Joanna Chmielewska - Wielki Diament. Tom II

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wielki Diament. Tom II» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wielki Diament. Tom II: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wielki Diament. Tom II»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cenny kamień wędruje przez rozmaite ręce i epoki, aby odnaleźć się współcześnie w pewnej polskiej rodzinie. "Poczułam, jak robi się gorąco i dreszcz przeleciał mi po kręgosłupie. Jak on napisał, ten nadawca…? Największy diament świata… Ciekawe, jaki rozmiar może mieć największy diament świata…" (fragment powieści)

Wielki Diament. Tom II — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wielki Diament. Tom II», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ty, gdzie on jest? – spytała z wyraźnym niepokojem. – Co myśmy z nim zrobiły?

– No właśnie, jak widzisz, siedzę i myślę – odparłam, nie zmieniając pozycji. – Pod moją poduszką nie…

– Pod moją też nie. Słuchaj, czy nie wspominałaś o żłobie w oborze?

– Wspominać, wspominałam, ale do obory nie poszłam. Zdaje się, że w ogóle nigdzie nie wychodziłyśmy…?

– Owszem, do łazienki. Ale nigdzie dalej. Chyba że poszłaś do obory, jak już spałam…?

– A on został u mnie?

– No pewnie, że u ciebie, losowałyśmy…

Przypomniało mi się, oczywiście, losowałyśmy, która z nas ma go strzec, i padło na mnie. Ale Krystyna również wybierała miejsce, a co do obory…

Podniosłam się z łóżka, włożyłam szlafrok i zeszłam na dół. Elżusię znalazłam w kuchni, ucieszyła się bardzo, że wreszcie zjemy śniadanie.

– Kto dzisiaj doił krowy? – spytałam bez wstępów.

– Ja. Jak zwykle. A co…?

– Czy jak Elżusia doiła, to myśmy już spały?

– Gdzie tam! I światło się paliło, i tupanie było słychać… A co…?

– A Elżusia była potem w oborze bez przerwy?

– No pewnie, że bez przerwy, nie daję rady inaczej. A co…?

– A czy ja tam przyszłam?

Elżusia zdumiała się tak, że czajnik omal nie wyleciał jej z rąk.

– A czy Joasia… nie, zaraz, która to? Krystyna…?

– Joanna.

– To Joasia sama nie wie, czy była w oborze? Nie była, od razu mogę powiedzieć. Żadnej z was nie było, a jak wróciłam, to wyście już spały. A co…?

– Nic – odparłam z ciężkim westchnieniem. – Kłócimy się o to, Kryśka mówi, że byłam, a mnie się wydaje, że nie.

– To i dobrze się Joasi wydaje, nie była. Chodźcie zaraz na śniadanie, jajecznicę z żółtym serkiem wam zrobię, tak jak lubicie.

– Tylko niedużo, bo zdaje się, że nie będziemy miały apetytu…

Wróciłam na górę, Krystyna siedziała na moim łóżku w identycznej pozycji, jak ja poprzednio, i rozmyślała intensywnie, ze zmarszczonym czołem.

– Przeszukałam już twoje walizki i sprawdziłam kieszenie we wszystkich łachach. Nigdzie go nie ma. Co, u diabła, mogłyśmy z nim zrobić?

– Obora odpada – powiedziałam prawie równocześnie. – Nie było mnie tam. Z czego wynika, że do szukania pozostaje nam ograniczona przestrzeń. Zaczynamy od razu?

– A jak? Takie rzeczy, których nie znajdzie się od razu, giną na zawsze. Nie zamierzam głupio ryzykować.

– Dobra, wobec tego sprawdzamy wszystko metodycznie.

Tym razem wiedziałyśmy przynajmniej dokładnie, jakiej wielkości jest poszukiwany przedmiot. Podzieliłyśmy pokój na metry kwadratowe i w ponurym milczeniu zaglądałyśmy wszędzie, gdzie mogły się zmieścić dwa jajka razem. Krzykiem z góry poprosiłyśmy Elżusię o drobne opóźnienie śniadanka. Darła się Krystyna, ja zaś mamrotałam pod nosem różne prognozy na tle głodowej śmierci, bo nie ma obawy, żadne pożywienie przez gardło nam nie przejdzie…

– Czy rękawiczkę też zgubiłaś? – spytała kąśliwie Kryśka, grzebiąca w mojej torebce, napotkanej w jej kwadracie. – Masz tylko jedną? Gdzie druga?

Oderwałam się od obmacywania wierzchu szafy, stojącej w moim metrze kwadratowym, i zlazłam z krzesła. Przez całe dwie sekundy przyglądałam się rękawiczce, po czym właściwy błysk we mnie nastąpił. Padłam na kolana i zza nogi tejże szafy wyciągnęłam dużą zamszową bułę. Rozciągliwą rękawiczkę, do której sama przed paru godzinami siłą wepchnęłam diament.

– Elżusiu!!! – wrzasnęła Krystyna ku dołowi w następnych dwóch sekundach. – Błagamy o podwójną jajecznicę!!! Ze stu jajek i dwóch kilo sera!!!

