Najpiękniejszą ozdobą ogródka była jabłoń, nie większa jak dobry krzak róży; stała na jednym z zagonów. Sadził ją ojciec w dzień urodzin Marianny, na wiosnę okryła się najpiękniejszym kwiatem, tak że się zdawało, jakoby to był jeden tylko tak wielki kwiat, Marianna stąd wynikłej radości ukryć nie mogła. W parę dni potem zwarzył nocny mróz ten piękny kwiat tak, że całe drzewię 15 15 drzewię – drzewko. [przypis edytorski]
przedstawiało smutną postać zniszczoty 16 16 zniszczota – zniszczenie. [przypis edytorski]
. Marianna nie mogła powściągnąć łez swoich na ten smutny widok; a ojciec tak jej te okoliczności zastosował: „tak to, moja kochana, potrafi namiętność zniszczyć róż niewinności. Gdyby i tobie podobnie temu drzewięciu przydarzyć się miało, gdyby, mówię, te piękne nadzieje, które mnie ty postępowaniem twoim rokujesz, nie tak jak tu na rok, ale nieodwetowanie 17 17 nieodwetowanie – na zawsze, nieodwołalnie. [przypis edytorski]
zniknąć miały; – o natenczas daleko boleśniejsze wylewałbym nad tobą łzy, jak ty wylewasz obecnie! Znikłyby natenczas dla mnie godziny pociechy, a ciało moje, ktorego twarz nosiłaby znaki obficie w życiu wylewanych łez, poniesiono by do grobu.” – W istocie, samo wspomnienie możebności zrosiło lica jego, – na Mariannie wywarła ta okoliczność głębokie wrażenie! —
Pod okiem tak mądrego i miłością pałającego ojca rosła Marianna jak kwitnąca róża, niewinna jak lilia, skromna jak fiołek, a obiecująca wiele, jak drzewko obficie kwitnące.
Z zadowalającym uśmiechem popatrywał się Jakub na swój ogródek, co mu się za prace jego tak pięknie wywdzięczał; ale nieskończenie większą miał stąd radość, że w córce usiłowania jego tak śliczne wydawały owoce.
Rozdział II. Marianna na pałacu hrabiego
Pewnego pięknego poranku w maju poszła Marianna do bliskiego lasu, aby uzbierać prątków 18 18 prątek – mały pręt, gałązka. [przypis edytorski]
laskowych i wierzbowych do koszyków, które jej ojciec w wolnych od innych zatrudnień godzinach zwykł był wyrabiać; przy tej sposobności znalazła konwalię i uzbierała tego tak przyjemny zapach wydającego kwiatu, z którego zrobiła dwa bukiety, jeden dla ojca, drugi dla siebie. Gdy wracała do domu ścieżką kwiatem ozdobioną przez łąkę, spotkała hrabinę Eichburg i jej córkę Emilię, które pospolicie mieszkały w stolicy, a tu przyjechały przed parą 19 19 przed parą dniami – dziś popr.: przed paru dniami. [przypis edytorski]
dniami, dla użycia świeżego powietrza.
Skoro je Marianna zbliżające się spostrzegła, zeszła ze ścieżki, aby im wolne zostawić przejście, i stała z uszanowaniem.
Przechodząc i widząc kwiatki, rzekła hrabianka: „tak to wczesną konwalię znalazłaś?” —
Z tej radość tłumaczącej odezwy, wniosła słusznie Marianna, że hrabianka lubi konwalię; a przeto grzecznie ofiarowała oba pęczki, jeden matce, a drugi córce. – Za co odwdzięczając się hrabina, dobyła sakiewek i chciała pieniędzmi wynagrodzić grzeczną ofiarę.
Wszakże domyślając się tego Marianna odrzekła: „Ach Jaśnie Pani! – ja nie dla nagrody ofiarowałam bukiet; dla mnie dosyć już wielkie zadowolenie, że panie tę małą ofiarę wdzięcznie przyjmują z rąk biednej dziewczyny; a cóż dopiero za radość, że tą drobnostką mogę okazać moją wdzięczność za tyle już doznanych łask i dobrodziejstw!” —
Hrabina uśmiechnęła się wdzięcznie na ten piękny zwrot Marianny i żądała, aby częściej Emilii przynosiła do dworu tak piękne kwiaty; co ona każdego wykonała poranku, dopokąd konwalię znaleźć można było, a tak co dzień znajdowała się na dworze. Emilia podobała sobie w towarzystwie Marianny; jej zdrowy rozsądek, jej skromność, jej umysł wesoły, jej nie wykwintne, ale grzeczne postępowanie, to wszystko wiązało hrabiankę; – a choć już wszystka konwalia znikła, to Marianna na żądanie Emilii musiała bywać na dworze i jej towarzyszyć. Co więcej, można było oczywiście wnosić, że życzy sobie mieć Mariannę zawsze przy sobie, i wziąć ją na usługi.
