Sherlock była jednak świadkiem reakcji szefa Dillona, gdy MAX z nieukrywaną irytacją odpowiedział na inne pytanie. „Szczerze mówiąc, Savich, nie mam ochoty dłużej zajmować się tym całym bałaganem”, oświadczył MAX, Maitland wybiegł wtedy z pokoju Savicha, domagając się, aby wszyscy obecni w pobliżu na własne oczy zobaczyli, do czego zdolny jest ten cholerny komputer.
Lekko trąciła Dillona w bok.
– Musimy zdobyć więcej informacji – powiedziała. – Ramsey dzwonił do ciebie dziś rano z San Francisco, prawda? Czy później kontaktował się z tobą?
– Nie, ale przynajmniej teraz wiemy, gdzie jest.
– Aż trudno mi to sobie wyobrazić – Ramsey Hunt, sędzia federalny, w domu Masona Lorda w Oak Park! Nie do wiary!
– Trudno też uwierzyć, że Molly jest córką Masona Lorda. Ramsey na pewno miał ciężki dylemat, kiedy odkrył, że będzie musiał zwrócić się do niego o pomoc. Dobrze chociaż, że dziewczynka jest teraz bezpieczna. Podobno dom Lorda to prawdziwa forteca. – Dillon westchnął. – Z drugiej strony, biorąc pod uwagę powiązania Lorda ze światem przestępczym, nie dziwię się, że Ramsey miał poważne wątpliwości. Próbowałem namówić go, żeby skontaktował się z FBI, ale odmówił. Powiedział, że w tej chwili nie widzi lepszego wyjścia i prawdopodobnie ma rację. Bardzo mu zależy, aby uchronić małą przed pytaniami ze strony gliniarzy i psychologów, przynajmniej do chwili, kiedy dowiemy się, kto się za tym wszystkim kryje. Chcesz obejrzeć zdjęcia, które właśnie otrzymaliśmy za pośrednictwem satelity wojskowego? Sherlock się uśmiechnęła.
– A są interesujące, proszę pana?
– Dosyć. – Dillon nacisnął klawisz i po chwili na ekranie laptopa ukazały się zdjęcia wielkiego domu Masona Lorda.
Savich musnął drugi klawisz i wywołał drugie zdjęcie, przedstawiające dom od wschodniej strony.
– Te ujęcia dopiero przyszły. Doliczyłem się sześciu ludzi z ochrony, którzy stale pilnują posiadłości. A teraz przejdźmy do sedna sprawy, czyli samego wielkiego bossa. – Oboje ujrzeli przed sobą szczupłą, bardzo przystojną twarz Masona Lorda. – Nie jest najgorszy, prawda?
– Całkiem niezły. A to kto? Jego córka?
– Nie, nie, to jego druga żona. Młodsza od córki.
Sherlock wymamrotała jakąś bardzo niepochlebną uwagę pod adresem Masona Lorda. Obejrzeli jeszcze kilka zdjęć gangstera i jego żony, po czym Savich znowu nacisnął klawisz laptopa.
– To jest Molly Santera i jej córka Emma. Sherlock milczała chwilę.
– Potrzebujemy czegoś więcej, Dillon.
Agent do zadań specjalnych Dillon Savich, szef wydziału zapobiegania przestępczości FBI, odchylił do tyłu krzesło i obrzucił żonę bacznym spojrzeniem.
– Co sugerujesz, Sherlock?
– Na początek pojechałabym zobaczyć się z tym farmerem z Loveland w Kolorado. Z tym, co to sprzedał ciężarówkę, którą potem posłużyli się ludzie śledzący Ramseya.
Po plecach Dillona przebiegł nagle chłodny dreszcz. Nachylił się do przodu, nie spuszczając wzroku z twarzy Sherlock.
– Uważasz, że on wie, kim są ci ludzie, prawda?
– Tak mi się wydaje. Powinniśmy pojechać tam i naprawdę poważnie z nim porozmawiać. Poza tym w tej chwili nie mamy żadnych innych tropów.
– Zgoda. Ja także sądzę, że ten farmer sporo wie. Ktoś z naszego biura w Denver powinien tam jak najszybciej pojechać.
Sherlock zdecydowanie potrząsnęła głową.
– Nie, agent Anchor jest teraz zajęty czym innym. Założę się zresztą, że już wcześniej doszedł do wniosku, iż farmer nie miał pojęcia, komu sprzedaje półciężarówkę. Krótko mówiąc, nie sądzę, żeby nagle, pod wpływem naszych sugestii, zmienił tok rozumowania. Fama głosi, że agent Anchor ma problemy z tak zwanymi stosunkami międzyludzkimi. Włazi w tyłek swoim zwierzchnikom i pomiata podwładnymi, a także lokalną policją. Dlatego musimy zrezygnować z pomocy Anchora i załatwić to sami, zwłaszcza że my nie stoimy po stronie FBI, ale dziecka.
