie zadzwonił. Strathmore nie jest głupi, ale gówno wie o wirusach. Jego życie zależy od TRANSLATORA. Na pierwszy sygnał, że jest jakiś kłopot, z pewnością nacisnąłby guzik alarmowy, a tutaj oznacza to telefon do mnie. – Jabba wciągnął ustami drugie pasmo mozzarelli. – A poza tym jest mało prawdopodobne, żeby TRANSLATOR został zainfekowany. Gauntlet to najlepszy zestaw filtrów, jaki kiedykolwiek napisałem. Nic nie przejdzie przez „ścieżkę zdrowia”.

Zapadło milczenie. Midge ciężko westchnęła.

– Masz jeszcze jakieś sugestie? – odezwała się po chwili.

– Twoje dane są spieprzone.

– Już to mówiłeś.

– Powtarzam.

– Nie słyszałeś o czymś dziwnym? – spytała, marszcząc brwi. – O czymkolwiek?

– Midge… słuchaj… – zaśmiał się Jabba. – Boli cię Skipjack. Strathmore to spieprzył, zgoda. Ale to już przeszłość, skończ z tym. – Midge milczała. Jabba zdał sobie sprawę, że posunął się za daleko. – Przepraszam, Midge. Wiem, że miałaś kłopoty z powodu tej historii. Strathmore popełnił błąd. Wiem co o nim myślisz.

– To nie ma nic wspólnego ze Skipjackiem – odrzekła zdecydowanym tonem.

Tak, na pewno, pomyślał Jabba.

– Słuchaj, Midge. Nie żywię żadnych szczególnych uczuć do Strathmore’a, ani pozytywnych, ani negatywnych. To kryptograf. Oni wszyscy to w zasadzie egoistyczne dupki. Zawsze potrzebują danych na wczoraj. Każdy plik może zbawić świat.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Chcę powiedzieć, że Strathmore jest wariatem, tak jak cała reszta – westchnął Jabba. – Wiem jednak również, że kocha TRANSLATOR bardziej niż swoją cholerną żonę. Gdyby był jakiś problem, na pewno by do mnie zadzwonił.

Midge dłuższą chwilę milczała.

– Twierdzisz zatem, że to moje dane są spieprzone? – westchnęła w końcu z niechęcią.

– Słyszę echo – zaśmiał się Jabba.

Midge również się roześmiała.

– Słuchaj, Midge. Wyślij mi zlecenie. Przyjdę w poniedziałek rano, sprawdzę twoją maszynę. Tymczasem spadaj stąd. Jest sobota wieczór. Znajdź sobie faceta lub coś w tym rodzaju.

– Staram się, Jabba – westchnęła ponownie. – Możesz mi wierzyć, że się staram.

Rozdział 52

Klub Embrujo znajdował się na przedmieściu, blisko pętli autobusu numer 27. Wyglądał raczej jak fort niż klub taneczny; ze wszystkich stron był otoczony wysokim murem z wpuszczonymi w tynk kawałkami potłuczonych butelek po piwie – ten prymitywny system bezpieczeństwa gwarantował, że każdy, kto spróbuje wejść nielegalnie, zostawi na murze sporo krwawych śladów.

Podczas jazdy Becker właściwie pogodził się z myślą, że jego misja zakończyła się niepowodzeniem. Należało teraz zadzwonić do Strathmore’a i przekazać mu złą wiadomość – poszukiwania były beznadziejne. Zrobił, co mógł; pora wracać do domu.

Patrząc na tłum klientów przed wejściem do klubu, Becker nie był jednak pewny, czy sumienie pozwoli mu zrezygnować z dalszych poszukiwań. Nigdy jeszcze nie widział takiego zgromadzenia punków; większość miała czerwono-biało-niebieskie fryzury.

Westchnął. Zastanawiał się, co zrobić. Rozejrzał się dookoła i wzruszył ramionami. Gdzie indziej mogła pójść ta dziewczyna w sobotni wieczór? Przeklinając dobry los, wysiadł z autobusu.

By dostać się do klubu, trzeba było przejść wąskim, kamiennym korytarzem. Becker znalazł się w tłumie punków pchających się do środka.

