– Tak?
– Marianne Gillespie zatrzymała się w Travelodge w Livingston. Miała wymeldować się dziś rano. Mamy również kogoś z personelu hotelowego, który widział, że Marianne przyjęła jakiegoś mężczyznę.
– Kiedy?
– Nie był pewien, ale wydawało mu się, że cztery lub pięć dni temu, mniej więcej wtedy, kiedy się zameldowała.
Muse skinęła głową.
– To ogromny postęp.
Cope wciąż nie odrywał oczu od monitora.
– Może powinniśmy zorganizować konferencję prasową. Powiększyć zdjęcie tej kobiety. Zobaczyć, czy ktoś zdoła ją rozpoznać.
– Może. Nienawidzę ujawniać mediom wyników dochodzenia, jeśli nie muszę.
Cope nadal przyglądał się mężowi zaginionej na monitorze. Muse zastanawiała się, o czym myśli. Cope też miał za sobą tragiczne chwile, w tym śmierć pierwszej żony. Muse rozejrzała się po gabinecie. Na stole stało pięć nowych iPodów, jeszcze w pudełkach.
– Co to? – zapytała.
– iPody.
– Wiem. Pytam, po co ci one?
Cope nie spuszczał z oka Cordovy.
– Niemal mam nadzieję, że to on.
– Cordova? On tego nie zrobił.
– Wiem. Prawie czuje się jego ból.
Cisza.
– Te iPody są dla druhen – powiedział Cope.
– Słodkie.
– Może powinienem z nim pogadać.
– Z Cordovą?
Cope skinął głową.
– To mogłoby pomóc.
– Lucy lubi smutne piosenki – rzekł. – Wiesz o tym, prawda?
Chociaż miała być druhną, Muse nie znała Lucy zbyt długo i – pod wieloma względami – aż tak dobrze. Mimo to skinęła głową, ale Cope wciąż patrzył w ekran.
– Co miesiąc wypalam jej nową płytkę kompaktową. To śmieszne, wiem, ale ona to lubi. Tak więc co miesiąc szukam absolutnie najsmutniejszych piosenek, jakie zdołam znaleźć. Łamiących serce. Na przykład w tym miesiącu mam Congratulations Blue October oraz Seed Angie Aparo.
– Nigdy ich nie słyszałam.
Uśmiechnął się.
– Och, usłyszysz. Ten prezent. Listy utworów zostały załadowane do iPodów.
– Wspaniały pomysł – pochwaliła Muse.
Poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Cope wypalał płyty kompaktowe dla ukochanej. Ależ z niej szczęściara!
– Kiedyś zastanawiałem się, dlaczego Lucy tak bardzo lubi te piosenki. Rozumiesz, o czym mówię? Siedzi po ciemku, słucha ich i płacze. Muzyka tak na nią działa. Nie pojmowałem tego. A w zeszłym miesiącu? Znalazłem tę piosenkę Missy Higgins. Znasz ją?
– Nie.
– Jest świetna. Wystrzałowa muzyka. Ta piosenka mówi o byłym ukochanym i o tym, że chociaż wie, że nie powinna, to nie może znieść myśli, że dotykają go dłonie innej.
– Smutne.
– Właśnie. A Lucy jest teraz szczęśliwa, prawda? Chcę powiedzieć, że jest nam tak dobrze. W końcu odnaleźliśmy się i bierzemy ślub. Dlaczego więc ona wciąż słucha tych smutnych piosenek?
– Pytasz mnie?
– Nie, Muse, ja ci coś wyjaśniam. Długo nie mogłem tego zrozumieć. Teraz już wiem. Te smutne piosenki to bezpieczny ból. Odwracają uwagę. W kontrolowany sposób. Być może pozwalają sobie wyobrazić, że prawdziwe cierpienie będzie podobne. Nie będzie. Oczywiście, Lucy o tym wie. Nie można się przygotować na prawdziwe cierpienie. Musisz pozwolić, żeby rozdarło cię na strzępy.
Zadzwonił jego telefon. Cope wreszcie oderwał wzrok od monitora i podniósł słuchawkę.
– Copeland – powiedział. Potem popatrzył na Muse. – Znaleźli coś o najbliższym krewnym Marianne Gillespie. Lepiej tam idź.
Gdy tylko zostały same w pokoju, Yasmin zaczęła płakać.
– Co ci się stało? – zapytała Jill.
Yasmin wskazała na swój komputer i usiadła.
– Ludzie są tacy okropni.
– Co się stało?
