Paweł Jaszczuk - Plan Sary

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Plan Sary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Plan Sary: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Plan Sary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Plan Sary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Plan Sary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Pan z daleka? – dopytywała się, patrząc pustym wzrokiem.

– Nie bardzo – odpowiedział. Ze łzami w oczach rozwinął przyniesione trzy serniczki.

Kiedy zjedli ciastka, popijając je herbatą słodzoną miodem, Jakub zapytał ojca, czy zmienił zdanie.

– A może przeniesiecie się z mamą do nas, na Pohulankę? Kasia uczyłaby się malować, sampowiedziałeś, że z niej pojętna uczennica. Zastanawialiśmy się z Anną i doszliśmy do wniosku, że jedna pielęgniarka wam nie wystarczy.

– Synu, synu! – Ojciec zaczął górnolotnie, tak jak tylko on potrafił. – Znasz przysłowie o starychdrzewach? Tu z okna widzę Najświętszą Panienkę na cokole i tramwaj, jak skręca na Frydrychówkę, a u was albo zobaczę groby bohaterów, albo poczuję ten, no, smród od browaru Kleina.

– Tato, teraz się dużo zmieniło. – Obserwował, jak matka porusza ustami i wolno przesuwapaciorki różańca. – Moglibyście posiedzieć na werandzie. Powspominalibyśmy dawne czasy.

Pamiętasz, jak z Edkiem...

Ojciec machnął ręką.

– Lepiej powiedz, będzie ta wojna, czy nie? Hitlerek napina muskuły, ale my się nie damy, co?

– Jasne, tato, wojny nie będzie. W ostatnich dniach prezydent RP dokonał objazdu CentralnegoOkręgu Przemysłowego i był w Stalowej Woli. W zeszły czwartek nasz „Kurier” na pierwszej stronie zamieścił wielkie zdjęcie z tej wizyty. Przedwczoraj zaś gauleiter Gdańska Foster złożył u trumny Marszałka kwiaty! Wiesz, co to znaczy? Boją się nas! Hitler nie taki straszny, poza tym mamy najlepsze na świecie bombowce. W pięć minut dolecą do Berlina.

– Ot co! Ot co! – ekscytował się ojciec.

Jakub zastanawiał się nad czymś przez chwilę, a potem, starając się nie urazić ojca, rzucił ostrożnie:

– Wiesz, jedna myśl nie daje mi spokoju. Ale nie będziesz się gniewał?

– Pytaj śmiało, synu. Masz jakiś problem?

– Opowiadałeś kiedyś, że przed wojną z bolszewikami brałeś udział jeszcze w dwóchkonfliktach, ale nie pokazywałeś mi żadnych zdjęć ani pamiątek.

– Nie wierzysz mi?

– Wierzę, ale...

– Byłem... nazwijmy to, „obserwatorem”. Miałem specjalne misje, zaręczam, że nie musisz sięza mnie wstydzić – uciął krótko. – Przysięgałem zachować tajemnicę i nic mnie z tej przysięgi nie zwolni. Teraz mi wierzysz? – zapytał melancholijnie.

– Tak, tato, wierzę!

– A jednak coś cię gryzie, synku. Masz jakieś kłopoty w pracy?

– Skąd wiesz?

– Widzę na twoim czole podłużną bruzdę. Miałeś ją, jak zdawałeś maturę i kiedy zmarła twojapierwsza...

Jakub zamyślił się na chwilę, a potem spojrzał na zegarek.

– Na mnie już czas – oznajmił wreszcie.

Podszedł do ojca i wzruszony pocałował go, jak dawniej, w rękę. Kiedy nachylił się, by ucałować żylastą dłoń matki, ta niespodziewanie odzyskała świadomość.

– Nie posiedzisz, Kuba? – zapytała zdziwiona. – Boże, ciebie zawsze gdzieś, włóczykiju, niesie.A jak będziesz na podwórku, to zawołaj Edka. Dałam mu do trzepania dywan, ale ten łobuz poszedł pewnie grać z koleżkami w cymbergaja i drugi tydzień go już nie ma.

– Idź, synu, idź śmiało! – powiedział ojciec głośno. – Ty masz ważne sprawy, a my, sam wiesz,czekamy już z matką na śmierć!

Jakub przystanął na chwilę w kuchni, potem, jak robił to wiele razy, wyjął z portfela pięćdziesiąt złotych, położył na blacie stołu i przycisnął je małym mosiężnym moździerzem.

Zamykał drzwi ze łzami w oczach, bo znowu przygotowana przez los pułapka pozbawiła go złudzeń.

Gdy po godzinie wrócił do teściów, wszyscy jak na komendę ucichli. Jakub wyczuł, że mówili o nim. Teść, dla pokrycia zmieszania, zaproponował mu lampkę stocka.

