Paweł Jaszczuk - Plan Sary
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Plan Sary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Plan Sary
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Plan Sary: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Plan Sary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Plan Sary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Plan Sary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wściekły zmiął notatkę i wyrzucił do kosza, a potem wybiegł, zatrzaskując za sobą drzwi. Jak szczur przemknął obok kajuty Freda, nie odpowiedział też na zalotny uśmiech Kazi.
Był zły i głodny. Miał zamiar, starym zwyczajem, wdepnąć do jadłodajni Teliczkowej, by przegryźć co nieco, lecz tuż przed wejściem do lokalu przy Akademickiej przypomniał sobie o urodzinach Anny. Poprzedniego dnia mocno jej dokuczył, rano też nie był lepszy, więc teraz zmienił plany i szybkim krokiem ruszył prosto do domu.
Mijał ludzi z parasolami, tak jak on z niepokojem spoglądających na wielką, ciemną chmurę. Niepoddająca się żadnemu powiewowi wiatru wyglądała jak monstrualny sterowiec przycumowany do Lwowa.
Stern przypomniał sobie, że rok temu w niewyjaśnionych okolicznościach doszczętnie spłonął w Lakehurst trzystumetrowy LZ-129 Hindenburg. Krążyła wówczas plotka, że pożar nie był efektem nieszczęśliwego wypadku, lecz zaplanowanym dziełem żydowskiego sabotażysty, który z karabinu snajperskiego wystrzelił zapalający pocisk.
Jakub zmrużył na sekundę oko, by znaleźć najsłabszy punkt podniebnego potwora, i jego myślowy pocisk pomknął w sam środek szydzącej z niego umbry.
Kiedy wrócił do domu, natychmiast spostrzegł brak róży, którą posadził rano przed gankiem. Na jej miejscu leżał płaski kamień. Przeraziła go absurdalność postępowania Anny. Swoim zachowaniem przypominała krnąbrne dziecko. Miał zamiar pogratulować jej wspaniałego pomysłu, gdy nagle przez okno wychyliła się Kasia.
– Szukasz róży, tatku? – zapytała. – Przesadziłyśmy ją z mamą do ogródka, bo właśnie tu, podganek, wprowadziła się w piątek nornica. To był mój pomysł! – oznajmiła z dumą.
– Jesteś wspaniała! – powiedział i pogłaskał ją po głowie. – A gdzie mama?
– Mama jest w łazience, ale prosiła, byś jej teraz nie przeszkadzał.
– Ja też przez kilka minut muszę być sam – uprzedził, a potem szybko wszedł do domui skierował się do gabinetu. Zamknął drzwi i od razu sięgnął po słuchawkę telefonu. Wykręcił numer komendy wojewódzkiej, lecz ponownie usłyszał zapowiedź rychłego kontaktu ze strony inspektora. Zniecierpliwiony wykręcił prywatny numer Zięby i czekał. Tym razem miał szczęście.
– Kto mówi? – usłyszał znajomy gardłowy głos.
– Tu Stern – powiedział krótko.
– O, pan redaktor Jakub Stern, który nie może się mnie doczekać!? Co za niespodzianka. –W słuchawce słychać było chrząknięcie. – Jak pan redaktor ma problem, przypomina sobie o starym przyjacielu i sam dzwoni. Pochwalę ci się, na wstępie, że jestem po dwóch piwach i nie zamierzam psuć sobie wieczoru.
– Nawet gdybym miał coś ważnego do powiedzenia.
– Na przykład, że...
– ...że to będzie jutro.
– Zawsze jest jakieś jutro, panie Jakubie, proszę mnie poprawić, jeśli się mylę.
– Czy możesz rozmawiać ze mną serio?
Słychać było, jak Zięba wlewa sobie do gardła kolejną porcję chmielowego trunku.
– Jasne, wal bez krępacji! A może to jakiś kolejny rewelacyjny pomysł? Było już tyle waszychradiowych ogłoszeń, kto by je wszystkie spamiętał. – Zięba zaczął się śmiać.
– To stanie się jutro w południe przy ostatniej fontannie! – powiedział spokojnie Stern.
– Pan redaktor nie fantazjuji? Czyżby przy miejskim wodotrysku? Przepraszam. – Ziębawreszcie zrozumiał. – Obstawię, kurwa, cały rynek, nawet mysz się nie prześlizgnie! Wszystko dla ciebie i... – To „i” zawisło na moment, by zamienić się w kategoryczne „nie”. – Nie! Oddzwonię do ciebie za chwilę, muszę to sobie poukładać i pójść w jedno szacowne miejsce. Zaczekasz? Nie odchodź od telefonu. Oczywiście, że zaczekasz – odpowiedział sam sobie i rozłączył się.
Kiedy dzwonek telefonu odezwał się ponownie, Jakub natychmiast podniósł słuchawkę.
– Co byś powiedział na spotkanie, powiedzmy, za pół godziny w „Engelkreisie”? – usłyszał głosZięby.
– W tej spelunie?
– A czy ja mówię, że to porządny lokal?! – odparł Zięba z żydowskim zaśpiewem. – Dasz radęwyrwać się na trochę? A jak nie, to ja ci radzę, wymyśl coś, byle prędko.
– Spróbuję – powiedział markotnym głosem Stern i spojrzał na wiszący w gabinecie zegar.Potem zszedł do pokoju dzieci. Piotruś spał w łóżeczku, a obok Kasia zajęta była układaniem do snu rękawiczkowego kociorka.
