– Ach tak – powiedział Knutas i postanowił na razie zadowolić się tym wyjaśnieniem. – Z tego co zrozumiałem, jest pan ekspertem w dziedzinie malarstwa Nilsa Dardela. Co może mi pan powiedzieć na temat kradzieży Umierającego dandysa?
W słuchawce znów zapadła cisza. Knutas słyszał, jak Erik Mattson na chwilę wstrzymał oddech, zanim odpowiedział.
– To straszne, to świętokradztwo. Jeśli nie uda się odnaleźć obrazu, będzie to tragedia. Umierający dandys jest bez wątpienia jednym z najważniejszych dzieł szwedzkiej sztuki.
– Jak pan myśli, kto mógł go skraść i dlaczego?
– Musi to być kradzież na zamówienie, dla konkretnego kolekcjonera. Obraz jest tak znany, zarówno w Szwecji, jak i w całej Europie, że niemożliwe jest sprzedanie go na rynku sztuki.
– Jakich znanych kolekcjonerów malarstwa Dardela mamy w Szwecji?
– Obrazy znajdują się w różnych miejscach. Jego malarstwo było kontrowersyjne. Są osoby, które twierdzą, że nie jest dostatecznie piękne, proszę mnie nie pytać dlaczego. Bardzo mi przykro, ale muszę już kończyć.
– Oczywiście, przepraszam, że przeszkodziłem.
Knutas podziękował i zakończył rozmowę. Gdy odłożył słuchawkę, czuł się jeszcze bardziej zdezorientowany. Rozpalona nadzieja, którą czuł jeszcze przed chwilą, zgasła.
Erik Mattson nie wydawał się mordercą.
Knutas postanowił na weekend odłożyć śledztwo, jeśli nie zdarzy się coś godnego uwagi. Może trzeba było dać sprawie trochę czasu. Miał nadzieję, że w poniedziałek, wypoczęty, zobaczy wszystko z innej perspektywy.
Teraz chciał tylko do domu, do swojej rodziny.
Następna część jego planu została wykonana, głowę miał pełną różnych myśli. Wcześniej zadzwonił do biura pogrzebowego i spytał, kiedy odbędzie się pogrzeb Egona Wallina. Powiedziano mu, że za mniej więcej dwa tygodnie, miał więc dosyć czasu na przygotowanie się. Chciał być na pogrzebie, oczywiście w przebraniu, jego kamuflaż jest tak doskonały, że nikt nie będzie w stanie go rozpoznać. Nie mógł się doczekać tego dnia. Zobaczyć wszystkich i sam nie być widzianym. Czuł w żołądku wibrujące uczucie radości i wyczekiwania, gdy wyobrażał sobie całą scenę.
Teraz był sam i miał do wykonania zadanie, z którym musi się uporać w ciągu dnia. Poszedł do piwnicy i przyniósł ukryte płótno. Na szczęście nie spotkał żadnego z sąsiadów. Szybko wrócił do mieszkania i pomału rozwinął płótno na podłodze w salonie. Na wiele tygodni przed kradzieżą zamówił na wymiar ramę do obrazu.
Gdy miał wbić pierwszy gwóźdź, zadzwonił telefon. Poirytowany, że mu przeszkodzono, podniósł wzrok i odczekał kilka sygnałów, zastanawiając się, czy odebrać, czy nie. W końcu odłożył młotek i podszedł do telefonu.
Niesamowite, pomyślał po zakończeniu rozmowy. Że też zadzwonił dokładnie w tym momencie.
To musiało być przeznaczenie.
Potem pracował długo i starannie nad przytwierdzaniem nowej ramy do obrazu. Gdy skończył, oparł obraz o ścianę. Odsunął się kilka kroków do tyłu i przyglądał się swojemu dziełu.
Był bardzo zadowolony.
Słońce nieśmiało wtaczało się na niebo w ten sobotni poranek.
Johan przyniósł Emmie śniadanie do łóżka. Na tacy leżała róża. Zjedli ciepłe rogaliki z marmoladą malinową, wypili kawę i poczytali gazetę, podczas gdy Elin słodko spała w swoim łóżeczku. Rodzice Emmy mieli przyjechać około jedenastej, żeby zająć się Elin, resztę dnia mieli więc dla siebie. Razem wybrali obrączki, Emmie spodobała się obrączka z białego złota z pięcioma diamentami. Gdy Johan zobaczył cenę, zakręciło mu się w głowie, ale z drugiej strony – ile razy w życiu człowiek się zaręcza?
