– Czy pan Guy Novak? – zapytała.
– Tak.
– Nazywam się Loren Muse. Możemy porozmawiać chwilę na osobności?
■ ■ ■
Loren Muse stanęła w drzwiach.
Za plecami Guya Novaka zobaczyła dwie dziewczynki. Jedna zapewne była jego córką, a druga, cóż, może kobiety stojącej za nimi dwiema. Muse szybko upewniła się, że to nie jest Reba Cordova. Kobieta była ładna i wyglądała na odprężoną, ale nigdy nie wiadomo. Muse nadal się jej przyglądała, szukając jakichś oznak tego, że przebywa tu pod przymusem.
W holu nie było żadnych śladów krwi czy przemocy. Dziewczynki wyglądały na odrobinę nieśmiałe, ale to wszystko. Zanim Muse zadzwoniła, przyłożyła ucho do drzwi. Nie usłyszała niczego niezwykłego, tylko Guya Novaka wołającego dziewczynki, żeby zeszły z góry na prażoną kukurydzę i film.
– O co chodzi? – zapytał Guy Novak.
– Sądzę, że będzie lepiej, jeśli porozmawiamy sami.
Z naciskiem wymówiła ostatnie słowo w nadziei, że zrozumie. Nie zrozumiał.
– Kim pani jest?
Muse nie chciała przedstawiać się w obecności dziewczynek jako inspektor śledczy, więc pochyliła się, spojrzała na nie, a potem popatrzyła mu w oczy.
– Sądzę, że będzie lepiej, jeśli porozmawiamy na osobności, panie Novak.
W końcu do niego dotarło. Odwrócił się do kobiety.
– Beth, może zabierzesz dziewczynki do kuchni i dasz im kukurydzy? – powiedział.
– Oczywiście.
Muse patrzyła, jak wychodzą z pokoju. Próbowała przejrzeć Guya Novaka. Wydawał się odrobinę spięty, lecz coś w jego zachowaniu sugerowało, że był raczej zirytowany jej niespodziewaną wizytą niż naprawdę przestraszony.
Clarence Morrow, Fran Tremont oraz kilku miejscowych policjantów byli w pobliżu. Dyskretnie sprawdzali okolicę. Wciąż była nikła nadzieja, że Guy Novak porwał Rebę Cordovę i przetrzymuje ją tutaj, lecz z każdą mijającą sekundą wydawało się to coraz mniej prawdopodobne.
Guy Novak nie zaprosił Muse do środka.
– No więc?
Muse pokazała mu odznakę.
– Żartuje pani – rzekł. – Lewistonowie zadzwonili do was?
Muse nie miała pojęcia, kim są Lewistonowie, ale nie zamierzała się z tym zdradzać. Odpowiedziała nic nie mówiącym ruchem głowy.
– Nie wierzę. Ja tylko przejeżdżałem koło ich domu. To wszystko. Od kiedy prawo tego zabrania?
– To zależy – odparła Muse.
– Od czego?
– Od pańskich intencji.
Guy Novak poprawił zsuwające się z nosa okulary.
– Czy pani wie, co ten człowiek zrobił mojej córce?
Nie miała pojęcia, ale cokolwiek to było, wyraźnie wzburzyło Guya Novaka. To ją ucieszyło – może da się to wykorzystać.
– Wysłucham pańskiej wersji – powiedziała.
Zaczął opowiadać tym, co nauczyciel powiedział o jego córce. Muse obserwowała jego twarz. I znów, tak jak z Neilem Cordova, nie czuła, by ten człowiek cokolwiek udawał. Gniewnie perorował o krzywdzie wyrządzonej jego córce Yasmin, za którą ten nauczyciel nawet nie dostał nagany.
Kiedy zrobił przerwę, żeby nabrać tchu, Muse wtrąciła swoje.
– Co sądzi o tym pana żona?
– Nie jestem żonaty.
Już o tym wiedziała.
– Och, myślałam, że ta kobieta, która poszła z dziewczynkami…
– Beth. To tylko przyjaciółka.
Znów spróbowała wyczekiwania, żeby zobaczyć, co powie. Zaczerpnął tchu.
– No dobrze, odebrałem wiadomość.
– Wiadomość?
– Zakładam, że Lewistonowie zadzwonili ze skargą. Przyjąłem do wiadomości. Naradzę się z moim adwokatem.
Ten trop prowadzi donikąd, pomyślała Muse. Czas zmienić bieg.
– Mogę spytać o coś innego?
– Chyba tak.
– Jak zareagowała na to matka Yasmin?
Zmrużył oczy.
– Dlaczego pani o to pyta?
