– Kiedy ten padalec się ocknie, uderzę go – powiedziała Noelle St. John. – Cóż, może nawet nie będę czekać. – Podeszła do Scotta i kopnęła go między żebra. – Jeśli zaś chodzi o ciebie – zwróciła się do doktora Beadermeyera – jeśli tylko pan Quinlan da mi gumowy kabel, stłukę cię nim na kwaśne jabłko. Co wyście zrobili mojej córce… Jezu, miałabym ochotę was zamordować.
– Dopilnuję, żeby dostała pani ten kabel, Noelle – powiedział Quinlan.
– Pozwę was wszystkich do sądu. Brutalność policji, właśnie tak, i oszczerstwo. Spójrzcie tylko na biednego Scotta.
Sally podeszła i kopnęła Scotta między żebra. A potem padła w objęcia matki.
Dillon skinął głową w stronę Quinlana i uśmiechnął się do Sally.
– Świetnie to zrobiłaś. Quinlan jest dobry w przywracaniu ludziom pamięci.
Odwrócił się do doktora Beadermeyera.
– Nie sądzę, żeby chciał pan nas już opuszczać. Za chwilę pojawi się tu spora grupka moich kolesiów. Wszyscy oni są agentami specjalnymi, co oznacza, że potrafią strzelić w koniuszek pańskiego różowego palca z odległości stu dwudziestu metrów i zmusić pana do wyśpiewania wszystkich tajemnic, poczynając od tych, które pan miał jako dwulatek. Naprawdę są bardzo dobrzy, więc lepiej niech się pan nie rusza, doktorze Beadermeyer.
Noelle wpatrywała się w doktora Beadermeyera.
– Mam nadzieję, że gnić będziesz w najgłębszym lochu, jaki uda się znaleźć. A teraz mów, ty nędzny bydlaku, gdzie jest mój mąż. Kim był ten nieszczęśnik, którego obaj zamordowaliście?
– Doskonale pytanie – rzeki Quinlan. – Powiedz nam, Norman.
Reszta wydarzyła się błyskawicznie. Doktor Beadermeyer wyciągnął z kieszeni płaszcza mały rewolwer.
– Nic ci nie muszę mówić, ty skurwysynu. Zniszczyłeś mi życie, Guinlan. Nie mam już domu, pieniędzy, niech cię diabli, nic mi nie zostało. Boże, z chęcią bym cię zastrzelił, ale wówczas nigdy nie zaznałbym spokoju, prawda?
Usłyszeli trzask wielu otwieranych drzwi samochodowych.
– Za późno na skomlenie, Norman – powiedział Quinlan. – Teraz idziesz do więzienia. Możesz rozważyć pójście na układ. Powiedz, gdzie się ukrywa Amory St. John. Podaj nazwisko człowieka, którego twarz zmieniłeś. Opowiedz nam całą tę podłą historię.
– Idź do diabła, Quinlan.
– Mam nadzieję, że jeszcze długo tam nie zawitam – odparł Quinlan. – A więc to Amory St. John płacił ci dalej za więzienie Sally. Czy to był naprawdę jej ojciec, tam w Cove, który zaglądał przez jej okno w nocy? Byłeś z nim? Czy razem pozbawiliście nas przytomności i zabraliście Sally z powrotem do twojego wspaniałego sanatorium? Tak, to brzmi prawdopodobnie. To Amory St. John osobiście dzwonił do córki i patrzył na nią przez okno w sypialni.
– To wszystko kłamstwo, wierutne kłamstwo. Podejdź, Noelle. Nie sądzę, żeby ktoś chciał strzelać, kiedy będziesz przy mnie.
Sally odezwała się.
– Mój ojciec musiał być wściekły, kiedy zobaczyłam go wybiegającego z tego pokoju. Pomyślał, że rozpowiem o tym na cały świat. I dlatego chciał, żebyś przetrzymywał mnie w sanatorium.
– Nie bądź śmieszna, Sally – odparł doktor Beadermeyer. – Jesteś wariatką. Uciekłaś ze szpitala dla wariatów. Nawet gdybyś wyrzuciła z siebie wszystkie te brednie natychmiast po przybyciu gliniarzy, nikt by ci nie uwierzył, nikt absolutnie.
– Ale pojawiłyby się pytania – rzekł Quinlan. – Ja na przykład zacząłbym się zastanawiać i analizować sprawę od początku. W takich przypadkach jestem naprawdę dociekliwy. Nie popuściłbym. Sally ma rację co do powodu, z jakiego chcieliście wraz z jej ojcem trzymać ją w zamknięciu. Została na stałe usunięta z drogi. A jej ojciec ciągle był przekonany, że wie o jego zdradzie, a przynajmniej podejrzewa go o to, że nie jest porządnym obywatelem.