– Pokażę ci. To takie podłe.
Jill przysunęła sobie krzesło i usiadła obok przyjaciółki. Przygryzła paznokieć.
– Yasmin?
– Co?
– Martwię się o mojego brata. I mojemu ojcu też się coś stało. To dlatego mama zostawiła mnie tutaj.
– Pytałaś o to mamę?
– Nie chciała mi powiedzieć.
Yasmin otarła łzy, nie przestając pisać.
– Zawsze chcą nas chronić, prawda?
Jill zastanawiała się, czy Yasmin powiedziała to sarkastycznie czy poważnie, a może po trosze jedno i drugie. Yasmin znów spoglądała na monitor. Pokazała palcem.
– Zaczekaj, tu jest. Popatrz.
Była to strona MySpace, zatytułowana „Mężczyzna czy kobieta? – Historia XY”. Tapeta ukazywała tłum goryli i innych małp. Jako ulubione filmy wymieniono Planetę małp i Hair. Domyślną piosenką była Shock the Monkey Petera Gabriela. Były również filmy z National Geographic, wszystkie o naczelnych. Jeden krótki filmik z Youtube, zatytułowany Tańczący goryl.
Jednak najgorszy był domyślny obrazek – szkolne zdjęcie Yasmin z dorysowaną brodą.
– Nie wierzę – szepnęła Jill.
Yasmin znów zaczęła płakać.
– Jak znalazłaś tę stronę?
– Marie Alexander, ta suka, przysłała mi link. Rozesłała go połowie klasy.
– Kto zrobił tę stronę?
– Nie wiem. Założę się, że ona. Przysłała mi link, udając zmartwioną, ale niemal słyszałam, jak chichocze.
– I podesłała go innym?
– Tak. Heidi, Annie i…
Jill potrząsnęła głową.
– Tak mi przykro.
– Przykro?
Jill nie odpowiedziała. Yasmin poczerwieniała.
– Ktoś mi za to zapłaci.
Jill spojrzała na przyjaciółkę. Yasmin była przedtem taka łagodna. Uwielbiała grać na pianinie, tańczyć i śmiać się z głupich filmów. Teraz Jill widziała tylko gniew. To ją przerażało. Tyle złego wydarzyło się w ostatnich dniach. Jej brat uciekł z domu, ojciec miał jakieś kłopoty, a teraz Yasmin była jeszcze bardziej rozgniewana niż kiedykolwiek.
– Dziewczęta?!
To pan Novak wołał je z dołu. Yasmin otarła łzy z twarzy. Otworzyła drzwi.
– Tak, tato? – zawołała.
– Zrobiłem trochę prażonej kukurydzy.
– Zaraz zejdziemy.
– Pomyśleliśmy z Beth, że zabierzemy was do galerii handlowej. Może pójdziemy na jakiś film albo pogracie sobie w gry wideo? Co o tym myślicie?
– Zaraz będziemy na dole.
Yasmin znów zamknęła drzwi.
– Tacie potrzebne jest to wyjście z domu. Jest roztrzęsiony.
– Dlaczego?
– Stało się coś dziwnego. Pokazała się tu żona pana Lewistona.
– W waszym domu? Nie wierzę.
Yasmin kiwnęła głową, szeroko otwierając oczy.
– No wiesz, wydaje mi się, że to była ona. Nie widziałam jej, tylko ten jego gówniany samochód.
– I co się stało?
– Zaczęli się kłócić.
– O mój Boże.
– Nie słyszałam, co mówili. Jednak wyglądała na naprawdę wkurzoną.
– Popcorn gotowy! – usłyszały głos z dołu.
Dziewczynki zeszły na parter. Guy Novak czekał na dole schodów. Uśmiechał się z przymusem.
– W IMAX grają nowy film ze Spidermanem – powiedział.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
Guy Novak odwrócił się do nich, wyraźnie spięty.
– Tato?
– Ja otworzę – powiedział.
Ruszył do drzwi frontowych. Dziewczęta poszły za nim, zachowując niewielką odległość. Beth była w salonie. Pan Novak spojrzał przez boczne okienko, zmarszczył brwi i otworzył drzwi. W progu stanęła jakaś kobieta. Jill spojrzała na Yasmin. Ta potrząsnęła głową. Ta kobieta nie była żoną pana Lewistona.
– W czym mogę pomóc? – zapytał pan Novak.
Kobieta zerknęła w głąb salonu, zobaczyła dziewczęta i znów spojrzała na ojca Yasmin.
Читать дальше