— To niemożliwe!
— Wszystko jest możliwe, towarzyszu Chołowanow. Jeżeli moduł kontroli został przechwycony, zawiadomcie mnie telegramem: Nie ma stop Gryf. Odmaszerować.
VI
Towarzyszko Strzelecka, kiedy byłem na zesłaniu w Turuchańskim Kraju, miałem jedną dewizę: nie pękać. Wiecie, towarzyszko Strzelecka, co znaczy to słowo?
— Wiem, towarzyszu Stalin.
Zatrzymał się w pół kroku, zaskoczony. Po chwili podszedł do okna, stanął, rozpalił fajkę.
— Jesteśmy na skraju przepaści. Zrzucić nas w niebyt jest dziecinnie łatwe. Spiskowcy z NKWD kontrolują systemy i węzły komunikacyjne, ochraniają najważniejsze obiekty strategiczne, być może mają już moduł kontroli. Znamy tylko sam wierzchołek spisku. Nie znamy ani jego sił, ani planów. Pewne jest, że spiskowcy dysponują potęgą. Nie mogę otwarcie wystąpić przeciw Jeżowowi. Przynajmniej do czasu, aż uzyskam pewność, że mam moduł kontroli. Albo że, w najgorszym razie, moduł został zneutralizowany. Nie wiemy, kiedy spiskowcy zamierzają wystąpić. Ale miejmy nadzieję, że nie przed ukończeniem pierwszego sektora punktu dowodzenia w Górach Żygulowskich, czyli nie przed 7 listopada. Jeśli te rachuby są słuszne, to mamy jeszcze trochę czasu. Jeśli ich nie aresztujemy i nie rozstrzelamy, to przechwycą władzę. Jeżeli zaczniemy aresztowania i egzekucje, to broniąc się będą zmuszeni przejąć rządy. Ale mimo wszystko, towarzyszko Strzelecka, będziemy ich aresztować i strzelać. Nie mają wyjścia i my też nie mamy wyjścia. Posyłam was z ryzykowną misją. Możecie przypłacić ją życiem. Pojedziecie do Boczarowa. W jakiej roli chciałybyście się tam znaleźć?
— W zwyczajnej. Jako speckurier Komitetu Centralnego. Będzie mi potrzebne oficjalne pismo z mnóstwem szczegółów. Chodzi o to, żeby cel mojej wizyty był jak najdłużej nie znany. Muszę dostać się do specjalnego sektora NKWD w Kujbyszewie i mieć jakiś wiarygodny pretekst, by zostać tam przez kilka dni.
— Każę przygotować odpowiedni papier. Nie określam wam zadania. Działajcie stosownie do okoliczności. I nie pękajcie, towarzyszko Strzelecka. Możecie mieć pewność, że wytrwamy. Skręcimy kark tym łotrom. Pamiętajcie, że cokolwiek się stanie, przyjdę wam z pomocą. Cokolwiek się stanie! Teraz jesteście moim człowiekiem. Na zawsze. A ja nie porzucam swoich ludzi w potrzebie. Przychodzę z pomocą. Zawsze.
Odwrócił się twarzą do okna i cicho powtórzył:
— Zawsze.
VII
Ameryka szaleje z radości.
Rosjanie przelecieli nad biegunem północnym i wylądowali w USA. Potężny silnik samolotu, smukły i drapieżny kadłub, skrzydła niespotykanej rozpiętości — i trzech młodzieńców o nieugiętych charakterach.
Ameryka entuzjazmuje się. Deszcz ulotek pokrył ulice. Wielki, odsłonięty Bulek opleciony girlandami kwiatów płynie triumfalnie przez wiwatujący tłum.
Niełatwo przelecieć nad biegunem! Samolot zbudowano specjalnie do tego jednego, rekordowego lotu. Żadna konstrukcja nie wytrzymałaby takich naprężeń po raz drugi. Dlatego elegancka maszyna zostanie zdemontowana i statkiem popłynie z powrotem, do Rosji Radzieckiej. Potężny frachtowiec “Maksym Górki” już stoi na redzie portu w Baltimore.
Na powitanie śmiałków przybyła też radziecka ekipa techniczna, ze słynnym pilotem polarnym Chołowanowem na czele.
VIII
Witaj, szanowny Ławrentij! Siadaj, mój drogi. No, co tam w Gruzji?
— W Gruzji, towarzyszu Stalin, panuje porządek. Rewolucyjny.
— Tak myślałem, że w Gruzji panuje porządek rewolucyjny. W Gruzji zawsze panuje porządek. Czy się mylę? Ale, co ciekawe, towarzysz Jeżow uważa, że w waszej Gruzji jest kompletny bałagan. Uważa was za przestępcę. Mówi, że zdemoralizowaliście się pod każdym względem. Twierdzi, że utrzymujecie własny harem w Tbilisi. I jeszcze jeden w Suchumi. I całkiem malutki w Batumi.
