Paweł Jaszczuk - Plan Sary
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Plan Sary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Plan Sary
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Plan Sary: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Plan Sary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Plan Sary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Plan Sary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– To tylko teoria. – Stern uśmiechnął się cierpko. – Rodzaj gry, która nie ma prawa się ziścić.
– Szkoda! – odpowiedział pan Zenon i usłużnie podał dziennikarzowi płaszcz z wieszaka. – Pan
Emilian Kanclerz ma na ten temat odmienne zdanie.
– Co mnie obchodzi pan Kanclerz?
– Zajął pan jego miejsce i on nie może tego ścierpieć – stwierdził profos, usłużnie poprawiającSternowi wywinięty kołnierz. – Chyba za to, co powiedziałem, pan się na mnie nie pogniewa?
Pytanie pozostało jednak bez odpowiedzi. Stern podał woźnemu dłoń na pożegnanie, a potem skierował się ku wielkim wahadłowym drzwiom.
– Kiciuś! – zawołał profos gdzieś z tyłu. – Kiciuś, gdzie się znowu podziałeś, mój maleńki? –A kiedy nie było odpowiedzi, bez pośpiechu pokuśtykał w labirynt opustoszałych korytarzy, budząc swoimi krokami uśpione echo.
Poniedziałek, 16 maja
Nad ranem chmura obniżyła się nieco, a jej kształt zmienił się nieznacznie i Jakub Stern nie widział już w niej zabawnego psa, lecz szydzącego z niego Diabła.
Po śniadaniu, gdy Kasia wyszła z Magdą do szkoły, a Anna brała kąpiel, Jakub w pośpiechu sadził różę „Marechal Niel”, przywiezioną rano przez ogrodnika z Hołoska. Chciał zrobić Annie niespodziankę. Zgodnie ze wskazówkami posadził krzak w półcieniu, niedaleko ganku, i przywiązał lnianą tasiemką do drewnianej kratki. Potem uformował miseczkę z ziemi i nalał do niej wody.
Spieszył się. Miał zamiar jak najszybciej spotkać się z inspektorem Ziębą, a potem zajść do redakcji.
– Prędki jesteś, Kuba, za prędki! – usłyszał niespodziewanie jej głos z ganku.
– To na twoje urodziny! Podoba ci się? – zapytał zadowolony ze swego dzieła. – Ogrodnikpowiedział, że lepiej przyjmuje się jesienią, ale jeśli będziemy się starać, za miesiąc zobaczysz pierwsze pąki.
– Wykop ją natychmiast! – oświadczyła urażona. – Ja nie dam się tak łatwo nabrać na twojepuste gesty! Ja swoje wiem!
– O co ci chodzi?
– Po prostu nie chcę jej, słyszysz?! Nawet teraz w każdym twoim słowie słychać fałsz. Wieczniemnie oszukujesz! Nie masz swojego życia?
– Jasne, żyję cudzym życiem, bo moje mi obrzydło! – odparował, rzucając szpadel.
Anny nie wzruszyła ta demonstracja, była już do takich przyzwyczajona. Kiedy weszli do salonu, nie dała mu spokoju i wróciła do przerwanej rozmowy.
– Mało ci było lekcji z tym szurniętym nauczycielem z Rowów? Nic cię wtedy nie obchodziło,nawet to, że spodziewam się dziecka.
– Wiesz, że to nieprawda!
– Jeśli nie kłamiesz, powiedz mi teraz, czy się zgodziłeś? – Ton jej głosu nie wróżył nic dobrego.
– Na co?
– Na ich propozycję. Zawsze wplątujesz się w najgorsze.
Jakub nie zamierzał kłamać.
– To nie jest to, o czym myślisz – odpowiedział wymijająco, patrząc jej w oczy. – Raczejkoleżeńska przysługa. Szukają kogoś, kto... A ja mam im tylko w tym pomóc.
– I nie obchodzi cię to, że masz dom i dzieci? Zmarnowałeś nam niedzielę. Wczoraj niepokoiłanas telefonem jakaś panienka z „Kuriera”, a parę minut temu zadzwonił do nas jakiś kolejny typ spod ciemnej gwiazdy.
– Kto? – Spojrzał zaniepokojony.
– Twój przyjaciel. Tak się przedstawił. Poprosił, żebym przekazała ci ważną informację.
– Jaką?
– Pożyczył ci jakąś książkę...
– Tak powiedział?
– ...i masz ją zanieść na Miodową.
Jakub drgnął. Anna powtórzyła wiadomość, którą tylko on rozumiał. Dokładnie tak, jak to było umówione.
– Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś? – zapytał z wyrzutem.
– A więc to nie pomyłka?! Boże, co za wstrętny głos! Okazuje się, że może do nas terazzadzwonić byle szuja ze śmierdzącej cebulą dzielnicy!
