– Sherlock?
To był głos Rachael, dochodził z daleka, był niewyraźny i rozmyty. Żyła, dzięki Bogu. Sherlock chciała zapomnieć, że ją usłyszała, ale cichy głos znowu przemówił. Tym razem usłyszała w nim strach.
– Sherlock, proszę, obudź się. Powiedz coś. Sherlock z bólem otworzyła jedno oko.
– Wybacz, ale za długo byłaś nieprzytomna. Proszę cię, obudź się.
– No dobrze – szepnęła Sherlock i otworzyła też drugie oko. Okropny ból przeszył jej głowę, i podchodząca do gardła żółć zaczęła ją dusić. Przełknęła ślinę, nadal chciało jej się wymiotować, i jeszcze raz.
– Też mnie mdliło, ale teraz jest lepiej – rzekła Rachael. – Przynajmniej mogę nad nimi zapanować. Tobie też się uda.
– Rachael?
Czy to był jej głos? Ten cichy, cienki głos?
– Tak, jestem przy tobie. Ocknęłam się jakieś pięć minut temu. Wszystko w porządku? A to świetny żart.
– Tak, ale daj mi jeszcze chwilę.
– Jesteśmy związane.
– Tak.
Sherlock poczuła, jak gruba lina wbija się w jej nadgarstki, kostki też miała związane, ale nieco luźniej, więc była jakaś szansa.
– Brady Cullifer – powiedziała. – To on pociąga za sznurki – całe to zainteresowanie testamentem twojego ojca. Zorganizował to jak zawodowiec, a ja dałam się nabrać jak jakaś pierwsza lepsza amatorka. Przykro mi, Rachael, że nie udało mi się uchronić ani ciebie, ani nawet siebie.
– Stefanos Kostas cię uderzył.
– Wiem, nie byłam wystarczająco szybka.
– To ja byłam naiwna. Całkowicie zaufałam Brady'emu – powiedziała Rachael. – Wydawało mi się, że od początku mnie polubił, no i pracował dla Jimmy'ego przynajmniej przez dwadzieścia lat. Jimmy mu ufał, myślał, że jest wobec niego lojalny. – Westchnęła. – Ani przez chwilę nie pomyślałam, że mógłby mieć z tym coś wspólnego, ani w to, że zatrute wino to jego sprawka. Tak bardzo go lubiłam, on podnosił mnie na duchu, rozumiał mnie. Wygląda na to, że każda osoba, którą przedstawił mi Jimmy, jest w to zamieszana. W szczególności Brady Cullifer.
– Jacka też udało mu się nabrać.
– Nie tylko jego, ale nas wszystkich. Ciekawe, gdzie jesteśmy?
– Na chwilę się ocknęłam. Zanim znowu straciłam przytomność, uświadomiłam sobie, że jedziemy samochodem. Chyba jechałyśmy w bagażniku. W tym pomieszczeniu jest za ciemno, żeby cokolwiek zobaczyć, więc nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy. Brady przywiózł nas do swojego biura? A może do domu?
Sherlock usłyszała głosy.
– Cicho. Udawaj nieprzytomną.
Drzwi otworzyły się i wpadło przez nie światło.
– Nadal wyglądają na nieprzytomne – odezwał się Stefanos i uklęknął. Sprawdził tętno im obu. – Żyją.
– No dobra – powiedziała Laurel. – Obie żyją, nie mają ran, ani innych obrażeń, możemy dalej realizować plan. To będzie wypadek samochodowy. Szkoda tylko, że teraz musimy też zrobić coś z tą cholerną agentką FBI.
– Nie miałem wyjścia – usprawiedliwiał się Stefanos. – Ale przecież jesteśmy w tym dobrzy. Postąpimy tak samo, jak ja i Greg z Jimmym.
– Ja nie jestem mordercą – powiedział poważnie Cullifer. – Stefanos uderzył je obie w głowę, ja tylko pomogłem je tutaj przywieźć, tak, jak prosiłaś. Zróbcie z nimi, co chcecie.
Laurel wybuchnęła śmiechem.
– Siedzisz w tym po uszy, odkąd dodałeś barbiturany do wina Rachael. Nie wiedziałeś, że powinna od tego umrzeć? Jesteś w to tak samo zamieszany, jak my wszyscy, Brady, i nie zapominaj o tym. Jesteś pewny, że testament senatora jest teraz w jego dokumentach?
– Tak, wszystko jest na swoim miejscu.
– Może nie wyszło idealnie. Ale przynajmniej nie będzie niezbitego dowodu, kiedy FBI odkryje, że Rachael i ta agentka zginęły w wypadku samochodowym.
