Paweł Jaszczuk - Plan Sary
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Plan Sary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Plan Sary
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Plan Sary: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Plan Sary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Plan Sary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Plan Sary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Na półpiętrze Jakub jak zwykle spojrzał na witraż ze złotą menorą, która w nadchodzącym zmroku dziwnie poszarzała. I nagle uświadomił sobie, że zrobiło się późno i że w domu czeka na niego rozeźlona Anna, postanowił więc, że tylko przywita się z Basem i zaraz będzie wracał.
Wszedł do mieszkania za milczącą przewodniczką. Powiesił płaszcz i kapelusz w korytarzu na wieszaku i zajrzał do pokoju. Kobieta w czerni postawiła świecę na komodzie i wyszła po coś do kuchni, zostawiając przyjaciół samych. Kim była? Czyżby Samuel posłuchał jego rad i zafundował sobie wreszcie służącą?
Adwokat leżał w łóżku, wsparty na podwyższeniu z poduszek, i gapił się na dziennikarza. Jakub dopiero po chwili, gdy oczy przywykły mu już do półmroku, dostrzegł zmienioną twarz przyjaciela. Miał poranione czoło, podbite oczy i rozciętą wargę, a prawą rękę owiniętą do łokcia bandażem. Ubrany był w ten sam co zwykle ciemnozielony jedwabny szlafrok.
– Czekałem na ciebie – powiedział ledwie słyszalnym głosem. – Śniło mi się, że przyjdziesz.Chciałbyś zadać mi jakieś pytanie? – I zaraz, jak to miał w zwyczaju, sam sobie odpowiedział: – A na co ci moja odpowiedź, kiedy ty żyjesz swoimi sprawami?
Ten wstęp nie podobał się Jakubowi. Czuł jakiś niewypowiedziany żal za kierowane do niego pretensje.
– Chryste! Co ci się stało?
– Rano dołączyłem do tych gorszych – odpowiedział Hillel i zakaszlał. – Spałowali mnieświątecznie, w rocznicę śmierci naszego drogiego Marszałka. Ale co ja, głupi, narzekam? Miałem szczęście, że nie wzięli ze sobą żyletki – dodał z tym swoim idiotycznym poczuciem humoru, które odzywało się w nim zawsze, gdy musiał zmierzyć się z nieszczęściem.
Może tak było, a może Samuel prowokacyjnie gapił się na szerokich w barach młodzieńców?
Stern próbował wyczytać prawdę, patrząc w podpuchnięte oczy przyjaciela.
Kobieta w czerni weszła tak cicho, że na jej widok dziennikarz się wzdrygnął. Szybko ustąpił jej miejsca, a ona przysiadła na stołeczku, zmoczyła w wodzie szmatkę i położyła ją na czole Samuela. Potem nakarmiła go rosołem z garnuszka, na koniec jeszcze raz dotknęła jego czoła, jakby chciała sprawdzić, czy pacjent nie ma gorączki. Hillel leżał cierpliwie, a kiedy wyszła, zamknął oczy i zapadł w krótką drzemkę.
Jakub siedział nieruchomo, wpatrując się w twarz przyjaciela. Płynęły minuty, tykał zegar wiszący na ścianie i cicho skwierczała stojąca na komodzie świeca. W pokoju pachniało woskiem, octem i potem. W pewnej chwili Jakub poruszył się, strącając niechcący łyżeczkę. Adwokat obudził się i czujnie spojrzał.
– Miałem nadzieję, że wyszedłeś – wyszeptał, wyraźnie zdziwiony, że Jakub wciąż przy nimsiedzi. – Przed chwilą śniło mi się, że znów jestem chłopcem. Wyobraź sobie, że siedziałem w wózku inwalidzkim, a mój ojciec wiózł mnie przez dziesiątki sal po ogromnym muzeum. „Wytrzymaj, Samuelu, to już niedaleko – gadał. – Teraz nie możemy się wycofać”. Mój rodzic chciał mi koniecznie pokazać jakąś cudowną rzeźbę. Byłem głodny, chciało mi się do ubikacji, a on jak szaleniec wiózł mnie labiryntem korytarzy od sali do sali, aż pod koniec dnia znaleźliśmy wreszcie poszukiwane przez niego pomieszczenie. Ojciec otworzył przewodnik i uśmiechnął się do mnie. „Ona tam jest. Cudowna siostra Apollina czeka na nas za tymi drzwiami. Widzisz, chłopcze? – perorował. – Nigdy nie wolno ci się poddać”. Schwycił za klamkę i pchnął drzwi. Zobaczyłem marmurową podstawę postumentu i połyskujący parkiet, lecz nic więcej, bo wtedy właśnie, niestety, się obudziłem. Czy to coś znaczy? – zapytał. – Musi coś znaczyć. Marié z pewnością by wiedziała, intuicja nigdy jej nie zawiodła.
– A więc to Marié natchnęła cię do powrotu do Polski? – rzucił Jakub ze złością.
