Shulamit Lapid - Gazeta Lokalna

Здесь есть возможность читать онлайн «Shulamit Lapid - Gazeta Lokalna» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gazeta Lokalna: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gazeta Lokalna»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Podczas wystawnego przyjęcia wydanego na cześć sędziego okręgowego Pinchasa Hornsztyka zostaje zamordowana jego żona Aleksandra, ambitna kobieta interesu. Uczestnicząca w przyjęciu Lizzi Badihi, "księżniczka miejscowego brukowca", postanawia podjąć prywatne śledztwo. Rozwikłanie zagadkowego zabójstwa staje się dla niej sprawą prestiżową. Frapująca intryga kryminalna, która zadowoli najwybredniejszych koneserów tego gatunku powieści, nie jest jednak jedyną zaletą książki. W miarę rozwoju akcji ciekawym przeobrażeniom podlega też sama jej bohaterka, głównie za sprawą niekonwencjonalnych przygód erotycznych. Czytelnik znajdzie tu też sporo ciekawych obrazków z życia współczesnej izraelskiej prowincji.

Gazeta Lokalna — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gazeta Lokalna», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Lizzi pomyślała, że istnieje jeszcze jedna możliwość: pieniądze zaoszczędzone na nowe domy nie znikły, ale po prostu nigdy nie zostały wpłacone na konto. Zapytała Szibolet, czy zgodziłaby się wziąć ją ze sobą, kiedy następnym razem będzie jechać do domu.

– No pewnie! Bomba! Ale super! – wykrzyknęła dziewczyna z rozjaśnioną twarzą.

– Nie chcesz nigdzie studiować, moja droga?

– Nie. Na razie chcemy uzbierać pieniądze na wyjazd do Boliwii albo do Tajlandii. Na rok albo dwa. I tu, i tam mamy przyjaciół, którzy na nas czekają. Tak też się człowiek czegoś uczy, prawda? Jak wrócę, to może pójdę na jakieś studia. Albo pedagogika specjalna, albo terapia zajęciowa. Ale przeszkadzam ci, za dużo gadam.

Kiedy wyszła, Lizzi się uśmiechnęła. Rozmowa z Szibolet rozproszyła wreszcie senność, która ogarnęła ją w czasie obiadu z „młodoturkiem”. Artykuł o Instytucie Kreowania Wizerunku może poczekać. Teraz czas rozpocząć poszukiwania igły w stogu siana, czyli tajemniczego Archimedesa Lewiego. Kiedy słyszała to imię, miała wrażenie domowej przytulności, jakby otulała się swym starym szlafrokiem. Sekretarka firmy „Hornsztyk i Spółka”, Nurit, powiedziała, że być może się na nie natknęła, gdy pracowała na posterunku wojskowym. Lizzi postanowiła więc odwiedzić ciotkę Klarę i wuja Jakowa. Ich sklep przecież sąsiadował z posterunkiem.

Oczywiście, że Klara i Jakow znali Archimedesa Lewiego. Jego biednego ojca, Jusufa, nieraz spotykali w Egipcie. Sprowadzał porcelanę i naczynia emaliowane z Limoges. Wtedy jeszcze ludzie używali nocników i spluwaczek. Ciotka Klara wyprostowała się trochę, aby pobudzić pamięć, i kot zeskoczył z jej kolan.

– Dlaczego jego ojciec był biedny? – zapytała Lizzi, zanim Klara zdążyła zasypać ją opowieściami o niegdysiejszym przeznaczeniu porcelanowych i emaliowanych naczyń.

– Ty opowiedz, Jakow – poprosiła ciotka.

– Miał ładną żonę, Teresę, o wiele od niego młodszą. Urodziła mu dwóch synów, Archimedesa i Pitagorasa, a w końcu uciekła z jego najlepszym przyjacielem, Ismaelem Tuw-Elem.

– I co się z nią stało?

– Nie wiadomo. Jusuf szukał jej i szukał. W końcu znalazł Ismaela w Aleksandrii. Okazało się, że ktoś rzucił nań urok i cała jego skóra pokryła się brązowymi i białymi pręgami, jak u tygrysa. Wtedy Teresa od niego odeszła. W Aleksandrii Ismael zaczął pracować w łaźni, bo tam pod osłoną pary nie można było zobaczyć tych okropnych pręg. Nie umiał powiedzieć Jusufowi, gdzie może być jego żona. Tak to jest, gdy człowiek żeni się z kobietą, która potrafi stać się niewidzialna. Kiedy Jusuf zrozumiał, że ona nigdy nie wróci razem z dziećmi, wyemigrował do Palestyny.

Wszyscy troje siedzieli przez chwilę w milczeniu i rozmyślali o gorzkim losie, który przypadł w udziale rodzinie Lewich.

– A co robi Archimedes? – zapytała w końcu Lizzi.

Okazało się, że Archimedes Lewi handluje znaczkami pocztowymi, a jego sklepik mieści się w tym samym budynku co kawiarnia etiopskich Żydów i znany jest nie tylko w Beer Szewie, ale również w Tel Awiwie, Hajfie i Jerozolimie. Turyści, którzy zbierają znaczki, także znają jego nazwisko i ciągną do sklepiku Archimedesa jak pielgrzymi do Ściany Płaczu.

– Jest bogaty?

– Ma w domu krany, które są z zewnątrz z niklu, a pod spodem ze złota. Liczy się to, co jest pod spodem.