– Nadal nie mogę uwierzyć, że w końcu znalazła wersję testamentu napisaną przez Jimmy'ego, a nie naszą – powiedział Quincy. – Po tym wszystkim, co się stało, nie musimy już niczego udawać, mamy przewagę. Uważam, że powinniśmy zostawić naszą wersję jego testamentu. Dlaczego nie? To znaczy, mogą powstać podejrzenia, dlaczego niczego nie zapisał swojej niedawno poznanej córce, ale cóż zrobić?
– Już to omówiliśmy – przypomniał Brady. – Na każdym kroku podkreślałem, że największym pragnieniem jego ojca było, żeby firma pozostała w rękach jego dzieci. Ale teraz…
– Ale teraz – powiedziała niecierpliwie Laurel. – Ujawnienie tego testamentu byłoby jak machanie do FBI czerwoną flagą i przyznanie się do winy. Posłuchaj, Quincy, wszystkie udziały trafią w ręce naszych dwóch bratanic i rodziny Rachael. Tak, to straszna tragedia musieć mieć do czynienia z takimi ludźmi, ale może uda nam się ich wykupić. Wprawdzie będzie nas to kosztowało, ale przynajmniej testament, który na pewno znajdzie FBI, to nie będzie nasz falsyfikat. Nie są w stanie udowodnić nam, że mamy coś wspólnego ze śmiercią senatora. Ani Grega Nicholsa. Jeżeli chodzi o Rachael, mieliśmy niebywałe szczęście. Będą nas dręczyć, ale nie wydaje mi się, żeby mogli postawić nas w stan oskarżenia.
Ogarniemy ten bajzel. Rachael nam to wspaniale umożliwiła, a my wykorzystamy okazję. A potem zostawimy za sobą ten koszmar i będziemy mogli wrócić do normalnego życia.
To nie miało nic wspólnego z przyznaniem się mojego ojca do winy. Sherlock miała rację, przez cały czas chodziło wyłącznie o pieniądze i kontrolę nad firmą. Na nieszczęście dla nich, ja ciągle żyję. Kiedy pokazałam się w towarzystwie FBI, wiedzieli, Że mają duże kłopoty.
Rachael nie poruszyła się, kiedy ktoś nogą trącił ją w żebra. Z góry dobiegł ją głos Quincy'ego.
– Nie wierzę, że ta przeklęta dziewczyna przeżyła. Powiem wam, że kiedy przyszła w towarzystwie FBI, myślałem, że już po wszystkim.
Nie ruszaj się, do cholery, nie ruszaj się. Ale to się nie uda, nie uda… Rachael kichnęła.
– No, proszę, ktoś tutaj udaje nieprzytomnego – powiedział Quincy. – Z ciebie też taka cwaniara? – Mocno kopnął Sherlock w bok. Gwałtownie wciągnęła powietrze. – No dalej, agentko Sherlock, pobudka, jak mawiała moja niania. Jeszcze raz potrącił ją stopą.
– Zostaw ją – krzyknęła Rachael, usiłując usiąść. – Przestań, Quincy. Laurel spojrzała na nią z góry.
– Nie utonęłaś. Widziałam te porządne liny, betonowy blok, a jednak zdołałaś się uwolnić, nawet odurzona barbituranami. Wyobraź sobie zaskoczenie Quincy'ego, kiedy poszedł do domu senatora, żeby upewnić się, że wszystko jest jak należy. Szkoda, że nie zdążył tam dotrzeć, zanim odjechałaś.
– Ty i Perky schrzaniłyście robotę, czy ktokolwiek z was był tam z nią. Ale to nie ma większego znaczenia, prawda?
– zapytała Rachael. – Szybko mnie znaleźliście.
– To wymagało trochę zachodu, żeby dotrzeć do tego zapadłego miasteczka Parlow, ale tam też ci się udało – powiedziała Laurel.
– Greg Nichols nie przeżył. Ty chyba lepiej radzisz sobie z zatruciami. – Quincy kopnął ją w żebra. Rachael zauważyła, że Cullifer cofnął się i stanął przy drzwiach. Czyżby przestraszył się tego, co zrobił? Laurel pochyliła się nad Rachael, złapała ją za długie włosy, owinęła je wokół nadgarstka i pociągnęła w górę.
– Jak wydostałaś się z jeziora Black Rock? Dlaczego by jej nie powiedzieć? To i tak bez znaczenia.
– Stefanos i Perky nie związali mi rąk, tylko obwiązali liną tułów. I nie zadali sobie tyle trudu, żeby sprawdzić, Laurel. Byłam przytomna, a potrafię bardzo długo wstrzymywać oddech.
Читать дальше