Domańska Antonina - Historia żółtej ciżemki

Здесь есть возможность читать онлайн «Domańska Antonina - Historia żółtej ciżemki» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_20, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Historia żółtej ciżemki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Historia żółtej ciżemki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wawrzuś Skowronek to kilkuletni chłopiec ze wsi Poręba. Uwielbia rzeźbić w drewnie figurki, ale w rodzinnej wsi nikt nie rozumie jego pasji.Pewnego razu zajęty rzeźbieniem nie dopilnował krów, które weszły na pole proboszcza i zdeptały jego zboże. Ścigany chłopiec szybko zgubił się w lesie, skąd trafił do miasteczka. Tam spotkała go pierwsza przygoda – był świadkiem kradzieży w kościele. To wydarzenie rozpoczęło ciąg przygód, a także spotkania z takimi ważnymi osobistościami jak Jan Długosz, Wit Stwosz czy Kazimierz Jagiellończyk…Historia żółtej ciżemki to najsłynniejsza powieść Antoniny Domańskiej. Po raz pierwszy została wydana w 1913 roku, a zekranizowana w 1961 roku. Antonina Domańska zasłynęła jako autorka powieści i opowiadań historycznych dla dzieci.

Historia żółtej ciżemki — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Historia żółtej ciżemki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wlazł do kąta przy jednej z pięciu szkarp 139 139 szkarpa – skarpa, przypora muru w kształcie wystającego na zewnątrz filaru. [przypis edytorski] podpierających prezbiterium i położył się.

„Ojoj… cyjesi tu łachy lezą… trza usunąć, cobym bez sen nie potarasił”. – O ludzie! – krzyknął i czym prędzej usta sobie ręką zatulił. „Płasc… kapelus z muselkami… kijasek… takem sie onego zatraceńca bał, a tu mas, będziemy razem nocowali! Ino gdzie polazł? Pójdę se legnąć po tamtej stronie kościoła”.

Odszedł trzy kroki i szukał, gdzieby się najbezpieczniej skryć przed czarownikiem. Księżyc wypłynął już spoza niskich domków na niebo i rzucał jasne światło; coś zgrzytnęło: jedno z okien kościelnych otwarło się powolutku, a po grubym sznurze, uczepionym u klamry żelaznej, spuszczał się człowiek. Rękami trzymał się powroza, a w zębach ściskał nieduży tobołek zawinięty w szmatę.

Wawrzuś stał jak skamieniały i patrzał… ale i tamten spostrzegł go równocześnie. Stłumiony krzyk wydarł mu się z piersi, zęby puściły zdobycz, tłumoczek upadł na ziemię, a ze szmaty licho związanej w pośpiechu wysypały się złote naczynia kościelne i promienista monstrancja 140 140 monstrancja – naczynie liturgiczne w kształcie słońca na nóżce, w którym wystawia się hostię podczas mszy i procesji. [przypis edytorski] .

Złodziej zeskoczył z wysokości kilku stóp i twarz wykrzywioną złością okrutną zwrócił ku dziecku.

– O mój Jezu… to on… to ten sam!

– Widziałeś? – krzyknął czarny człowiek, patrząc w prawo i w lewo, czy się kto nie zbliża. – Widziałeś? To dobrze! już na tym świecie nic więcej nie zobaczysz.

Rzucił się ku niemu z wyciągniętymi szponami, aż tu nogą zaczepił o swój płaszcz, tylko co przez Wawrzusia wysunięty z kąta, i runął jak długi na ziemię. Chłopiec odsadził się w dwóch susach jak spłoszony źróbek 141 141 źróbek (gw.) – źrebak. [przypis edytorski] i biegł, ziemi prawie nie tykając, z wrzaskiem przeraźliwym:

– Zadusi mnie! Zadusi mnie!

Złodziej widząc, że go nie dopędzi, a słusznie bojąc się ludzi, pozbierał czym prędzej złote naczynia, związał w węzełek i pomknął poza kościół w najbliższą uliczkę.

Na pisk Wawrzusia, rozdzierający ciszę nocną, zbiegło się dwóch stróżów nocnych i kilkadziesiąt ludzi spoczywających w rynku przy wozach z towarami przygotowanymi na jutrzejszy jarmark.

– Czego się drzesz, licho przejęte? – huknął na niego stary Mikołaj, waląc o ziemię halabardą.

– Cni 142 142 cnić się – tęsknić. [przypis edytorski] ci się za prętem? Widzicie go! – dorzucił drugi stróż. – Tyle rejwachu 143 143 rejwach – hałas, zamieszanie. [przypis edytorski] po nocy; zerżnąć skórę, jak się patrzy, i tyla.

– Cichojcież – przerwała jakaś kobieta z tłumu – chłopak już duży, nie krzyczałby, jakby nie miał o co. Trzęsie się ano jak listeczek. Cóż ci to, synku? Powiedz, nie bój się.

– Zło-zło-o-dziej mnie go-nił… ch-chciał udusić!

– Gdzie złodziej? Jaki znowu złodziej? – burknął Mikołaj, obrażony, że pod jego czujną halabardą śmiał ktoś przypuszczać możliwość podobnego bezeceństwa.

– Gdzie złodziej? – powtórzyli zaciekawieni ludzie, skupiając się około dziecka.

