Odezwał się jego telefon. Mike spojrzał na numer i zmarszczył brwi.
– Kto to? – spytała Tia.
– Ilene – odparł. – Federalni ją też przesłuchiwali. Powinienem odebrać.
Skinęła głową.
– Ja porozmawiam z Brettem.
Tia wysiadła z samochodu. Brett wciąż chodził tam i z powrotem, ożywiony, mówiąc do siebie. Zawołała go. Przystanął.
– Ktoś miesza ci w głowie, Tia – powiedział.
– Jak to?
– Muszę pójść i sprawdzić komputer Adama, żeby mieć pewność.
Tia miała ochotę zadać mu kilka pytań, ale byłaby to tylko strata czasu. Otworzyła drzwi i wpuściła Bretta. Znał drogę.
– Mówiliście komuś, co umieściłem w jego komputerze? – zapytał.
– O tym programie szpiegowskim? Nie. No wiesz, dopiero zeszłej nocy. Kiedy przesłuchiwała nas policja.
– A przedtem? Mówiliście komuś?
– Nie. Nie byliśmy z Mikiem z tego specjalnie dumni. Och, poczekaj, powiedzieliśmy o tym naszemu przyjacielowi, Mo.
– Komu?
– To jakby ojciec chrzestny Adama. Nigdy nie skrzywdziłby naszego syna.
Brett wzruszył ramionami. Byli już w pokoju Adama. Komputer był włączony. Brett zaczął stukać w klawiaturę. Wywołał skrzynkę pocztową Adama i uruchomił jakiś program. Po ekranie zaczęły przewijać się symbole. Tia patrzyła na nie, nic nie rozumiejąc.
– Co próbujesz znaleźć?
Odgarnął zlepione kosmyki włosów za uszy i wpatrywał się w ekran.
– Zaczekaj. E – mail, o który pytałaś, został skasowany, pamiętasz? Ja tylko chcę sprawdzić, czy był ustawiony na zdalną wysyłkę, ale nie, zatem… – Zamilkł. – Chwila… w porządku, jest.
– Co jest?
– To dziwne, nic więcej. Mówisz, że Adam był poza domem, kiedy otrzymał ten e – mail. Jednak my wiemy, że ta wiadomość została odczytana na jego komputerze, prawda?
– Prawda.
– Masz jakichś kandydatów?
– Naprawdę nie. Nikogo z nas nie było w domu.
– I właśnie to jest najciekawsze. Ta wiadomość nie tylko została odczytana na komputerze Adama, ale i wysłana z niego.
Tia się skrzywiła.
– Zatem ktoś się włamał, włączył jego komputer, wysłał mu z tego komputera list o prywatce u Huffów, otworzył tę wiadomość, a potem ją skasował?
– Mniej więcej tak to wygląda.
– Po co ktoś miałby to robić?
Brett wzruszył ramionami.
– Przychodzi mi na myśl tylko jedno: ktoś chciał ci namieszać w głowie.
– Przecież nikt nie wiedział o E – SpyRight. Poza Mikiem, mną i Mo oraz… – Spróbowała spojrzeć mu w oczy, ale odwrócił wzrok. – Oraz tobą.
– Hej, nie patrz tak na mnie.
– Powiedziałeś Hester Crimstein.
– Przykro mi z tego powodu. Jednak to jedyna osoba, której powiedziałem.
Tia się zamyśliła. A potem popatrzyła na Bretta z jego brudnymi paznokciami, dwudniowym zarostem oraz modną, aczkolwiek cieniutką koszulką i zaczęła się zastanawiać, dlaczego powierzyła to zadanie temu człowiekowi, którego wcale tak dobrze nie znała, i czy nie postąpiła głupio.
Skąd mogła wiedzieć, że cokolwiek z tego, co jej mówił, jest prawdą?
Pokazał jej, że mogła się zalogować i sprawdzać raporty nawet z tak odległego Bostonu. Czy nie było prawdopodobne, że założył sobie hasło pozwalające mu wchodzić do programu i czytać raporty? Skąd mogła wiedzieć, że tego nie robił? Czy w ogóle ktokolwiek wie, co znajduje się w jego komputerze? Firmy umieszczają w nich oprogramowanie szpiegowskie, żeby sprawdzać, jakie odwiedzasz witryny. Sklepy wydają karty rabatowe, żeby wiedzieć, co kupujesz. Bóg wie, co firmy komputerowe ładują na twarde dyski podczas przeformatowania. Wyszukiwarki zapisują, czego szukałeś, a przy dzisiejszych kosztach przechowywania danych nie muszą ich nigdy kasować.
