Cynthia wzruszyła ramionami, wydawała się w ogóle nie przejmować sytuacją.
Dix ruszył prosto na nią, a ona odsunęła się w ostatniej chwili.
Skierował się w stronę biblioteki, Ruth u jego boku. Cynthia niechętnie podreptała za nimi. Dziwna to była biblioteka, pomyślała Ruth, rozglądając się dokoła po pokoju pełnym setek płyt CD pogrupowanych według rodzajów muzyki i opatrzonych tabliczkami: „jazz”, „blues” i trzy lub cztery nazwiska kompozytorów muzyki klasycznej. Jedynymi książkami były wielkie albumy, które zwykle wykłada się na stoliki do kawy. Dix wskazał Ruth sofę w kolorze burgundu, a sam zajął stuletnie krzesło wykładane jasnozielonym brokatem. Cynthia usiadła na przeciwko z taką miną, jakby wolała siedzieć w fotelu dentystycznym. Chappy' ego nie było w pokoju.
– Ty i Chappy przygotowaliście nowy materiał. Nigdy wcześniej nie słyszałem, żebyście obrażali Tony'ego. Przykro mi, że do tego doszło, Cynthio.
– Ty nie jesteś jego żoną, Dix. Nie widzisz, jak się kuli, kiedy tylko Chappy zmarszczy brew. Nie potrafi sobie wyobrazić, że mógłby stracić stanowisko w banku, tak jakby to w ogóle było możliwe.
– Czym rzuciłaś w Chappy'ego?
– Jakąś głupią niebieską miską, którą ktoś mu przysłał z Chin.
– To była bardzo cenna miska z okresu Kangxi dynastii Qing wykonana około 1690 roku – powiedział Chappy, wchodząc do pokoju lekkim krokiem jak najszczęśliwszy człowiek pod słońcem. – Stłukła trzystuletnie dzieło sztuki, które kosztowało mnie więcej, niż wyniósłby jej rozwód z Tonym.
– Spodziewam się, że powtórzysz mu to, co powiedziałam – odezwała się Cynthia z wyrazem złości, frustracji i czegoś jeszcze, czego Dix nie potrafił nazwać, na twarzy. Przypomniał sobie misę, jaka była piękna. Na miejscu Chappy'ego dostałby szału.
– Miska była ubezpieczona? – spytał.
– Pewnie, ale komu zależy na pieniądzach?
Cynthia zerwała się na równe nogi, wymachując pięściami.
– Tylko to cię interesuje, Chappy, pieniądze i kontrola nad wszystkimi dokoła. Nie udawaj męczennika i ofiary. – Zwróciła się do Dixa. – On chce, żebym zniknęła z życia Tony'ego i wyjechała jak najdalej stąd.
Dix wzruszył ramionami.
– Więc dlaczego nie wyjedziecie razem z Tonym? Masz inne możliwości, Cynthio. Naprawdę chcesz wychowywać dziecko tutaj, w Tarze?
Cynthia wzruszyła ramionami.
– Nie, oczywiście, że nie, ale to, czego ja chcę, me ma znaczenia. Tony nie wyjedzie.
– Nie, mój syn nigdzie nie pojedzie – twierdził Chappy, po czym zwrócił się do Dixa i Ruth: – Jeśli ta harpia nie da mu dziecka, to może jechać gdzie pieprz rośnie, a po drodze jeszcze zerżnąć Gordona, jeśli ma ochotę.
– Nie sądzę, żeby Gordon miał na to czas – zauważyła Ruth.
– Ostatnio jest dosyć zajęty.
– Twister nigdy nie był tak zajęty żeby nie mieć czasu na seks. – Chappy wbił wzrok w swoje paznokcie. – Wiecie, że Gordon może wam powiedzieć, jakich perfum używa każda kobieta, taki ma nos? Zawsze mnie zadziwiał. – Potrząsnął głową. – Tony wybiera się na ten memoriał w Stanislausie, powiedział, że nie wyglądałoby dobrze, gdyby lokalni bankierzy nie złożyli wyrazów szacunku.
– My też idziemy – powiedział Dix.
– Cóż, ja nie. Po co miałbym iść? Założę się, że Twister tam będzie, z jakąś słodką laleczką u boku, która będzie ściskała go za rękę, jak się rozpłacze. Zawsze mnie wkurzało, że on potrafi płakać na zawołanie.
– Trzeba mieć choć trochę serca, żeby płakać, Chappy – powiedziała Cynthia głosem aż kapiącym od jadu.
Chappy zignorował synową i zwrócił się do Dixa:
– Zamkniesz Twistera w więzieniu?
– Zobaczymy.