Dyskutowali w nieskończoność, gdzie i w jaki sposób wymienią się obrączkami. Oboje byli zgodni co do tego, że powinni to zrobić jak najszybciej. Chcieli być sami, bez płaczu dziecka i zmieniania pieluszek, ale z drugiej strony nie za daleko od Elin.
W końcu zdecydowali się zaręczyć w ulubionym miejscu Emmy, na plaży Norsta Auren, na północnym krańcu wyspy Fårö leżącej obok Gotlandii. Jej rodzice mieli tam stare domostwo z wapienia, które tego dnia mogli mieć tylko dla siebie. Wyjście do restauracji odpadało, zimą wszystkie lokale na Fårö są pozamykane. Postanowili za to stworzyć miłą atmosferę w domu. Leżał on nad samym brzegiem morza i miał do tego kominek, więc wszystko świetnie pasowało.
Wyjechali z Romy około południa i skierowali się na północ. Przy przesmyku Fårösund musieli wsiąść na prom, żeby dostać się na tę małą wyspę. Krajobraz był tutaj bardziej surowy i pustynny niż na Gotlandii, choć zimą różnica była mniejsza niż latem.
Kościół na Fårö stał nad wzgórzu. Mały supermarket Konsum był otwarty. Johan zastanawiał się, jak zimą sklep radził sobie finansowo. Dla pewności wszystko, co było im potrzebne, kupili w Visby. Mieli pewne obawy, czy w małym supermarkecie na Fårö znaleźliby filety wołowe, krewetki tygrysie i belgijską czekoladę. Woleli nie ryzykować.
Johan rozkoszował się krajobrazem rozciągającym się za oknami samochodu. Warstwa śniegu była wyjątkowo gruba – malownicze kamienne mury znajdujące się na wyspie, wiatraki i pastwiska przyozdobione były białym kożuszkiem. Od czasu do czasu mijali jakieś gospodarstwo zbudowane z kamienia, żeby stawić czoło wiatrowi i surowej pogodzie.
Gdy zjechali z głównej drogi, która przecinała całą wyspę, jezdnia zrobiła się węższa. Minęli plażę przy zatoce Ekviken, gdzie zmarznięte ptaki morskie dryfowały na falach, i skierowali się w stronę Skär i Norsta Auren. Ostatni odcinek drogi zamienił się w wyboistą wiejską ścieżkę, warstwa śniegu była miejscami jeszcze grubsza. Ledwo udało im się dojechać do samego domu, mimo iż ojciec Emmy odśnieżył z samego rana.
Ten biały wapienny dom leżał zupełnie odosobniony, był otoczony niskim kamiennym murem i miał za sąsiada tylko morze. Gdy wysiedli z samochodu, oczarowała ich potęga natury. Tego dnia wiatr wiał słabiej niż zwykle.
Od razu poszli na plażę ciągnącą się wiele kilometrów i szerszą niż większość plaż, które widział Johan. Kończyła się przy cyplu zatoki, który przysłaniał im latarnię Fårö, leżącą po drugiej stronie cypla.
Miejsce było specjalne z wielu powodów. Nie tylko ze względu na swoje piękno, ale i ze względu na wspomnienia z nim związane. Zaledwie kilka lat temu Emma omal nie straciła tu życia, uciekając przed seryjnym mordercą. Wspomnienie budziło w obojgu silne emocje. Johan próbował bowiem pomóc Emmie i biegł plażą jej śladami. Morderca jednak był szybszy i zniknął w samochodzie z Emmą jako zakładniczką.
Może oboje chcieli zastąpić tamte straszne wspomnienia czymś pozytywnym, takim jak zaręczyny. Jak by nie było, Emma kochała tę plażę bardziej niż jakiekolwiek miejsce na ziemi.
Przed zaręczynami postanowili rozpakować się, zjeść obiad i dopiero wtedy pójść na spacer.
Obrączki leżały w pudełku w kieszeni Johana. Wydawało mu się, że czuł bijące od nich ciepło.
Zjedli gorącą zupę rybną z krewetkami i świeżą bazylią. Kupili też chleb, który teraz podgrzali w piekarniku.
Johan czuł się dziwnie uroczyście, siedząc przy tym dużym rozkładanym stole kuchennym. Emma ubrana była w bluzę, włosy związała w koński ogon. Złapał się na tym, że się zastanawiał, jak będzie wyglądała na starość i w następnej sekundzie ogarnęło go nieopisane uczucie szczęścia. Czy naprawdę mieli się razem zestarzeć, być ze sobą przez całe życie? Czasem miał wrażenie, że jego świadomość jakby się otwierała i stawała się rozwartymi na oścież drzwiami, przez które przyglądał się sobie samemu z pewnej odległości.
Читать дальше