Gdy Knutas przybył na miejsce, byli tam już zarówno inspektor Karin Jacobsson, jak i technik kryminalistyczny Erik Sohlman. Karin ze swoimi stu sześćdziesięcioma centymetrami wzrostu wyglądała na jeszcze niższą niż zazwyczaj i była tak blada, że jej twarz wydawała się przezroczysta. Knutas pozdrowił ją uściśnięciem jej ramienia. Przyszła tu spacerem ze swojego mieszkania położonego w obrębie murów miejskich. Knutas od razu się domyślił, że Karin widziała już ciało. Ona chyba nigdy nie przyzwyczai się do widoku martwych osób, właściwie on sam pewnie też nie.
Zdążyła się już zebrać grupka osób mieszkających w pobliżu, które wpatrywały się w wiszące do nich plecami ciało w bramie. Nikt nie mógł uwierzyć, że coś tak strasznego jak morderstwo mogło przydarzyć się na ich spokojnej uliczce.
Brama Dalmansporten była częścią murów obronnych, leżała pośrodku Norra Murgatan, długiej i wąskiej brukowanej uliczki, która biegła równolegle do wschodniego muru. Po obu bokach uliczki ciągnęły się niskie, malownicze domki. Prawdziwa idylla z robionymi na szydełku firankami w oknach, doniczkami z gotlandzkiej ceramiki i małymi ogródkami za drewnianymi płotami. Niektóre domy, leżące po tej samej stronie co mur, były wbudowane w mury obronne.
Karin i Knutas przeszli obok betonowej przeszkody, która uniemożliwiała samochodom wjazd w bramę i przeszli ponad biało-niebieskimi taśmami.
Knutas zadrżał, gdy zobaczył ofiarę.
Na pierwszy rzut oka wyglądało to na tragiczne samobójstwo. Lina przywiązana była do mocnego haka, który zaczepiony był na kracie nad bramą. Głowa martwego mężczyzny opierała się na jego piersi, ciało było bezwładne.
Scenariusz przypomniał mu morderstwa z ubiegłego roku, kiedy to wiele osób zostało zamordowanych w rytualny sposób i następnie powieszonych.
– Coś mi to przypomina – powiedział do Karin.
– Ach, nic nie mów, pierwsze, co mi przyszło na myśl, to to, jak znaleźliśmy ubiegłego lata Martinę Flochten.
Karin pokręciła głową i schowała ręce jeszcze głębiej do kieszeni swojej pikowanej kurtki.
Gdy Knutas podszedł na tyle blisko, że mógł zobaczyć twarz ofiary, znieruchomiał.
– Dobry Boże, to przecież Egon Wallin, właściciel galerii.
Technik kryminalistyczny Erik Sohlman, który właśnie fotografował ciało z różnych stron, obniżył aparat fotograficzny i przyjrzał się dokładnie twarzy nieboszczyka.
– No przecież, to on – wybuchnął. – A niech to cholera. Byłem u niego w galerii zaledwie tydzień temu i kupiłem obraz na sześćdziesiąte urodziny mamy.
– Musimy go jak najszybciej ściągnąć – kontynuował ponuro Knutas. – Ciało na pewno widać z ulicy, a ludzie wkrótce zaczną się budzić.
Kiwnął głową w stronę ulicy Kung Magnus väg, gdzie zatrzymało się już wiele samochodów. Ludzie zaczęli wychodzić z pojazdów i pokazywać sobie bramę. Poranne światło ukazywało wszystkim przechodniom makabryczne znalezisko.
– Pospieszcie się – ponaglał Knutas. – Wisi tu jak w oknie wystawowym.
Rozejrzał się dookoła. Trudno było powiedzieć, ile terenu trzeba będzie odgrodzić, choć doświadczenie zawodowe podpowiadało mu, że im więcej, tym lepiej.
Policja nie mogła jeszcze wykluczyć samobójstwa, lecz jeśli Egon Wallin został pozbawiony życia, jak uważał Knutas, będą musieli zabezpieczyć wszystkie ślady. Szybko oszacował w głowie, że prawdopodobnie trzeba odgrodzić cały park, od bramy Österport do bramy Norderport. Wszędzie na śniegu widać było ślady butów i któreś z nich mogły należeć do mordercy.
Knutas przyjrzał się kracie, do której przymocowana była lina. Wydawało się niemożliwe, żeby Egon Wallin mógł sam tego dokonać. W pobliżu nie było absolutnie niczego, na co mógłby się wspiąć. Lina przymocowana była tak wysoko, że obawiał się, iż niezbędne będzie sprowadzenie straży pożarnej, żeby zdjąć ciało.
