– Ty bydlaku! – Okręciła się na pięcie, aby stanąć twarzą w twarz ze Scottem. – Ty ohydna gnido, czemu to zrobiłeś mojej córce? Ile ci zapłacił mój mąż?
Sally podniosła się z kanapy. Podeszła do matki. Objęła ją.
– Dziękuję – wyszeptała we włosy Noelle. – Dziękuję. Mam nadzieję, że zanim się to wszystko skończy, osobiście będę mogła pobić Beadermeyera.
Sally wytarła wilgotne ręce w nogawki spodni. Przypływ ogromnej ulgi spowodował, że w ustach czuła suchość. Z uśmiechem zwróciła się do Scotta
– Rozwodzę się z tobą. Rozwód nie powinien zająć wiele czasu, bo nie chcę nic, nawet mojej biednej hedery, która zresztą chyba już dawno zdechła. Mój prawnik prześle ci dokumenty najszybciej, jak tylko się da.
– Jesteś całkowicie chora umysłowo. Żaden prawnik nie zrobi tego, o czym mówisz.
– Jeśli zrobisz jeszcze jeden krok w jej stronę, Brainerd, będę musiał cię zabić. Albo oddam cię w ręce Noelle. Spójrz na nieszczęsnego Normana, ma rozciętą wargę. Wiesz, podoba mi się perspektywa wdowieństwa Sally.
Spokojnym krokiem Quinlan podszedł do Scotta Brainerda, uniósł pięść i wymierzył cios prosto w żołądek.
– To za Sally, za Noelle i za mnie.
Scott zawył, zgiął się wpół, ciężko dysząc jak po postrzale, rękami trzymał się za brzuch.
– Sally – rzeki Quinlan, rozmasowując sobie rękę i walcząc z chęcią powtórnego uderzenia Scotta Brainerda. Wiedział, że nie byłoby to rozsądne. – Jedna z moich sióstr jest adwokatem. Przygotuje papiery rozwodowe. Przecięcie więzów łączących cię z tym gadem nie powinno nastręczać trudności. Zajmie jakieś pół roku. A może powinienem go zabić? Masz może ochotę spróbować ucieczki, Scott? No tak, zapomniałem wam powiedzieć, że FBI zajęło się również księgami rachunkowymi w firmie Amory'ego St. Johna. Przeglądamy je już od pewnego czasu. To jest prawdziwy powód, dla którego FBI zaangażowało się w tę sprawę. Sprawa jest delikatna i dlatego trzymaliśmyją w tajemnicy, ale nie ma powodu, żebyście o tym nie wiedzieli. Sprzedaż broni do takich krajów jak Algieria, Irak czy Libia… no cóż, naprawdę nie podobają nam się takie numery. I oto mamy drugi powód, Sally, dla którego twój ojciec i twój mąż trzymali cię w zamknięciu. Musieli być przekonani, że powiesz coś, co ich obciąży, pokaże, że byli zdrajcami.
– Ale ja nigdy nic nie widziałam, nigdy – stwierdziła Sally. – Czy to prawda, Scott?
– Nie. Nie miałem z tym nic wspólnego.
– Ale jej ojciec przekonał cię, żebyś się związał z Sally, żebyś się z nią ożenił?
– Nie, to nieprawda. No dobrze, istotnie zgodziłem się umieścić ją w sanatorium. Ale to dlatego, że bytem przekonany o jej chorobie.
– Czemu uważałeś, że jestem chora, Scott?
Nic nie odpowiedział, machnął tylko fajką w jej stronę.
– Nie byłaś dobrą żoną. Twój tatuś przysięgał mi, że po wyjściu za mąż praca zawodowa przestanie być dla ciebie ważna. Twierdził, że jesteś podobna do swojej matki, dla której naprawdę liczył się tylko troskliwy mąż i potrzebujące opieki dzieci. Pragnąłem żony, która będzie siedziała w domu i dbała o mnie, ale ty nie chciałaś. Potrzebowałem twojej pomocy, zrozumienia, ale nie, nigdy nie miałaś dla mnie czasu.
– To jeszcze nie objawy choroby, Scott – przerwał Quinlan.
– Odmawiam dalszych informacji na ten temat – oświadczył Scott.
– Dlaczego wcale mnie nie dziwi, że był zdrajcą? – rzuciła Noelle. – Naprawdę nie jestem tym zaskoczona. Może więc zabił go któryś z klientów. Może jednak nie Sally. Jaka szkoda, że mordercą nie okaże się Scott. Czyż nie tak, Scott, ty żałosna kreaturo?