– Jej tam też nie jest lekko. Angielskie wojska nie potrafią utrzymać porządku. Niedaleko od nas,w Akko, Arabowie wyrżnęli w nocy całą wioskę żydowskich osiedleńców i nieznośny Izaak odgrażał się, że pójdzie w moje ślady, jak sznur za wiadrem.
– O co wam wszystkim chodzi? Jesteście jacyś...
– Właśnie, jacy jesteśmy? – chrząknął ze złością Samuel, skubiąc kościstymi palcami brodę. –Może ty mi to powiesz, bo ci dranie z pałami jakoś nie chcieli?
– Nie, nic! – odpowiedział Stern zrezygnowany, wstając. – Jeśli mógłbym ci w czymś pomóc...
Może przynieść lekarstwa? Powiem Annie i jutro wpadnę wieczorem, by sprawdzić...
– Już mi pomogłeś. – Bas uniósł zabandażowaną dłoń w takim geście, jakby chciał go pożegnać.
– Vale , Gwiazdorze! Najlepiej wpadnij do mnie, gdy będzie po wszystkim.
Wracał do domu na podwójnym kacu – bolała go głowa i doskwierało sumienie. Niepokoiły go też słowa Samuela. Co oznaczało to jego „po wszystkim”? Jak zwykle chciał umyć ręce?
Ledwie przekroczył próg, Anna dała mu szkołę.
– Trzymaj się ode mnie z daleka, słyszysz?! Na kilometr śmierdzi od ciebie harą.
Jakub przyjął pozę zbitego psa.
– To nie jest tak, jak myślisz, Aniu. Musiałem nagle wyjść, bo jutro, Aniu...
– Aniu! Teraz to Aniu! Kasia zdała mi relację. Wpierw inspektor Zięba, niezły ochlaptus, potempewnie twój Hillelek, bo ten handełes zawsze był ważniejszy od żony! Mam rację? – zapytała, gdy błagał ją, by była ciszej. – Czyś ty oszalał? Znikasz bez słowa na pięć godzin? I to dziś!
Upokorzyłeś mnie, nawet nie wiesz, co ja czuję!
– Możesz mnie nazwać świnią. Postąpiłem brzydko, nie da się ukryć, i dlatego ...
– Błagam cię, nie kończ! Mieliśmy świętować moje urodziny. To miał być nasz i tylko naszwieczór. Zamówiłam tort urodzinowy, wstawiłam szampana do lodu. Mów, co znowu ten twój starozakonny narozrabiał?
Jakub zaczął opowieść, lecz zaplątał się w kłamstwach: piwo z „Engelkreisa” zamienił w cudowny sposób w gruziński koniak u „Mikolascha”, z trudem dobrnął do leżącego w pościeli Samuela, a kiedy skupił się na ranach, jakie zadali mu nieznani napastnicy, Anna spojrzała na niego z wyrzutem.
– Chcesz mi powiedzieć, że skatowali go bez powodu? Wyszedł, jak ty lub ja na spacer... Nieuwierzę!
Nagle na korytarzu pojawił się mały obrońca w piżamce, a za nim zaspana Kasia w koszuli nocnej do kolan, z nieodłącznym rękawiczkowym kociorkiem.
– Dobry wieczór, tatusiu – powiedziała Kasia. – Czy coś się stało?
– Twój wspaniały tatuś był u pana Zięby, a potem zamiast do domu zaszedł na macędo pejsatego Hil-lela! – oznajmiła Anna.
– Dziadzia Hil-lel, maca! – zawołał zaspany Piotruś
– Dziadzia Sam, mniam mniam, maca!
– O czym on bredzi? – spytała z niedowierzaniem Anna. – Coś ty z nim, do cholery, zrobił?
Jakub wziął szkraba na ręce.
– Powiedz mamusi – zwrócił się do synka – że spotkaliśmy się dwa razy z dziadziem Samemna spacerze i poczęstował nas smakołykiem. Widzisz? – Popatrzył z tryumfem na kiwającego główką synka. – Dzieci, w przeciwieństwie do dorosłych, od razu poznają się na dobrych ludziach.
Anna wyrwała Piotrusia z rąk Jakuba i zagarniając Kasię jak kwoka, skryła się z nimi w ich pokoju. Jakub stał nieporuszony, oparty o ścianę. Nie interesował go już ani idiotyczny spór, ani
Zięba, ani nawet skatowany Samuel. Poraziło go coś zupełnie innego. Zaciśnięte miękkie usta
Anny i błysk w jej oczach, kiedy patrzyła na niego spod przymrużonych powiek.
Wtorek, 17 maja
„Kurier”, strona 18: „Istnieje mit, jeszcze z czasów starożytnych Rzymian, że od początku świata krąży nad ziemią ta sama, złowróżbna chmura. Zatrzymuje się ona na dłużej tam, gdzie ma się coś ważnego wydarzyć”.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Plan Sary»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Plan Sary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Plan Sary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.