– Tak, to on mnie ukradł, a potem wrócił i uśmiechał się do mnie przez szybę.
Ramsey pokręcił głową, usiłując opanować gwałtowne pragnienie śmiechu i płaczu równocześnie.
– Cóż, ten facet na pewno nie zajmuje się czyszczeniem basenów w Denver, Molly – powiedział. – Co to, to nie. Wydaje mi się, że bardzo przypomina kogoś, kto mieszka w znacznie bardziej prestiżowej miejscowości…
Z doskonałego szkicu patrzył na nich prezydent Clinton. Jedynym szczegółem, który zdecydowanie różnił twarz urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych od narysowanej przez Raymonda Blocka, były bardzo zaniedbane, zepsute i nierówne zęby.
Dwie godziny później Ramsey i Molly siedzieli naprzeciwko Dillona Savicha oraz Sherlock w małym pokoju śniadaniowym obok kuchni. Miles podał im kawę i specjalny chleb orzechowy, który upiekł z samego rana. Przyznał się, że Emma powiedziała mu, jak bardzo lubi tego rodzaju chleb, zastrzegając, iż lubi wyłącznie włoskie orzechy. Miles i Gunther stali w cieniu, tuż przy drzwiach wyjściowych.
– Tak jest – powiedział Ramsey. – Była to doskonała podobizna prezydenta Clintona.
Sherlock, która właśnie popijała świetną jamajską kawę Milesa, zakrztusiła się aromatycznym płynem. Savich poklepał ją po plecach.
– Spokojnie, Sherlock. Możliwe, że nie był to zaskakujący zbieg okoliczności, ale po prostu maska. Pytanie tylko, czy ten facet przez cały czas nosił ją na twarzy? Normalny człowiek raczej by tego nie wytrzymał.
– Masz rację – przytaknęła Molly, podając Sherlock szklankę wody. – Znaczy to jednak także, że tym ludziom – kimkolwiek są – zależało na żywej Emmie. Kazali porywaczowi nosić maskę, by potem nie mogła go zidentyfikować.
– Mimo to wszystko wydaje mi się kompletnie bezsensowne – rzekł Ramsey i położył na brzegu talerzyka kawałek wydłubanego z chleba włoskiego orzecha. – Bo czemu właściwie miały służyć te późniejsze próby odnalezienia Emmy i zlikwidowania najpierw jej i mnie, a później nas trojga? Jedno jest pewne, Savich – ktoś bardzo chciał dostać Emmę w swoje ręce, ale czy żywą? Wcale nie jestem o tym do końca przekonany.
Sherlock pociągnęła mały łyk kawy i zadygotała nerwowo.
– Ta kawa jest pyszna, ale mam takie wrażenie, jakby próbowała mnie zabić… – mruknęła.
– Nie powinnaś jej pić – rzucił Savich. – Jesteś w ciąży, a mocna kawa to trucizna.
– Dzięki, że mi o tym przypomniałeś – warknęła Sherlock.
Złapała się za brzuch i wybiegła przez drzwi, które Miles domyślnie otworzył i przytrzymał.
– Prosto korytarzem i w lewo! – zawołał za nią. Savich pokręcił głową.
– Zupełnie o tym zapomniałem – powiedział, wyraźnie zażenowany. – Nie uwierzycie, ale Sherlock, która właściwie nie odczuwa żadnych negatywnych objawów ciąży, dostaje ostrych mdłości, kiedy tylko wspomnę przy niej, że jest w poważnym stanie…
Ramsey chciał chyba coś powiedzieć, ale tylko uśmiechnął się serdecznie.
– Gratuluję, Savich – rzekł, ściskając rękę przyjaciela.
– Ja także – dodała Molly.
– Sherlock zaraz wróci – wyjaśnił Savich. – Zachowujcie się tak, jakby nic się nie stało, dobrze? Biedna Sherlock… Nienawidzi tracić kontroli nad życiem.
– Wyszła za ciebie – powiedział Ramsey. – Najwyraźniej jednak nie ma nic przeciwko temu, aby czasem stracić kontrolę…
Savich się roześmiał.
– Powtórz jej to – poradził. – Zobaczymy, co ci odpowie…
– Oboje pracujecie dla FBI, jesteście małżeństwem i Sherlock jest w ciąży – rzekła Molly. – Macie laptopa, który uwielbia zmieniać płeć, i wzięliście tydzień urlopu, żeby nam pomóc. Dlaczego?
Savich nagle spoważniał i oparł podbródek na splecionych dłoniach.
