Mężczyzna masował ją coraz wyżej. Stopniowo przechodził od kostek, łydek i ud do pośladków i pleców. Miała wrażenie, że momentami prawie jej nie dotykał, a mimo to czuła muśnięcia jego palców na swoim ciele. Z jej ust wydobyło się głębokie westchnienie. Wtedy właśnie, jakby na to czekał, dotknął ją tam. Niby przypadkiem, pozorując lekki podmuch wiatru, przesuwał palcami po wewnętrznej stronie jej ud. Poddała się i zaczęła je mimowolnie rozchylać. Na początku była na siebie zła, potem zdziwiona. Teraz pragnęła jedynie, żeby nie przestawał.
– Teraz – szepnęła i uniosła lekko biodra.
Kiedy skończyła krzyczeć, opadła na łóżko z poczuciem spełnienia. Mężczyzna ubrał się, pochylił nad nią i pocałował w policzek. Wiedziała, że przez chwilę stał nad nią i patrzył. Tak, jakby chciał coś do niej powiedzieć, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Wyszedł tak samo cicho, jak wszedł.
Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie przeżyła. Kłóciło się to z jakąkolwiek teorią. Doskonale wiedziała, że nie powinna czuć się w ten sposób, że to, co zrobiła, wynikało ze strachu, ale w niczym nie zmieniało to faktu, że było jej dobrze. Nieznajomy mężczyzna uwolnił w niej wszystko, czego wcześniej się wstydziła i o czym nie wiedziała. Żaden z jej poprzednich kochanków nie zbliżył się do jego poziomu, z żadnym nie doświadczyła takiej przyjemności. Młodzi chłopcy kończyli zbyt szybko i brakowało im wyobraźni. Nie myśleli o niej, lecz o sobie, a to zawsze przeszkadzało. Nana miała wrażenie, że przekroczyła granicę, za którą wcale nie czekały na nią koszmary. Jednak w miarę przygasania emocji, zaczynała się trochę bać.
Po godzinie odwiedził ją Toni. Była już wykąpana i ubrana. Siedziała na łóżku i usiłowała się uspokoić. Zrobiła coś wbrew sobie, uległa szantażowi i groźbom, ale nie czuła z tego powodu wyrzutów sumienia. To właśnie najbardziej ją denerwowało. Nigdy nie myślała, że jest taka łatwa, że można ją przestraszyć i zmusić do prostytucji jak pierwszą lepszą prostą dziewczynę. Poza tym, nie zdawała sobie wcześniej sprawy, że kiedykolwiek pokona ją tkwiące w niej zwierzę, biologiczna siła, którą zawsze uważała za prymitywną i niską. Dopiero teraz poczucie przegranej naprawdę bolało.
– Był bardzo zadowolony – odezwał się Toni, siadając obok niej. – Klient powiedział, że tego właśnie oczekiwał. W nagrodę możesz o coś poprosić.
– Chcę stąd wyjść – odpowiedziała automatycznie.
– Na spacer? – Toni był wyraźnie rozbawiony. – Chcesz dłużej przebywać w ogródku, tak?
– Chcę stąd wyjść. Źle się tu czuję – wyjaśniła. – Zrobiłam to, co chciałeś, a teraz mnie wypuść. Nie znam tego człowieka, a więc nikomu nic nie powiem…
– Ogródek masz do swojej dyspozycji, kiedy zechcesz – odpowiedział Toni, ignorując jej słowa. – Dostaniesz książki, gazety i co tam jeszcze sobie zażyczysz. Dopóki się nie znudzisz klientom, zostaniesz tutaj. Potem może cię wypuszczę.
– Dlaczego „może”? – przestraszyła się i spojrzała na niego z wyrzutem.
– Żartowałem – uspokoił ją Toni. – Rób tak dalej, a wszystko będzie dobrze.
Wyszedł. Kiedy otwierał drzwi, usłyszała krzyk. Jakaś kobieta wołała o pomoc. Nana nie miała wątpliwości, że była przerażona i cierpiała. Toni odwrócił głowę, obrzucił Nanę wyczekującym spojrzeniem, uśmiechnął się i puścił do niej oko. Nie poruszyła się – strach nie pozwolił jej oderwać oczu od korytarza. Kilka sekund później drzwi zatrzasnęły się i znów zrobiło się cicho. Tym razem Nanie towarzyszyła tylko muzyka – ktoś litościwie wyłączył ekran z pornografią.