Zbliżała się rocznica urodzin Emilii, a Marianna przemyślała, jakie by dać solenizantce wiązanie. Bukiet już jej kilka razy ofiarowała, taki więc zdawał się jej być czymsiś 20 20 czymsiś (daw.) – czymś. [przypis edytorski]
spowszedniałym, przeto trzeba było coś rzadszego ofiarować. Zeszłej zimy zrobił był ojciec kilka pięknych koszyków dla dam, i jeden z nich najpiękniejszy podarował Mariannie, ten postanowiła napełnić wyborem kwiatów i w dzień urodzin ofiarować Emilii. Ojciec nie tylko zezwolił na to, ale co więcej ozdobił koszyczek sztucznym wyrobem herbu hrabiów. —
Z rana w dzień urodzin Emilii nazrywała Marianna najpiękniejszych róż, różnobarwnych lefkoi, laku, gwodzików i rozmaitych innych kwiatów i tak wszystko to gustownie ułożywszy w koszyczku, ten, a osobliwie imię Emilii obwiodła wybornym wianuszkiem z niezapominajków 21 21 niezapominajków (daw. a. gw.) – dziś popr. forma D. lm: niezapominajek. [przypis edytorski]
. W istocie, cały ten koszyczek i wyborem kwiatów, i doborem ich farb 22 22 farba (tu daw.) – kolor. [przypis edytorski]
jak najprzyjemniej głaskał oko, nawet poważny jej ojciec znalazł w tym wielkie zadowolenie, że z uśmiechem odrzekł „wstrzymajże się cokolwiek z odniesieniem tego koszyczka, aż mu się do syta przypatrzę!”
Marianna poniosła ten koszyk do dworu i z wynurzeniem prostym swych najszczerszych życzeń oddała Emilii. – Ta siedziała właśnie przy gotowalni, garderobianna 23 23 garderobianna – dziś: garderobiana. [przypis edytorski]
stała za nią zajęta trefieniem włosów swej pani. Emilii ofiarowany koszyczek z prostym a szczerym powinszowaniem tak dalece się spodobał, że nie znalazła dosyć życzeniu swemu odpowiednich wyrazów na oświadczenie swej wdzięczności. „Dobre dziewczę!” rzekła, „tyś cały swój ogródek ogołociła z najpiękniejszych ozdób, aby się mnie przysłużyć! – A twój ojciec tak ślicznie zrobił ten koszyczek, że nic piękniejszego w tym rodzaju nie widziałam! – O pójdźże ze mną do mej matki, niech widzi tę tak mi miłą ofiarę!” – Powstała, wzięła Mariannę za rękę i poprowadziła na pokoje matki na piętrze dworu będące.
„O przypatrzże się, matko! zawołała radośnie hrabianka wchodząc na pokoje, jak nieporównanie piękną przyniosła mi dziś Marianna ofiarę! – Piękniejszego koszyczka doprawdy nie widziałam! – A kwiatki jak to wyborne, jak kolory gustownie dobrane!” —
„W istocie! – odrzekła hrabina, wszystko tak ślicznie, że żaden malarz nie zdobyłby się na tak wdzięczny obraz. Czyni to wielki honor tak wdzięcznemu sercu Marianny, jak jej wybornemu smakowi! – Poczekaj, moja miła, cokolwiek 24 24 cokolwiek – tu: chwilę, niedługo. [przypis edytorski]
!” —
To wyrzekłszy, wyszła z córką do przyległego pokoju, gdzie do Emilii tak mówiła: „bez wynagrodzenia nie można tego dobrego dziewczęcia puścić; cóż jej ofiarować myślisz?”
Po małym namyśle odrzekła hrabianka: „mnie się zdaje, żeby sukienka była dla niej najstosowniejsza, zwłaszcza jeżelibyś matka pozwoliła dać jej sukienkę ową w białe i czerwone kwiatki na tle ciemnozielonym. Jest ona jeszcze dobra, jak nowa; parę razy tylko jej użyłam; ale już po części z niej wyrosłam; Marianna potrafi ją sobie przerobić, i będzie dla niej odświętną. Jeżeli przeto matka pozwolisz.” —
„Bardzo chętnie! – Gdy się ludziom cóś ofiaruje, trzeba na to uważać, iżby z ofiary mieli istotną korzyść. Sukienka ta będzie jej do twarzy.”
Читать дальше