– Zjeżdżaj z drogi, dupku! – wrzasnął do niego jakiś chłopak przypominający poduszkę na szpilki, równocześnie rozpychając się łokciami.

– Ładny krawat – odezwał się ktoś z boku i szarpnął go za krawat.

– Chcesz się pieprzyć? – spytała jakaś kilkunastoletnia dziewczyna, która wyglądała, jakby grała w filmie Świt nieboszczyków.

Po przejściu ciemnego korytarza Becker znalazł się w wielkiej betonowej sali, w której unosił się odór alkoholu i potu. To była surrealistyczna scena – w ogromnej sztucznej grocie setki ludzi poruszały się dokładnie tak samo, niczym zaczarowani. Podskakiwali do góry, przyciskając ręce do bioder, a ich głowy kołysały się bezwładnie jak pozbawione życia makówki. Jacyś wariaci rzucali się nurem ze sceny i lądowali w morzu ludzkich kończyn. Inni podrzucali się wzajemnie, jakby bawili się piłką plażową. Stroboskopowe oświetlenie sprawiało, że całość robiła wrażenie sceny z niemego filmu.

Stojące pod przeciwległą ścianą głośniki wielkości furgonetki ryczały tak głośno, że nawet najbardziej zapamiętali tancerze nie byli w stanie zbliżyć się na odległość mniejszą niż dziesięć metrów. Potężne basy grzmiały tak, że wszystko się trzęsło.

Becker zatkał uszy i rozejrzał się po tłumie. Wszędzie widział czerwono-biało-niebieskie głowy. W ścisku nie mógł dojrzeć, jak kto jest ubrany. Nigdzie nie widział nawet strzępu flagi brytyjskiej. Było oczywiste, że jeśli wejdzie w tłum, zostanie stratowany. Tuż obok ktoś zaczął wymiotować.

– Cudownie – jęknął Becker. Odsunął się od sceny w stronę pomalowanego sprayem holu.

W głębi kryło się wejście do wąskiego tunelu, prowadzącego na taras zastawiony stołami i krzesłami. Tu również kręciło się mnóstwo punków, ale w porównaniu z salą taneczną taras był dla Beckera niczym Shangrila – nad głową miał letnie niebo, a muzyka przestała go ogłuszać.

Ignorując zaciekawione spojrzenia, wszedł na taras. Rozluźnił krawat i usiadł przy najbliższym wolnym stoliku. Miał wrażenie, że od porannego telefonu Strathmore’a minęła cała wieczność.

Sprzątnął ze stołu kilka pustych butelek i położył głowę na rękach. Tylko kilka minut, pomyślał.

Dziesięć kilometrów od klubu mężczyzna w drucianych okularach jechał taksówką polną drogą.

– Embrujo – warknął, by przypomnieć kierowcy, dokąd ma jechać.

Kierowca kiwnął głową, przyglądając się z zaciekawieniem twarzy we wstecznym lusterku.

– Embrujo – mruknął do siebie. – Coraz ciekawsze towarzystwo.

Rozdział 53

Tokugen Numataka leżał nago na stole do masażu w swoim biurze na najwyższym piętrze. Jego osobista masażystka starała się rozluźnić mu napięte mięśnie karku. Uciskała dłońmi mięsiste ciało wokół łopatek, po czym stopniowo schodziła w dół, w stronę ręcznika narzuconego na pośladki. Po chwili przesunęła ręce jeszcze niżej… pod ręcznik. Numataka niemal nie zwrócił na to uwagi. Myślał o czymś innym. Od dawna czekał, aż zadzwoni jego prywatny telefon.

Ktoś zapukał do drzwi.

– Proszę – mruknął Numataka.

Masażystka szybko wyciągnęła ręce spod ręcznika. Do pokoju weszła telefonistka.

– Panie prezesie? – powiedziała, nisko się kłaniając.

– Słucham.

Telefonistka ukłoniła się ponownie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cyfrowa Twierdza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cyfrowa Twierdza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Cyfrowa Twierdza»

Обсуждение, отзывы о книге «Cyfrowa Twierdza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x