Jacek Dąbała - Największa Przyjemność Świata

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Największa Przyjemność Świata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Największa Przyjemność Świata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Największa Przyjemność Świata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Największej przyjemności świata Jacek Dąbała ukazuje dramatyczne losy pięknej córki polskiego multimilionera porwanej przez gang handlarzy kobietami. Poszukiwania prowadzi prywatny detektyw, Artur Brandt, były dziennikarz śledczy. Jeśli odnajdzie dziewczynę, otrzyma milion euro honorarium. Detektyw szybko odkrywa, że sytuacja jest bardziej skomplikowana niż wszyscy myślą…

Największa Przyjemność Świata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Największa Przyjemność Świata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dochodzi piąta – odpowiedział kierowca. Jego spojrzenie raz po raz kierowało się w lusterko. Widać było, że zaczyna się bać i jak najszybciej chce znaleźć się w bezpiecznym miejscu.

– A gdzie jesteśmy?

– Gdzie jesteśmy? – Kierowca powtórzył pytanie, jakby nie do końca je zrozumiał.

– Chodzi o cel podróży. Dokąd jedziemy? – wyjaśniła Nana.

– A, dokąd jedziemy… – zreflektował się mężczyzna. Już na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie poczciwiny, który niczego w życiu się nie dorobił, nikogo nie skrzywdził. – Do Mikaszówki jedziemy… Chleb tu rozwożę. Tam panienkę zostawię i zawezwiecie policję…

Nana wyjęła telefon. Po chwili usłyszała głos ojca.

– Tato, zaraz będę w Mikaszówce – zawołała do telefonu.

– Gdzie to jest? – Ojciec najwyraźniej był zaskoczony.

– Gdzie jest ta Mikaszówka? – Nana zwróciła się do kierowcy. – W jakiej części Polski?

– A no w Puszczy Augustowskiej. Przez Gruszki i Rudawkę i zaraz granica. Dalej już Białoruś… – Mężczyzna mówił coraz bardziej nerwowo i zerkał w lusterko. – Gonią nas. Przy pierwszej chałupie w Mikaszówce musi panienka wyskoczyć. Dalej ludzie pomogą…

– Tato, słyszałeś? – teraz i ona zauważyła w lusterku światła samochodu. Jeszcze był daleko, ale zbliżał się szybko. – Gonią nas. Zaraz wysiadam w Mikaszówce i schowam się u kogoś… Lecisz już do mnie?

– Właśnie wylatujemy – odpowiedział ojciec. – Zadzwoń za jakiś czas i powiedz, gdzie jesteś. Nic ci się nie stanie, kochanie. Nie bój się. Zabrałem ze sobą dwóch chłopaków z ochrony…

Nana rozłączyła się i przygotowała do wysiadania. Kiedy wjechali do wsi, kierowca zatrzymał na chwilę samochód. Dziewczyna wyskoczyła. Podbiegła do najbliższego płotu i przez furtkę wbiegła na ganek. Tam schowała się za filarem. Ciężarówka ruszyła z piskiem opon. Deszcz przestał padać, burza przesunęła się na południe. Na dworze zaczynało się robić widniej, ale wiatr wiał nadal, a ciemne chmury przesuwały się niemalże nad dachami domów i wierzchołkami drzew. Obok domu w szaleńczym tempie przejechał czarny jeep. Kierowca, który go prowadził, najwyraźniej nie dbał o własne życie albo ślepo wierzył w szczęście.

W domu rozległy się kroki i ktoś zapytał:

– Kto tam?

– Nana Radwan. Proszę otworzyć. Trzeba wezwać policję – wyjaśniła, ale drzwi nie otworzyły się.

– A co się stało? – męski głos brzmiał staro, ale zaciągał tak samo jak kierowca ciężarówki.

– Porwali mnie, ale udało mi się uciec – Nana znów schowała się za filar, widząc nadjeżdżający samochód. Na szczęście nie był to czarny jeep. – Proszę otworzyć…

– Nie znamy cię, dziewczyno – odpowiedział mężczyzna z wahaniem. Nana słyszała, że za drzwiami był ktoś jeszcze, ktoś, kto właśnie coś szeptał.

– Jaki to adres? – dziewczyna zrozumiała, że traci czas. – Zadzwońcie tylko po policję…

– Zadzwonimy, a ty zostań na ganku – zdecydował mężczyzna.

– Tylko szybko, proszę… Niech pan szybko powie, jaki to adres?

– Ja powiem. – Za drzwiami odezwała się kobieta. Nana połączyła się z ojcem i drżącym głosem podała adres domu, w którym się schowała. Ojciec kazał jej tam zostać lub pojechać z miejscowymi policjantami na posterunek. Tam miał ją odnaleźć.