– Zamknij się. Chodź tutaj, Noelle, bo inaczej zastrzelę twoją cholerną córeczkę.
– O jakiej sumie mówimy, Norman? O paru milionach? Więcej? Właśnie zrozumiałem, dlaczego tak bardzo potrzebna ci była Sally. Była twoją polisą ubezpieczeniową, prawda? Mając ją, nie musiałeś się martwić, że Amory St. John wpadnie na pomysł, żeby cię zabić. Naturalnie mógłby zabić także Sally, ale to nieuchronnie prowadziłoby do podejrzeń. Nie, zdecydowanie wygodniej mu było opłacać cię dalej, dopóki nie wpadnie na pomysł, jak sprawnie mógłby się ciebie pozbyć. Czy coś pokręciłem, Norman? Ubóstwiam takie z życia wzięte, pokręcone intrygi. Nawet w powieści czegoś takiego by nie wymyślono.
Doktor Beadermeyer machnął bronią.
– Podejdź tu, Noelle.
Scott poruszył się na podłodze, pokręcił głową i powoli usiadł. Jęknął i zaczął masować sobie żebra.
– Co się dzieje? Co pan robi, doktorze Beadermeyer?
– Znikam stąd. Jeśli chcesz, możesz zabrać się ze mną. Mamy Noelle. Policja nie będzie ryzykować strzelania, żeby jej nie zranić. Chodź tutaj, Noelle. – Wycelował rewolwer w Sally. – Już.
Ociągając się, Noelle podeszła do miejsca, gdzie stał. Chwycił ją za lewą rękę i przyciągnął blisko do siebie.
– Teraz wychodzimy przez drzwi balkonowe. Grzecznie i powoli, Noelle, grzecznie i powoli. Ach, Scott, może zostaniesz? Nigdy cię naprawdę nie lubiłem, zawsze uważałem, że jesteś nic nie znaczącym robakiem. Tak, zostań tutaj.
– To, co robisz, nie jest mądre, Norman – odezwał się Quinlan. – Uwierz mi, to wcale nie jest mądre.
– Zamknij się, ty draniu. – Kopnięciem otworzył drzwi balkonowe i wyszedł, wlokąc za sobą Noelle.
Quinlan nie poruszył się, tylko pokręcił głową. Dillon powiedział:
– Ostrzegałeś go, Quinlan.
Rozległy się jakieś głosy, potem dwa strzały. I martwa cisza. Dillon wybiegł na zewnątrz.
– Noelle! – Sally wybiegła przez otwarte drzwi na patio, w kółko wykrzykując imię matki.
Gdy się odwrócili, ujrzeli Noelle, która potykając się biegła w stronę córki. Uścisnęły się.
– Ubóstwiam szczęśliwe zakończenia – stwierdził Quinlan. – A teraz, Scott, może nam powiesz, kto jest twoją kochanką – Jill czy Monica?
– Żadna! Jestem gejem!
– Jezu, a to dopiero – rzekł Quinlan.
Dillon wrócił do środka. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
– Biednego poczciwinę Normana Lipsy'ego kawałek ołowiu trafił w ramię. Wyliże się z tego.
– Cieszę się – odparł Quinlan.
– Scott jest gejem, James? – Sally wbiła wzrok w swojego męża. – Ożeniłeś się ze mną, będąc gejem?
– Musiałem – odpowiedział Scott. – Twój ojciec jest bezlitosny. Troszkę pomanipulowalem z rachunkami paru klientów, ale odkrył to. Wtedy właśnie wciągnął mnie w handel bronią i kazał mi się z tobą ożenić. Poza tym zapłacił mi, ale uwierz, to było nic wobec konieczności znoszenia cię przez te sześć miesięcy.
Quinlan roześmiał się i przyciągnął do siebie Sally.
– Mam nadzieję, że to cię za bardzo nie martwi.
– Chyba podskoczę do góry z radości.
Usłyszeli przekleństwa doktora Beadermeyera, a potem jęki i głośne wyrzekanie, że umrze z upływu krwi, że dranie chcą jego śmierci.
Potem ich uszu dobiegł głośny śmiech Dillona i jego wyraźny głos:
– Sprawiedliwość. Lubię, jak sprawiedliwości staje się zadość.
– Rachunki jeszcze nie są wyrównane, James – zauważyła Sally. – Gdzie jest mój ojciec?
Pocałował ją w usta i mocno przytulił.
– Najpierw sprawdzimy, co się stało z jego paszportem. Jeśli nie zabrał go ze sobą, szybko go złapiemy.
Читать дальше