Wysiadł na przystanku położonym tuż nad fiordem i przeszedł piechotą ostatni kawałek, który dzielił go od dziewiętnastowiecznego domu księcia Eugena. Książę-malarz, który nigdy nie został królem, ale który był wielkim artystą, malował przede wszystkim piękne krajobrazy. Przez całe życie zbierał dzieła sztuki i gdy umarł w 1947 roku, pozostawił państwu niemałą kolekcję i swój piękny dom.
Ten stojący na wzgórzu budynek o jasnożółtej fasadzie wydawał się wyrastać ze skał. Leżał nad brzegiem fiordu, na najbardziej wysuniętym w stronę Morza Bałtyckiego cyplu wyspy, które z tej strony dochodziło aż do Sztokholmu. Budynek, w którym mieszkał książę, nazywano pałacem, choć przypominał on raczej mniejszy dworek.
Obecnie odbywała się w nim wystawa szwedzkiej sztuki z początku dziewiętnastego wieku.
Wszedł do środka i kupił bilet. Nie poszedł do galerii, lecz skierował swoje kroki do samego pałacu, w którym niegdyś mieszkał książę. Tam również były wyeksponowane obrazy. Dzieło, którego szukał, wisiało w tak zwanym pokoju towarzyskim.
Zobaczył je z daleka. Był to duży obraz olejny, zajmował całą ścianę. Ten jego nastrój, kolory, miękkie ruchy pochylonych postaci, tragizm i kokieteria. Opadł zauroczony na ławkę ustawioną przed wielkim dziełem Nilsa Dardela Umierający dandys.
Obraz miał w sobie coś magicznego, podziwiając go, prawie nie zauważał innych odwiedzających. Miotały nim sprzeczne uczucia.
Czuł się tak bliski Dardelowi, jakby był z nim powiązany w jakiś tajemniczy sposób, niezależnie od miejsca i czasu. To, że nigdy się nie spotkali, nie miało znaczenia. Wiedział, że byli bratnimi duszami, wiedział to, odkąd przed wieloma laty na przyjęciu z okazji zakończenia liceum w domu znajomego rodziców po raz pierwszy zobaczył Umierającego dandysa.
Miał wówczas siedemnaście lat, był niepewny i poszukiwał własnej drogi. Dzieło od razu do niego przemówiło. Głównym motywem obrazu, który natychmiast przyciągał wzrok oglądającego, był blady, śliczny dandys. Dokoła dandysa, który symbolizował samego Dardela, unosiła się mistyka i zagadkowość. Był taki młody, pomyślał Erik, siedząc przed obrazem. Tak delikatny i pociągający. Zamknięte oczy z gęstymi, ciemnymi rzęsami, które kontrastowały z bladymi policzkami. Szczupłe ciało, które na wpół leżało na ziemi, z lekko rozchylonymi nogami, w niemal erotycznym geście mimo całego tragizmu. Dandys trzymał jedną rękę na sercu, tak jakby go bolało, choć zważywszy na to, jaki był blady, prawdopodobnie siły życiowe już go opuściły.
Erika fascynował jego wygląd: subtelna twarz, eleganckie ubranie, jedna ręka, która kokieteryjnie spoczywała na ziemi. Jej długie, smukłe palce trzymały lusterko. Co ono oznaczało? Umierał, żeby uciec od siebie? Nie potrafił wytrzymać ze swoim życiem, z alkoholizmem i homoseksualnością? Chciał uciec od swojego dekadenckiego życia, zupełnie tak jak Erik, ale nie miał na to odwagi?
Wzrok Erika powędrował do trzech współczujących kobiet pochylonych nad dandysem. Spojrzał na ich miękkie kształty, na emanującą z nich troskliwość. Jedna z nich przykrywała właśnie wątłą, elegancką postać dandysa kocem, jak przykrywa się cenny instrument muzyczny po skończonym koncercie.
Na obrazie był również młody mężczyzna. Stał w tle, na wpół odwrócony plecami do tej małej grupki, wydawał się zrozpaczony. Do jednego oka przykładał chusteczkę jak monokl. Miał ciemne oczy i czerwone usta, w całej jego postaci było coś teatralnego. Był ubrany tak samo jak dandys, choć w bardziej wyzywających kolorach: liliowa marynarka, pomarańczowa koszula i czerwono-zielony krawat. Erik był pewien, że mężczyzna w tle przedstawiał najważniejszego kochanka Dardela, Rolfa de Maré.
Dardel miał wiele homoseksualnych związków, mimo iż jednocześnie wiązał się również z kobietami.