Świetnie, próbuje inaczej wyjaśnić śmierć męża, pomyślał Quinlan. Był zadowolony. Odezwał się:
– Ma pani rację, był zdrajcą. Ale wracając do rzeczy, wspomniała pani, że weszła pani do pokoju ze Scottem i zastaliście Sally dosłownie stojącą nad nim z dymiącym pistoletem w ręce.
Noelle zmarszczyła czoło, zagryzła wargi. Naprawdę myślała bardzo intensywnie.
– Owszem, ale Sally powiedziała, iż usłyszała strzał i przybiegła do salonu. Powiedziała, że podniosła pistolet. Powiedziała, że zajrzała do nas, żeby dostać ode mnie pieniądze i wyjechać.
Z kieszeni na piersiach Quinlan wyciągnął złożoną kartkę papieru. Rozprostował ją i omiótł wzrokiem.
– To twoje oświadczenie złożone na policji, Noelle. Nie ma w nim wzmianki o Sally. Fatalnie, bo jakiś sąsiad zeznał, że widział ją wybiegającą z domu. Ale próbowałaś, Noelle, naprawdę próbowałaś. Czy tamtej nocy naprawdę byłaś w towarzystwie Scotta? Czy naprawdę wpadłaś razem z nim do pokoju i zobaczyłaś Sally pochyloną nad ciałem twojego męża?
Scott cisnął fajkę do kominka. Z głośnym stuknięciem upadła na marmurowe palenisko.
– Cholera! Na pewno byłem z nią! Spędziłem z nią cały wieczór.
Scott nadal masował brzuch, co znakomicie nastrajało Quinlana. Przeklęty padalec. Odwrócił się ku Noelle.
– Cieszę się, że próbowała pani osłaniać Sally. Chociaż przez pewien czas zastanawiałem się, czy nie jest pani przypadkiem zamieszana w to wszystko na równi z pozostałymi.
– Nie mam o to do pana żalu – odparła Noelle. – Na pańskim miejscu sama bym się zastanawiała, czy nie jestem taka jak oni. Ale nie jestem. Jestem tylko najzwyczajniej w świecie głupia.
Sally uśmiechnęła się do matki.
– Ja też jestem głupia. Wyszłam za mąż za Scotta, prawda? A wystarczyło mu się dobrze przyjrzeć.
– Słuchaj, Noelle – rzekł Quinlan – tylko naprawdę zły człowiek zwróciłby się przeciwko swojej córce, która usiłowała tak wiele dla ciebie zrobić, odkąd ukończyła szesnaście lat. Była jeszcze dziewczynką, a jednak próbowała cię ochraniać. Chcę, żebyś zaprzeczyła. Żebyś powiedziała, że nie zabiłaś swojego męża. Że nie zabiłaś tego potwora, który się wyżywał na tobie.
– Nie zabiłam go, nie zabiłam. O Boże, Sally, wierzysz mi? Nie myślisz chyba, że zabiłam twojego ojca, prawda?
Nie było wahania. Sally wzięła matkę w objęcia.
– Wierzę ci.
– Ale pozostało jeszcze sporo spraw, Sally – powiedział Quinlan łagodnie i cicho, głosem, w którym kryła się obietnica prawdy. – Nadszedł czas na wyjaśnienie wszystkiego. Chcę, żebyś cofnęła się teraz myślami. Popatrz na Noelle i wróć myślami do tamtej nocy.
Sally żachnęła się, nie odrywając wzroku od matki. Potem powoli odwróciła się do Guinlana.
– Mam teraz przed oczami jasny obraz mojego ojca leżącego tam, po prawej stronie, z plamą krwi na piersiach. Przykro mi, James, ale nic więcej nie pamiętam.
– Twoja mama mówiła, że miałaś broń. Nie pamiętasz, żebyś brała pistolet ze sobą, Sally?
Zaczęła potrząsać głową, a potem spuściła wzrok na swoje brązowe buty.
Quinlan dorzucił:
– To był stary pistolet RothSteyr, najprawdopodobniej kupiony przez twojego ojca od jakiegoś dawnego angielskiego żołnierza, uczestnika pierwszej wojny światowej. To dziesięciostrzałowiec z długą lufą.
– Tak – Sally powoli wymawiała słowa, odsuwając się od niego i podchodząc do miejsca, gdzie znalazła ciało ojca, dokładnie przed ogromnym mahoniowym biurkiem. – Tak, pamiętam ten pistolet. Był z niego bardzo dumny. W latach siedemdziesiątych dostał go od ambasadora angielskiego, któremu wyświadczył wielką przysługę. Tak, widzę to teraz wyraźnie. Przypominam sobie, że go podniosłam i trzymałam. Pamiętam, pomyślałam, iż jest taki ciężki, że aż mi ręka opada. Pamiętam, że był ciepły, jakby przed chwilą ktoś go używał.
Читать дальше