Molly spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Shaker jest pedałem? – zdziwiła się. – Chciał, żeby Louey został jego kochankiem? O to właśnie mu chodziło?
Ramsey uśmiechnął się lekko. Sherlock i Molly zrozumiały to dokładnie tak jak on, w każdym razie w pierwszej chwili. Ich niedowierzanie było równie wielkie jak jego.
Savich rozprostował ramiona.
– Założę się, że czeka nas niespodziewana puenta. No, Ramsey, nie trzymaj nas dłużej w napięciu.
Ramsey uśmiechnął się szerzej i rzucił Masonowi porozumiewawcze spojrzenie.
– Okazuje się, że tak naprawdę Loueya pragnęła córka Shakera, ma na imię Melissa i jest oczkiem w głowie tatusia, który niczego nie potrafi jej odmówić. Melissa chciała Loueya, więc Rule Shaker postanowił go dla niej zdobyć.
– I starał się tak bardzo, że w końcu go zabił. – Molly była potwornie zmęczona, miała już wszystkiego dosyć. Zamartwiała się o Emmę, a teraz jeszcze okazało się, że jakiś gangster był gotów na wszystko, żeby dostać Loueya dla swojej córki. – Więc tatuś Melissy tak ustawił gierki w kasynie, żeby Louey przegrał, tak? – zapytała. – A kiedy to nie zadziałało, kazał porwać Emmę, by zmusić go do posłuszeństwa? Potem nasłał na nas troje swoich zbirów i próbował wysadzić Emmę i mnie w powietrze, ale przez pomyłkę zabił Loueya? – Molly zerwała się z miejsca, o mało nie przewracając krzesła. Zaczęła nerwowo przechadzać się po pokoju, nie odrywając oczu od czubków czarnych adidasów. – Nie, przecież to równie zwariowany pomysł jak przypuszczenie, że ten Shaker jest gejem! Co to za potwór, na Boga?! Zupełne szaleństwo! Mason posłał jej ostre spojrzenie spod zmrużonych powiek.
– Weź się w garść, Molly. Niewykluczone, że to jednak Louey kazał porwać swoją córkę, żeby położyć łapę na moich pieniądzach i spłacić Rule’a Shakera. Wygląda też na to, że w końcu Rule Shaker próbował zabić Emmę, aby przestraszyć Loueya i zmusić go do posłuszeństwa. To wszystko biznes, Molly.
– Mason ma rację – odezwała się Eve, z wdziękiem stawiając na stole filiżankę. – Jeżeli na czymś naprawdę ci zależy, musisz być gotowa na wszystko, aby to zdobyć.
– Za wszelką cenę? – zapytała Molly.
– Cena to tylko jeden z aspektów biznesu – rzekł Mason.
– Nie – powiedział Ramsey. – Louey nie miał z tym wszystkim nic wspólnego. Nie rozumiecie? Nie było dość czasu, aby wprowadzić do gry kolejną grupę ludzi. Emma została porwana, uciekła, ja ją znalazłem i zaraz potem dwóch mężczyzn zjawiło się przed domem w górach i próbowało nas zastrzelić. Później do akcji wkroczyło dwóch innych, którzy prawdopodobnie dotarli za nami aż tutaj. Nikt nie wiedział, gdzie jest Emma, oczywiście poza tymi, którzy ją porwali. Wszystkie te działania wydają się powiązane, wszystkie stanowią poszczególne części tego samego planu.
Mason niewzruszenie żuł koniec niezapalonego cygara.
– Założenie, że Louey nie był zaangażowany w porwanie, znacznie upraszcza całą sprawę – powiedział powoli.
– Głowa mnie boli. – Molly ruszyła w kierunku drzwi. – Jest już późno i nie sądzę, abym mogła wam pomóc. Idę spać.
– Odprowadzę cię na górę – rzekł Ramsey. – Sherlock? Savich?
– Chcę jeszcze trochę pogadać z MAXINE – odezwał się Dillon, który siedział obok kominka w masywnym skórzanym fotelu, wpatrując się w ekran stojącego na małym stoliku laptopa. – Kiedy my rozmawialiśmy, MAXINE przeżuwała podane jej informacje.
– Gdy MAXINE skończy przeżuwać, będzie chciała pogadać ze mną – oświadczyła Sherlock. – Kiedy czuje się istotą płci żeńskiej, o wiele chętniej porozumiewa się z drugą kobietą. Tak czy inaczej, niedługo pójdziemy do swojego pokoju, Ramsey.
Mason wyciągnął rękę do Eve.
– Idziemy, moja droga?
