– Nie napisałam nic, czego nie można by potwierdzić.
Hornsztyk odwrócił się i popatrzył na nią ze swego stanowiska przy oknie tępym, zamglonym spojrzeniem, które poznała już wcześniej. Ależ on jest odpychający! Było jej żal stukniętej Lizzi, która wylądowała w łóżku tego starego skunksa. Moja biedna Lizzi -powiedziała do siebie – czy aż do tego stopnia byłaś pogrążona w rozpaczy? Mimo wszystko nie powinnaś go tak bardzo nienawidzić, bo dzięki niemu znalazłaś się w łóżku Archimedesa, a to już zupełnie inna bajka.
– Jesteś w stanie udowodnić, że Archimedes pożyczył Aleksandrze sto tysięcy dolarów? Udowodnisz, że Aleksandra oświadczyła Bruchimowi, że opuszcza mnie i dzieci? Masz dowody na to, że chciała sprzedać nasz dom i rozpocząć nowe życie?
Lizzi postanowiła, że będzie milczeć. Jest bystrzejszy ode mnie – stwierdziła – i bardziej doświadczony. Nazwisko Bruchim nie padło w tekście. Pamiętała dobrze, że pisząc, zastanawiała się nad tym, lecz doszła do wniosku, że lepiej nie narażać się na umieszczanie „nie sprawdzonych informacji”, i z żalem zrezygnowała z rodzynka zwanego Jaron Bruchim. Teraz ma dowód na to, że Hornsztyk wiedział o nowym romansie Aleksandry. Jeśli zaś chodzi o potwierdzenie faktu, że „świętej pamięci małżonka” zamierzała sprzedać dom, to sędzia doskonale zdaje sobie sprawę, że nie przysporzy ono najmniejszej trudności. Czyżby próbował wyciągnąć ode mnie, jak dużo wiem? Dowiedzieć się, jakie „sprawdzalne informacje” posiadamy ja i gazeta?
On chce coś osiągnąć – tłumaczyła sobie Lizzi. Chce czegoś, a ja nie wiem czego. Dopóki milczę, nic mi nie grozi. Ale przed czym powinnam się bronić? Czuła, że jest w niebezpieczeństwie, ale nie wiedziała, co dokładnie jej zagraża.
Hornsztyk odszedł od okna i zbliżył się do niej. Stał i przewiercał ją wzrokiem. Jego zniszczona twarz odmłodniała o kilka lat. Wąż zrzucił starą skórę. Lizzi przypomniała sobie, co przyszło jej do głowy, gdy zobaczyła go po raz pierwszy – że ma siłę, aby czynić zło.
– Mścisz się na mnie – powiedział.
– Co?
– Nie wybaczyłaś mi.
– Bzdury.
– Skąd mogłem wiedzieć, że jesteś dziewicą?
– O nic cię nie obwiniam. Ani wtedy, ani teraz.
– To ty zabiłaś Aleksandrę, a teraz chcesz zniszczyć mnie.
Lizzi rozdziawiła usta. Nagle pojęła to, czego nie zauważyła wcześniej. Rozmowa była nagrywana. Pinchas Hornsztyk, sędzia okręgowy, mówił do mikrofonu. Nie do jej mikrofonu. Do swojego. Wszystko, co powiedział, może posłużyć jako dowód. Na co? Lizzi jest dużą i silną dziewczyną, ale drzwi były zamknięte na klucz, a okno otwarte. Hornsztyk trzymał w ręku parasol Taany Berger. Zawahała się, czy nie zacząć krzyczeć.
– Nie zaprzeczyłaś.
– Oczywiście, że zaprzeczam. Jesteś obłąkany! Zamordowałeś swoją żonę. Miałeś i motyw, i okazję. Wiedziałeś, że zamierza sprzedać dom i cię opuścić. Wiedziałeś, że ma długi. Gdyby żyła, musiałaby je spłacić. A ty zwykłeś brać, a nie dawać, jeszcze w czasach, kiedy byłeś młodym adwokatem i zmusiłeś handlarza winami, Lubicza, aby oddał ci rękę swojej pięknej córki i wypłacał dziesięć procent ze swoich dochodów do końca życia. Spadłam ci z nieba. Alibi, które cudem pojawiło się w ostatniej chwili jak królik z kapelusza. Wiem, czym jestem dla pana, panie Hornsztyk. Kartą, którą wyciągniesz, gdy tylko będziesz musiał powiedzieć, co robiłeś między jedenastą a dwunastą w sobotę w nocy. Krew na prześcieradle uwieńczyła twoje alibi. Aleksandra umówiła się z Jackiem Danzigiem obok małego basenu za domem. Zadzwoniła do niego z domu. Słyszałeś tę rozmowę i znałeś termin spotkania. Jackie miał grać na fortepianie do pomocy. Nikt nie mógł pojąć, dlaczego uparłeś się stać przy wejściu i rozdawać fajerwerki jak idiota. Zrobiłeś to, żeby wszyscy pamiętali, gdzie byłeś przez cały wieczór. Uwiedzenie Lizzi przyszło ci do głowy prawie dosłownie za pięć dwunasta. Plan alternatywny. Ale ja, panie Hornsztyk, wyszłam wcześniej, bo o trzeciej musiałam wstać, żeby jechać na przejście graniczne. A ty miałeś dość czasu, żeby pójść do ogrodu, zamordować żonę i wrócić do drzwi wejściowych.
