– Nie? W takim razie dlaczego tu jestem?
– Ponieważ mój ojciec tak cię przestraszył, że o mało nie pogubiłeś skarpetek. Gdyby kazał ci żyć w celibacie przez cały tydzień, też nie wahałbyś się ani chwili.
– Twój ojciec jest zwykłym mordercą, Molly. Publicznie twierdzi, że jest wielkim biznesmenem, który zawsze działa zgodnie z prawem, ale to gangster całą gębą i ty świetnie o tym wiesz. Sama nie jesteś od niego lepsza. W czasie sprawy rozwodowej wydoiłaś mnie do ostatniego centa, ty…
– Wystarczy tych czułości – przerwał mu Ramsey. – Czas się zbierać, bo lada chwila pojawią się dziennikarze. – Odwrócił się do krostowatego ochroniarza Loueya Santery. – Zabierz bagaż pana Santery, chłopcze, i zawieź go do willi pana Masona Lorda w Oak Park. Sam możesz zatrzymać się w jakimś motelu. Pan Mason nie uwzględnił cię w zaproszeniu.
Louey zerknął na dziennikarza, który okazał się taki nieuprzejmy. Znał go. Facet nazywał się Marzilac, czy jakoś podobnie i pracował dla „Chicago Sun – Times”. Cholera ciężka. Ten Marzilac stał teraz z boku i przyciszonym głosem rozmawiał z fotoreporterem. Ciekawe, o czym mówią… Może zastanawiają się, czy opublikować te zdjęcia i krótki wywiad? Nikt nie ma chyba takiego pecha jak on, Louey Santera. Na domiar złego teraz czekało go jeszcze spotkanie z Masonem Lordem. Ledwo o tym pomyślał, a już rozbolała go nerka.
– Idziemy – powiedział Ramsey.
– Rób, co to ten facet mówi, Alenon – wymamrotał Louey. – Zadzwoń tylko do domu Masona Lorda i zostaw wiadomość, gdzie się zatrzymałeś.
Pół godziny później Louey Santera stał przed dużym mahoniowym biurkiem w gabinecie Masona Lorda i ze złością opowiadał byłemu teściowi o wszystkich nieszczęściach, które spotkały go na lotnisku.
– Ten kretyn. – Wskazał stojącego przy drzwiach Ramseya. – Ten kretyn zatrzymał mnie i o mało nie złamał kciuka mojemu ochroniarzowi. Założę się też, że to on nasłał na mnie dziennikarza, który zadawał mi same idiotyczne pytania. Sporo mnie kosztowało, żeby wcześniej wyjechać z Niemiec. Trasa dobrze się układała, bilety na koncerty rozchodziły się jak świeże bułeczki. Ale przede wszystkim chodzi mi o to, że w żaden sposób nie mogę wam pomóc. Długo o tym myślałem i nie przychodzi mi do głowy nikt, kto mógłby to zrobić.
Mason Lord siedział spokojnie w fotelu, wysoki i wyprostowany, bawiąc się czarnym, bogato złoconym piórem firmy Mont Blanc. Pozwolił Loueyowi mówić, lecz wkrótce najwyraźniej miał go już dosyć.
– Marnie wyglądasz, Louey – przerwał piosenkarzowi. – Oczy ci gorączkowo błyszczą, źrenice masz rozszerzone… Mam nadzieję, że nie jesteś chory.
– Koncertowanie to ciężka praca, wiele godzin na dobę. Czasami muszę brać leki nasenne, żeby się trochę rozluźnić. Słuchaj, nie miałem najmniejszej ochoty tu przyjeżdżać. Czego ode mnie chcesz?
– Mam nadzieję, że nie bierzesz znowu kokainy. Nienawidzę narkotyków, uprzedzałem o tym, zanim ożeniłeś się z Molly. Jeżeli koka cię nie zabije, na pewno wykończy cię coś innego, może faceci, którzy sprzedają ci prochy. Nigdy nie widziałem, żeby po zwykłych tabletkach nasennych ktoś miał takie rozszerzone źrenice…
– Nie używam narkotyków.
– Poznałeś już Ramseya Hunta? – Mason Lord wskazał dłonią Ramseya, który nadal stał przy drzwiach z założonymi na piersi rękoma.
– Mówiłem ci przecież, że to ten drań, który…
– To jest sędzia Ramsey Hunt – powiedział Mason. – Może o nim słyszałeś?
– Nie. Kto to taki? Jakiś żigolak twojej młodej żony?