— Ten w Batumi jest naprawdę malutki, towarzyszu Stalin.
— Towarzysz Jeżow mówi też, że kradniecie pieniądze.
— A kto ich nie kradnie, towarzyszu Stalin?
— Uważa, że zabijacie ludzi dla własnego widzimisię. Mówi, że deprawujecie nieletnich. Że wieczorami polujecie na uczennice w Kutaisi. Twierdzi, że chcecie zostać marszałkiem i zawiesić na szyi brylantową gwiazdę. Patrzcie ile donosów na was przysłał. Te są o waszej rozwiązłości i dewiacjach seksualnych. Te o kradzieżach. W tych opisuje wasze bezprawnie zajęte i wybudowane pałace. Tutaj przedstawia całą waszą przeszłość. Nie chcę nawet czytać tego plugastwa. Zabierz to, Ławrentij. A tu, widzisz, mój drogi, jest propozycja towarzysza Jeżowa. Na piśmie. Otóż towarzysz Jeżow pisze, że należy cię rozstrzelać. Choć, jego zdaniem, rozstrzelanie jest środkiem niewystarczającym. Jak ci się to widzi?
IX
No więc, Serojadka, masz tu zdjęcie. To mister Stenton, właściciel firmy “Faraon i synowie”. Werbuje amerykańskich inżynierów do Związku Radzieckiego. Za jego pośrednictwem zamówiliśmy też pewną bardzo ważną rzecz w firmie RVB w Baltimore. Podejrzewamy, że mu tę rzecz, mówiąc oględnie, rąbnięto. Trzeba pomówić z mister Stentonem. Ale tak, by się nikt nie domyślił, że z nim rozmawialiśmy.
Masz go omotać, zawrócić mu w głowie, sprowadzić go do nas. Musimy z nim pogadać. Jasne?
— Jasne, tylko że ja nie mówię po amerykańsku.
— To co? Najważniejsze, żebyś nie chlapnęła czego po rosyjsku. Rób miny, gesty i tak dalej. Graj ciałem.
— A jak on coś zagada?
— To słuchaj i się uśmiechaj. Pysk sobie pomaluj. Załóż coś sexy, zrób się na bóstwo. A teraz już idź. I wezwij Szyrmanowa!
X
Witajcie, towarzyszu Jeżow. Tu Stalin.
— Dzień dobry, towarzyszu Stalin.
— Naradziliśmy się tutaj z towarzyszami i uznaliśmy, że rozstrzelać towarzysza Berię to rzeczywiście za mało.
— Za mało, towarzyszu Stalin.
— Więc nie będziemy go rozstrzeliwać. Trzeba towarzysza Berię poprawić. Reedukować. Mam nadzieję, że na Łubiance potraficie reedukować?
— Przestawimy go na właściwy tor, towarzyszu Stalin.
— Jest właśnie u mnie. Zawołam eskortę i skieruję go prosto do was, na Łubiankę.
— Łubianka nie może się go doczekać.
— Nie zrozumieliście mnie, towarzyszu Jeżow. Postanowiliśmy towarzysza Berię posłać do was na Łubiankę nie do celi, tylko do gabinetu. Towarzysz Beria został mianowany waszym zastępcą. Postarajcie się poprawić i zreedukować waszego nowego podwładnego.
XI
Luśka-Serojadka idzie pod rękę z mister Stentonem. Mister Stenton szepce jej nieprzyzwoitości. Luśka chichocze.
Od muru odkleja się osobnik w szarym prochowcu i zatyka mister Stentonowi usta. Tuż obok Szyrmanow. Pchają mister Stentona do bramy. W Waszyngtonie większość bram zamykana jest na klucz. Ale Szyrmanow nie wypadł kozie spod ogona. W jego przepastnych kieszeniach, jak dobrze pogrzebać, znajdzie się klucz do każdej bramy.
Zwinęli mister Stentona tak sprawnie, jakby taki mister w ogóle nigdy nie przechadzał się po Waszyngtonie.
Chołowanow świeci latarką prosto w oczy:
— Dobry wieczór, mister Stenton. Jak się sprawy mają? Co słychać z wiadomym wyrobem?
— Wszystko w najlepszym porządku, mister Chołowanow.
— To znaczy? Skończone?
— Naturalnie, tydzień temu.
Chołowanow poczuł, jak mu spada kamień z serca. Uśmiechnął się:
— A mówił pan, że na koniec roku.
— Ale pan obiecał dodatkową gratyfikację za ekspresowe tempo. Dlatego dołożyliśmy starań i skończyliśmy przed czasem.
Читать дальше