– To jakaś różnica?
– Niewykluczone, że tym razem tak – odpowiedziała po chwili namysłu, lekko gładząc dwa czarne głośniki MAXA.
Pamiętała, w jaką euforię wpadł Dillon, kiedy MAX wygłosił swoją pierwszą opinię – „Niech żyją Redskini”.
– Gdyby to było zwykłe porwanie, nie miałoby żadnego znaczenia, kto z FBI się tym zajmie – ciągnęła. – Ale tu mamy do czynienia z zupełnie innym problemem, Dillon. Nikt nie ma zielonego pojęcia, kto za tym stoi i czego właściwie chce. Jedyną osobą, która może mieć jakieś konkretne podejrzenia, jest chyba Mason Lord. Wydaje mi się, że to jeden z powodów, dla których Ramsey zdecydował się pojechać do Chicago.
– W porządku, zadzwonię do Denver i uprzedzę Anchora o naszym przyjeździe. – Savich otworzył notes i szybko wybrał numer. – Zajęty, cholera jasna! Szefowie już dawno powinni wydać zarządzenie, że obowiązującym środkiem komunikacji wewnętrznej w firmie jest e – mail, nie telefon. Powinno to zresztą dotyczyć wszystkich, nie tylko pracowników FBI.
Sherlock pokręciła głową, sięgnęła po słuchawkę i wybrała ten sam numer. Po chwili poprosiła o połączenie z agentem Anchorem.
– Telefony cię nienawidzą, Dillon – powiedziała. – Najwyższy czas, żebyś przyjął to do wiadomości. Od dziś ja będę zajmować się telefonami. Och, dzień dobry, agencie Anchor. Tu agentka Sherlock z głównego biura w Waszyngtonie. Dziękuję, czuję się świetnie, a pan? Bardzo się cieszę. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o sprawie porwania Emmy Santera. No, właśnie. Chodzi mi o tego farmera, który twierdził, że sprzedał ciężarówkę, którą jego żona uznała za skradzioną. Rozmawiał pan z nim, prawda? – Sherlock spojrzała nagle na telefon z takim wyrazem twarzy, jakby aparat przed sekundą ją ukąsił. – Chyba pan żartuje… – Długą chwilę słuchała uważnie, potem skinęła głową. – Kiedy to się stało? W jaki sposób? Ma pan jakieś podejrzenia?
Zadała jeszcze kilka pytań, wreszcie pożegnała się i odłożyła słuchawkę.
– Co się stało? – zapytał cicho Savich.
– Nie uwierzysz. – Westchnęła. – Farmer nie żyje. Trzy dni temu jego kilkunastoletnia córka znalazła go martwego, z głową rozwaloną młotkiem. Sprawca zostawił narzędzie zbrodni obok ciała. Anchor nie ma na razie żadnych wskazówek i podejrzeń, oczywiście również żadnych odcisków palców. Na wyniki sekcji zwłok trzeba będzie jeszcze poczekać. Agent Anchor zadzwoni do nas, kiedy tylko będzie wiedział coś więcej. Powiedział, że dopiero dziś otrzymał tę wiadomość od miejscowej policji. Sąsiedzi nikogo nie widzieli, nie zauważyli w ogóle nic podejrzanego. Żona zmarłego twierdzi, że mąż zawsze wychodził przed świtem do obory, żeby wydoić krowy.
– Tym razem ktoś na niego czekał – mruknął Dillon. Sherlock zapatrzyła się w okno.
– Poza córką, która go znalazła, miał jeszcze troje dzieci…
– Oczywiście to musi mieć bezpośredni związek z porwaniem, czy jakkolwiek nazwiemy tę sprawę.
– Agent Anchor też tak uważa, w każdym razie teraz jest zdania, że coś w tym musi być. Co zrobimy, Dillon?
Savich nacisnął jeden z klawiszy MAXA.
– Skopiemy tyłek sprawcom, Sherlock – oświadczył, naśladując głęboki, przekonywający głos laptopa.
– Powtarzam ostatni raz, nie pozwolę, żebyś sam pakował się w kłopoty. Wleźliśmy w nie razem i tak zostanie, od początku do końca.
Ramsey uśmiechnął się szeroko.
– Zanim przejdziemy do tego tematu, pozwól, że ci pogratuluję. Świetnie poradziłaś sobie z ojcem. Nie wściekłaś się, nie straciłaś cierpliwości i w końcu Mason ustąpił. Z niego też jest niezły bystrzak. Teraz do rzeczy – chcę pojechać do Denver, osobiście zaangażować się w tę sprawę i zaproponować współpracę policji oraz FBI. W tym czasie ty i Emma będziecie tutaj. – Natychmiast dostrzegł strach w jej oczach. – Poradzę sobie, Molly – powiedział pospiesznie. – Nie dam się zabić, obiecuję.
Читать дальше