Jej głos stwardniał. Było to nieco dekoncentrujące, ponieważ miała twarz anioła z włoskich fresków – drugie, gęste i bardzo jasne włosy, niebieskie oczy, których błękit przywodził na myśl letnie niebo.
– Jeżeli znajdę się wystarczająco blisko celu, moja Lady Colt spełni swoje zadanie – rzuciła. – Nie chcę mieć takiej broni jak biedny Gunther. To nieeleganckie.
Musiał się z nią zgodzić. Nie ulegało też wątpliwości, że odrzut dużego pistoletu przewróciłby ją na ziemię. Podał jej Lady Colt, cofnął się i obserwował, jak pakuje sześć kuł prosto w pierś tekturowej postaci.
Spojrzała na niego i zdjęła tłumiące hałas słuchawki. Jej oczy błyszczały.
– I wcale nie musiałam pieścić jej dotykiem – mruknęła.
– Nie – powiedział, stając tuż za nią. – Lubisz pieścić tylko mnie, prawda? Mimo tych podniecających słów nie reagował na nią tak jak zwykle.
Jeszcze niedawno już leżałaby na plecach…
Odsunęła się, odkładając pistolet na stół.
– Ciekawe, co się dzieje z twoją córką.
– Parę godzin temu dzwoniłem do Buzza Carmena z Denver – oznajmił. – Mówi, że gliniarze nadal zachowują się jak ostatni idioci. Są na nią wściekli, bo udało się jej uratować własną córkę i próbują wytropić ją i tego faceta, który jest z nimi. Buzz uczestniczy w tej akcji z trzema swoimi ludźmi. Molly jest amatorką, a oni zawodowcami, więc wcześniej czy później na pewno ją znajdą. Przyznał, że nie wiedzieli o jej wyjeździe z Denver. Trzymali się od niej z daleka, bo miejscowi gliniarze bardzo im przeszkadzali.
– Może Molly i Emma jednak dostały się w ręce porywaczy, Mason. Musisz brać to pod uwagę.
– Molly jest sprytna. Jest amatorką, to prawda, ale nie brak jej inteligencji.
– Myślałam, że jest podobna do twojej pierwszej żony. Spojrzał na nią ze zdumieniem i roześmiał się.
– Do Alicii? Molly uważa się za brzydkie kaczątko i chyba coś w tym jest. Rzeczywiście nie dorównuje Alicii urodą, lecz jest mądra. – Mason lekko zmarszczył brwi. – Pod tym względem jest raczej podobna do mnie. Szkoda tylko, że nie chce przyznać, iż mnie potrzebuje i przyjechać tutaj. Dobrze wie, że potrafię zapewnić bezpieczeństwo i jej, i Emmie.
– Założę się, że to ten facet o wszystkim decyduje, nie sądzisz?
– Nie mam nawet pojęcia, kto to jest. – Mason wziął żonę pod ramię. – Poprosimy teraz Milesa, żeby przygotował nam pyszną margeritę.
Nie zdążyli jeszcze dopić pierwszego drinka, kiedy w drzwiach salonu stanął Miles.
– Proszę pana, przyjechała Molly. Jest z nią Emma i jakiś człowiek, którego nie znam.
– Długo się zastanawiała – powiedział Mason Lord, powoli podnosząc się z fotela.
Postawił pucharek na marmurowym stoliku. Z holu dobiegł ich glos dziecka, wysoki, miękki, z nutą nie tyle przestrachu, ile ostrożności.
– To bardzo duży dom, panie Miles.
– To prawda, Emmo.
– Jeszcze większy od tego, w którym mieszkałyśmy z tatą. Strasznie wysoki sufit…
Potem wszyscy troje stanęli w progu. Miles rzucił zza ich pleców pytające spojrzenie Masonowi.
– Wszystko w porządku, Miles. Zawołam cię, kiedy będziesz potrzebny. Jego córka odwróciła się, kładąc rękę na ramieniu Milesa.
– Mógłbyś przynieść Emmie szklankę wody, Miles?
Miles spojrzał na małą dziewczynkę, która stała tuż obok matki, trzymając za rękę wysokiego mężczyznę.
– Może wolałabyś lemoniadę?
– Och, tak, panie Miles!
Mason Lord pomyślał, że minęły całe trzy lata, odkąd po raz ostatni widział córkę i wnuczkę. Mała była bardzo podobna do Alicii, chociaż miała ciemne włosy. Po ojcu, tym wiecznie napalonym draniu, który zawsze przypominał mu młodego Micka Jaggera. Emma miała teraz sześć lat, była wysoka i bardzo szczupła, i miała perłowobiałą skórę, jaką miewają tylko dzieci. Niewykluczone, że kiedy dorośnie, będzie jeszcze piękniejsza niż Alicia.