– Wypiliśmy przed chwilą za twoje zdrowie i panie dostały kolorków. Wyobraź sobie,że mamusia dodaje go do leguminy, więc musimy się pospieszyć. A co tam, Jakubie, u rodziców? – zapytał, nalewając koniak do lampek. – Zdrowi?

– Dziękuję, trzymają się – odpowiedział wymijająco. – Ojciec maluje i opiekuje się mamą.

Wszystko po staremu.

– No, właśnie! Mam gdzieś w szufladzie jego widoczek. Więc mówisz, że są szczęśliwi?

Jakub odkaszlnął znacząco, spięty dociekliwością teścia, potem powiedział jakiś banał, że nie skarżą się na los, że uwielbiają Kasię, a już Piotruś to ich prawdziwe oczko w głowie.

– Jakżeby inaczej! – dorzuciła matka Anny. – Kto by nie kochał naszego Piotrusia? Wiem cośo tym. Przyjęłam na ten świat setki takich aniołków.

– Które ja muszę teraz leczyć! – odparł ojciec Anny, sącząc z zadowoleniem koniak.

Rozmowa wyraźnie się nie kleiła. Anna podzieliła się wrażeniami z apteki „Pod Aniołem”, w której pracowała od stycznia, Jakub zaś opowiedział o poszukiwaniu tajemniczego zabójcy, który pozostawia swoje ofiary na Rynku.

– Tak, tak – podsumował teść. – Taka jest nasza dzisiejsza policja!

– To wszystko przez bezrobocie, Henryczku! – dodała teściowa. – Biedacy nie mająco do garnka włożyć, więc idą kraść i mordować.

– E, tam! Kiedyś, za Franciszka Józefa, było inaczej! – sprzeciwił się teść. – Jak wąsaty Baziukwchodził do knajpy, to kindrusy i batiary pryskali przed nim ze strachu aż za rogatki.

– „To był wielki pan, co chodził po Lwowi sam i nikogo się nie bał!” – poparła go szybko żona,recytując znany w całym mieście wierszyk, i dodała, że Baziuk nigdy by nie pozwolił, by po ulicach spacerował ten okropny potwór. Tylko czekać, aż znowu kogoś zamorduje.

– O kim, babciu, mówisz? – zapytała Kasia, wychodząc spod stołu.

– Nic, dziecko, nic. Dorośli mają swoje tajemnice, a dzieci swoje. A ja mam dla ciebieniespodziankę! – I by odwrócić jej uwagę, wyjęła z szuflady komody kolorowy wachlarz.

– Podoba ci się? Dostałam go od twojego dziadka, gdy ponad ćwierć wieku temu zatrzymaliśmysię w podróży poślubnej w Walencji. Był koniec sierpnia, potworny upał, a ten chojrak zabrał mnie na korridę! Jeszcze teraz słyszę wycie tego biednego zwierzęcia, dobijanego przez przystojnego matadora. Bałam się wtedy strasznie i zakrywałam tym cudeńkiem oczy. Niedługo potem urodziła się twoja... nasza Ania! – poprawiła się szybko, tuszując niezręczność.

– Mamo, rozpieszczasz Kasię.

– A kogo mam rozpieszczać? To przecież moja jedyna wnuczka. Mówiłam ci kiedyś, że w każdejdziewczynce drzemie dorosła kobietka – odpowiedziała górnolotnie i zadowolona ze swoich słów spojrzała karcącym wzrokiem na szeroko ziewającego męża.

Dochodziła pora obiadu, gdy Anna z Jakubem podziękowali za gościnę i udali się w drogę powrotną do domu. Piotruś spał w wózku, a Kasia, pchając go, niezmordowanie opowiadała o szkole. Anna, z rumieńcami na policzkach, jak za dawnych dobrych lat pozwoliła Jakubowi trzymać się za rękę.

Kiedy szli przez zapełnione spacerowiczami Wały Hetmańskie, Jakub wyłowił nagle z pamięci zapomnianą scenkę – niedzielną przechadzkę z rodzicami do parku Stryjskiego. Ileż tam było atrakcji. Jazda pozłacaną karuzelą na drewnianym koniku galopującym aż pod niebo, pachnąca cukrowa wata, a nawet kolorowe jo-jo, którego stał się (na spółkę z Edkiem) właścicielem.

Po zabawach w parku, gdy ojciec wydudlił trzy kufle piwa z Lesienic, przyszła kolej na odwiedziny u babci Róży i dziadka Pawła, który prowadził przy Gródeckiej pełen tajemnic antykwariat. Poszli z ojcem na skróty. Minęli Wulecką, gdzie kupili za grajcara tabakę i złote sztolwerki, zostawili z boku Bajki i Zakład Świętej Teresy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Plan Sary»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Plan Sary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Plan Sary»

Обсуждение, отзывы о книге «Plan Sary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x