– To wszystko dzięki znaczkom?

– Handluje też monetami. Zabytkowymi. Niektórzy powiadają, że nowymi również.

– Fałszerz?

– Żyje z procentu.

– Znacie go?

– Archimedes jest właścicielem tego domu i wszystkich sklepów na ulicy. Płacimy mu trzysta dolarów miesięcznie. Zawsze mówi, że mógłby dostać pięćset.

– Chciałby was stąd wyrzucić?

– Nie. Ale chce, żebyśmy wiedzieli, że robi nam łaskę. Żebyśmy czuli się zobowiązani.

– Moglibyście mu mnie przedstawić?

Teraz Klara i Jakow zaczęli zadawać pytania. Cała historia utwierdziła ich w przekonaniu, że postawili na właściwą kartę – ich Lizzi była niezwykle bystra.

Rozdział 17

Kiedy Lizzi weszła do sklepu filatelistycznego Archimedesa Lewiego, pomyślała o swoim dzieciństwie. Tak wiele rzeczy było dla niej obcych. Niczego nie zbierała. Ani znaczków, ani muszli, ani kart, ani nawet papierków od czekoladek lub gumy do żucia „Bazooka” – żadnej z tych rzeczy, które stanowiły skarby jej małych siostrzenic. Dziewczynki przechowywały w pustych bombonierkach swoją biżuterię, a w starych portmonetkach zbiory obrazków. Mama przynosiła jej wprawdzie resztki tkanin z fabryki, ale zawsze zostawały wykorzystane w jakimś pożytecznym celu: zamieniały się w lalki, ściereczki do kurzu, serwetki. Ona sama była cichą, pracowitą dziewczynką i wyrosła na cichą, pracowitą kobietę. I nie zbiera niczego, co nie ma praktycznego zastosowania. Zawsze potrzebny jest dach nad głową, chleb i ubranie. Wszystko poza tym jest zbędne. W każdej chwili Lizzi była gotowa wyjść z domu, zamknąć za sobą drzwi i odjechać. Żywiła też ogromny lęk przed gromadzeniem dóbr materialnych. Staropanieństwo nie jest jeszcze tak straszne, dopóki nie ma się serwisu do kawy. Serwis dostaje się w prezencie ślubnym. Dziewczyna, która kupuje go sobie sama, traci nadzieję na zamążpójście.

Lizzi rozglądała się po sklepie oczami małej dziewczynki, która po raz pierwszy napotyka nowy i cudowny świat: wielkie klasery, pudełka, bloczki znaczków na ścianach, egzotycznie brzmiące nazwy, jak Mauritius, Czarnogóra czy Przylądek Dobrej Nadziei, podobizny Karola rumuńskiego, Borysa bułgarskiego, cuda przyrody i osiągnięcia człowieka, zwycięstwa i klęski, zdobywcy i podróżnicy – wszystko tam było!

Trwały właśnie negocjacje pomiędzy Archimedesem Lewim a dwoma angielskimi turystami, dotyczące znaczka o nominale pół pensa z podobizną królowej Wiktorii. Sądząc po wyrazie twarzy kontrahentów, proponowane warunki nie zadowalały żadnej ze stron. Anglicy najpierw oglądali znaczek pod światło i bez entuzjazmu badali znaki wodne. Potem zaczęli wertować angielskie i amerykańskie katalogi, rzucając luźne uwagi o pogodzie, stanie pokoi hotelowych, agresywnych przewodnikach, bezczelnym kierowcy – słowem, o wszystkim z wyjątkiem Wiktorii, roztaczającej przed nimi swój królewski majestat. Archimedes zażądał zbyt wysokiej ich zdaniem ceny i oświadczył, że nie zależy mu zbytnio na sprzedaży tego znaczka. Jego wartość bowiem nieustannie rośnie i chętnie by go sobie zostawił. Turyści postanowili rozważyć sprawę w ciągu tygodnia, który spędzą w Ejlacie, a Archimedes odparł, że nie ma nic przeciwko temu, ale nie może obiecać, że w tym czasie nie sprzeda znaczka komuś innemu. Zaproponowali mu zastaw w wysokości pięćdziesięciu funtów szterlingów. Właściciel sklepu odrzekł na to, że trudno, zgodzi się poczekać, ich słowo musi mu wystarczyć.

Lizzi była oczarowana i bez wahania powiedziała to Archimedesowi Lewiemu. Sposób prowadzenia negocjacji przywodził jej na myśl figury jakiegoś skomplikowanego tańca. Podobnie musiały wyglądać obrady paryskie w 1856 roku.

Lewi zareagował tak, jak według Lizzi powinien zareagować ambasador Napoleona III w Konstantynopolu. Był lekko zdziwiony, lecz doskonale zdawał sobie sprawę, że jego umiejętności istotnie zasługują na pochwałę.

– Prawdziwi filateliści rozpoznają się nawzajem – powiedział. – Od razu wiem, czy klient to ignorant, który postanowił zbierać cokolwiek, czy dziadek, który szuka prezentu dla wnuka na bar micwę i ostatni raz był tu sześćdziesiąt lat temu, czy też ktoś, kto rzeczywiście się na tym zna. Ci dwaj to zawodowcy. Słyszeli o mojej Wiktorii i specjalnie po nią tu przyjechali.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gazeta Lokalna»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gazeta Lokalna» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gazeta Lokalna»

Обсуждение, отзывы о книге «Gazeta Lokalna» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x