Pragnął, żeby Molly przyjechała do niego i namawiał ją, aby to zrobiła, lecz teraz, gdy zjawiła się tutaj z dzieckiem i tym potężnie zbudowanym, obcym mężczyzną, nie wiedział, jak się zachować. Co miał jej powiedzieć? Trzy lata… Trzy lata to długi okres i Mason nie mógł zapomnieć, że to jej zależało na utrzymaniu dystansu między nimi. Ale teraz wszystko się zmieniło. I to nieodwołalnie.
– Witaj, Molly.
– Witaj, tato. Świetnie wyglądasz. – Molly spojrzała na Eve, która siedziała na żółtej brokatowej sofie, elegancka jak modelka z paryskich wybiegów, ubrana w obcisłe czarne dżinsy i białą bluzkę, zawiązaną w luźny supeł na płaskim brzuchu. – Dzień dobry, Eve. Dawno temu rozmawiałyśmy przez telefon…
– Naturalnie, pamiętam. Bardzo się cieszę, że wreszcie możemy się poznać osobiście. Witaj, Molly.
– Tato, Eve, to jest Ramsey Hunt. To on ocalił Emmę, ja zjawiłam się dopiero później. Od kilku dni śledzi nas pięciu ludzi, może więcej. Są profesjonalistami. Nie mamy pojęcia, czego od nas chcą.
Wysoki mężczyzna odchrząknął.
– Zdecydowaliśmy się przyjechać tutaj, panie Lord, ponieważ ci ludzie odkryli, kim jestem. Baliśmy się, że nie będziemy w stanie zapewnić Emmie bezpieczeństwa. Oni są dobrzy, naprawdę dobrzy. Mamy nadzieję, że pod pana opieką Emmie nie będzie nic grozić.
Mason Lord podszedł do niego i wyciągnął rękę.
– To dla mnie prawdziwy zaszczyt, że mogę pana poznać, sędzio Hunt. Ramsey uścisnął jego dłoń.
– Dziękuję. Wierzymy, że w pańskim domu Emma będzie bezpieczna i dlatego przyjechaliśmy…
– Ani na chwilę nie przyszło mi do głowy, że przyjechaliście z wizytą, sędzio Hunt. Tak, tak, wiem, kim pan jest, cała Ameryka zna przecież pana twarz. Jestem zdumiony, że to właśnie pan uratował Emmę.
Molly obserwowała ich z zapartym tchem. Wydawało się, że wszystko jest w jak największym porządku, lecz widziała, jak mierzą się wzrokiem i oceniają swoje siły. Przytuliła do siebie Emmę. Nie chciała tu przyjeżdżać, nie chciała narażać małej na bliski kontakt ze swoim ojcem, ale naprawdę nie miała innego wyjścia.
Wiedziała, że Mason Lord nie pozwoli nikomu zbliżyć się do wnuczki, którą ostatni raz widział w dniu jej trzecich urodzin. Emma była krwią z jego krwi, kością z jego kości, więc będzie bronił jej wszelkimi sposobami.
– Ocalił pan Molly i jej córeczkę – rzekł Mason Lord miłym, głębokim głosem. – Dziękuję panu za to z całego serca. Jestem też bardzo wdzięczny, że przywiózł pan je tutaj. W moim domu będziecie całkowicie bezpieczni. Nikt, ani policja, ani ktokolwiek inny nie tknie Emmy bez pozwolenia jej matki.
– Dziękuję – rzekł Ramsey i mocno ścisnął rączkę Emmy, zastanawiając się, czy dokonał dobrego wyboru, powierzając życie dziewczynki, Molly i własne znanemu gangsterowi. – Prawdę mówiąc, Emma uratowała się sama. Uciekła porywaczowi do lasu, tam ją znalazłem i zabrałem do domu, w którym mieszkałem. Kilka dni później znalazła nas Molly.
Ramsey spojrzał na Emmę, która z otwartymi ustami wpatrywała się w zawieszoną nad kominkiem głowę nosorożca. Kiedy poczuła na sobie jego wzrok, lekko szarpnęła go za rękę i ruchem głowy wskazała trofeum dziadka.
– Ciekawe, czym czyszczony jest jego róg – powiedział. – Bardzo mocno błyszczy… Jak myślisz, Emmo?
Mocniej ścisnęła jego palce.
– Mydłem i wodą – odparła. – Mama zawsze mówi, że mydło i woda są najlepsze.
– Ludzie, którzy nas śledzą, na pewno odkryli już, dokąd polecieliśmy z San Francisco. – Ramsey znowu zwrócił się do Masona Lorda. – Na lotnisku musieliśmy pokazać dokumenty ze zdjęciami. Nie wątpię, że ktoś z obsługi nas zapamiętał, chociaż bilety kupowaliśmy osobno. Więc prawdopodobnie wkrótce się tu zjawią…
Читать дальше