Po dwudziestu minutach przed domem zatrzymał się policyjny polonez i ze środka wysiadł młody plutonowy. Wyglądał tak solidnie jak płot przy szosie. Na twarzy posterunkowego rozgościł się trądzik, a gapowaty wyraz ust wskazywał, że nie był to as tutejszej policji. Podszedł do Nany, zasalutował i przedstawił się dokładnie tak, jak nauczono go na kursie. Dziewczyna wsiadła do jego samochodu i w skrócie przedstawiła mu sytuację. Wiózł ją powoli, a jego głowa wykonywała miarowe skinienia na znak, że wszystko jest jasne i zrozumiałe.

– Ma pan broń? – zapytała, mając złe przeczucia.

– Tak, bez obaw – uspokoił ją policjant. – Tutaj ludzie spokojni, a bandyci na pewno już dawno uciekli.

– Ale umie pan strzelać? – naciskała z coraz większym strachem w oczach. – Niech pan jeszcze kogoś wezwie…

– Nie ma kogo, proszę pani. Tylko ja mam służbę, a komendant przyjedzie po dziewiątej… – uspokajał ją. – A strzelać nie trzeba, bo to nie western – pouczył ją.

Nana westchnęła i zamilkła. Rozglądała się, czy nie pojawi się gdzieś czarny jeep, ale szosa była pusta. Do czasu przybycia ojca była bezpieczna.

Rozdział 15

Można sobie wyobrazić, co czułem, kiedy rano kilka minut po czwartej zadzwonił telefon. Spałem właśnie wtulony we włosy Susan i potrzebowałem odpoczynku bardziej niż hutnik po nocnej zmianie. Po rozmowie z nauczycielką wiedziałem już kogo szukać, musiałem tylko zorganizować plan pościgu. Porywacz nazywał się Jerzy Tank i od samego początku był zakałą szkoły. Wychował się w domu dziecka, a więc o jakimkolwiek adresie rodziny nie było mowy. Nauczycielka dobrze go zapamiętała. Przyznała, że drugiego takiego ucznia nigdy nie miała. Chłopak był bardzo zdolny, ale pozbawiony ludzkich odczuć. Przede wszystkim nie potrafił nikomu współczuć. Nauczycielka, stara kobieta w koku, ujęła to jednoznacznie:

– Nie obchodziło go, co czuje bity kolega czy koleżanka. Zero empatii. Za to z lubością śledził awantury i domyślam się, że sam je wywoływał. W dodatku, znęcał się nad zwierzętami. Kiedyś zapytałam go, dlaczego to robi, a on odpowiedział, że po prostu tak mu się podoba. Powiedział dokładnie: „Taki jestem i takie rzeczy mi się podobają. Sam nie wiem dlaczego, proszę pani, ale uwielbiam je”. Do tej pory nie potrafię tego zapomnieć. Straszny chłopak, straszny. Potem usłyszałam, że został inżynierem…

– Tak, skończył studia, ale zajmuje się czym innym – potwierdziłem.

– Czym? – Stara nauczycielka zapytała o to chyba przez grzeczność.

– Został bandytą – odpowiedziałem cicho.

Po tym spotkaniu wiedziałem na tyle dużo, żeby nie mieć złudzeń. Jerzy Tank gotów był na wszystko. Tacy ludzie przez dziesięć lat potrafili mówić sąsiadom „dzień dobry”, aby pewnej nocy zamienić ich plecy w deskę do prasowania. Nie miałem wątpliwości, że Tanka trzeba odszukać sposobami, o których uczciwi ludzie wolą nie wiedzieć. Po omacku sięgnąłem do stolika stojącego obok łóżka i z trudem wymacałem komórkę.

– Mamy ją – usłyszałem głos Walewskiego. Czy ten facet nigdy nie kładł się spać?

– Kogo? – zapytałem i ziewnąłem.

– Nanę Radwan – odpowiedział mój budzik.

– Gdzie ona jest? – Tym razem obudziłem się już na pewno. Moja forsa odlatywała, a ja niewiele mogłem zrobić, żeby ją zatrzymać.

– Dostałem cynk, że stary Radwan leci po Nanę helikopterem do Mikaszówki koło Augustowa. Coś mi się zdaje, szefie, że nie mieliśmy szczęścia. Dziewczyna uciekła i przejęła ją miejscowa policja – skończył wyjaśnianie Walewski.

Gdyby nie śpiąca w moim łóżku Susan, prawdopodobnie otworzyłbym sobie żyły. Oto ja, jak zwykły frajer, miałem bujać się z marnymi kilkoma tysiącami euro, a cała reszta forsy zostawała z tatą i mamą. Nie tak miał smakować mój sukces, na pewno nie tak.

– A porywacz? – rzuciłem przez zęby.

– Na wolności – uspokoił mnie Walewski. – Dopóki jej nie przesłuchają, nie wiadomo, gdzie go szukać. No i kogo… Nasi, z Warszawy, już do niej jadą. Nic tam po nas.

– Jakiś problem, darling? – doleciał do mnie zaspany głos Susan. „Kochanie” miało oznaczać, że już do końca życia nabyłem prawo przynoszenia jej kawy do łóżka. Dobre, co?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Największa Przyjemność Świata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Największa Przyjemność Świata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Największa Przyjemność Świata»

Обсуждение, отзывы о книге «Największa Przyjemność Świata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x