Odczekał chwilę, udając, że zastanawia się nad czymś.
– Będę musiał wyjść! – powiedział najobojętniej, jak tylko mógł.
– A więc jednak?
– Za pół godziny mam kolegium redakcyjne, na śmierć zapomniałem – skłamał.
– Nie wierzę. Ty, poukładany facet, zapominasz o terminach? I zawsze zapominasz nie inaczej,jak tylko na tę cholerną, wiecznie ci towarzyszącą śmierć! – Umyślnie zaakcentowała ostatnie słowo.
Jakub odwrócił się od Anny. Przed oczami stanęła mu jak żywa postać zgarbionego perukarza. Trzymał w ustach kopiowy ołówek, potem niecierpliwymi palcami zaczął rysować na tiulu krzywe linie, wzdłuż których starannie zszywał czepek. Perukarz nigdy do niego nie dzwonił, a jeśli złamał tę zasadę, oznaczać to mogło, zgodnie z ich umową, stan najwyższego zagrożenia. I Stern postanowił działać natychmiast.
– Muszę wyjść! – powtórzył, starając się pocałować żonę w policzek.
– Oszalałeś? – Odsunęła się od niego. – Nie możesz nas tak zostawić. Jeśli w tej chwiliprzekroczysz próg, to obiecuję ci, że...
Nie usłyszał jej groźby. Zabrał z gabinetu pierwszą lepszą książkę. W biegu ściągnął z krzesła w salonie marynarkę. Pospiesznie włożył buty, z wieszaka zdjął kapelusz i wymachując książką, wybiegł z domu, ścigany spojrzeniem wściekłej na cały świat Anny.
Pomylił się i zamiast do tramwaju jadącego na Zamarstynowską wsiadł do wagonu, który jechał na Słoneczną. Przez własną głupotę stracił kilkanaście cennych minut.
Szedł lewą stroną Miodowej, przyspieszając kroku. Minął jatkę, przed którą na drewnianych stołach leżały nogi i rozkrojone świńskie ryje, a potem kluczył między wozami, wózkami, klatkami, w których czekał na zarżnięcie wylękniony żywy towar, kwicząc, miaucząc i gęgając z przerażenia.
– Ta kupi pan, delikates, cymesik! – leciało za nim. – Wybiraj-pan szanowny-wybiraj! Babraj-pan eleganckibabraj i gmyraj!
Stern przepchał się przez grupę natrętnych bab w sięgających ziemi kolorowych kieckach, z tobołami na plecach. Przeszedł obok wyszmelcowanych sprzedawców ryb oprawiających żywy towar długimi, ostrymi nożami. Potem minął zakład pogrzebowy „Hades”. Zanim skojarzył nazwę, zrobił jeszcze kilka kroków. Zatrzymał się. Przypomniał sobie, że właśnie o tym warsztacie wspomniał mu niedawno inspektor Andrzej Zięba. Tak. Teraz był już więcej niż pewien, że właśnie tu mieszkał kiedyś Aaron Lintz, tajemniczy kochanek Sary.
Zawahał się, a potem uchylił drzwi i wszedł do środka. Udając klienta, który chce kupić trumnę, rozejrzał się po pomieszczeniu. Po lewej oparte o ścianę stały trzy wieka, bliżej warsztatu stolarskiego na prostych marach spoczywały dwie drewniane trumny. Jakub poczuł zapach sosnowych desek, stolarskiego kleju i politury. Zaczęło mu się kręcić w nosie i głośno kichnął, a kiedy sięgał po chusteczkę, zobaczył przed sobą wysokiego, posiwiałego mężczyznę w zakurzonym fartuchu, z ołówkiem za uchem. Ich spojrzenia na sekundę się skrzyżowały, potem
Jakub przeprosił, wytarł nos i szybko wycofał się na ulicę.
Był wściekły na siebie. Tamten rozdział śledztwa, jego ślepa odnoga, był definitywnie zamknięty. Szczeniak, który zawrócił w głowie Sarze, leżał w ziemi na cmentarzu Janowskim, zamknięty w zbitej przez tatusia trumnie.
Zaaferowany minął słup ogłoszeniowy z afiszem cyrkowym, dwie pochylone gazowe latarnie, kratkę uliczną z napisem Ferrum – Lwów, zapchaną łajnem, którym pożywiał się siwy gołąb, i wreszcie był na miejscu. Dopiero teraz spostrzegł, że trzyma w ręku „Geografię historyczną Europy” wydaną w Wilnie, którą zabrał z domu jako przypadkowe alibi. Schował ją do kieszeni, a potem uchylił drzwi wejściowe, wiszące na zerwanym zawiasie, i wszedł do zacienionej sieni.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Plan Sary»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Plan Sary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Plan Sary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.