Joanna Chmielewska - Wielki Diament. Tom II

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wielki Diament. Tom II» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wielki Diament. Tom II: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wielki Diament. Tom II»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cenny kamień wędruje przez rozmaite ręce i epoki, aby odnaleźć się współcześnie w pewnej polskiej rodzinie. "Poczułam, jak robi się gorąco i dreszcz przeleciał mi po kręgosłupie. Jak on napisał, ten nadawca…? Największy diament świata… Ciekawe, jaki rozmiar może mieć największy diament świata…" (fragment powieści)

Wielki Diament. Tom II — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wielki Diament. Tom II», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jeszcze mogłybyśmy go wrzucić do ognia i sprawdzić, czy się pali – zaproponowałam uprzejmie.

– Spluń przez lewe ramię, bo za chwilę wybuchnie tu pożar, a my jesteśmy na strychu. Zatem, nie do uwierzenia, ale jednak, jest prawdziwy, skoro rżnie szkło. Szkło również jest prawdziwe, pięćdziesiąt lat temu nie było pleksiglasu.

– Pocieszyłaś mnie. Obejrzyjmy go, zabierzmy na dół, w pokojach mamy lepsze światło.

– No i, w razie pożaru, krótszą drogę. Skok przez okno z pierwszego piętra mogę zaryzykować.

– Ponadto, wiedziona tajemniczym natchnieniem, przywiozłam flachę, nabytą po drodze. Chateau Neuf du Papę. Czerwone.

Krystynę wzruszyło to ogromnie.

– Pierwszy raz w życiu z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nie jesteś taka głupia, jak by się zdawało…

Zeszłyśmy piętro niżej spokojnie. Nie wykonałyśmy żadnego tańca, nie wydawałyśmy dzikich okrzyków, nie wpadłyśmy w hałaśliwy szał szczęścia i nie wyrwałyśmy ze snu całej rodziny Kacperskich tylko dzięki temu, że znalezisko otumaniło nas kompletnie. Myśl, że on tu gdzieś jest, ten diament, i że w końcu na niego trafimy, była, ostatecznie, do przyjęcia, chociaż nadzieja kołatała się w nas ledwo zipiąc, ale rozmiar i jakość roziskrzonej bryły każdego by wprawiły w osłupienie. Nawet w Skarbach króla Salomona pokazywali znacznie mniejsze, nawet Koh-i-noor nie umywał się do niej urodą, aczkolwiek z pewnością był efektowniej oszlifowany.

Usiadłyśmy w fotelach z kieliszkami w rękach i otwartą butelką szlachetnego wina. Diament leżał na środku stolika i jaśniał olśniewającym blaskiem.

Wpatrywałyśmy się w niego, oczu nie mogąc oderwać, a różne uczucia rosły w nas i rozkwitały w dużym tempie.

– To w środku, co tak świeci, to jest, zdaje się, ta skaza, o której sobie mętnie przypominam – powiedziała Krystyna. – Przecinać należałoby akurat w tym miejscu.

– Straci połowę uroku – zauważyłam z niesmakiem. – Nie wiem, czy to w ogóle nie barbarzyństwo, przecinać coś takiego.

– Barbarzyństwo, z pewnością. Ale nie widzę innego sposobu, żeby się nim podzielić.

– A nawet jeśli się podzielimy, to co? Sprzedasz swój kawałek?

– No coś ty, głupia? Ja sama? Przecież te dwie połowy są identyczne! I dopiero to jest cymes, dwie takie idealnie jednakowe kobyły! Czegoś takiego wcale nie ma na świecie.

– Znaczy, gdybyśmy miały sprzedawać, to razem? Całość?

– A pewnie. Największy zysk.

Zastanowiłam się w skupieniu nad tym największym zyskiem.

– Mnie szkoda – oznajmiłam stanowczo i uczciwie.

– Mnie też – przyznała się Krystyna od razu.

Wciąż jeszcze byłyśmy nieco oszołomione. Powolutku zaczynała docierać do nas wstrząsająca prawda, odnalazłyśmy Wielki Diament, największy diament świata, który w dodatku legalnie należał do naszej rodziny i przypadał nam w spadku. Był nasz. Mogłyśmy to udowodnić na piśmie.

– Słuchaj, uszczypnij mnie – poprosiła moja siostra, odstawiając pusty kieliszek. – Mam obawy, że mi się to tylko śni.

– Szczypać nie lubię nikogo, nawet ciebie. Mogę cię dziubnąć.

– Dziubnij.

Użyłam w tym celu korkociąga, który leżał pod ręką. Krystyna drgnęła silnie.

– Poczułam. Nie pożałowaś mi, mam wrażenie. Ale wynika z tego, że nie śpię? On jest?

– Możesz go dotknąć – pozwoliłam łaskawie.

Wzięła diament do ręki, obmacała go, podrzuciła do góry i polizała. Przyglądałam się temu z ciekawością, coraz bardziej roztkliwiona tym szczęściem, jakie nas spotkało. Nie do wiary. Znaleźć skarb familijny, w dzisiejszych czasach, prawie we własnym domu, i to wtedy, kiedy był tak straszliwie potrzebny!