– Znam Ramseya od dawna – powiedział. – Obaj staramy się służyć wymiarowi sprawiedliwości. Co prawda Ramsey jest sędzią w San Francisco, a ja agentem FBI, lecz szybko się zorientowaliśmy, że wiele nas łączy. Spotykamy się dość często i dużo rozmawiamy. Szczerze podziwiam Ramseya. Jeśli zaś chodzi o Sherlock, która jest agentką specjalną dopiero od roku, to mimo ciąży nigdy nie przyszłoby jej do głowy, aby zrezygnować z udziału w tej sprawie. Sherlock jest niezwykle inteligentna i dociekliwa, więc jej spojrzenie na okoliczności towarzyszące tej sprawie może się okazać wyjątkowo inspirujące. Mam tylko prośbę, żebyście nie wspominali o jej stanie, dobrze? Oboje będziemy wam bardzo wdzięczni.
– Więc reaguje tak na każdą uwagę o swojej ciąży, niezależnie od tego, kto ją wypowie? – zainteresowała się Molly.
Savich uśmiechnął się szeroko.
– Chodzi ci o to, czy jest to reakcja ogólna, czy tylko na głos bezpośrednio winnego, tak?
– Właśnie.
– Nie mam pojęcia. Myślałem dotąd, że chodzi tylko o mnie, ale nie jestem pewien. Może jeden, jedyny raz spróbujcie rzucić mimochodem to słowo i przeprowadzimy mały naukowy eksperyment…
– Nie zrobiłabym tego żadnej kobiecie – powiedziała Molly. – Bardzo dziękuję wam obojgu, że przyjechaliście.
– Nie ma za co. Wdepnęliście po uszy w gówno i Sherlock także bardzo się to nie podoba. Wracając do sprawy, mamy do czynienia z facetem, który albo nosi maskę przedstawiającą twarz prezydenta Clintona, albo jest mistrzem makijażu i charakteryzacji. Wydaje mi się, że Emma się zorientowałaby, gdyby była to maska, dlatego stawiam na mistrza charakteryzacji.
– Tak, mnie też wydaje się, że to rozsądne założenie – zauważyła Molly. – Emma zwróciła uwagę na jego zęby i kilka innych szczegółów. Moja córka jest naprawdę bardzo bystra.
– Bardzo – przytaknął Ramsey. – Intelekt Emmy jest znacznie ostrzejszy niż brzytwa Molly…
– Mówiłam ci, żebyś jej nie używał.
– Mam szczęście, że nie poderżnąłem sobie gardła. – Ramsey odwrócił się do Savicha. – Naprawdę nie zamierzacie przejąć tej sprawy od miejscowej policji? – zapytał.
– Nie. Sherlock i ja przyjechaliśmy tu tylko na tydzień, ale MAXINE…
– Trzy dni temu MAX znowu zmienił płeć – odezwała się z progu Sherlock, ocierając czoło wilgotnym ręcznikiem. – Odkąd poznałam Dillona, zdarza się to już drugi raz.
– Mogłem się domyślić, że MAX nie będzie wiedział, jak odnieść się do nowej sytuacji, jaką okazało się dla niego nasze małżeństwo – rzekł Savich. – Próbował się do niej przystosować, ale jak na razie nie bardzo mu to wychodzi.
Nie może się zdecydować, jak powinien zachowywać się w stosunku do Sherlock.
– Molly i ja jesteśmy wam głęboko wdzięczni za pomoc – powiedział Ramsey.
– Wiemy o tym, Ramsey. – Savich uśmiechnął się do żony. – Dobrze się czujesz, Sherlock?
Kiwnęła głową.
– To był tylko przelotny kontakt z diabłem – rzekła, zwracając się do Molly. – Dillon mówi tak zawsze, gdy robi mi się niedobrze. No, świetnie. Wprowadzimy teraz do MAXINE wszystkie informacje, jakie uda nam się zdobyć, i zobaczymy, co ona z tym zrobi. – Zorientowała się, że Molly nie rozumie i natychmiast pospieszyła z wyjaśnieniem. – Dillon jest szefem wydziału zapobiegania wzrostowi przestępczości, działającego w kwaterze głównej FBI w Waszyngtonie. Nie pracujemy nad kompleksowymi portretami przestępców, ale wspomagamy zajmujące się tym jednostki i lokalną policję w sprawach dotyczących seryjnych morderców. Posługujemy się kilkoma opracowanymi przez Dillona programami. Gromadzimy wszystkie dane, jakie wpadną nam w ręce – zeznania świadków, raporty policyjne, wyniki autopsji, po prostu wszystko. MAXINE nie myśli lepiej czy logiczniej niż ludzie, ale jest znacznie szybsza i ocenia podane jej informacje z wielu różnych punktów widzenia. W ciągu pierwszego roku przy współpracy lokalnej policji udało nam się rozwiązać sześć spraw. Uważamy, że te doświadczenia mogą nam się przydać i teraz, żeby złapać tego potwora.
Читать дальше