— Gdzie jest urządzenie w tej chwili?
— Jak to gdzie? Jak to gdzie???
— Co się rzucasz? Gdzie urządzenie, pytam?!
— Przecież wam oddałem.
— Kiedy?
— Wczoraj. Była dziewczyna od was. Taka chudzina. Ale sympatyczna.
— A laskę miała?
— Laski nie miała. Kobiety nie chodzą z laską. Ale w torebce miała gałkę.
— Taką jak trzeba?
— Dokładnie taką.
— A dokumenty jej sprawdziłeś?
— Jakże bez dokumentów, mister Chołowanow? Wszystkie bez zarzutu. I pokwitowanie mam w sejfie. Na pańskim papierze firmowym.
XII
Z przodu — Wołga. Z przodu — most kolejowy. Jednym końcem wsparty o brzeg, drugim — o horyzont. Trzynaście przęseł. Kiedyś nazywał się Mostem Aleksandrowskim. Mało kto pamięta, że zaczęto go budować w 1876 roku, a już w cztery lata później jechały po nim pierwsze pociągi. Wtedy to był największy most w Europie. Symbol rosyjskiego kapitalizmu.
Jeszcze dzisiaj wygląda imponująco. I strasznie. Bo straszna jest szara Wołga. A wokoło step. Chłód. I gwiżdżący wiatr w przewodach. Mijanka. Potrójny tor kolejowy. Na nasypie napis z białych kamyków: CHWAŁA STALINOWI! Na bocznicy — NACZSPECREMBUD-12. Poza tym pustka.
Przeleciał czerwony ekspres “Kujbyszew-Moskwa”. Ludzie spoglądają na skład remontowy. Nic ciekawego.
Bo wszystko co ciekawe, znajduje się w środku, a nie na zewnątrz ni to pocztowego, ni to bagażowego wagonu.
Ciech Ciechowicz sprawdza Nastię. Po raz ostatni przed jej odpowiedzialnym zadaniem wagi państwowej.
— Dalej idziesz sama. Do Kujbyszewa masz dwa kroki. Najważniejsze, żeby nie zorientowali się, skąd się wzięłaś. Nie możemy utrzymywać z tobą żadnej łączności. Telefony i telegraf są w rękach NKWD. Ruszaj. Jeżeli się czegoś dowiesz, albo coś zdziałasz, wracaj tutaj. Jesteśmy tu w każdą sobotę, od północy do południa.
— Ciech Ciechowiczu, 913 kilometr jest pod samymi Górami Żygulowskimi. Sądzicie, że NKWD nie domyśla się, że tu jest nasz stały postój?
— Miejmy nadzieję, że nie.
XIII
Upalny wrzesień w Waszyngtonie. Gorący wiatr przegania opadłe liście na Ulicy K.
Chołowanow zapalił, zaciągnął się, splunął. Długo i siarczyście przeklinał, chcąc ulżyć duszy.
— Podpierdolili. Podpierdolili moduł kontroli. Jak te cwele mnie namierzyły? Dobrze, że choć Nastia się połapała. Bałem się takiego wariantu. Ale wiesz, Szyrmanow, jest mi teraz nawet lżej. Tak chyba czują się skazani na śmierć. Ogłoszono wyrok i wszystko od razu obojętnieje. Mamy przechlapane, Szyrmanow. Całą władzę, całą kontrolę ma teraz Nikołaj Iwanowicz Jeżow. Nie zastosuje wobec mnie taryfy ulgowej. Wobec ciebie zresztą też nie. Zawiśniemy w jednej sali tortur.
— Cenię dobre towarzystwo.
— No nic. Nie ma co skamleć. Do roboty. Jeszcze w Moskwie przygotowywałem się na ten wariant. Nie możemy dać po sobie poznać, że się połapaliśmy. Dlatego nie możemy zabić Stentona, Ani spowodować jego zniknięcia. Dla Jeżowa byłby to sygnał, że coś podejrzewamy, że wkroczyliśmy do akcji. Ale nie możemy pozwolić, żeby mister Stenton pozostał przy życiu. W każdej chwili koledzy mogą zgłosić się do niego z pytaniem: czy mister Chołowanow przypadkiem nie interesował się modułem? I co im wtedy odpowie? Że tak, naturalnie. Wtedy Jeżow natychmiast zacznie działać, a na razie dysponuje zdecydowaną przewagą. No więc, co mamy zrobić, skoro Stentona nie można ani zlikwidować, ani pozostawić przy życiu?
— Trudno coś wymyślić…
— Przeciwnie, towarzyszu Szyrmanow, przeciwnie. Mister Stenton musi sam umrzeć. Natychmiast. Śmiercią naturalną. Na oczach dziesiątków ludzi. Niestety, w Waszyngtonie po godzinach pracy ulice pustoszeją błyskawicznie…
— Towarzyszu Chołowanow, już wieczór. Umrzeć dziś naturalną śmiercią na oczach wielu świadków? Chyba tylko na dworcu. Niemożliwa sprawa…
— Szyrmanow!
