– Miles? To ja, Molly.
– Tak, Molly? Masz jakieś wiadomości o Emmie?
– Z Emmą wszystko w porządku. Odzyskałam ją. Dziękuję, że zapytałeś. Chciałabym sama zawiadomić o tym tatę.
– Zaczekaj chwilę. Boże, co za ulga! Pan Lord potwornie się denerwował.
– Dobrze słyszysz? – zapytała Ramseya, który znajdował się w odległości dziesięciu centymetrów od słuchawki.
– Tak, bardzo dobrze.
W słuchawce mniej więcej przez dwadzieścia sekund panowała cisza.
– Molly? Emma jest bezpieczna?
– Cześć, tato. Tak, Emma jest ze mną. Znalazłam ją. Nic jej nie jest.
– Czegoś tu nie rozumiem… Moi ludzie nie dawali ostatnio znaku życia. Czy policja w Denver wie, że ją odnalazłaś?
– Tak. Nie podoba im się, że udało mi się to zrobić bez nich.
– Opowiedz mi wszystko. Molly wzięła głęboki oddech.
– Wiesz, że kiedy policja i FBI nie popchnęli sprawy na krok, sama wyruszyłam na poszukiwania. Myślałam, że twoi ludzie o tym wiedzą. Tak czy inaczej, znalazłam ją. Uratował ją pewien facet i po dziesięciu dniach wpadłam na ich trop. Emma jest teraz bezpieczna, ale na pewien czas zostaniemy tu, gdzie jesteśmy.
– Nie ma powodu, żebyście się ukrywały, Molly. Wracajcie do domu. Nie wątpisz chyba, że zdołam zapewnić wam odpowiednią ochronę?
– Na razie nie wrócimy, tato. W tę sprawę zamieszanych jest sporo osób, nie tylko sam porywacz. Nie chcę ryzykować. Zostanę z Emmą w ukryciu, dopóki ci ludzie nie przestaną się nią interesować. – Molly ściskała słuchawkę tak mocno, że kostki jej palców zupełnie pobielały. – To nie jest zwyczajne porwanie…
– Ale przecież policja dostała list z żądaniem okupu!
– Tak. Odebrali ten list po tym, jak odzyskałam Emmę. To był blef. Rozumiesz coś z tego?
– Nie, ale pomówię o tym z Buzzem. Zastanawialiśmy się już, czy przypadkiem nie jest to sprawka jednego z moich wrogów. Nieważne, najważniejsze, że Emma jest z tobą. To ogromna ulga. – Mason Lord westchnął. Molly wyobraziła sobie, jak przeczesuje palcami włosy, energicznie, lecz nie na tyle mocno, aby je potargać. – Na razie trudno mi coś powiedzieć, ale nie podoba mi się to wszystko. Ilu ludzi widziałaś?
– Prawdopodobnie czterech. Udało nam się ich zgubić. Teraz jesteśmy w całkowicie bezpiecznym miejscu.
– Dobrze. Zaraz zadzwonię do Buzza Carmena. Nadal jest w Denver. W jaki sposób zorientowałaś się, że ktoś was śledzi?
– Jechali za nami, więc zjechałam z autostrady i ukryłam się za stacją benzynową. Kiedy nas mijali, zanotowałam numer rejestracyjny ich wozu. Pewien znajomy dowiedział się, że ta półciężarówka została jakoby skradziona farmerowi z Loveland w Kolorado. Żona farmera zgłosiła policji kradzież, a zaraz potem jej mąż przyznał się, że po prostu sprzedał samochód, niewykluczone, że właśnie porywaczom. Przekazałam numery rejestracyjne policji w Denver i FBI. Byłabym wdzięczna, gdybyś ty również je sprawdził, tato. – Podyktowała ojcu numer czarnej półciężarówki.
– Zapisałem. Na pewno nie powiesz mi, kto zdobył dla ciebie te informacje?
– Nie mogę.
Mason Lord znowu westchnął.
– Cóż, dobrze. Wracaj do domu, Molly.
– Zadzwonię jutro. Emma czuje się dobrze i jestem przekonana, że tamci ludzie nie zdołają nas znaleźć.
– A ten człowiek, który uratował Emmę? Kto to jest? Skąd pewność, że możesz mu ufać?
– Gdybym nie mogła mu zaufać, byłoby Już po mnie, tato. Wierz mi, to najbardziej godny zaufania człowiek na świecie. Odezwę się jutro.
Wyłączyła komórkę i położyła ją na stole.
– Dobrze, że nie musisz się do niego zwracać per „ojcze chrzestny”. Uśmiechnęła się do niego. Był to czarujący uśmiech, ciepły i szczery.
