Wiktor Suworow - Kontrola

Здесь есть возможность читать онлайн «Wiktor Suworow - Kontrola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, ISBN: 2001, Издательство: AIB, Жанр: Исторический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kontrola: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kontrola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Moskwa, rok 1936. Nastia Strzelecka jest na pozór przeciętną komsomołką i pracownicą fabryki „Sierp i Młot”. Wkrótce jednak ta nadzwyczaj sprawna fizycznie i zdeterminowana dziewczyna trafia pod opiekę wpływowego towarzysza Chołowanowa, sławnego pilota, zostaje przyjęta do kadry narodowej ZSRR i rozpoczyna intensywny kurs spadochroniarski. Kiedy podczas wielkiej powietrznej parady dochodzi do tragicznego wypadku, Nastia swoją niezłomną postawą zwraca uwagę samego towarzysza Stalina. Wódz przydziela ją do elitarnej jednostki służb specjalnych i Nastia rozpoczyna błyskawiczną karierę. Wygląda na to, że gotowa jest zrobić wszystko dla dobra komunizmu i Związku Radzieckiego…

Kontrola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kontrola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
VII

Przy egzekucji dla każdego starczy roboty. Konwój przygnał drugą partię, rozpędził po szafkach: zdjąć katany, zdjąć buty, pyskami do ściany!

Reedukowani sortują szynele, wiążą po dziesięć sztuk, zbierają buty w kiście. Porządek musi być: najpierw w pary, potem wedle rozmiarów — i do ciężarówki. Szynele podobnie.

Bywają różne szynele, najczęściej złachane. Ale zdarzają się całkiem porządne. Reedukowani nie w ciemię bici. Zrzucają własne, że niby gorąco. I na hałdę. Potem z tej hałdy — łaps za inny, lepszy. Buty tak samo. Też czasem trafią się przyzwoite. Wtedy wyszarpują dla siebie. A własne na stertę.

Konwojenci nie zwracają uwagi. Bo co ich to obchodzi? Najważniejsze, żeby ilość się zgadzała. Nawet jeżeli reedukowani wymienią własne na cudze, nie ma to wpływu na ocenę jakości wykonywanej pracy. Robota nerwowa, niech sobie trochę skorzystają.

VIII

W sumie żadna filozofia. Puu! Puu! I — puu! Ale wymaga czasu.

Przygnali trzecią partię. Rozpędzili po szafkach. Rozebrali, zdrutowali, postrzelali. I następnych.

Rozmieścić po szafkach można w minutę. Samo strzelanie też nie zabiera czasu. Wiązanie drutem — to jest wąskie gardło! Szyrmanow skierował do drutowania wszystkie siły. Żeby nie guzdrać się pojedynczo, ale po pięciu, sześciu równocześnie. Pomogło. Ruszyło z kopyta.

Reedukowani też jakby weselsi. Ledwie wymienili kapoty, a tu już nowa partia się rozbiera. Zaraz jeszcze lepszy łach się wyfasuje. I buciki jak się patrzy. Na czterystu ludzi przynajmniej kilku musi mieć w miarę nie znoszone. Po piątej partii wszyscy reedukowani paradują w świeżych szynelach, poskrzypują podeszwami.

Dwunastu ludzi. Nie mają lekkiej pracy. Ten dół to ich dzieło. A dół nie tylko trzeba wykopać. Potem też trzeba się zdrowo naharować. Rozciągać trupy na dnie, układać. Wzdłuż brzegów równiutko, jeden koło drugiego, a pośrodku na hałdę. Więc nastrzelają ze dwudziestu ludzi i wstrzymują ogień:

— Reedukowani, do wykopu! Poukładać!

Likwidatorzy dobrze pracują, starają się jak mogą, ale taka już ludzka natura: głowa przestrzelona, a człowiek wciąż dycha.

— Tu jeden się rusza. Dobijcie!

Niekiedy reedukowani sami dobijają łomem. Likwidatorzy pomagają. Wykonają wyrok na dwudziestu, a zanim puszczą reedukowanych do układania, strzelają w stertę ciał.

Dla pewności.

IX

O czternastej ciocia Masza przyjechała z obiadem:

— No jak, kochani, pewnie zgłodnieliście?

Chołowanow zwraca się do wszystkich:

— Zjemy teraz, czy po robocie?

Na ogół jest bardziej zasadniczy. Ale dziś przed nimi nietuzinkowe zadanie. Takie chwile zbliżają ludzi. Rozumieją się w pół słowa. Nadmierna służbistość utrudnia funkcjonowanie zespołu. Dlatego Chołowanow pozwala sobie na demokratyzm: no, chłopy, jak wolicie?

A jak tu wybrać? Tak byłoby dobrze i tak niezgorzej. Można skończyć robotę, a potem spokojnie posiedzieć przy obiadku. Kto się napracuje, ten lepiej baluje. Inna sprawa, że niby niewiele zostało, dwie partie z kawałkiem, ale trzeba potem zakopać doły, spisać protokół i coś jeszcze i jeszcze. Lepiej zjedzmy od razu.

Tuż przy wykopie jest cudna polanka. Rozpostarli koce na trawie. Jak obrusy. Ciocia Masza układa pajdy pachnącego chleba, pomidory w stosy, ogórki, rozlewa do menażek kapuśniak. A wódki — ani grama! Wódka tylko przed i po robocie. Surowa jest ciocia Masza:

— Umyć ręce! Ale to już!

X

Dół wypełnił się z jednej strony niemal po brzeg. Tam od razu przysypali ziemią.

Nastrzelali się za wszystkie czasy. Co prawda dół jeszcze nie zasypany. Ale to drobiazg. Wykopać, to rzeczywiście kawał roboty. Zasypać — moment.