Wyjął telefon komórkowy i zadzwonił do zakładu medycyny sądowej w Solnie. Lekarz sądowy musi przybyć na Gotlandię policyjnym helikopterem tak szybko, jak jest to możliwe.
Z doświadczenia wiedział, że lekarz sądowy zawsze chciał, aby ciało nie było ruszane aż do jego przybycia, ale w tym przypadku było to niemożliwe. Wyglądało to, jakby nieboszczyk był ofiarą publicznej egzekucji. Jeśli okazałoby się, że mieli do czynienia z morderstwem, media rzuciłyby się na nich, zanim by się obejrzeli.
Ledwie Knutas zdążył to pomyśleć, a już poczuł na karku pierwsze błyski fleszów. Przestraszony obrócił się. Oślepiły go kolejne błyski.
Rozpoznał fotografa z „Gotlands Allehanda” razem z jedną z najbardziej dociekliwych reporterek gazety. Cały czerwony na twarzy ze złości, gwałtownie chwycił ją za ramię.
– Co wy u licha wyprawiacie? To może być samobójstwo, na razie jeszcze nic nie wiemy. Zupełnie nic! Jeszcze nawet krewni nie są poinformowani. Dopiero go znaleziono!
– Czy wiecie, kto to jest? – spytała czupurnie i wyjęła rękę z uścisku, nie zwracając uwagi na rozjuszenie Knutasa. – Uważam, że wygląda on na Egona Wallina, właściciela galerii.
– Nie słychać, co mówię? Nie jest to pewne, że mamy do czynienia z przestępstwem. Idźcie stąd i pozwólcie nam pracować w spokoju!
Samobójstwo było przynajmniej czymś, co dziennikarze respektowali i o czym zazwyczaj nie pisali. Jak na razie. Ale mając na uwadze zmiany, które zachodziły w krajowych mediach, nie potrwa pewnie długo i będą grzebać też w samobójstwach.
Knutas był jeszcze bardziej zdenerwowany całą sytuacją, ponieważ znał i cenił Egona Wallina. Nie byli może dobrymi znajomymi, ale spotkali się przez te wszystkie lata niejeden raz i Knutas zawsze lubił tego mężczyznę. Biła od niego uczciwość i przyzwoitość. Prostolinijny człowiek, który twardo stąpał po ziemi i był zadowolony ze swojego życia. W przeciwieństwie do tak wielu innych osób, które w kółko narzekały. Wydawał się takim typem osoby, która ze wszystkimi i w każdej sprawie potrafiła się dogadać, po prostu równy chłop. Byli mniej więcej w tym samym wieku i Knutas zawsze spoglądał z podziwem na Egona Wallina. Miał on dookoła siebie aurę, która sprawiała, że chciało się być jego przyjacielem. A teraz wisiał tu przed nim – martwy jak pień.
Każda minuta, która upływała w oczekiwaniu na zdjęcie ciała, była męczarnią. Włos mu się jeżył na głowie, gdy myślał, że będzie musiał powiedzieć o tym tragicznym wydarzeniu żonie Wallina.
Wielu dziennikarzy tłoczyło się już teraz po drugiej stronie biało-niebieskich taśm. Po części rozumiał, że musieli oni wykonywać swoją pracę. Jeśli okazałoby się, że jest to morderstwo, będzie zmuszony zwołać konferencję prasową.
Knutas był zadowolony, że na miejscu nie było na razie żadnych dziennikarzy z telewizji. W następnej sekundzie zobaczył Pię Lilję, najbardziej zawziętego fotografa i operatora telewizyjnego, jakiego kiedykolwiek spotkał. Pracowała razem z Johanem Bergiem z Telewizji Szwedzkiej. Teraz była sama, co nie przeszkadzało jej w robieniu zdjęć. Znajdowali się w miejscu publicznym i jeśli tylko trzymała się za taśmami odgradzającymi, nie mógł jej tego zabronić.
Knutas westchnął, rzucił ostatnie spojrzenie na ciało i odszedł stamtąd w towarzystwie Karin.
Zapowiadał się pracowity dzień.
W niedzielę w redakcji Wiadomości Regionalnych, znajdującej się w budynku telewizji w dzielnicy Gärdet, zazwyczaj panował spokój. Tego dnia nie było inaczej. Johan Berg siedział zmęczony przy swoim biurku i walcząc z kacem, bez zapału przeglądał poranne dzienniki. Nic a nic się nie wydarzyło. Ani w Sztokholmie, ani na Gotlandii, ani w Uppsali, za które to obszary odpowiedzialne były Wiadomości Regionalne.
Читать дальше