– Więc to tu mieszkał – powiedział Knutas i przesunął wzrokiem po jasnych, kwiecistych tapetach. – Dardel też tu przyjeżdżał?
– Oczywiście, były lata, że gościł tu bardzo często. Jak już mówiłam, nie ukrywali swego homoseksualnego związku na tyle, na ile to tylko było możliwe w tamtych czasach. Rolf de Maré był również dobroczyńcą Dardela, pomagał mu finansowo i był dla niego wparciem psychologicznym. Życie Dardela było dość skomplikowane. Gdy nie byli razem, pisywali do siebie listy. Dużo czasu spędzili we Francji, Rolf de Maré był w końcu założycielem awangardowego Baletu Szwedzkiego w Paryżu, a Dardel stworzył dekoracje i kostiumy do wielu przedstawień. Dużo razem podróżowali po Europie, byli również w Afryce i Ameryce Południowej. Rolf de Maré był najbliższą Dardelowi osobą, może poza Thorą, z którą Dardel się później ożenił, no i oczywiście ich córką Ingrid.
Gdy Knutas słuchał opowiadania Anity Thorén, w głowie zaświtała mu pewna myśl. Stojąc w tym zimnym i wilgotnym domku o niskim suficie i słuchając szumu morza dochodzącego zza okien, poczuł, że znajdował się w centralnym punkcie, dookoła którego kręciła się całą sprawa.
– Czy ten domek też wynajmujecie?
– Tak – odpowiedziała Anita Thorén. – Ale tylko latem. W zimie woda jest odłączona, a poza tym i tak nie ma wówczas zainteresowania. Poza pojedynczymi przypadkami.
Knutas wyostrzył słuch.
– O jakich pojedynczych przypadkach pani mówi?
– No cóż, zdarzyło się, że zrobiłam wyjątek. Był tu na przykład nie tak dawno jakiś badacz, który chciał wynająć domek, żeby móc pracować nad pewnym projektem.
Knutasowi zaschło w ustach.
– Kiedy to było?
– Kilka tygodni temu, muszę sprawdzić w kalendarzu, bo nie pamiętam dokładnej daty. Myślę, że zapisałam to tutaj.
Otworzyła torebkę i wyjęła z niej mały kieszonkowy kalendarz. Knutas wstrzymał oddech, podczas gdy Anita Thorén przewracała kartki.
– Zobaczmy… Wynajął domek od szesnastego do dwudziestego trzeciego lutego.
Knutas zamknął oczy i ponownie je otworzył. Egon Wallin został zamordowany dziewiętnastego lutego. Data się zgadzała.
– Kto to był? Jak się nazywał?
– Alexander Ek. Pochodził ze Sztokholmu.
– Ile miał lat? Jak wyglądał?
Anita Thorén spojrzała na Knutasa zdziwiona.
– Był młody, miał może dwadzieścia pięć lat. Wysoki i dobrze zbudowany, nie otyły, ale bardzo umięśniony. Jak kulturysta.
– Czy poprosiła go pani o pokazanie dokumentu?
– Nie, nie wydawało mi się to konieczne. Był taki sympatyczny. Miałam wrażenie, że był już tutaj wcześniej, ale zaprzeczył, gdy go o to spytałam.
To Knutasowi wystarczyło. Szybko ogarnął wzrokiem domek. Potem chwycił Anitę Thorén pod ramię i prawie wypchnął ją na zewnątrz.
– Pomówimy o tym jeszcze później. Domek musi zostać poddany badaniu technicznemu. Nikt nie może wejść do środka, zanim nie skończymy.
– Co? Co ma pan na myśli?
– Proszę poczekać.
Knutas zadzwonił do prokuratora Birgera Smittenberga i poprosił go o nakaz przeszukania. Następnie skontaktował się z Karin i kazał jej przysłać patrole z psami i odgrodzić teren.
– Co się tutaj dzieje?
Anita Thorén spojrzała na niego niespokojnie, gdy zakończył rozmowę.
– Data wynajęcia domku zgadza się z datą morderstwa właściciela galerii Egona Wallina. Kradzież Umierającego dandysa może mieć coś wspólnego z morderstwem. I niewykluczone, że jest w to zamieszany goszczący tu badacz.
Przez jedną dobę uszło uwadze mediów, że policja odgrodziła Muramaris i przeszukiwała domek Rolfa de Maré. We wtorek po południu jakaś osoba spacerująca po okolicy odkryła wiszące dookoła domku biało-niebieskie plastikowe taśmy i wieść o tym szybko rozeszła się wśród ludzi. Policja nie chciała niczego komentować ze względu na dobro śledztwa.