– Teraz ty! – zarządziłam, odbierając jej kamień.

– Dziubnij mnie, bo też nie wierzę.

– Chętnie, proszę cię bardzo.

Dziurę zrobiła mi w udzie tym korkociągiem bez mała do kości, ale przynajmniej przekonałam się, że też nie śpię. Na takie dziubnięcie poderwałabym się z letargu.

Odłożyłam bryłę, która znów zaczęła lśnić na środku stolika.

– No dobrze, zejdźmy z tej drogi do ciężkiego kalectwa. To co robimy?

– Nic – zadecydowała Krystyna stanowczo. – Przyglądamy się. W życiu więcej czegoś takiego nie zobaczysz, trzeba napaść… czy napasać…?… oczy widokiem. Z chwili na chwilę on mi się wydaje piękniejszy i nawet nie będę mrugać, żeby nic nie stracić…

Siedziałyśmy przy stole, popijając wino i wpatrując się w roziskrzony diament. Coraz trudniej było oderwać od niego wzrok. Od czasu do czasu to jedna, to druga z nas wyciągała rękę, żeby go pomacać.

– Ejże, a kluczyk? – spytała nagle Krystyna z wyraźnym oburzeniem.

Zdziwiłam się.

– Jaki kluczyk?

– Kłódeczka, ściśle biorąc. Ta z sepecika. Miałyśmy odrzynać co popadnie i co?

Zdziwiłam się bardziej.

– I tego odrzynania tak ci brakuje? Proszę bardzo, możesz oderżnąć cokolwiek byle gdzie, nie widzę przeszkód.

– Idiotka. Mnie się tu coś nie zgadza, wyszło nieprawidłowo. Taka kłódeczka z kluczykiem powinna coś znaczyć i do czegoś służyć. Zamknięta kasetka, a diament w środku, na przykład. Po cholerę w takim razie ten cymbał nosił przy sobie kłódeczkę i po cholerę Antosia tak ją starannie przechowała?

– Tego nie zgadnę do końca życia – powiedziałam po długim namyśle. – Z diamentem, jak widać, nie miało to nic wspólnego i całe szczęście, że w ogóle o kłódeczce z kluczykiem zapomniałam, bo kto wie czy nie zaczęłybyśmy rzeczywiście odrzynać wszystkich skobli zewsząd. Tak właśnie wyglądają mylące poszlaki. Może w ogóle ten cały sakwojażyk był na to zamykany i on go właśnie otworzył, bo sięgał ręką, a kłódeczkę schował do środka, żeby jej nie zgubić. Najprostsze wyjaśnienie.

– Jednak czuję niedosyt. Rzeczywistość nie spełniła swego zadania.

– Mało ci jeszcze? – spytałam ze zgorszeniem, wskazując stół. – Moim zdaniem, pobiła własne rekordy daleko na wyrost. Opanuj wymagania, bo będzie jak ze złotą rybką.

– No dobrze. Może masz trochę racji… Siedziałyśmy nadal, wpatrzone w kamień, płonący żywym ogniem i niemożliwy do uwierzenia…

***

Obudziwszy się koło południa, usilnie zaczęłam się zastanawiać nad wydarzeniami ubiegłej nocy. Jezus Mario, zdaje się, że znalazłyśmy wreszcie ten cholerny diament…? Czy możliwe, żeby to było prawdą? Może się po prostu upiłam, chociaż nie, pół butelki wina, nawet na głodno, nie spowoduje chyba przerwy w życiorysie…? Znalazłyśmy go zatem, gapiłyśmy się na niego prawie do wschodu słońca, okazał się cudownie piękny, możemy pogapić się dłużej, do zachodu… Gdzie on jest? No właśnie, gdzie on jest…? Nie został przecież na środku stolika, gdzieś go ukryłyśmy. Która z nas, Krystyna czy ja…? I gdzie?! Pomysły miałyśmy rozmaite, to sobie mogłam przypomnieć, przez chwilę nawet nawzajem wyrywałyśmy go sobie z ręki, na czym w końcu stanęło…?

Usiadłam na łóżku, opuściłam nogi na podłogę i podparłam dłońmi brodę. Diabli nadali, gdzie mogłyśmy utknąć tę roziskrzoną zarazę? Proponowałam szufladkę sekretarzyka, ale nie miała klucza, Krystyna wymyśliła wazonik do kwiatków, nie mieścił się w nim, bo wazonik był mały. Pod poduszką…? U niej czy u mnie…?

Pomacałam pod poduszką, uniosłam i zajrzałam, diamentu nie było, nie zsunął się na dół, bo nic mnie nie gniotło. Zmiłuj się Panie, czy teraz zaczniemy szukać go na nowo…?!

W drzwiach do mojego pokoju pojawiła się nagle moja siostra, rozczochrana i w szlafroku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wielki Diament. Tom II»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wielki Diament. Tom II» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Wielki Diament. Tom II»

Обсуждение, отзывы о книге «Wielki Diament. Tom II» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x