– Maciusiu, mistrz ceremonii oddał ci moją koronę, a ja ci daję – mój rozum.
I cień króla wziął w ręce głowę – i Maciusiowi aż serce zabiło, co to teraz będzie.
Ale ktoś szarpnął Maciusia – i Maciuś się obudził.
– Wasza kr. mości, godzina czwarta się zbliża.
Podniósł się Maciuś z trawy, na której spał przed chwilą – i jakoś przyjemniej mu było, niż kiedy wstawał z łóżka. Nie wiedział Maciuś, że niejedną noc spędzi tak pod niebem na trawie, że na długo pożegna się ze swym królewskim łóżkiem.
I tak jak mu się śniło, mistrz ceremonii podał Maciusiowi koronę. I punkt o czwartej w sali posiedzeń zadzwonił król Maciuś i powiedział:
– Panowie, zaczynamy obrady.
– Proszę o głos – odezwał się prezes ministrów.
I zaczął długą przemowę o tym, że nie może dłużej pracować, że przykro mu zostawić króla samego w tak ciężkiej chwili, że jednak musi odejść, że jest chory.
To samo powiedziało czterech innych ministrów.
Maciuś ani trochę się nie przestraszył, tylko odpowiedział:
– Wszystko to bardzo piękne, ale teraz jest wojna – i nie ma czasu na choroby i zmęczenia. Pan, panie prezydencie ministrów, zna wszystkie sprawy, więc musi pan zostać. Jak wygram wojnę, to pomówimy jeszcze.
– Ależ w gazetach pisali, że ja ustępuję.
– A teraz napiszą, że pan zostaje, bo taką 26 26 taką jest moja prośba – dziś popr. forma: taka jest moja prośba. [przypis edytorski]
jest moja – prośba.
Król Maciuś chciał powiedzieć:
– Taki mój rozkaz.
Ale widocznie cień ojca poradził mu w tak ważnej chwili zamienić wyraz: rozkazna: prośba.
– Panowie, musimy bronić ojczyzny, musimy bronić naszego honoru.
– Więc wasza kr. mość będzie się biła z trzema państwami? – spytał minister wojny.
– A cóż pan chcesz 27 27 pan chcesz – dziś popr. forma grzecznościowa: pan chce. [przypis edytorski]
, panie ministrze, żebym ich prosił o pokój? Jestem prawnukiem Juliana Zwycięzcy 28 28 Jestem prawnukiem Juliana Zwycięzcy – Maciuś był prawnukiem Pawła Zwycięzcy i wnukiem Juliusza Cnotliwego. Być może Maciusiowi pomyliły się imiona przodków w chwili napięcia. [przypis edytorski]
. Bóg nam dopomoże.
Spodobała się ministrom taka przemowa, a prezes zadowolony był, że go król prosi. Jeszcze się trochę na niby upierał, ale się zgodził zostać.
Długo trwała narada, a gdy się skończyła, chłopcy na ulicach krzyczeli:
– Dodatek nadzwyczajny. Konflikt zażegnany.
Co znaczy, że ministrowie się już pogodzili.
Maciuś był trochę zdziwiony, że w naradach nic o tym nie wspominano, że on Maciuś ma mieć przemowę do ludu, że na białym koniu jechać będzie na czele dzielnego wojska. Mówili o kolejach, pieniądzach, sucharach, butach dla wojska, o sianie, owsie, wołach i świniach, jakby nie o wojnę szło, a o jakieś całkiem inne rzeczy.
Bo Maciuś słyszał wiele o dawnych wojnach, ale nie znał wcale wojny współczesnej. Miał ją dopiero poznać, miał niezadługo zrozumieć, po co są te suchary i buty i co one z wojną mają wspólnego.
Niepokój Maciusia wzrósł, gdy nazajutrz o zwykłej porze zjawił się jego zagraniczny guwerner na lekcję.
Zaledwo jednak połowa lekcji przeszła, gdy odwołano Maciusia do sali tronowej.
– To wyjeżdżają posłowie 29 29 posłowie państw – dziś raczej: ambasadorowie. [przypis edytorski]
państw, które wypowiedziały nam wojnę.
– A dokąd oni jadą?
– Do siebie.
Dziwne się Maciusiowi zdawało, że im tak wolno spokojnie wyjechać, wolał to jednakże, niż gdyby ich wbito na pal albo poddano torturom.
– A po co oni przyszli?
– Pożegnać się z waszą królewską mością.
– Czy ja mam być obrażony? – zapytał się cicho, żeby lokaje nie słyszeli, boby stracili dla niego szacunek.
