Potem spojrzał na mnie i powiedział: „Przynieś i pistolet, Molly, pozwól mi samemu o siebie zadbać. Nie chcę czuć się bezradny”.
W końcu się zgodziłam. Pojechałam do domu i wróciłam jakąś godzinę później. Patrzyłam, jak sprawdza broń, po czym chowa ją pod poduszkę i uśmiecha się do mnie. „Dziękuję, mała, teraz czuję się lepiej” powiedział. Przez chwilę milczał. Potem mówił o naszej rodzinie, swoich rodzicach, naszych dzieciach, jego pacjentach, mówił o rzeczach złych, bolesnych, ale kiedy wyszłam, pomyślałam, że wydawał się bardziej zrównoważony, bardziej jak dawny Tim, pogodny i zabawny.
Gwałtownie otarła łzy.
– Och, Jack, nikt go nie dopadł, nikt go nie zamordował. Zrobił to sam i to ja przyniosłam mu broń, żeby mógł to zrobić.
Jej słowa odbiły się głośnym echem w pustym pomieszczeniu. W końcu Jack powiedział:
– Molly, jeszcze wrócimy do tego. Powiedziałaś, że znów był taki, jak dawny Tim. Myślałaś o czymś szczególnym, co mogło być katalizatorem jego samobójstwa?
Podniosła bladą twarz, łzy pociekły jej po policzkach.
– Tak, właśnie zdałam sobie sprawę, że to byłam ja. Ja go do tego popchnęłam, Jack – powiedziała. Miała zamglone oczy i łkała. – Ja go do tego popchnęłam.
– Opowiedz mi o tym.
Jack wiedział, że Savich i Sherlock weszli do pokoju. Nic nie mówili, stanęli pod ścianą.
– Tim zaczął mówić o swoich pacjentach – ciągnęła Molly. – Tych samych, o których opowiadał Arturowi Dolanowi, swojemu przyjacielowi i partnerowi z kortu, wiecie, temu biednemu człowiekowi, który został zamordowany przez tego szaleńca w New Jersey.
– Tak, wiem.
– Tim powiedział: „Molly, ja nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że nie powinienem tego mówić. To wszystko po prostu wyszło z moich ust, wszystko, każdy poufny szczegół i wyśpiewałem wszystko, szczęśliwy jak skowronek. Pogwałciłem cały kodeks etyczny, którego przestrzegałem przez całe moje życie zawodowe. Zawiodłem zaufanie moich pacjentów.
Popatrz, co się stało z Jeanem Davidem, ukochanym synem Pierre'a, Molly, oboje z Estelle ubóstwiali Jeana Davida.
Był ich jedynym dzieckiem, oddaliby za niego życie, a ja bawiłem się, mówiąc Arturowi – co podsłuchał barman – o tym, co zrobił Jean David.
A teraz Jean David utonął, a Pierre szaleje z bólu i żalu nienawidzi mnie. Jeśli to Pierre próbował mnie zabić, mam nadzieję, że osiągnie cel. Zmusiłem go do tego. Odpowiadam za tę tragedię, Molly, nikt inny, tylko ja.
Zamilkł i patrzył tępo przed siebie, jak gdyby był sam, jakby nic już go nie obchodziło.
Molly spojrzała na swoje drżące dłonie i ścisnęła je mocno razem.
Jack położył swoją dłoń na jej dłoniach. Po chwili mówiła dalej.
– Powiedziałam Timowi, że to nie on postanowił zdradzić swój kraj. Tylko pokręcił głową, a jego głos był taki… pogodzony. Powiedział do mnie: „Tak, Molly, to prawda, ale nie o to chodzi. Moja choroba – może być tylko gorzej, wiesz to równie dobrze jak ja, ale mnie prawdopodobnie ominie to, co najgorsze, bo będę nieświadomy rzeczywistości, tego, co się ze mną dzieje. Nie będę poznawał własnych dzieci, ciebie i nie będę wiedział, że na zawsze jesteś moją żoną i moją miłością, nie będę pamiętał wszystkiego, co przeżyłem, bólu, radości, nawet tego, że nic nie pamiętam. Nie mogę znieść myśli, że przejdę przez to, Molly, ponieważ wciąż mam świadomość. Nie mogę znieść myśli, że nie będę mieć jakiejkolwiek równowagi w umyśle, nawet nie będę zdawał sobie sprawy z tego, że to, co mówię, może kogoś zniszczyć”.
Rozpoznałam ten wyraz jego twarzy. Powiedział: „Wiesz, że opowiedziałem tu jednemu z lekarzy o twoim romansie z Arturem sprzed lat? Nie pamiętałem, że to wszystko mówiłem, ale lekarz mi o tym powiedział. Dziękuję Bogu, że zostawił mi momenty świadomości, tak, że mogę pamiętać całą krzywdę, którą wyrządziłem, i zdecydować, co z tym zrobić”.
