Gdyby dostał go w swoje ręce, najprawdopodobniej zabiłby go bez wahania. Czy zdecydowałby się powierzyć takiego zbrodniarza systemowi sprawiedliwości, ufając, że zostanie mu wymierzona należyta kara? Nie był tego pewien. Po prostu nie wiedział, co by zrobił. A przecież powinien wiedzieć… Cicho stanął w progu drugiej sypialni, patrząc na pogrążone we śnie Emmę i Molly. Nagle dobiegł go cichutki, ledwo słyszalny szept.
– Ramsey?
– Dzień dobry, Emmo. Dobrze spałaś?
– O tak. Mama mocno się do mnie przytuliła, widzisz? To bardzo miłe, ale muszę iść do łazienki.
Molly zachichotała głośno. Pocałowała Emmę w szyję i powiedziała, że najpierw obie pójdą do łazienki, a później wszyscy zjedzą po miseczce płatków z mlekiem i bananami, oczywiście bez tych obrzydliwych brzoskwiń.
Ramsey wrócił do łóżka i aż po szyję przykrył się kołdrą. Nie był w stanie zrozumieć Loueya Santery i wcale nie dziwił się, że Mason Lord postanowił sam go ukarać. On także z przyjemnością zamieniłby z nim parę słów. Kiedy schodził do kuchni, do głowy przyszło mu pewne pytanie. Ciekawe, czy przed tym incydentem Molly kochała swojego męża…
Emma była tak podniecona, że o mało nie wyskoczyła ze skóry. Zaczęła grać na dwuoktawowym pianinku, kiedy tylko je zobaczyła. Ramsey stał za nią, ze zdumienia nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Emma grała sonatę Mozarta, która była motywem przewodnim w starym filmie pod tytułem Elwira Madigan.
Wszyscy sprzedawcy ze sklepu z zabawkami zgromadzili się dookoła niej razem z przybyłymi na zakupy dziećmi i ich rodzicami. W milczeniu obserwowali, jak małe palce Emmy biegają po klawiszach tej zabaweczki, bo przecież trudno było nazwać to instrumentem, wydobywając z niej niewiarygodnie piękną muzykę.
Ramsey spojrzał na Molly. Widział, że podśpiewywała cicho, słuchając gry córki. Wyglądała przy tym tak, jakby występ Emmy nie był niczym nadzwyczajnym. Bez wahania kupił pianino.
– Szkoda, że nie ma prawdziwego fortepianu – powiedziała sprzedawczyni. – Jest bardzo utalentowana. Od dawna gra?
– Odkąd skończyła trzy lata – odparła Molly. – Jesteśmy tu na wakacjach i zapomnieliśmy zabrać z domu przenośne pianino, ale to wystarczy na te kilka tygodni.
– Zdumiewające – westchnęła kobieta. – Po prostu zdumiewające. Macie państwo śliczną, wyjątkowo uzdolnioną dziewczynkę.
Ramsey skinął głową.
– Tak, ma pani rację – rzekł.
Poczuł, jak ciepła łapka Emmy wślizguje się do jego dłoni i przytulił ją do swojej nogi, która bardzo ładnie się goiła. Ramsey brał teraz nie więcej niż cztery aspiryny dziennie. Zastanawiał się, czy Emma pamięta swój koszmarny sen. Chciał zapytać ją o to, ale szybko się rozmyślił. Nie, Emma powinna porozmawiać o tym z lekarzem specjalistą. Wiedział, że musi spróbować dowiedzieć się o nazwisko jakiegoś dobrego psychiatry dziecięcego.
– Sądzisz, że z Emmą wszystko jest w porządku? – zapytał cicho, otwierając drzwiczki samochodu.
– Nie wiem – odpowiedziała Molly. – Nie pytałam ją. Po ubiegłej nocy boję się bardziej niż kiedykolwiek.
– Wydaje mi się, że powinniśmy poszukać miejscowego psychiatry, który specjalizuje się w leczeniu dzieci. Co o tym myślisz?
Zastanawiała się długą chwilę, w końcu potrząsnęła głową.
– To za duże ryzyko. Myślę, że na razie lepiej będzie, jeśli zapewnimy jej całkowity spokój i poczekamy, aż odzyska poczucie bezpieczeństwa.
Wiedziała jednak dobrze, że Emmę nieprędko przestaną dręczyć te straszne sny. Zmarszczyła mocno brwi, aby nie okazać, jak bardzo chce jej się płakać.