Zanim wyszedł na spotkanie, córka zadała mu jedno ze swych kłopotliwych pytań, których miała w zanadrzu pewnie tysiące.
– Tato, a czy zwierzętom jest gorzej?
– Spieszę się – powiedział, wkładając buty. – Idę spotkać się z inspektorem Ziębą. Obiecuję ci,że jak wrócę...
– Na pewno wiesz, tato. Bo Szymon z naszej klasy rozpowiada, że one mają od nas sto razylepiej, ale ja myślę, że on specjalnie nas okłamuje.
Jakub chciał szybko potwierdzić, lecz przypomniał sobie polowanie hycli na Miodowej i syberyjskie koty zamknięte w klatce na placu Teodora, które pokornie czekały na zdarcie futer.
Klientami mieli być „lepszy państwu, cierpiący na kurzonki”.
– Powiedz Szymonowi, że jest... no, że jest w błędzie i że jak dorośnie, na pewno zmieni zdanie.
– Ty też zmieniłeś zdanie? – zaskoczyła go kolejnym pytaniem, gdy brał kapelusz z wieszaka.
– Dwa, a może trzy razy! Kiedyś ci o tym opowiem – oznajmił z tajemniczą miną i delikatniepocałował Kasię w czoło. – Muszę już iść. Powiedz mamie, że musiałem pilnie wyjść. Obiecujesz, mały filozofie?
– Jak mnie nazwałeś? – zawołała za nim.
– Mądrala! – odpowiedział ze śmiechem, zamykając furtkę.
Po dwudziestu minutach szybkiego marszu dotarł pod masywne drzwi „Engelkreisa”, a kiedy je otworzył, buchnęła w niego gęsta mieszanka dymu, alkoholu i męskiego potu. Gdzieś pośród kłębiącej się i przekrzykującej masy, niczym samotna wyspa, czekał na niego inspektor Zięba.
Jakub przecisnął się przez grupkę mężczyzn i zatrzymał przy ladzie, wlepiając wzrok w wielką jak szafa bufetową. Właśnie zastanawiał się, jak zapytać o Ziębę, gdy poczuł czyjś palec wwiercający mu się w plecy.
– Pieniążki albo... pieniążki? – usłyszał głos inspektora, a potem jego rubaszny śmiech. –
Powiedz, Jakub, żeś się mnie wystraszył, co?
– Jasne, cholernie się ciebie boję! – odparował Stern, rozglądając się po mordowni.
Inspektor wziął Jakuba pod łokieć i zaprowadził w kąt, gdzie na okrągłym stoliku czekało na niego zimne piwo marcowe.
Stern bez ceregieli wydudlił połowę, odstawił kufel na kartonową podstawkę z rysuneczkiem lwa i czekał, aż Zięba pierwszy się odezwie.
– Nie pytam cię, kurwa, skąd wiesz! Ja mam swoje, a ty masz swoje dojścia, coś mi się jednakzdaje, że twoje źródełko woniaje t na kilometr.
– Nie wierzysz mi?
Stern wyjął zapałkę z pudełka z Poleszukiem i efektownie przypalił Ziębie papierosa.
– Mam dla ciebie dwie wiadomości: dobrą i złą, którą wolisz na początek?
– Zacznij od tej dobrej.
– Dobra to ta, że dziś przed południem go przyskrzyniliśmy!
– Dopiero teraz mi o tym mówisz? – rzucił Stern z pretensją. – Kto to?
– Dobrze go znasz, to doktor Emilian Kanclerz, twój uniwersytecki rywal. Widzę po twojejminie, że mi nie wierzysz?
Jakub milczał. W jego głowie trwała galopada myśli. Nie był w stanie uwierzyć, że jego poprzednik zdolny był do takich czynów.
– Chcę ci podziękować. Na jego ślad naprowadził nas przysłany przez ciebie Robert Barecki.Chłopak opowiedział o swojej bójce z Zimmerem i o zniknięciu ciała tamtego. I wtedy, tak jak ty, zdałem sobie sprawę, że kluczem do sprawy musi być samochód. Barecki opisał dwa samochody, które tamtego wieczoru stały w okolicy parku. Granatowego szewroleta, który należy do rektora, i czarnego fiata, własność dawnego wykładowcy. W dokumentach sprawy znalazłem zapiski, że dwaj redaktorzy z Radia Lwów wracający z imprezy w „Atlasie” widzieli nad ranem takiego samego czarnego fiata, jakiego ma Kanclerz, na Halickiej, i to zanim twój Zimmer znalazł się na fontannie Neptuna z trójzębem w trzewiach. O tym samym samochodzie wspominał również kolejarz, którego wspólnie z Wilgą posłaliście w piątek trzynastego w diabły. Był na was obrażony i odgrażał się, że złoży skargę. Pojechaliśmy więc w środku nocy do Kanclerza, lecz zastaliśmy tylko wystraszoną żonę, gosposię i zaspanego lokatora. Pana domu nie było. Nie było też jego samochodu. Barecki powiedział nam jeszcze coś ważnego: że Maska przystawiał się ostatnio do jego koleżanki. Podał nam usłużnie jej adres, a my zaryzykowaliśmy i...
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Plan Sary»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Plan Sary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Plan Sary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.