– Wyłaził oknem z kościoła, złotości się rozsypały, a jak mnie uwidział, skocył z ręcami na mnie i gadał, co 144 144 co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski] mnie udusi.

– Ot, plecie bajtała 145 145 bajtała – gaduła, kłamczuch. [przypis edytorski] trzy po trzy.

– A go wam szkodzi zajrzeć do fary 146 146 fara – kościół parafialny. [przypis edytorski] ? Niech pokaże, co widział i gdzie.

– Racja, dobrze gada niewiasta; chodźmy.

I posunęli hurmem ku kościołowi, Wawrzek prowadził.

– Jezus, Maryja… był złodziej! – Okno otwarte!

– Sznur wisi aż do ziemi!

– Nie skłamało dziecko! – krzyczeli ludzie, jedno przez drugie. Dokoła Wawrzusia huczało jak w ulu: w domostwach otwierały się okna, wychylały się z nich pytające głowy kobiece; mężczyźni wybiegali przed domy, tłum zwiększał się z każdą chwilą. Jedni biegli zawiadomić proboszcza i burmistrza o świętokradztwie, inni z krzykiem rozsypali się po miasteczku, ktoś uderzył w dzwon na trwogę, Wawrzuś stał ciągle otoczony gromadą ciekawych. Stróż Mikołaj potrząsnął go za ramię.

– Gadaj no, dziecko, przyjrzałeś się też onemu dobrze? Poznałbyś go?

– Jesce by nie! Juzem go dziś widział w lesie nad rzeką; a teraz, miesiąc mu świecił prosto w twarz, od razum poznał, ze ten sam.

– Jakże wygląda?

– Ano, duży, ciemny na gębie, broda carna…

– Wybornie! – przerwał któryś z ludzi – a jak był odziany?

– Nicem cudak abo 147 147 abo (daw.) – albo. [przypis edytorski] carownik – odpowiedział Wawrzuś. – Opońca z kapturem, kapelus z muselkami.

– Pielgrzym! Pielgrzym! – zawołało kilkoro na raz.

– A jakże, był tu taki przed wieczorem!

– I ja go widziałem!

– I ja!

– I ja!

Wszyscy obecni zaczęli sobie opowiadać, gdzie który spotkał pielgrzyma; byli tacy, co rozmawiali z nim nawet. Inni widzieli, jak wchodził do kościoła.

– Aha… – zawołała jakaś dziewczyna – schował się pewnikiem do kąta i dał się zamknąć.

– Słusznie. Ino krótkie miał odzienie, wyraźnie widziałem.

– Nic dziwnego, szeroki płaszcz zawadzałby mu przy wyłażeniu oknem.

– Aha, aha, jesce cosik! – zakrzyknął nagle Wawrzuś.

– No, co?

– Ucha nie miał… lewego.

– Co? Ucha nie miał? To ci dopiero!

– Ano, po takim znaku od razu poznać.

Z drugiej strony rynku spieszno szedł burmistrz, za nim sześciu ceklarzy, czyli straż policyjna. Do ceklarzy przyłączyli się stróże nocni i prawie cała męska ludność miasteczka. Podzielono ich na trzy oddziały i domyślając się, że zbrodniarz najprędzej będzie uciekał ku lasowi, bo tam w nieprzebytych gąszczach skryć się łatwo, a pościg prawie niemożliwy, rozkazał pan burmistrz zabiec mu z trzech stron i przeciąć drogę do lasu.

Wyruszyli z latarniami i z pochodniami, bo jak na złość księżyc przysłoniły chmury.

– Rozstąpcie się, ludzie! – zawołał ktoś w tłumie – ksiądz idzie!

Proboszcz z gołą głową biegł na przełaj ku kościołowi; stary zakrystian z latarnią w ręku, nie mogąc mu nadążyć, przystawał w tyle zadyszany.

– Usuńcie się ode drzwi!

Ksiądz wyjął klucz z kieszeni i drżącą ręką ciężki zamek otworzył. Pilno mu było sprawdzić co najważniejsze, czy świętokradca nie tknął i nie rozsypał komunikantów. Burmistrz pospieszył z nim. Pokazało się, że cyborium 148 148 cyborium – tabernakulum, puszka a. szafka do przechowywania komunikantów. [przypis edytorski] było nie naruszone; proboszcz odetchnął spokojniej. Skarbczyk, zaryglowany grubą żelazną sztabą i zamknięty na dwie kłódki, znaleziono także w całości, złodziej zabrał tylko to, co było na wierzchu w zakrystii: dwa kielichy przygotowane do mszy świętej na jutrzejszy odpust, relikwiarz 149 149 relikwiarz – naczynie, w którym przechowuje się relikwie, tj. pamiątki po świętych. [przypis edytorski] złoty i takąż monstrancję. Szukając po szufladach, wywlókł aparata 150 150 aparata (daw.) – sprzęty. [przypis edytorski] kościelne i rozrzucił je po podłodze. Szkoda była znaczna, ale w skarbcu znajdowały się klejnoty i złote naczynia dziesięćkroć większej wartości. Jeszcze nie posprzątali z podłogi wszystkich kap i ornatów, gdy uszu ich doleciały wściekłe wrzaski. Wybiegli z kościoła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Historia żółtej ciżemki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Historia żółtej ciżemki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Historia żółtej ciżemki»

Обсуждение, отзывы о книге «Historia żółtej ciżemki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x