– Nie, wasza królewska mość pożegna się z nimi uprzejmie. Zresztą już oni to sami zrobią.
Posłowie nie byli ani związani, ani nie mieli łańcuchów na nogach i rękach.
– Przyszliśmy pożegnać waszą królewską mość. Jest nam bardzo przykro, że wojna być musi. Robiliśmy wszystko, aby nie dopuścić do wojny. Trudno, nie udało się. Zmuszeni jesteśmy zwrócić waszej kr. mości otrzymane ordery, bo nie wypada nam nosić orderów państwa, z którym nasze rządy prowadzą wojnę.
Mistrz ceremonii odebrał od nich ordery.
– Dziękujemy waszej królewskiej mości za gościnę w jego pięknej stolicy, skąd wynosimy najmilsze wspomnienia. I nie wątpimy, że drobny zatarg prędko się skończy – i dawna serdeczna przyjaźń znów sprzymierzy nasze rządy.
Maciuś wstał i głosem spokojnym odpowiedział:
– Powiedzcie waszym rządom, że rad jestem szczerze, że wojna wybuchła. Postaram się możliwie prędko was zwyciężyć – a warunki pokoju postawię łagodne. Tak czynili moi przodkowie.
Uśmiechnął się z lekka jeden z posłów, nastąpił głęboki ukłon – mistrz ceremonii uderzył trzy razy w podłogę srebrną laską i powiedział:
– Audiencja skończona.
Mowa króla Maciusia, powtórzona przez wszystkie pisma, wzbudziła zachwyt.
Przed pałacem królewskim zebrał się ogromny tłum. Wiwatom nie było końca.
Tak upłynęły trzy dni. I król Maciuś na próżno czekał, kiedy go wreszcie wezwą. Bo przecież nie na to jest wojna, żeby królowie uczyli się gramatyki, pisali dyktando i rozwiązywali zadania arytmetyczne.
Mocno zafrasowany szedł Maciuś po ogrodzie, gdy usłyszał znane hasło kukułki.
Chwila – i ma w ręku cenny list od Felka.
„Jadę na front. Ojciec się upił, tak jak zapowiedział, ale zamiast położyć się spać, zaczął szykować wszystko do drogi. Nie znalazł manierki, składanego noża i pasa do patronów. Myślał, że to ja wziąłem – i sprał mnie na całego. Dziś albo jutro w nocy uciekam z domu. Byłem na kolei. Żołnierze obiecali mnie wziąć ze sobą. Jeśli wasza kr. mość chce mi dać jakieś polecenie, czekam o godz. siódmej. Przydałaby mi się na drogę kiełbasa, najlepiej suszona, flaszka wódki i trochę tytuniu 30 30 tytuń (daw.) – dziś popr.: tytoń. [przypis edytorski]
”.
Przykre to, gdy król musi się chyłkiem wymykać z pałacu, jak rzezimieszek. Gorzej, gdy tę wycieczkę poprzedza równie potajemna wyprawa do stołowego pokoju, gdzie jednocześnie ginie butelka koniaku, puszka z kawiorem i wielki kawał łososia.
– Wojna! – myślał Maciuś. Przecież na wojnie zabijać nawet wolno.
Maciuś był bardzo smutny, a Felek promieniał:
– Koniak lepszy jeszcze od wódki. Nie szkodzi, że nie ma tytuniu. Felek nasuszył sobie liści, a potem dostawać będzie zwykłą porcję żołnierską. Dobra nasza. Szkoda tylko, że głównodowodzący wojskami – fujara.
– Jak to fujara – kto taki?
Maciusiowi krew uderzyła do głowy. Znów oszukali go ministrowie. Okazuje się, że wojska już od tygodnia są w drodze, że się odbyły już dwie nie bardzo udane bitwy, że na czele wojska poszedł stary generał, o którym nawet ojciec Felka, co prawda, trochę pijany, powiedział: cymbał. Maciuś pojedzie może raz jeden i to w takie miejsce, gdzie nic mu grozić nie będzie. Maciuś będzie się uczył, a naród będzie go bronił. Jak przywiozą rannych do stolicy, Maciuś odwiedzi ich w szpitalu; a jak zabiją generała, Maciuś będzie na pogrzebie.
– Jakże to? Więc nie ja będę bronił naród, tylko naród mnie będzie bronił. Co na to powie honor królewski, co o nim pomyśli Irenka? Więc on, król Maciuś, po to jest tylko królem, by uczyć się gramatyki i lalki do sufitu dawać dziewczynkom. Nie, jeśli tak myślą ministrowie, to nie znają Maciusia.
Читать дальше