Z pałacu generała-gubernatora Erast Pietrowicz wyszedł zamyślony.
Wkładając rękawiczki, zatrzymał się przy słupie ogłoszeniowym i nie wiadomo czemu przeleciał wzrokiem wydrukowane ogromnymi literami ogłoszenie:
Cud amerykańskiej techniki!
W Muzeum Techniki zostanie zademonstrowany najnowszy fonograf Edisona. Pan Riepman, kierujący wydziałem fizyki stosowanej, osobiście przeprowadzi doświadczenie zapisywania dźwięku. W tym celu wykona arię z opery Życie za cara. Opłata za wstęp - 15 kop. Liczba biletów ograniczona.
W plecy radcy stanu uderzyła śnieżka. Erast Pietrowicz ze zdumieniem odwrócił się i zobaczył przy trotuarze lekkie dwuosobowe sanki. Na aksamitnym siedzeniu siedziała czarnooka panienka w sobolowej szubce.
- Siadaj - powiedziała. - Jedziemy.
- Chodziła pani na skargę do zwierzchności, m-mademoiselle Litwinowa? - z całą dostępną mu złośliwością odezwał się Fandorin.
- Eraście, jesteś głupcem - zrewanżowała się szybko i zdecydowanie. - Milcz, bo znów się pokłócimy.
- A jaką to radę otrzymałaś?
Esfira westchnęła.
- Mądrą radę. Skorzystam z niej obowiązkowo. Ale jeszcze nie teraz. Później.
Przed wejściem do znanego każdemu mieszkańcowi Moskwy wielkiego domu na Twerskim bulwarze Fandorin zatrzymał się, ogarnięty przeciwstawnymi uczuciami. A więc jednak nominacja, o której tak długo mówiono i w realność której Erast Pietrowicz już przestał wierzyć, w końcu się zmaterializowała.
Pół godziny wcześniej do oficyny na Małej Nikickiej przybył
feldjeger i z ukłonem oznajmił radcy stanu, który wyszedł do niego w szlafroku, że natychmiast oczekuje się go w siedzibie oberpolicmajstra.
Takie zaproszenie mogło oznaczać tylko jedno: wczorajsza depesza generała-gubernatora adresowana do najjaśniejszego pana odniosła skutek, i to szybciej, niż przypuszczano.
Starając się jak najmniej hałasować, Fandorin dokonał
przyspieszonej porannej toalety, włożył mundur i ordery, przyczepił
szpadę - wydarzenie wymagało przestrzegania form - i obejrzawszy się na półotwarte drzwi sypialni, na palcach wyszedł do przedpokoju.
Z punktu widzenia dalszej kariery awans na stanowisko drugiej pod względem znaczenia osoby w starej stolicy cesarstwa oznaczał wzlot na podniebne wyżyny. Wśród przywilejów były: nieunikniony stopień generalski, ogromna władza, godne zazdrości wynagrodzenie i, najważniejsze, pewna droga ku jeszcze bardziej zawrotnym wysokościom.
Jednak droga ta była usłana nie tylko różami, nie brakło i cierni, z których najgorsze dla Fandorina było pełne pożegnanie z prywatnością.
Oberpolicmajster powinien mieszkać w rezydencji skarbowej - wystawnej, niewygodnej i w dodatku połączonej z kancelarią; musiał uczestniczyć w bardzo wielu oficjalnych wydarzeniach, i to w dodatku w charakterze czołowej postaci (na przykład w Wielkim Tygodniu planowano uroczystą inaugurację Towarzystwa Popierania Trzeźwości pod patronatem głównego miejscowego obrońcy i stróża prawa): i wreszcie służyć obywatelom Moskwy za autorytet moralny życia, co, biorąc pod uwagę prywatne nawyki Erasta Pietrowicza, wydawało się warunkiem trudnym do spełnienia.
Oto dlaczego Fandorin musiał wziąć się w garść, zanim przestąpił
próg swojego nowego domu i nowego życia. Jak zazwyczaj, pociechę znalazł
w słowach Najmędrszego: „Wielkoduszny mąż wie, na czym polega jego obowiązek, i nie próbuje się od niego uchylić”.
Uchylić się już nie można było, a spóźniać - nie wypadało, i Erast Pietrowicz, wzdychając, przekroczył fatalną linię, od której zacznie się odliczanie ery nowych obowiązków. Skinął salutującemu żandarmowi, obrzucił długim spojrzeniem znany mu ozdobny westybul i złożył szubę na ręce szwajcara. Za minutę lub dwie powinna podjechać karoca generała-gubernatora. Władimir Andriejewicz wprowadzi protegowanego do służbowego gabinetu i uroczyście wręczy mu pieczęć, medal na łańcuchu i symboliczny klucz do miasta - atrybuty władzy oberpolicmajstra.