Czy nie było prawdopodobne, że Brett może wiedzieć więcej, niż mówi?
■ ■ ■
– Halo?
– Mike? – odezwała się Ilene Goldfarb.
Mike patrzył, jak Tia i Brett wchodzą do domu. Przycisnął telefon do ucha.
– Co się dzieje? – zapytał wspólniczkę.
– Rozmawiałam z Susan Loriman o biologicznym ojcu Lucasa.
To zaskoczyło Mike'a.
– Kiedy?
– Dzisiaj. Zadzwoniła do mnie. Spotkałyśmy się na obiedzie.
– I?
– I to ślepa uliczka.
– Prawdziwy ojciec?
– Tak.
– Jak to?
– Chciała, żeby zostało to między nami.
– Nazwisko ojca? Niedobrze.
– Nie chodzi o nazwisko ojca.
– To o co?
– Podała mi powód, dla którego akurat to podejście absolutnie nic nam nie da.
– Nie nadążam – rzekł Mike.
– Po prostu mi zaufaj. Wyjaśniła mi sytuację. To ślepy zaułek.
– Nie rozumiem, jak to możliwe.
– Ja też nie rozumiałam, dopóki Susan mi tego nie wyjaśniła.
– I chce, żeby ten powód zachować w tajemnicy?
– Zgadza się.
– Zatem zakładam, że to coś kłopotliwego. Dlatego chciała porozmawiać z tobą, a nie ze mną.
– Nie nazwałabym tego kłopotliwym.
– A jak?
– To brzmi tak, jakbyś nie ufał mojej ocenie sytuacji.
Mike przyłożył komórkę do drugiego ucha.
– Zwykle, Ilene, zaufałbym ci, nawet gdyby chodziło o moje życie.
– Jednak…?
– Jednak właśnie byłem przesłuchiwany przez połączone siły DEA i prokuratury.
Cisza.
– Z tobą też rozmawiali, prawda? – zapytał Mike.
– Owszem.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Ponieważ mi zabronili. Powiedzieli, że rozmawiając z tobą, zaszkodziłabym ważnemu śledztwu. Zagrozili mi procesem sądowym i utratą praktyki, jeśli coś ci powiem.
Mike milczał.
– Pamiętaj o tym – dodała Ilene z odrobiną irytacji w głosie – że moje nazwisko również widnieje na tych receptach.
– Wiem.
– Co się, do diabła, dzieje, Mike?
– To długa historia.
– Czy zrobiłeś to, co oni utrzymują?
– Proszę, powiedz mi, że nie pytasz poważnie.
– Pokazali mi nasze recepty. Dali mi listę przepisanych środków. Żaden z tych ludzi nie jest naszym pacjentem. Do diabła, połowy tych specyfików nigdy nie przepisujemy.
– Wiem.
– Tu chodzi i o moją karierę. Ja otworzyłam tę praktykę. Wiesz, co ona dla mnie znaczy.
W jej głosie usłyszał nutę żalu, którego źródłem były jakieś głębsze powody.
– Przykro mi, Ilene. Ja też próbuję jakoś dojść z tym do ładu.
– Myślę, że należy mi się coś więcej niż tylko „to długa historia”.
– Prawdę mówiąc, sam jeszcze nie wiem, o co chodzi. Adam zaginął. Muszę go odnaleźć.
– Jak to zaginął?
Szybko zapoznał ją z faktami.
– Nie chcę zadawać oczywistego pytania – powiedziała, kiedy skończył.
– To nie zadawaj.
– Nie chcę stracić mojej praktyki, Mike.
– To nasza praktyka, Ilene.
– Racja. Zatem gdybym w jakiś sposób mogła pomóc znaleźć Adama… – zaczęła.
– Dam ci znać.
■ ■ ■
Nash zatrzymał furgonetkę przed apartamentem Pietry w Hawthorne.
Musieli odpocząć od siebie. Rozumiał to. Pojawiły się pęknięcia. Zawsze będą z sobą związani – nie w taki sposób jak on z Cassandrą, w żadnym razie. Jednak coś ich łączyło, jakaś więź, która raz po raz dawała o sobie znać. Zapewne zaczęło się to jako rodzaj rewanżu, wdzięczności za ocalenie z tamtego okropnego miejsca, ale może ona po prostu nie chciała, by ją ocalił. Może ocalenie stało się dla niej przekleństwem i teraz to on był jej dłużnikiem, a nie odwrotnie.
Pietra spojrzała za okno.
– Nash?
– Tak?
Читать дальше