Johan siedział sfrustrowany w redakcji i dostawał szału, że nikt niczego nie chciał powiedzieć. On i Pia byli wcześniej w Muramaris, żeby zrobić kilka ujęć. Musieli przedzierać się przez las, by zbliżyć się do odgrodzonego terenu i choć z daleka nakręcić parę sekwencji. Policja zamknęła drogę prowadzącą do Muramaris.
Jak zwykle Max Grenfors zadzwonił do niego i poprosił o wejście, którym można by rozpocząć wiadomości.
Johanowi nie udało się skontaktować z Anitą Thorén ani z nikim innym, kto mógłby mu coś powiedzieć na ten temat. Rwał sobie włosy z głowy i gapił się przed siebie, podczas gdy Pia obrabiała zdjęcia.
– Nie mam żadnego tekstu, do cholery – powiedział. – Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że nie mam nic do powiedzenia! Policja nie puszcza pary z ust, właścicielka też milczy jak grób, a w okolicy nie ma żadnych sąsiadów. Co do diabła mam robić?
Pia przerwała stukanie w klawiaturę i oderwała wzrok od ekranu, na którym widniały zdjęcia lasu z majaczącym w tle dostojnym budynkiem w Muramaris. Wyjęła pudełko z tabaką i wzięła jedną torebkę.
– Tak, kto u licha mógłby coś wiedzieć… Poczekaj, mają tam otwartą latem restaurację. Znam dziewczynę, która w niej pracuje, nie wiadomo, czy coś na ten temat wie, ale mogę spróbować do niej zadzwonić.
Dziesięć minut później byli w drodze do Muramaris, żeby nakręcić stand-up. Johan przekazywał widzom najnowsze wieści prosto z miejsca zdarzenia, mając za tło dom w Muramaris, nawet jeśli w sporym oddaleniu, gdyż z powodu odgrodzenia terenu nie mogli podejść bliżej. W telewizji wszystko robiło większe wrażenie. Okazało się, że koleżanka Pii Lilji jest dziewczyną syna Anity Thorén i była zaskakująco dobrze poinformowana. Wiedziała o tym, że policja odgrodziła Muramaris i opowiedziała o powiązaniu tego miejsca z Dardelem, który prawdopodobnie namalował tam skradzione dzieło. Przyjaciółka powiedziała również, że policja podejrzewa, iż morderca wynajmował domek Rolfa de Maré w tym czasie, w którym Egon Wallin został zamordowany.
Wiadomość w telewizji wstrząsnęła nim tak bardzo, że prawie rozlał kawę, którą trzymał w ręku. Oczywiście, że się tego spodziewał, wcześniej lub później policja odkryłaby to powiązanie, liczył się z tym. Ale nie myślał, że stanie się to tak szybko. Przyglądał się reporterowi, który zdawał relację z Muramaris, znał go z wcześniejszych reportaży o morderstwie. Denerwował go jego sposób mówienia, był taki pewny siebie, choć nie miał najbledszego pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło.
Nie dość że miał na karku policję, musiał się jeszcze denerwować dziennikarzami. Było coś w tym reporterze, co go wyprowadzało z równowagi. Co on sobie wyobrażał, że kim do cholery był? Pokazał się napis pod reportażem, ależ oczywiście, nazywał się Johan Berg.
Tego wieczoru nie oglądał wiadomości sam i musiał się wysilać, żeby nie zdradzić swojego zdenerwowania. Musiał zachować kamienną twarz. To było chyba najtrudniejsze w całym projekcie, udawanie, że nic się nie stało, że wszystko było tak jak dawniej. Najchętniej wykrzyczałby całemu światu, że on to zrobił i dlaczego. Tamte dwie sekundy wypaliły w jego wnętrzu znamię, które nie zniknie, dopóki nie wykona tego, co postanowił. Dopiero wówczas będzie wolny. Gdy zmyje brud. Posprząta. Wówczas będą mogli zacząć od początku i wszystko będzie dobrze.
Dziś trenował w siłowni wyjątkowo długo. Wydawało mu się, że im więcej ćwiczył, tym lepszą miał kontrolę nad swoim ciałem. W jakiś sposób frustracja, niepokój i zwątpienie znajdowały ujście. Gdy przyglądał się swojemu ciału w niezliczonych lustrach siłowni, czuł się silny, lustro mówiło mu wyraźnie – dasz radę. Nikomu nie uda się go pokonać. Ani policji, ani jakiemuś zadzierającemu nosa reporterowi, który myślał, że był kimś tylko dlatego, że występował w telewizji. Cholerny głupiec. Lepiej niech nie próbuje nadwerężać jego cierpliwości.
Читать дальше