Szyrmanow kończy protokół wykonanych prac, wujaszek Wasia wypełnia raport zużycia, amunicji.

Reedukowani zbierają ostatnie szynele i buty. Przy samych szafkach.

Chołowanow podpisał protokół. Skinął na żołnierzy z psami. Chwycili w lot, nie potrzebują dodatkowych instrukcji. Psy — do szafek.

— Hej, chłopaki! — zwraca się Chołowanow do reedukowanych. — Pozbyliśmy się dziś czterystu czterech człowieczków, a w planie jest czterystu siedemnastu. Znaczy was też umieszczono w grafiku.

Spuszczono psy, przecież potrzebują ruchu. Reedukowani rzucili się do szafek. Psy dopadły tylko trzech, co nie zdążyli. Poszarpały, ale nie za mocno. Odciągnięto je w porę.

— No jak, wygodnie w nowych szynelach? Buciki nie cisną? Ściągać wszystko, chłopaki. W tył, zwrooot! Ręce do tyłu! W waszych aktach stoi napisane, że wstąpiliście na drogę poprawy, a moim zdaniem kulawego tylko grób wyleczy.

W żelaznych skrzynkach wrzask, złorzeczenia. To nic. Możecie sobie krzyczeć, piszczeć. Tu, w specsektorze NKWD, mamy pełną wolność. Możecie sobie miauczeć, jeśli chcecie.

— Ciociu Maszo, mamy jeszcze dwunastu. Nie chcecie postrzelać?

— Jeszcze czego! Ja, stara baba? A wy nicponie kończcie czym prędzej i chodźcie na kielicha.

XI

Co jest miłego w rozstrzeliwaniu?

Powiew romantyzmu. Jak w wojnie domowej. Zapach ogniska, obecność prochu, szynel przesiąknięty dymem. Poczucie spełnionego obowiązku.

Zlikwidowali czterystu szesnastu, a na liście jest czterystu siedemnastu. Jeszcze jeden. To osobny przypadek. Amerykański inżynier, specjalista od podsłuchów. Chołowanow rozstrzeliwuje go osobiście. I po wszystkim.

Zapada zmierzch.

Cudowne są nadwołżańskie wieczory. Leszcz spławia się w szuwarach. Z drugiego brzegu wiatr niesie strzępy pieśni. Parostatek młóci wodę.

W plutonie egzekucyjnym wszyscy lubią masowe strzelania. Bo zawsze odbywają się na świeżym powietrzu. Gdy rozwala się dziesięciu, dwudziestu gości w kremlowskiej piwnicy, harujesz i potem wracasz do domu tramwajem, wraz z innymi umęczonymi całodzienną szychtą. Nie ma w tym cienia romantyzmu.

A każda rozwałka powyżej setki odbywa się na świeżym powietrzu. Las. Rzeka. Wieczór przy ognisku. Po sto gram. Przyjmują jak lekarstwo. Sto gram nie wystarcza. Dusza żąda więcej. Dlatego wieczorami po egzekucji każdy dostaje do wypicia tyle, ile mu trzeba.

Wszystko ze wspólnego kotła. W takie wieczory nie uznaje się szarż. Tu sami swoi. Sami przyjaciele.

Co najbardziej zbliża ludzi? Wspólna robota. Im trudniejsze są zadania im większej wymagają odpowiedzialności, tym mocniejsza przyjaźń łączy tych, którzy ją wykonują.

Płonie ognisko, dyszy żarem iskry biją w niebo. Tuszonka w konserwach, kiełbasa uwędzona na kamień. Wasia-druciarz turla patykiem ziemniaki z ogniska.

A wódka smakuje piołunem.

ROZDZIAŁ 12

I

Nic z tego nie rozumiem.

— Wyobraź sobie, że masz rozpędzić wielotysięczny tłum. To bardzo proste. Musisz wyrwać z tłumu pierwszego lepszego i skopać go bez litości. Zmasakrować na oczach wszystkich. Tak, żeby widzieli każdy szczegół. Musisz go tłuc, aż przestanie się ruszać. Potem wyrwać z tłumu jeszcze jednego. I skopać. Kiedy ruszysz po trzeciego, tłum rzuci się do ucieczki. Zbiorowa odwaga tłumu jest sumą małych indywidualnych lęków. Zatem naszym celem jest rozbić tłum na jednostki. Rozłożyć go na czynniki pierwsze. Dziel i rządź, jak to się mówi. Praca towarzysza Stalina sprowadza się w zasadzie do tego samego. Ale towarzysz Stalin kontroluje nie tłum uliczny, lecz gabinetowy tłum bydlaków i karierowiczów, którzy dorwali się do władzy. Jeżeli nie weźmie ich za twarz, zniszczą całe społeczeństwo. Dlatego, aby kierować kierownikami, towarzysz Stalin co jakiś czas wyrywa któregoś z tłumu i flekuje na oczach pozostałych.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kontrola»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kontrola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Owen Wister
Wiktor Pielewin - Helm Grozy
Wiktor Pielewin
Wiktor Suworow - Wybór
Wiktor Suworow
Wiktor Pielewin - Generation „P”
Wiktor Pielewin
Wiktor Suworow - Akwarium
Wiktor Suworow
Wiktor Suworow - Złoty Eszelon
Wiktor Suworow
Gabriela Bard Wigdor - Violencias y precarización
Gabriela Bard Wigdor
Gomulicki Wiktor - Cudna mieszczka
Gomulicki Wiktor
Отзывы о книге «Kontrola»

Обсуждение, отзывы о книге «Kontrola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x