Mari Jungstedt - Umierający Dandys
Здесь есть возможность читать онлайн «Mari Jungstedt - Umierający Dandys» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Umierający Dandys
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Umierający Dandys: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Umierający Dandys»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Umierający Dandys — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Umierający Dandys», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Jego ciało nie mogło doczekać się tego spotkania.
Wieczorne zajęcia żony zajęły więcej czasu, niż przewidywał i gdy w końcu wyszedł, był porządnie poirytowany. Tak jakby przeczuwała, że miał jakieś plany, czytała dłużej niż zazwyczaj. Z pewnością kilka rozdziałów.
Wiele razy podkradał się do drzwi sypialni tak cicho, jak tylko potrafił i widział, że w środku paliło się światło. Żądza świerzbiła na całym ciele jak egzema. W końcu zgasiła światło. Poczekał jeszcze kwadrans, żeby być pewnym, że zasnęła. Uchylił lekko drzwi i słuchał przez chwilę jej równego oddechu, zanim odważył się wyruszyć w drogę.
Gdy wyszedł na ulicę, odetchnął z ulgą. Oczekiwanie paliło usta i język. Raźnym krokiem maszerował w stronę miasta. W większości okien światła były pogaszone, mimo iż była sobota i nie wybiła jeszcze północ. Za nic w świecie nie chciał natknąć się na kogoś z sąsiadów – tutaj wszyscy się znali. Kupili tu nowo wybudowany domek szeregowy, gdy dzieci były małe. Małżeństwo było dość udane i razem mijał im rok za rokiem. Egon nigdy nie zdradzał swojej żony, mimo iż dużo wyjeżdżał w sprawach służbowych i spotykał wiele różnych osób.
Przed rokiem pojechał do Sztokholmu w zwyczajną podróż służbową. Uczucie poraziło go jak piorun i podczas jednej nocy wszystko się zmieniło. Był na to zupełnie nieprzygotowany. Nagle życie otrzymało nowy sens, wypełniła je nowa treść.
Współżycie z Moniką stało się prawie nie do zniesienia. Jej odpowiedź na jego na wpół żarliwe inicjatywy była i tak dość chłodna w ostatnich latach. Wkrótce ich życie seksualne zamarło zupełnie, co było dla niego wielką ulgą. Nigdy o tym nie rozmawiali.
Ale teraz w środku paliła go tęsknota. Wybrał najkrótszą drogę obok szpitala i wzgórz przy parku Strandgärdet. Niedługo będzie na miejscu. Wyjął telefon komórkowy, żeby powiedzieć, że jest w drodze.
Właśnie gdy miał wybrać numer, potknął się i upadł. W ciemności nie zauważył wielkiego korzenia, który zagradzał mu ścieżkę. Porządnie uderzył głową o kamień i na kilka sekund stracił przytomność. Gdy doszedł do siebie, poczuł, jak krew spływała mu z czoła na policzek. Z trudem usiadł, w głowie mu się kręciło. Przez chwilę siedział na zimnej ziemi. Na szczęście miał w kieszeni chusteczki higieniczne i mógł wytrzeć krew. Piekło porządnie na czole i na prawym policzku.
Do diabła, pomyślał. Tylko nie teraz.
Ostrożnie dotknął rany koniuszkami palców. Na szczęście obrażenia nie były poważne, choć nad prawą brwią urósł mu potężny guz.
Postąpił chwiejnie kilka kroków. Upadek zszokował go i zaskoczył.
Na początku posuwał się pomału, miał jeszcze zawroty głowy. Wkrótce jednak znalazł się przy murze, stąd nie było daleko do hotelu.
Minął właśnie małe przejście w murze wychodzące na morze, które nazywano Bramą Miłości, gdy nagle zdał sobie sprawę, że ktoś znajdował się zupełnie blisko niego. Usłyszał szybki świst obok jednego ucha i zaraz potem został pociągnięty do tyłu.
Egon Wallin nigdy nie dotarł na swoje umówione spotkanie.
Siv Eriksson obudziła się jak zwykle kilka minut przed budzikiem, tak jakby przeczuwała, kiedy była pora wstawać. Szybko wyłączyła budzik, żeby alarm nie zbudził jej męża Lennarta. Ostrożnie wstała z łóżka i starała się zachowywać tak cicho, jak tylko potrafiła. W końcu była to niedziela.
Poczłapała do kuchni w swoich różowych, kudłatych pantoflach, które dostała od męża na Boże Narodzenie, nastawiła kawę, wzięła ciepły prysznic i umyła włosy. Rozkoszowała się potem jedzonym w samotności śniadaniem, słuchając radia i pozwalając włosom, żeby same wyschły.
Siv Eriksson nie mogła się doczekać dzisiejszego dnia. Dzień pracy w niedziele był krótki, tylko od siódmej do dwunastej, potem miał przyjechać po nią Lennart i razem mieli jechać na piąte urodziny ich jedynego wnuka. Córka mieszkała ze swoją rodziną w Slite w północnej Gotlandii, więc mieli kawałek do przejechania. Siv przygotowała prezenty, które ładnie zapakowane leżały na stole w korytarzu. Lennart miał je zabrać, gdy będzie jechał, zostawiła mu kartkę z wiadomością, żeby nie zapomniał.