– Oczywiście, Mason – odparła, wygładzając jedwab sukni na biodrze. Oczy wszystkich obecnych w salonie mężczyzn z zafascynowaniem śledziły każdy jej ruch.
Mason Lord odwrócił się w progu i omiótł pokój nieco zdumionym spojrzeniem.
– Goszczę w swoim domu sędziego i dwoje agentów FBI. Nie mogę powiedzieć, aby była to dla mnie naturalna sytuacja…
Kiedy Mason wyszedł, Ramsey miał ochotę się roześmiać, lecz był zbyt zmęczony. Z roztargnieniem masował sobie kark. Emma powiedziałaby, że jej dziadek zażartował… Mason Lord znał tego Rule’a Shakera, przynajmniej ze słyszenia… Co naprawdę myślał Mason o całej tej sytuacji? Wobec policji okazał się równie mało chętny do współpracy jak wszyscy jego ludzie. Co zamierzał?
– Chcesz trochę poćwiczyć? – zapytał Savich, podnosząc się z fotela. – Oczywiście, jeżeli plecy ci zbytnio nie dokuczają…
– Trochę wysiłku fizycznego pomaga Dillonowi rozładować stres – powiedziała Sherlock. – Zwykle ja z nim ćwiczę. Pozwalam mu rzucać sobą jak workiem kartofli, a wszystko to pod pretekstem nauki karate. Dillon znęcał się nade mną bez litości, ale odkąd dowiedział się, że jestem w tym niezwykle interesującym stanie, nie pozwala mi nawet obserwować, jak ćwiczy. Idź z nim, Ramsey, dobrze ci to zrobi. Ja lecę z nóg. Idę z tobą na górę, Molly.
Molly rzuciła Ramseyowi zaniepokojone spojrzenie, lecz on uśmiechnął się tylko i skinął głową.
– Niedługo przyjdę – obiecał. – Powiedz Emmie, że na pewno zdążę pocałować ją na dobranoc.
Czuł, że Molly myśli o ojcu Emmy, który na jej oczach wyleciał w powietrze. Będą musieli jakoś sobie z tym poradzić…
– No dobra, chodźmy – rzucił.
Okazało się, że nie muszą nawet wychodzić z domu. Gunther zaprowadził ich do zachodniego skrzydła, gdzie w piwnicy znajdowała się doskonale wyposażona sala gimnastyczna i siłownia.
– Rozejrzyj się, Savich – rzekł Ramsey, kiedy wychodzili z szatni. – Nie przychodzi ci do głowy, że mogłeś lepiej zaplanować swoje życie?
Savich zawiązał czarny pas.
– Nie, to są rzeczy bez znaczenia – rzekł. – Sprzęt może być najwyższej jakości, materace najgrubsze, woda mineralna najdroższa, prosto z Francji, ale ostateczny rezultat jest zawsze ten sam – pot, całe mnóstwo potu. Poczekaj, umocuję ci opatrunek, zanim zaczniemy. Mogę nawet założyć na niego folię.
Najpierw obaj przez pięć minut wykonywali ćwiczenia rozciągające, potem zaczęli krążyć wokół siebie, gotowi do walki i skoncentrowani. Ramsey pierwszy wykonał ruch, wysoki czysty wyrzut prawą stopą. Savich zrobił mały krok w lewo, chwycił go za kostkę i popchnął. Ramsey runął na podłogę, przetoczył się na bok i natychmiast znowu się poderwał, przyjmując pozycję do ataku. Poczuł ostre ukłucie bólu i Savich od razu to zauważył.
– Jesteś trochę szybszy niż Sherlock, ale tylko trochę, Ramsey. Plecy chyba mocno ci jeszcze dokuczają. Lepiej będzie, jeśli dzisiaj poćwiczymy na siłowni.
Po pół godzinie zakończyli ćwiczenia na macie, spoceni i zrelaksowani. Jeszcze lepiej poczuli się po pokonaniu dwudziestu długości basenu.
– Nieźle – wydyszał Ramsey, podciągając się na wyłożony bladoniebieskimi kafelkami brzeg basenu. – Zdążyłem już zapomnieć, że tylko wysiłek przynosi takie rozluźnienie. Nawet plecy tak bardzo nie bolą.
– Dla mnie to też jedyna droga do prawdziwego relaksu. Ramsey wyciągnął rękę i pomógł Savichowi wyjść z basenu.
Obaj długo siedzieli w milczeniu, z rozkoszą wdychając świeże, łagodne powietrze.
– Ten dom to naprawdę coś – zauważył Savich. – Tyle tu zieleni, niczym w dżungli…
– Byle tylko się nie okazało, że pod tymi pióropuszami palm czyhają boa dusiciele.
Читать дальше