– Ach, Louey, musisz się nauczyć bardziej ważyć słowa. Zawsze zastanów się chwilę, zanim otworzysz usta, dobrze? Jeżeli jeszcze raz wspomnisz choć słowem o mojej żonie, każę Guntherowi obciąć ci czubek języka. Sądzę, że nie wyszłoby ci to na dobre. A teraz, ponieważ najwyraźniej jesteś nie tylko nierozważny, ale i nieuświadomiony, powiem ci, że Ramsey Hunt jest sędzią okręgowym w San Francisco, Parę tygodni temu jego zdjęcie zamieszczono na okładce „Newsweeka” i „Time’a”. Dziennikarze uznali sędziego Hunta za prawdziwego bohatera. Nie pamiętasz tego bardzo nagłośnionego procesu o morderstwo i handel narkotykami w San Francisco, Louey? Bardzo ci się dziwię. Co zrobił sędzia Hunt, kiedy grupa uzbrojonych po zęby mężczyzn usiłowała wyprowadzić oskarżonych z sali i wywieźć ich w nieznane?
Louey milczał. Mason Lord westchnął ciężko.
– Codziennie się modlę, aby Emma nie odziedziczyła twojego kompletnego braku inteligencji i przekonania, że to, co bezpośrednio ciebie nie dotyczy, w ogóle nie jest ważne, Louey. Byłaby to prawdziwa katastrofa.
– Ignorancja nie musi mieć nic wspólnego z głupotą – odezwał się Ramsey Hunt.
– Wygląda na to, że w przypadku Loueya jest to jedno i to samo.
– Emma odziedziczyła jego zdolności muzyczne, tato – rzekła Molly, wchodząc do pokoju i stając obok Ramseya. – Cały jego talent. Bo Louey rzeczywiście ma talent, chociaż nie ma mózgu.
– To niemożliwe – oświadczył Louey, spoglądając przez ramię na Molly. Ten cholerny Hunt był za młody na sędziego! Jak długo Molly stała za jego, Loueya, plecami? – Emma ma przecież dopiero… Zaraz… Pięć lat, tak?
– Sześć, Louey. Twoja córka ma sześć lat.
– Więc chyba jest za wcześnie, żeby mówić o wielkim talencie!
– Jeżeli chcesz, Emma zagra dla ciebie na pianinie. Jest niewiarygodnie dobra.
– Wystarczy! Wszyscy spojrzeli na Masona Lorda. Pan domu milczał spokojnie, w pełni świadomy, że uwaga wszystkich obecnych znowu skupiona jest wyłącznie na nim.
– Dlaczego chcieliście, żebym wrócił? – zapytał Louey. – Macie Emmę, więc o co jeszcze chodzi?
– Wszystko wskazuje na to, że to był spisek – powiedział Mason Lord. – Niejeden porywacz, Louey. Sędzia Hunt jest zdania, że w całą operację zaangażowanych było znacznie więcej ludzi i wszyscy chcieli dopaść Emmę. Ludzie ci trafili za Molly i Ramseyem do Kalifornii, jadąc za nimi przez Kolorado. Wiesz może coś na ten temat?
– To śmieszne! Skąd miałbym coś o tym wiedzieć? Emma jest moją córką, na miłość boską! Nie mam pojęcia o żadnym spisku!
– Wobec tego mamy pewien problem – ciągnął Mason miękkim, pozornie szczerym głosem, bardzo podobnym do głosu Billa Matthiasa, prawnika z San Francisco, którego, jak Ramsey wiedział, koledzy w mało oryginalny sposób nazywali Śliskim Willie. – Ja z pewnością nie stoję za żadnym spiskiem, więc w grę wchodzisz tylko ty, Louey. Sprawa jest prosta. Nie mówiliśmy dotąd o jeszcze jednym jej aspekcie, doprawdy bardzo niemiłym, Louey. Człowiek, który porwał Emmę, zgwałcił ją i bił.
Pobladły Louey cofnął się krok do tyłu.
– Nie! To niemożliwe! Molly mówiła coś o tym, ale nie uwierzyłem! To na pewno jakaś pomyłka! Nikt nie ośmieliłby się skrzywdzić Emmy!
Mason Lord oparł brodę na splecionych dłoniach.
– Nie przyszło ci do głowy, żeby sprawdzić, czy człowiek, którego wynająłeś, nie jest przypadkiem pedofilem?
Louey spojrzał na niego z przerażeniem w oczach.
– Nikogo nie wynająłem! Nic o tym wszystkim nie wiem! Ludzie, przecież to moja córka! Nie kazałbym porwać własnej córki!
– Naprawdę? – spytała zimno Molly. – Dla pieniędzy zrobiłbyś wszystko, Louey. Wszystko. Dam głowę, że jesteś winien sporą sumę jakiemuś ważniakowi i wyjechałeś do Europy dlatego, że nie możesz jej oddać. Mam rację?
Louey odwrócił się do niej z wściekłością. Na jego chudej szyi gwałtownie pulsowała nabrzmiała żyła.
Читать дальше