– Gdybym myślał, że mówisz serio, załatwiłbym mu prawnika. – Chappy zatarł ręce. – Wtedy Twister nie miałby nic przeciwko temu, że ma w rodzinie kogoś z pełną kieszenią, prawda? Jak myślisz, Dix? Znalazłbym mu jakiegoś szykownego obrońcę. Może tego małego Shreka z Bostonu? Hm, powiedz Twisterowi, że się tym zajmę. – Wyszedł z pokoju, pogwizdując, ale w drzwiach obrócił się i pomachał do Ruth. – Znajdę nową wazę, tym razem może japońską. Hej, agentko Ruth, słyszałem, jak Twister zapraszał cię na kolację. Pójdziesz?
– Zależy, do jakiej restauracji mnie zaprosi – odpowiedziała gładko.
– Włóż spodnie – poradził Chappy. – To będzie twoja najlepsza obrona. – Wyszedł, depcząc po skorupach miski i nawet na nie nie patrząc.
– On jest nienormalny – powiedziała Cynthia. – Naprawdę, Dix, ten stary głupiec jest szalony. Wyobraź sobie, twierdzi, że biorę pigułkę, podczas gdy Tony i ja staramy się o dziecko. Oskarża mnie, że sypiam z Gordonem. Czy Chappy nie widział własnego syna? Tony jest bardzo przystojny, nie sądzisz?
– Przystojny i słaby?
– Pewnie nie powinnam była tego mówić, ale Chappy do prowadza mnie do takiego stanu, że nie wiem, co robię. Nit, chce puścić Tony'ego tylko dlatego, że on, jest jego jedynym biletem do nieśmiertelności, teraz, kiedy Christie odeszła… – Cynthia wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok od Dixa.
– Ona nie odeszła, Cynthio, nie pojechała na przedłużone wakacje. Nie żyje i ty dobrze o tym wiesz.
Cynthia wzruszyła ramionami.
– Tak, pewnie tak..
– Tak jak powiedziałem, oboje z Tonym powinniście wyprowadzić się z tego domu, jak najdalej od Chappy'ego.
– Tyle że ja naprawdę nie chcę wyjeżdżać z Tary. Może Chappy wkrótce kopnie w kalendarz i Tony odziedziczy to wszystko.
– Nie liczyłbym na to. Ja mu daję jeszcze jakieś dwadzieścia lat. Powinniście przeprowadzić się z Tonym do Richmond. On mógłby stanąć na czele tamtejszego banku, do oddziału w Maestro zatrudniłby menedżera, którego Chappy mógłby torturować do woli. A gdy kiedyś Chappy umrze, wrócicie do Tary, jeśli będziecie mieli ochotę.
Cynthia podeszła do okna, rozsunęła ciężkie, brokatowe zasłony i wyjrzała na zewnątrz. Do pokoju wpadło zimne powietrze. Zamknęła okno i powiedziała przez ramię:
– Tony boi się wyjechać, obawia się, że sobie nie poradzi, że Chappy go wydziedziczy.
Wzruszyła ramionami.
– Christie potrafiłaby namówić go do wyjazdu, ale ja nie umiem. Tak bardzo bym chciała, żeby ona żyła, Dix, tęsknię za nią.
– Wydawało mi się, że niezbyt ją lubiłaś, kiedy żyła, Cynthio. Skąd ta zmiana?
– Chyba zmądrzałam. – Odwróciła się od okna i przecięła bibliotekę. – Przyszliście na lunch? Pani Goss nic mi nie mówiła.
– Nie, nie przyszliśmy na lunch. Przede wszystkim chciałem zadać ci kilka pytań na temat rozkładu zajęć Chappy'ego w zeszły piątek wieczór.
Wielkie nieba, to wtedy, kiedy znalazłeś Ruth, prawda? Wiem tylko, że Chappy wrócił późno. Co on wam powiedział?
– Że był w domu, pracował w swoim gabinecie. A Tony? Gdzie on był?
– Zajmował się uszczęśliwianiem mnie, przynajmniej od około dziesiątej wieczorem. Domyślam się, że cały dzień spędził w banku. Zwykle tak robi. Po kolacji wyszedł na kilka godzin. Nie powiedział, dokąd idzie, a ja nie pytałam. Kiedy wrócił, miał pod pachą butelkę szampana, a na twarzy szeroki uśmiech. Chciał od razu ze mną być, więc poszliśmy na górę do lóżka. Pamiętam, że Chappy był w domu, bo około jedenastej zapukał do drzwi naszej sypialni i chciał wiedzieć, co robię jego synowi. Cieszyłam się, że zamknęłam drzwi na klucz, to nie był pierwszy raz, kiedy nam przeszkadzał.
Dix nie sądził, że Chappy był zainteresowany seksem, odkąd wiele lat temu zmarła jego żona.
Читать дальше