Dziesięć minut później usłyszała głos Toniego. Porywacz pojawił się w jej telewizorze i powiedział:
– A to jest kara za próbę ucieczki…
Nana zobaczyła, że kamera przesuwa się w bok. Znów usłyszała krzyki. Zatkała uszy i schowała głowę pod poduszkę. Przynajmniej w ten sposób mogła sama decydować. Kiedy w końcu podniosła się, na ekranie zobaczyła dziewczynę oprawianą przez trzech muskularnych mężczyzn w maskach. Posługiwali się gadżetami, na widok których Nanie chciało się wymiotować. Nigdy takich nie widziała i wydawały jej się monstrualne. Dziewczyna na ekranie krzyczała i szarpała się. Nana raz jeszcze schowała głowę pod poduszkę i zatkała uszy. Miała wrażenie, że ze strachu wariuje. Trzy godziny później zorientowała się, że nagranie jest powtarzane i będzie musiała przy nim spać. Zrezygnowana poddała się i zasnęła mimo jęków maltretowanej dziewczyny. Śniły jej się sceny z filmów pornograficznych. Kilka razy budziła się w nocy zlana potem i drżąca. Koszmary mieszały się i paraliżowały ją, osłabiając wolę walki. Wyobraźnia ostrzegała Nanę, że za najmniejszą próbę nieposłuszeństwa zapłaci cierpieniami i śmiercią, wpychała ją w ręce porywaczy i wymuszała na niej absolutne posłuszeństwo. Dopiero nad ranem dziewczynie przyśnił się dziecinny pokój z zabawkami i koleżanki ze studiów. Wtedy przestała krzyczeć przez sen i miotać się po łóżku.
Zobaczyłem go w lusterku, kiedy wysiadałem z samochodu. Robił mi zdjęcie. Facet wyglądał jak rura kanalizacyjna – szary, zniszczony i gruby. Udałem, że nic się nie dzieje i zatelefonowałem do mojego współpracownika, byłego antyterrorysty, Marka Borga.
– Widzę go – usłyszałem na powitanie. Czyżby Borg czytał w myślach? – Mam go zwinąć?
– Co masz na myśli? – Wolałem się upewnić, że nie namawiam człowieka do zbrodni.
– Jak pan wejdzie do domu, a on wsiądzie do swojego samochodu, przedstawię się mu – wyjaśnił Borg.
– Chciałbym z nim pogadać – powiedziałem na wypadek, gdyby obaj się zaprzyjaźnili. – No to działamy…
Wszedłem do mojej kamienicy przy Dobrej i od razu przylgnąłem do drzwi. Przez szparę widziałem, jak fotograf chowa aparat i kieruje się do czerwonego volkswagena golfa. Kiedy wsiadł do środka i usiłował zamknąć drzwi, pojawił się koło niego Borg i sprawy potoczyły się we właściwym kierunku. Nie było żadnych krzyków, bijatyki, szarpaniny czy innych ekscesów. Gość pozostał na miejscu, jakby przez całe życie marzył o spotkaniu ze mną. Podszedłem i struchlałem. Jak na moje oko, za kierownicą siedział trup. Tak przynajmniej to wyglądało.
– Co mu jest? – zapytałem na wszelki wypadek.
– Szok elektryczny – wyjaśnił Borg, pokazując mi gustowny paralizator. – Zaraz dojdzie do siebie.
Nie ma co, mój kolega nie przemęczał się. Po prostu przysmażył nieznajomego faceta prądem i czekał, aż podejdę. Przy okazji rytmicznie ściskał w dłoni gumowe kółko. Najwyraźniej chciał mieć jeszcze więcej pary w łapie. A może po prostu myślał, że żuje gumę?
Obejrzałem sobie dokładnie wścibskiego fotografa i wyjąłem z jego kieszeni portfel. Znalazłem prawo jazdy oraz licencję prywatnego detektywa. Zenon Rudy – tak brzmiało jego nazwisko. Powoli dochodził do siebie. Borg stał z boku i udawał, że interesuje się ptakami na pobliskim drzewie. Ze swoim metrem dziewięćdziesiąt i potężnymi barami przypominał hummera. Krótkie włosy, garnitur jak Clint Eastwood w Brudnym Harrym i kompletnie obojętna twarz rzeczywiście nie zasługiwały na zaufanie kolegów z brygady antyterrorystycznej. Nie zasługiwały na żadne zaufanie. Gdybym go nie znał, powiedziałbym, że uciekł z domu wariatów i szuka kogoś do złożenia w ofierze. Jednak zatrudniłem go, ponieważ miał to „coś”. W swoim życiu poznałem bardzo niewielu ludzi, którzy wydawali się nie mieć nerwów. Marek Borg był tego skrajnym przykładem.
Читать дальше