Ramsey nie był do końca przekonany, czy jest to dobre rozwiązanie. Emma siedziała na tylnym siedzeniu toyoty, przyciskając do piersi duże pudło z pianinem. Miała zamknięte oczy. O czym myślała? A może wyobrażała sobie, że nadal gra? Ramsey modlił się, aby jej myśli krążyły wokół muzyki, nie wokół tego, co ją niedawno spotkało.
Mniej więcej kilometr za centrum handlowym zauważył jadącą za nimi hondę civic. Na szosie numer 89, jedynej drodze prowadzącej z Truckee nad jezioro Tahoe, nie było zbyt wielu samochodów. Do miejsca, w którym skręcali w Alpine Meadows Road, zostało jeszcze ponad dziesięć kilometrów. Nie zdradził się ze swoją obserwacją, lecz co parę minut zerkał w lusterko. W końcu nie miał już żadnych wątpliwości, że są śledzeni.
– Molly, odwróć się do tyłu i sprawdź, czy widzisz numery rejestracyjne tej hondy dwa samochody za nami. Raczej nowy, szary wóz. Postaraj się zrobić to dyskretnie, dobrze? Nie chciałbym, żeby się zorientowali.
Wyraz jej twarzy nie uległ zmianie, dostrzegł jednak paniczne przerażenie w jej oczach. Potem pojawił się w nich twardy chłód, ten sam, z którym patrzyła na niego parę dni temu, gdy o świcie wpadła do chaty w górach.
Spojrzała na Emmę. Dziewczynka wyglądała przez okno, nadal mocno trzymając tekturowe pudło. Wyglądało na to, że w ogóle nie słyszała ich ostatniej wymiany zdań. Byli już bardzo blisko skrętu, kiedy wreszcie udało jej się odczytać tablicę.
– FARB 333 – powiedziała. – To za łatwe. Śmieszna rejestracja! Jesteś pewien, że jadą za nami?
– Nie, ale nie zamierzam ryzykować. Masz rewolwer?
– Oczywiście. Co chcesz zrobić?
– Skręcimy i zobaczymy, co oni na to. Dwóch mężczyzn, prawda?
– Tak mi się wydaje. Są ostrożni i cały czas trzymają się z tyłu. Nie widzę, czy są to ci sami faceci… Moja komórka została w domu, ładuje się.
– Nie szkodzi. Zadzwonimy i przekażemy ich numer zaraz po powrocie do domu…
Jeżeli w ogóle wrócimy do domu, pomyślał niespokojnie.
– Ramsey, widzę litery „A” i „R” na ich tablicy – odezwała się Emma. – Jestem pewna, bo akurat te dobrze zapamiętałam. Są w naszych imionach. Przyda mi się jeszcze jedna lekcja.
Ramsey spojrzał na Molly.
– Świetnie, Em – powiedziała. – Ja też widzę „A” i „R”. Są tam jeszcze „F” i „B”, ale to trudniejsze litery. Dziś wieczorem poukładamy sobie wyrazy, żebyś mogła się ich nauczyć.
– Niepotrzebnie pojechaliśmy po pianino dla mnie. W ten sposób nas znaleźli. To wszystko moja wina. – Drobna twarz dziewczynki była bardzo blada.
– To nie jest twoja wina – rzekł Ramsey dobitnie. – Nie mów tak, bo będę musiał na cały tydzień wziąć cię na dietę bez hot dogów. Nie bój się, Emmo. Nic nam się nie stanie, zobaczysz.
Molly odwróciła się twarzą do córki.
– Posłuchaj uważnie, Em – jeżeli ktokolwiek spróbuje mi cię znowu zabrać, zastrzelę go, choćby to był sam prezydent, rozumiesz?
– Tak, mamusiu.
– Sprawdź swój pas, Emmo.
– Jest zapięty, Ramsey.
Skręcili w prawo, w Alpine Meadows Road. Motel River Ranch znajdował się na rogu po lewej, po przeciwnej stronie duży sklep ze sprzętem narciarskim i alpinistycznym, chyba zamknięty. Wysoko w górach leżało jeszcze sporo śniegu, lecz perspektywa ostatnich zjazdów zwabiła do motelu niewielu chętnych, na parkingu stało więcej niż sześć samochodów. Ramsey miał cichą nadzieję, że honda civic też skręci na parking. Dzień był pogodny i dość ciepły.
– Pójdziesz ze mną na wycieczkę w góry po południu, Emmo? – zapytał. – Może będziemy mieli szczęście i zobaczymy całe mnóstwo zwierząt – lisy, jelenie, ptaki i króliki.
Rzeczy, które kupił dla niej w Dillinger, doskonale nadawały się na taką wyprawę. Starał się odwrócić uwagę od jadącego z tyłu samochodu, ale bezskutecznie.
Читать дальше