– To ty wymknęłaś się tylnym wyjściem. Zobaczyłaś Aleksandrę siedzącą na ławce i strzeliłaś do niej w ataku wściekłości.
– Jak? Skąd mogłam wiedzieć, że masz broń i gdzie ją trzymasz?
– Pokazałem ci dom. Przechodziliśmy z pokoju do pokoju, weszliśmy też do sypialni. Szuflada była otwarta i wtedy zobaczyłaś broń.
– Byłam niepoczytalna?
– To ci nie pomoże w sądzie, Badihi. Zatroszczę się, aby dowiedziono, że byłaś w pełni poczytalna. Zrobiłaś to z zimną krwią. I to jest być może najstraszniejsze. Nawet nie żałujesz swego czynu. Wymyśliłaś przekonującą, nawet wzruszającą historyjkę, która jednak zawali się w śledztwie jak domek z kart. Jesteś gotowa poddać się badaniu wykrywaczem kłamstw?
– Oskarżasz mnie o zamordowanie twojej żony?
– Tak. I mogę tego dowieść. Była wspaniałą, piękną, zdolną kobietą! Wszystkim tym, czym ty nigdy nie będziesz. Byłaś zła na mnie, a na niej się zemściłaś. Chciałaś się odpłacić za swoje nieszczęsne życie. A ja doprowadziłem do tego w chwili słabości, której nie mogę zrozumieć. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej nie mogę zrozumieć, dlaczego uwiodłaś właśnie mnie i dlaczego tak się zachowałem. Przedstawienie skończone, Badihi. Postanowiłem zwrócić się do policji i opowiedzieć wszystko, co wiem.
– Nie zabiłam pańskiej żony, panie Hornsztyk.
Lizzi usłyszała zgrzyt zębów, który zabrzmiał jak szloch, ale – jak powiedziała Dworin w słynnym procesie – „żadnych łez”. Czego on chce? – pomyślała. Żebym przyznała się do zamordowania jego żony i popełniła samobójstwo, skacząc z okna? Czy żebym go zaatakowała, by mógł wypchnąć mnie przez okno, a potem twierdzić, że uczynił to w obronie własnej? Muszę stąd wyjść. Mam dwa kroki do drzwi. Przekręcę klucz. Jeżeli nie zamierza zrobić mi krzywdy, to pozwoli, bym wyszła, a jeżeli spróbuje mnie zatrzymać, będę walczyć. Jestem wyższa, silniejsza, szybsza, mogę krzyczeć.
Wszystko rozegrało się w mgnieniu oka. Potem Lizzi nie mogła sobie przypomnieć, co zdarzyło się najpierw. Sędzia uniósł parasol i uderzył ją w kark. Mocno i precyzyjnie. Istny Bjorn Borg wymiaru sprawiedliwości. Rączka parasola była wypełniona czymś ciężkim, być może ołowiem. Następnie usiłował zaciągnąć ją w kierunku okna, krzycząc: „Nie, nie rób tego!” Zaczęła odpychać jego ręce i walczyć, a potem chwyciła go z całej siły i wrzasnęła. Kopnął ją i odepchnął od siebie, znowu kopnął. Lizzi wiedziała, że musi od razu wstać, ale dosięgnął ją jeszcze jeden cios. Hałas w głowie zmieszał się z hałasem dochodzącym od drzwi, z krzykami ludzi. Wtedy zemdlała i błogosławiona cisza owinęła miękko jej ciało i umysł.
– Ocaliła cię Taana Berger.
Lizzi leżała w łóżku i usiłowała nie ruszać głową. Upłynęło już trzydzieści godzin od „zajścia” i Benci zdecydował, że może z nią porozmawiać. Jej matka siedziała przy łóżku. Lizzi wiedziała, że zamartwia się z powodu swojej nieobecności w pracy, i myślała, jak usprawiedliwiła się szefowi w fabryce. Ktoś usiłował zabić moją córkę i nie przyjdę do pracy przez jakieś dwa dni? Właściwie ból w klatce piersiowej i w udzie nie był taki straszny, ale kiedy chciała wstać, poczuła dreszcze i nudności. W szpitalu stwierdzili, że przeżyła wstrząśnienie mózgu, i kazali jej leżeć. Jedną dobę z życia straciła z powodu leków znieczulających. Była otumaniona i bezradna, kiedy rozmawiano z nią o rzeczach, których nie pamiętała. Tak pewnie czują się starzy ludzie, gdy znajdują się nagle w obcym miejscu i nie mogą sobie przypomnieć swojego nazwiska ani adresu. Lekarz, który ją badał, powiedział jej matce, że ma bardzo miłą córkę, ale Lizzi nie pamiętała żadnego lekarza. Podły Arieli przyjechał do Beer Szewy i dopilnował, żeby dobrze się nią opiekowano, ale nie pamiętała nawet tego. Gdyby nie dwa plastry na czole, nie pamiętałaby nawet, że była w szpitalu.
Читать дальше