— Tak jest.
— Zajmijcie się tym.
I
Starszy major bezpieczeństwa państwowego Boczarow uważnie obejrzał papier. Poważny kwit, nie ma co.
“Proletariusze wszystkich krajów łączcie się! Komitet Centralny WKP(b).”
Od razu rzucił okiem na dół: czy przypadkiem Dupalin osobiście nie podpisał. Ale nie. Nie on. Malenkow. Też nieźle.
“Ściśle tajne. Specjalnego znaczenia. Do rąk własnych starszego majora bezpieczeństwa państwowego Boczarowa. Po zapoznaniu się z treścią dokument zwrócić okazicielowi celem niezwłocznego zniszczenia.”
— Dowód tożsamości macie?
— Mam. — Nastia podaje jedwabną chustkę z pieczęcią KC i niezmywalnym podpisem towarzysza Stalina.
Boczarow nie zdążył jeszcze nacieszyć się brakiem stalinowskiego podpisu — a tu masz babo placek. No dobra, ale o co chodzi w tym dokumencie?
“Do Zarządu NKWD w Kujbyszewie udaje się speckurier KC WKP(b) Anastazja Strzelecka. Cel: szkolenie według programu indywidualnego. Główne kierunki: język hiszpański, skoki spadochronowe, orientacja w terenie i kursy przetrwania, strzelanie, walka wręcz. Zapewnić jej wszystko co niezbędne do życia i realizacji programu. Na żądanie udostępnić samolot i spadochrony celem wykonywania skoków ćwiczebnych w dowolnie wybranym punkcie obszaru ZSRR. Nie kontrolować. Nie ingerować. Na każde żądanie umożliwić kontakt z Moskwą rządowymi liniami łączności. Jesteście bezpośrednio odpowiedzialni za bezpieczeństwo Strzeleckiej i utrzymanie w tajemnicy faktu jej pobytu w podległym wam Zarządzie NKWD. Należy opracować wiarygodną legendę i ściśle trzymać się przyjętej wersji. Nikt poza wami nie ma prawa znać prawdziwego celu jej pobytu. Przypominam: speckurier Anastazja Strzelecka podlega bezpośrednio Komitetowi Centralnemu Partii. Nie zadawać żadnych pytań. Odpowiedzi na wszelkie pytania udzielam ja. Malenkow. Moskwa. Kreml, 1 września 1938.”
Starszy major bezpieczeństwa państwowego przeczytał urzędowe pismo i przeniósł wzrok na Nastię. Cóż to za jedną podesłali? I po co? Twarz znajoma z gazet. Wręczała kwiaty samemu Stalinowi. Byle kogo do takiej roboty się nie daje. Z drugiej strony — twarzyczka głupawa. Czyżby Dupalin coś wywęszył? Gdyby wywęszył, nie przysłałby takiego przygłupa. Na twarzy wypisane jak wół: głąb, ale honorna.
Papier został tak sprytnie napisany, żeby nie można było wywnioskować, co dokładnie ją interesuje.
A może to po prostu zwykła kontrolerka? Nasłali, żeby przesłuchała. Też chyba nie… Na kontrolę nie przysłaliby takiego ladaco…
Uśmiechnął się starszy major bezpieczeństwa państwowego.
— Witamy w Kujbyszewskim Zarządzie NKWD, towarzyszko Strzelecka.
II
Zarząd NKWD mieści się w samym centrum miasta. Do specjalnego sektora trzeba liczyć ze trzy godziny jazdy.
Wyjechali za miasto. Cały czas lasem, wzdłuż linii kolejowej. Wreszcie drogę przegradza zielona brama.
Z prawej i z lewej potężne płoty oplecione drutem kolczastym. Z przodu fosa. W razie gdyby ktoś próbował taranować. Na dnie fosy palisada przepleciona zasiekami z drutu kolczastego. Przed bramą groźne napisy ostrzegawcze. Obok tory i druga brama. Kolejowa.
Uchyliły się wrota, wpuściły emkę do środka i natychmiast się bezszelestnie zamknęły. Automatyka. Zupełnie jak u towarzysza Stalina na sekretnej stacji metra.
Znowu las, nagrzany wrześniowym słońcem. W powietrzu zapach żywicy.
Zza pagórka wypłynął kawałek zakola Wołgi. Wspaniały widok aż po horyzont. Rzeką płynie biały parowiec, słychać odgłos syreny. Za Wołgą łagodne, zalesione zbocza Gór Żygulowskich.
Читать дальше