– Słuchaj, to jest niemożliwa rzecz – powiedziałam, ochłonąwszy ze strasznych emocji. – Nie możemy przeżywać takich stresów dzień po dniu. Co z tym gównem zrobić?

– Ładny on jednak – stwierdziła moja siostra, zaglądając do rękawiczki. – Skoro już padło na ciebie, włóż go tam, gdzie trzymasz na przykład paszport. Albo książeczkę czekową. Tego na ogół nie gubisz.

– Tam gdzie pieniądze – postanowiłam. – Pieniędzy używam częściej niż paszportu i też ich raczej nie gubię.

Zeszłyśmy wreszcie na to skomplikowane psychicznie śniadanko, pozostawiwszy skarb w mojej torebce, dostatecznie pakownej, żeby zmieścił się w niej nawet tuzin diamentów. Krystyna, na wszelki wypadek, porządnie zamknęła okno.

Zatroskana Elżusia krzyki z góry potraktowała poważnie i nasz posiłek parował w wielkiej, kopiastej salaterce. Nie pojmując osobliwych skoków naszego apetytu, dołożyła do tej jajecznicy kiełbasę, szynkę i fenomenalnej jakości pasztetówkę własnej roboty. Oraz marynowane grzybki, korniszonki i sałatkę z pomidorów. Otworzyłam usta, żeby zaprotestować przeciwko tej przesadzie, i nagle poczułam, że nic podobnego, żadna przesada, czuję w sobie wilczy głód i gotowa jestem zjeść to wszystko sama, bez udziału Krystyny. Stanowiłam otchłań, a nie człowieka.

– Stresy niewątpliwie skracają życie – powiedziałam z przekonaniem. – Ale za to cholernie dodają apetytu.

– Zgadzam się i nie zamierzam być grzeczna i dobrze wychowana – odparła moja siostra z pełną gębą.

Elżusia przyglądała się nam z zachwytem i rozczuleniem, kiedy pożerałyśmy całe to bogactwo na stole. Krystyna próbowała coś powiedzieć i omal się nie zadławiła.

– Pół litra – wycharczała z trudem. – Nasze rodzime, krajowe, ojczyste, tradycyjne pół litra! Na kolację! Zaraz ktoś pojedzie kupić.

– Nie potrzeba – odparła Elżusia, zdumiona jej nagłym wybuchem alkoholizmu. -Jest w lodówce, nawet parę butelek. A co się stało, bo wy przecież tego nie pijecie?

Jak zwykle, rozumiałam Krystynę doskonale. Przezornie najpierw przełknęłam.

– Musimy uczcić wydarzenie – wyjaśniłam. – Nic na świecie nie przebija naszej polskiej wódki.

Elżusia była dobroduszna i macierzyńska, ale nie głupia.

– Znalazłyście ten skarb? – ucieszyła się.

– I gdzież on był?! Jakże wygląda?! Pokażecie wszystkim?

– Wszystkim nie – odparła Krystyna głosem już dość swobodnym. – Tylko osobom zaufanym. Dużo do oglądania nie ma, ale za to efektowne.

– I niech Elżusia na razie nikomu nie mówi – dodałam. – Przy kolacji powiemy, ale wyłącznie rodzinie Kacperskich.

– Przy kolacji! – wykrzyknęła rozanielona Elżusia. – No to zrobimy kolację, że ho, ho!

Zanim doszło do kolacji ho, ho, omówiłyśmy sprawę między sobą. Była to kontynuacja nocnych rozważań.

Ten upiorny diament zaczynał nam się coraz bardziej podobać. Samo patrzenie na niego sprawiało przyjemność, a myśl, że należy do nas, wprawiała w euforię. Przeciąć go…? Może i zyska na wartości, ale straci ten niesamowity błysk ze środka, błysk, chwytający za serce i dławiący w gardle. Szkoda. Cholerna szkoda…

Nagle zrozumiałam, że można kochać diamenty. Pojęłam także, w jednej eksplozji natchnienia, dlaczego dotychczas nie został przecięty. Przecież, poza pra… ile tam jeszcze tych pra… a, tyle samo co przy Klementynie, cztery pra… dziadkiem Ludwikiem de Noirmont, dysponowały nim wyłącznie kobiety, po tych kobietach dziedziczyłyśmy cechy i niewątpliwie stosunek do klejnotu. Któraż, na miły Bóg, zdobyłaby się na zniweczenie tego uroku…?!!!

– Żadna, jak widać – powiedziała Krystyna, wyzuta z wątpliwości, czy na pewno nasza myśl biegnie tymi samymi drogami. – I coś mi się wydaje…

– Dobrze ci się wydaje. Obejrzyj może te znaczki…

– Przecież sama mówiłaś, że one Kacperskich!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wielki Diament. Tom II»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wielki Diament. Tom II» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Wielki Diament. Tom II»

Обсуждение, отзывы о книге «Wielki Diament. Tom II» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x