Tak naprawdę przespałam się z Arturem parę razy, wieki temu – powiedziała Molly do Jacka zdławionym głosem. – Nawet nie wiedziałam, że Tim o tym wiedział. Nigdy mu o tym nie mówiłam. Zabawne było to, że zarówno ja, jak i Artur postanowiliśmy milczeć, bo tak naprawdę wszyscy troje byliśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi przyjaciółmi, od ponad dwudziestu lat.
Ale Tim odebrał to, co powiedział, jako zdradę, wyjawianie osobistych tajemnic obcym ludziom.
Ciągle myślałam o tej broni pod jego poduszką. Zapytałam go, co chce zrobić i byłam przerażona jego odpowiedzią.
Ale on uśmiechnął się do mnie tak jak dawniej, powiedział, że przemyśli to, zastanowi się nad tym, do czego to prowadzi i jakie są tego konsekwencje. Zamierzał myśleć tak długo, jak będzie w stanie, prawdopodobnie przez kolejne trzydzieści minut, tak powiedział, ale kto o tym wiedział oprócz Boga?
Zanim od niego wyszłam, jedna z pielęgniarek przyniosła mu pucharek lodów pistacjowych, jego ulubionych.
Uśmiechnął się do mnie, zanurzając w nich łyżeczkę. Wyglądał spokojnie. Powiedział że mnie kocha, uśmiechnął się do mnie i zaproponował trochę lodów. Spróbowałem troszkę, ale on nalegał, żebym wzięła jeszcze. Śmialiśmy się, ścisnęłam jego ramię i powiedziałam mu, że będziemy razem jeszcze długo, i bez względu na to, co przyniesie życie, zaakceptujemy to. A on powiedział, że się ze mną zgadza i że podoba mu się to, co mówię. Molly przerwała i spojrzała na Jacka.
– Pocałował mnie, Jack, to był najsłodszy pocałunek, jaki sobie możesz wyobrazić. Wciąż czuję smak lodów pistacjowych na ustach.
Zamilkła na chwilę, wpatrzona w swoje trzęsące się ręce. Po czym skinęła w kierunku Savicha i Sherlock, uśmiechnęła się do Rachael i powiedziała:
– Byłam już na dole, kiedy przypomniałam sobie, że zapomniałam mu powiedzieć, że jutro są urodziny Kelly. Chciałam, żeby wiedział, co damy jej w prezencie. Może by zapamiętał, kiedy przyszłaby go odwiedzić.
Kiedy wyszłam z windy, usłyszałam krzyki. – Zamilkła, spojrzała na reprodukcję lilii wodnych Moneta wiszącą na ścianie. – Wiedziałam, Jack, od razu wiedziałam, co zrobił, co mu umożliwiłam. – Ukryła twarz w dłoniach i płakała. W pomieszczeniu było cicho, słychać było tylko płacz Molly. Podniosła głowę. – Wiecie, że podpisałam kartę urodzinową za nas oboje, tak jak zawsze? To zabawna kartka, napisane na niej jest, że potrzebuje kogoś do łóżka, bo jej miś jest już zużyty. Jack dotknął jej twarzy. Chciał jej powiedzieć, że może to lepiej, że tak się stało, ale jego serce nie akceptowało tego.
– Ktokolwiek próbował zabić Timothy'ego, teraz już nie musi się fatygować – powiedziała.
– Jeśli zabił Artura, zapłaci za to, Molly. Próbował zabić Tima, w sumie cztery razy, tak? Za to też zapłaci – obiecał jej Jack.
– A co ze mną, Jack? – zapytała Molly. – Chciałam mu wierzyć, widzisz, on wiedział, że chciałam wierzyć w to, że pistolet jest dla jego bezpieczeństwa. Dał mi wyjście. – Zrobiła pauzę i Jack mógł poczuć jej żal i ogromne poczucie winy. Położyła otwartą dłoń na piersi. – Ale w głębi serca wiedziałam, że zamierza się zabić. Wiedziałam to. Tylko ja odpowiadam za jego śmierć, nie ten szaleniec. Savich podszedł do niej i usiadł obok. Ujął jej dłonie.
– Molly, posłuchaj mnie. To, co masz w sercu, musi tam pozostać. Twoja rodzina nie poradziłaby sobie z tym ciężarem.
Savich wstał.
– Nie mogłaś tego wiedzieć na pewno. To, co zrobił Timothy, było jego własną decyzją. Ty mu tylko pomogłaś, to wszystko. Kiedy wyjdę przez te drzwi, Molly, śledztwo w sprawie śmierci doktora MacLeana zostanie zamknięte.
Читать дальше