- Jakie to wzruszające, że pan przyszedł w mundurze, w pełnej gali! - rozległ się z tyłu wesoły głos - A więc już pan wie? A chciałem pana zaskoczyć.
Na szerokich i krótkich, liczących tylko cztery marmurowe stopnie schodach stał Pożarski, ubrany zupełnie nieuroczyście - w wizytową marynarkę i spodnie w kratę, ale za to z szerokim uśmiechem na ustach.
- Przyjmuję gratulacje z najszczerszą wdzięcznością. - Skłonił
się żartobliwie. - Chociaż, prawdę mówiąc, taki uroczysty strój jest zbędny. Proszę do gabinetu. Pokażę coś panu.
Erast Pietrowicz nie zdradził się ani jednym gestem, ale zobaczywszy przypadkiem w lustrze, jak oślepiająco lśnią jego ordery i złote hafty na mundurze, pokraśniał boleśnie z powodu swojej haniebnej pomyłki. „Kiedy świat wygląda całkiem czarno, wielkoduszny mąż szuka w nim białej plamki” - przyszedł z pomocą Najmądrzejszy. Radca stanu podjął
wysiłek i natychmiast odnalazł białą plamkę: przynajmniej nie będzie musiał przewodniczyć towarzystwu abstynentów.
Nie mówiąc ani słowa, postąpił za Pożarskim do gabinetu oberpolicmajstra i zatrzymał się przy drzwiach, nie wiedząc, gdzie usiąść
- kanapa i fotele były nakryte pokrowcami.
- Nie zdążyłem się jeszcze rozgościć. O, proszę tutaj. - Pożarski ściągnął z kanapy białe płótno. - Telegram przyszedł o świcie. Ale to dla nas nie najważniejsze. Najważniejszy jest tekst przygotowany dla gazet, przysłany z Petersburga. Publikację zaplanowano na dwudziestego siódmego.
Dołgorukiemu oddzielnie wysłano imienny rozkaz. Proszę czytać.
Erast Pietrowicz wziął blankiet telegramu z nadrukiem „ściśle tajne” i prześlizgnął się wzrokiem po długiej kolumnie z gęsto naklejonych tasiemek.
Dziś, w najdostojniejszym i uroczystym dniu urodzin Jego Wysokości Najjaśniejszego Pana, złotogłowa Moskwa została uszczęśliwiona wielką, niebywałą Cesarską łaską: Wszechwładny Samodzierżawca, Władca Rosji, powierzył moskiewski gród stołeczny Swojego Cesarstwa bezpośredniej opiece Swojego Najjaśniejszego Brata, Wielkiego Księcia Symeona Aleksandrowicza, mianując Jego Wysokość moskiewskim generałem-gubernatorem. Nominacja ta ma swoje głębokie, historyczne znaczenie.
Moskwa znowu wstępuje w bezpośrednie stosunki z Najjaśniejszym Rosyjskim Domem Panującym. Odwieczne duchowe więzy, łączące Najwyższego Zwierzchnika rosyjskiego narodu z dawną rosyjską stolicą, umacniają się dzięki tej podniosłej, namacalnej reprezentacji, która tak wiele stanowi i ma tak głębokie znaczenie dla jasnego zrozumienia tych szlachetnych stosunków przez cały naród. Niniejszym Najjaśniejszy Pan uznał za ważne jeszcze bardziej podnieść znaczenie Moskwy jako narodowego Palladium, mianując w niej Swoim przedstawicielem nie kogo innego, tylko Najjaśniejszego Brata Swojego. Moskwianie nigdy nie zapomną tej łatwej dostępności, która wyróżniała księcia Władimira Andriejewicza, tej serdecznej, uprzedzającej grzeczności, z jaką odnosił się do wszystkich zwracających się z prośbą o pomoc, tej energii, z którą...
- Przeczytał już Pan to o „łatwej dostępności”? - spytał
Pożarski, któremu najwidoczniej nie chciało się czekać i wolał jak najszybciej przejść do sedna rzeczy. - Dalej może pan się nie męczyć, jest jeszcze wiele linijek, ale bez treści. A więc, Eraście Pietrowiczu, pański patron się skończył. I nadszedł czas, abyśmy - pan i ja - do końca wyjaśnili stosunki. Moskwa od dziś się zmienia i taka jak przy Wołodii Wielkie Gniazdo już nigdy nie będzie. Władza w mieście powstanie prawdziwa, silna, bez tej „łatwej dostępności”. Pana szef nie rozumiał
Читать дальше