Erik odszukał wzrokiem rękę dandysa leżącą na sercu. Czy cierpienie było czysto fizyczne, może dostał właśnie zawału serca? Dardel miał wprawdzie wadę serca po przebytej w dzieciństwie szkarlatynie, ale czy było to tak banalne? Może chodziło tu o złamane serce? Może artysta chciał pokazać, że zamierzał zostawić Rolfa de Maré i homoseksualną stronę swojego życia, żeby związać się z kobietą? Gdy Dardel malował obraz latem 1918 roku, był potajemnie zaręczony z córką ministra Nitą Wallenberg. Czy to dlatego mężczyzna w tle rozpaczał?
Obraz miał tak wiele wymiarów, dotykał on najbardziej wrażliwych strun jego duszy i tragizmu jego własnego życia. Co by było, gdyby się spotkali, gdyby żyli w tych samych czasach? Jak bardzo by go kochał. Wiele razy rozmyślał o tym, co chciał powiedzieć Dardel, malując ten obraz.
Może patrzy na mnie teraz, powiedział i automatycznie spojrzał w sufit. Po chwili oczy znów powędrowały do obrazu.
Sposób, w jaki te trzy kobiety zebrane były dookoła umierającego dandysa, przypominał o śmierci Chrystusa, z dandysem jako Chrystusem. Erik uważał, że kobieta, która przykrywała dandysa kocem, wyglądała jak anioł, z zielonymi liśćmi palmy za plecami przypominającymi skrzydła. Druga z kobiet była może matką Chrystusa, ubrana w sukienkę o intensywnie niebieskim, typowym dla Maryi kolorze. Trzecia zaś, najmłodsza niewiasta, która trzymała leżącą pod głową dandysa poduszkę, mogła symbolizować Marię Magdalenę, z charakterystycznymi rudymi włosami i ubraniami w odcieniach czerwieni i fioletu. Mężczyzna w tle miał rysy ukochanego ucznia Jezusa, Jana. Tak, dlaczego by nie?
Nie dało się nie zauważyć tragizmu obrazu – jakkolwiek by go tłumaczyć. Gdy Dardel malował obraz, w Europie szalała pierwsza wojna światowa. Szwecja, co prawda, nie brała w niej udziału, ale dopiero co przyłączyła się do wojny Finlandia i tym samym front bardzo się do Szwecji przybliżył, co miało wielkie znaczenie. Nawet w eleganckich salonach, w których obracał się Nils Dardel, nie można było dalej przymykać oczu na straszliwy los, który spotykał wielu ludzi. Może artysta chciał za pośrednictwem obrazu opowiedzieć o zmianach w społeczeństwie dokonujących się w tamtym czasie? O tym, że uciechy i przyjęcia, którymi cieszył się razem z przyjaciółmi, w tej sytuacji były absurdalne i że ten daleki od rzeczywistości dandys musiał w końcu otworzyć oczy na to, co działo się dookoła.
Erik uważał, że Dardel był idealistą, choć bardzo skomplikowanym wewnętrznie, z wieloma obliczami, a jednocześnie bardzo tragiczną postacią, która chciała uciec od siebie samego. Robił to przez alkohol, lecz również przez sztukę.
Dokładnie tak jak Erik.
Pytanie, czy Egon Wallin był homoseksualistą, zajmowało przez resztę soboty zarówno Knutasa, jak i Kihlgårda. Knutas zadzwonił do Moniki Wallin i spytał ją o to, ale ona stanowczo zaprzeczyła. Nie żeby były między nimi jakieś silne uczucia, ale nie wierzyła w to, że jej mąż mógłby być gejem. Podczas ich długiego małżeństwa nigdy nie zauważyła, by pociągali go mężczyźni.
Kihlgård porozmawiał z pozostałymi pracownikami galerii i otrzymał zupełnie inne odpowiedzi. Obie kobiety podejrzewały, że Egona Wallina interesowali przedstawiciele tej samej co on płci.
Na koniec Kihlgård spróbował z drugiej strony i zaczął sprawdzać, którzy z mężczyzn obecnych na wernisażu i mieszkających w hotelu Wisby byli homoseksualistami. Odnalazł dwóch: Hugo Malmberg, jeden z współwłaścicieli galerii sztuki, w której udziały kupił Egon Wallin i Mattis Kalvalis.
Kihlgård zapukał do Knutasa, który siedział zatopiony w myślach i opowiedział mu, co udało mu się odkryć.
Читать дальше