Miała szerokie usta i bardzo białe zęby. Ojciec Ramseya był dentystą, dlatego on zawsze zwracał uwagę na zęby świeżo poznanych osób. Pomyślał teraz, że jego ojciec na pewno byłby zachwycony stanem uzębienia Molly. Podobał mu się także jej uśmiech. Odnosił wrażenie, że Molly powoli przestaje się bać.
– Mason Lord jest bardzo przystojny – powiedziała. – Prawdziwy czarnowłosy Irlandczyk: jasna skóra, włosy jak atrament, proste i gęste, tylko odrobinę przyprószone siwizną na skroniach, oczy tak intensywnie błękitne, że kobiety wprost nie mogą oderwać wzroku od jego twarzy. Nie czuje się zbyt swobodnie w roli ojca dorosłej córki, a tym bardziej dziadka, ale jakoś sobie z tym radzi. Moja matka podpowiedziała mi, żebym mówiła do niego po imieniu, ale zupełnie mi to nie wychodziło. On też nie mógł do tego przywyknąć. W końcu powiedziałam mu, że robię to wbrew samej sobie, wtedy rozłożył ręce, roześmiał się i kazał mi dać sobie z tym spokój. Od czasu, gdy po rozwodzie rodziców wyprowadziłam się razem z matką, mówię do niego „tato” i chyba mu to nie przeszkadza…
– Nigdy nie przyszło mi do głowy, że Mason Lord może mieć ludzkie cechy, na przykład poczucie humoru. Nie jesteś do niego podobna, Molly.
– Nie. Najbardziej przypominam swoją babkę, która w latach pięćdziesiątych była aktorką. Nie zrobiła kariery, bo nie była ani piękna, ani fotogeniczna. Potrafiła świetnie grać, ale okazało się, że to nie wystarczy.
– Nie można powiedzieć, że masz przeciętną urodę, chyba wiesz o tym? Rzuciła mu wspaniały, szeroki uśmiech.
– Powinieneś zobaczyć moją matkę, to prawdziwa piękność w wielkim stylu. Ma pięćdziesiąt pięć lat, ale mężczyźni nadal oglądają się za nią na ulicy. Myślę, że i ona, i ojciec byli niemile zaskoczeni, kiedy stwierdzili, że nie odziedziczyłam urody po żadnym z nich.
Najwyraźniej naprawdę wierzyła w to, co mówi… Czy aż tak długo nie przeglądała się w lustrze?
– Gdzie mieszka twoja matka? Jak ma na imię?
– Alicia. Mieszka w pobliżu Livorno, we Włoszech. Stamtąd pochodzi jej rodzina. Ona i ojciec rozwiedli się, kiedy miałam osiem lat. Potem przez dziewięć miesięcy w roku mieszkałam z nią, a trzy miesiące wakacji spędzałam z ojcem. Na stałe przyjechałam do Stanów dopiero na studia. Skończyłam Vassar i od tego czasu, czyli już od jakichś siedmiu, ośmiu lat widujemy się z mamą tylko raz do roku.
– Wie o porwaniu Emmy?
– Nie sądzę, chyba że przeczytała o tym w jakiejś włoskiej gazecie, ale nie wydaje mi się, aby ta wiadomość dotarła aż tam. Nie chciałam jej niepokoić.
– Twój ojciec nie ożenił się ponownie…
– Och, tak, ożenił się, prawie trzy lata temu. Jego druga żona ma na imię Eve i jest o dwa lata młodsza ode mnie.
– Mówisz, że Emma jest muzykalna. Gra na pianinie albo na innym instrumencie?
– Nie chcesz dłużej słuchać o Eve, prawda? Nie dziwię ci się. Eve obrzuciłaby cię jednym bacznym spojrzeniem i oblizałaby się łakomie, oczywiście jeżeli ojca nie byłoby w pobliżu. Niedawno zadzwoniła do mnie jedna z dawnych przyjaciółek mamy i uraczyła mnie całym mnóstwem opowieści o Eve Lord. Ta pani jest nauczycielką w szkółce niedzielnej, więc chyba można jej wierzyć. Chociaż nigdy nie wiadomo, może sama miała ochotę złowić mojego ojca… Nieważne. Emma gra na fortepianie.
– Jutro kupię jej przenośne pianino na dwie oktawy. Chciałbym usłyszeć, jak gra.
– Dziękuję, Ramsey.
– Dlaczego przez trzy lata nie spotykałaś się z ojcem?
Stała dość daleko od niego, lecz bez trudu zauważył, że zesztywniała.
– Czy dlatego, że tak źle obszedł się z twoim mężem? – zapytał cicho.
– Dobry z ciebie sędzia śledczy.
– Wiem, ale to nie ma nic wspólnego z moim zawodem. Nie jestem wścibski, po prostu usiłuję się zorientować, co dzieje się wokół ciebie i Emmy. Pomóż mi.
Читать дальше