Wypiła kawę, umyła zęby i ubrała się. Dała kotu jedzenie i świeżą wodę. Nie okazywał większego zainteresowania, żeby wyjść na dwór, tylko spojrzał na nią ospałym wzrokiem i zwinął się w koszyku. Zerknęła na termometr za oknem i stwierdziła, że znów się ochłodziło, minus dziesięć stopni. Najlepiej będzie, jak włoży czapkę i szalik. Wełniany płaszcz był stary i trochę za ciasny.
Ich mieszkanie leżało na ostatnim piętrze w budynku na ulicy Polhemsgatan z widokiem na północno-wschodnią stronę murów obronnych.
Gdy Siv Eriksson wyszła na ulicę, ciągle było jeszcze dość ciemno. Do pracy w hotelu Wisby miała piechotą kilka kilometrów, ale to jej nie przeszkadzało. Lubiła spacerować, poza tym była to jej jedyna gimnastyka. Lubiła pracę jako bufetowa. Razem z koleżanką były odpowiedzialne za przygotowywanie śniadania. O tej porze roku w hotelu było mało gości, co jej odpowiadało – nie czuła się dobrze w stresujących sytuacjach.
Przeszła przez ulicę, weszła na ścieżkę przy boisku, którego murawa pokryta była cienką warstwą śniegu. Na parkingu przed gminnym Biurem do spraw Kultury i Czasu Wolnego była bliska wywinięcia salta na śliskim jak szklanka asfalcie.
Przy przejściu na ulicy Kung Magnus väg, która biegła równolegle do wschodniej strony muru, przystanęła i spojrzała w obie strony, choć tak właściwie było to zbędne. W niedzielne poranki ruch był mały, ale Siv Eriksson była ostrożną osobą i nie ryzykowała bez potrzeby. Przeszła przez Östergravar, niewielki park leżący przy murach obronnych. Ten kawałek drogi wydawał się o tej porze niepokojąco opustoszały, ale stąd niedaleko miała już do średniowiecznych murów obronnych, które otaczały Stare Miasto. Musiała przejść przez bramę Dalmansporten, żeby dostać się do miasta. Brama znajdowała się w wysokiej na siedemnaście metrów wieży Dalmanstornet, jednej z bardziej okazałych baszt murów.
Około trzydziestu metrów od bramy Siv Eriksson stanęła jak wryta. Na początku nie wierzyła własnym oczom. Coś wisiało i delikatnie kołysało się w prześwicie bramy. Skonsternowana przez kilka minut myślała, że to worek. Gdy podeszła bliżej, ku swojemu przerażeniu zobaczyła, że był to mężczyzna, który wisiał na sznurze przywiązanym do kraty nad bramą. Była to krata, którą w dawnych czasach opuszczano, gdy nadciągał wróg.
Kark mężczyzny był zgięty, ręce kołysały się bezwładnie po bokach ciała. Poślizgnęła się na oblodzonym moście i była bliska upadku, ale w ostatniej chwili złapała się poręczy mostu. Wzrok jeszcze raz powędrował do mężczyzny. Był ubrany w długi do ziemi, czarny skórzany płaszcz i czarne spodnie, na nogach miał krótkie kozaki. Był ciemnowłosy, być może około pięćdziesiątki.
Trudno jej było dostrzec jego twarz, postąpiła ostrożnie kilka kroków do przodu, jednocześnie ze strachem rozglądając się dookoła.
Gdy podeszła wystarczająco blisko, by zobaczyć twarz nieboszczyka, cała zdrętwiała. Bez trudu rozpoznała mężczyznę.
Pomału wyjęła komórkę i wybrała numer na policję.
Komisarz Anders Knutas przybył do bramy Dalmansporten pół godziny po otrzymaniu zgłoszenia. Zazwyczaj w takich przypadkach zostawał na komendzie, żeby rozdzielić pracę, ale to chciał zobaczyć. Widok mężczyzny, który najprawdopodobniej został zamordowany i z zimną krwią wywieszony na widok publiczny w jednej z największych i najokazalszych bram muru obronnego, był tak nietypowy, że Knutas zrobił wyjątek. Patrol, który przyjechał jako pierwszy na miejsce znalezienia ciała, od razu podniósł alarm, że nie wyglądało to na samobójstwo, ale że najprawdopodobniej mieli do czynienia ze zbrodnią. Ciało wisiało bowiem kilka metrów nad ziemią i przynajmniej metr od każdej ze ścian murów obronnych. W pobliżu nie było niczego, na czym ofiara mogłaby stać, albo po czym mogłaby się wspiąć, żeby dosięgnąć do miejsca, gdzie była zawieszona lina.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Umierający Dandys»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Umierający Dandys» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Umierający Dandys» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.