– Mam po temu powody.
– Matka Yasmin nie zajmuje znaczącego miejsca w jej życiu.
– A jednak. W takiej poważnej sytuacji…
– Marianne uciekła od nas, kiedy Yasmin była mała. Mieszka na Florydzie i widuje swoją córkę najwyżej cztery lub pięć razy w roku.
– Kiedy pojawiła się tu ostatnio?
Zmarszczył brwi.
– A co to ma… chwileczkę, czy mogę jeszcze raz zobaczyć pani odznakę?
Muse wyjęła ją. Tym razem uważnie się jej przyjrzał.
– Prokuratura hrabstwa?
– Tak.
– Miałaby pani coś przeciwko temu, żebym zadzwonił do pani biura i sprawdził?
– Jeśli pan chce. – Muse sięgnęła do kieszeni i wyjęła wizytówkę. – Proszę.
Przeczytał na głos.
– Loren Muse, główny inspektor śledczy.
– Tak.
– Główny inspektor – powtórzył. – Jest pani znajomą Lewistonów?
Muse znów zaczęła się zastanawiać, czy mówił poważnie, czy tylko doskonale udawał.
– Proszę mi powiedzieć, kiedy ostatnio widział pan swoją byłą żonę.
– Wydawało mi się, że mówiła pani, że chodzi o Lewistonów.
– Proszę odpowiedzieć na moje pytanie. Kiedy ostatni raz widział pan swoją byłą żonę?
– Trzy tygodnie temu.
– Po co tu przyjechała?
– Zobaczyć się z Yasmin.
– Rozmawiał pan z nią?
– Właściwie nie. Zabrała Yasmin. Obiecała odwieźć ją o ustalonej porze. W tej sprawie Marianne zwykle dotrzymuje słowa. Nie lubi spędzać zbyt wiele czasu z córką.
– Rozmawiał pan z nią od tej pory?
– Nie.
– Czy pan wie, gdzie zwykle się zatrzymuje podczas swoich wizyt?
– W Travelodge w pobliżu galerii handlowej.
– Czy wie pan o tym, że pozostała tam przez kilka ostatnich nocy?
Wyglądał na zdziwionego.
– Mówiła, że jedzie do Los Angeles.
– Kiedy panu o tym powiedziała?
– Otrzymałem od niej wiadomość pocztą elektroniczną, hmm… nie pamiętam. Chyba dwa dni temu.
– Mogę ją zobaczyć?
– Tę wiadomość? Skasowałem ją.
– Nie wie pan, czy pańska była żona miała jakiegoś chłopaka?
Skrzywił się szyderczo.
– Jestem pewien, że miała niejednego, ale ja ich nie znam.
– Kogoś w tej okolicy.
– W każdej okolicy.
– Jakieś nazwiska?
Guy Novak potrząsnął głową.
– Nie znam i nie obchodzi mnie to.
– Skąd to rozgoryczenie, panie Novak?
– Nie wiem, czy rozgoryczenie to właściwe słowo. – Zdjął okulary, zmarszczył brwi, widząc jakąś drobinkę kurzu, i spróbował oczyścić je koszulą. – Kochałem Marianne, ale ona naprawdę na to nie zasługiwała. Łagodnie mówiąc, była autodestrukcyjna. To miasto nudziło ją. Ja ją nudziłem. Życie ją nudziło. Była notorycznie niewierna. Porzuciła własne dziecko i od tamtej pory stała się źródłem nieustannych rozczarowań. Dwa lata temu obiecała Yasmin, że zabierze ją do Disneylandu. Zadzwoniła do mnie dzień przed planowaną wycieczką i odwołała ją. Nie podała powodu.
– Płaci pan alimenty lub na utrzymanie dziecka?
– Nie muszę. Sąd ustanowił mnie jedynym opiekunem.
– Czy pana żona ma jeszcze jakichś przyjaciół w tej okolicy?
– Nie wiem, ale nie sądzę.
– A Reba Cordova?
Guy Novak zastanowił się.
– Były dobrymi przyjaciółkami, kiedy Marianne tu mieszkała. Bardzo bliskimi. Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego. Trudno znaleźć dwie tak różne kobiety. Jednak, owszem, jeśli Marianne nadal utrzymywała tu z kimś kontakt, to zapewne z Rebą.
– Kiedy ostatni raz widział pan Rebę Cordovę?
Podniósł oczy w zamyśleniu.
– Minęło sporo czasu. Nie wiem, może na spotkaniu absolwentów albo podobnej imprezie.
Jeśli wie, że jego była żona została zamordowana, pomyślała Muse, to jest bardzo opanowanym facetem.
Читать дальше