Paweł Jaszczuk - Plan Sary
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Plan Sary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Plan Sary
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Plan Sary: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Plan Sary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Plan Sary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Plan Sary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Barecki skulił się.
– Proszę, niech mi pan tego nie przypomina. Doskonale wiem, że ma pan prawo mi nie wierzyć.
– I nic nie ma pan na swoje usprawiedliwienie? – Stern wstał z fotela i podszedł do okna. –
Co pan robił przez ten cholerny kwadrans? – zapytał, patrząc na zapuszczony ogród.
– Nic, pospacerowałem, położyłem się na jakiejś ławce.
– Gratuluję! A co się stało z nożem? Przecież wspomniał pan, że Zimmer miał nóż.
– Nie pamiętam, może wetknąłem mu go do kieszeni? Czy to takie ważne?
Stern nie miał już chęci bawić się w detektywa z tym mało rozgarniętym studentem. Kiedy gapił się na bujną zieleń za oknem, przyszły mu do głowy dwie możliwości, naturalnie przy założeniu, że Barecki mówi prawdę. Albo Zimmer powlókł się do miasta i tam trafił w łapy szaleńca, albo odwrotnie, ten ktoś był w pobliżu i obserwował walkę z ukrycia. Pierwsza wersja wydała mu się mniej prawdopodobna. Jeśli ciałem Zimmera „zaopiekował się” szaleniec, to jego zdobycz była przypadkowa, coś jak wygrany na loterii los. I w tym momencie Stern cofnął się w swoich rozważaniach do początku sprawy, czyli do scenariusza, który zapisała na tablicy Sara.
– Czy widział pan w pobliżu jakiś pojazd? – zapytał, siadając w fotelu.
– Może.
– Może?
– Mówiłem, że nie pamiętam. Przed wejściem do parku stał chyba jakiś granatowy szewrolet,a za nim czarny fiat Kanclerza, no, ale on bardzo często tam parkuje, więc się nie liczy. Ostatnio wozi go do domu profos. Maska wie, jak się urządzić – dodał zgryźliwie. – Widziałem też kilka rowerów i chyba ze trzy dorożki.
– Czy może pan określić, w jakiej odległości od ulicy rozegrała się wasza bijatyka?
– Nie liczyłem, ale alejka ma jakieś sto pięćdziesiąt kroków.
– A więc można tam podjechać samochodem?
– Tak, tylko po co?
Stern skrzywił się. Miał już dość tych wymijających odpowiedzi.
– Czy ktoś jeszcze się panem interesował, prócz mnie i panny Wilgi? To ważne.
– Sądzi pan, że coś mi grozi?
– Niewykluczone, że jest ktoś, kto bardzo się panem interesuje – powiedział dziennikarz,wstając.
– Nie wie pan, kto to może być? – zapytał wylękniony Barecki.
– Też chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Czy może mi pan coś obiecać?
– Słucham, proszę pana.
– Niech pan teraz pójdzie do swojej mamy i niech pan z nią, panie Robercie, porozmawia. Onanie zasłużyła na to, by przelał pan na nią całą swoją gorycz. I jeszcze jedna prośba, niech pan jak najszybciej, najlepiej dziś albo jutro z rana, zgłosi się do inspektora Zięby w komendzie wojewódzkiej i wszystko mu opowie. Tak będzie dla pana lepiej. Obiecuje mi pan?
Barecki stał zmieszany, ze wzrokiem wbitym w parkiet. Stern podał mu na pożegnanie rękę, czując drżenie wielkich, spoconych palców osiłka.
Jakub wyszedł z domu Bareckiego poruszony. Tylko jeden wykładowca z jego znajomych dojeżdżał na uczelnię samo-chodem i tylko jeden miał zwyczaj przesiadywać do późna w swoim gabinecie. Tym kimś był rywal Bareckiego do uczuć Róży – Emilian Kanclerz.
Oczami wyobraźni widział Kanclerza taszczącego ciało Zimmera na szczyt fontanny. Czyżby ten tytan pracy, sponsor sportowców, był aż tak pewny siebie?
I wtedy przypomniał sobie uwagę Róży Winkler, że zbrodni mógł się dopuścić tylko ktoś spoza uniwersytetu. Mógłby, pomyślał zadowolony z siebie, podzielić się tymi wiadomościami z drepczącym w miejscu Ziębą, choćby po to, by zobaczyć jego minę. Postanowił jednak zaczekać na stosowny moment, na ostatnie informacje od Wilgi.
Nachylił się i zerwał dla niej kilka gałązek konwalii, a potem szybkim krokiem skierował się w stronę redakcji.
Nie zastał Wilgi. Redakcja świeciła pustkami, zniknął nawet Maczała, tylko nowy księgowy
Leya błąkał się jak duch po korytarzu.
– To dla jakiejś panny? – Patrzył przymilnie na Sterna chowającego kwiaty za plecami.
Dziennikarz nie odpowiedział.
– Proszę mi wybaczyć, zawsze brałem pana za zasadniczego, a tymczasem pan redaktor okazujesię romantykiem jak ja. – Leya uśmiechnął się dobrotliwie. – Zdradzę coś panu. Mam pewną słabość i nie mogę się od niej uwolnić.
Stern nastawił uszu, przygotowany na intymne wyznanie.
– Od dziecka interesuje mnie epoka lodowa. Nie wyobraża pan sobie, jakie to jest podniecające.Ta nieubłagana konieczność. Tam, gdzie było życie i pasły się zwierzęta, króluje lód i nie ma żadnego odwołania. Kompletna bessa przez setki lat, jak powiedziałby gracz giełdowy. Jeśli znajdzie pan czas, możemy o tym chwilę pogadać.
– Z przyjemnością – odparł Stern, kierując się do wyjścia.
– Mam też swoje wyjaśnienie – Leya tajemniczo zniżył głos.
– Czego?
– Chmury, panie Jakubie. Może nie zwrócił pan na nią uwagi, ale powiem panu, że to nie jest całkiem normalne. Cumulonimbus, rzadko spotykany okaz. Ładnie się ta bestia nazywa. Bo to jest bestia, jeszcze kiedyś wspomni pan me słowa.
Kilka minut po czwartej zawiedziony Stern opuścił redakcję, a przywiędłe kwiaty wylądowały w pierwszym napotkanym koszu.
W drodze do domu skonstatował, że kolejny tydzień minął jak jeden dzień. Próbował pomyśleć o czymś przyjemnym, lecz jego rozważania znowu rozbiły się o ścianę wspomnień. Jeszcze raz Sara. Ile razy będzie do niej wracał? Nie mógł się od niej uwolnić nawet po jej śmierci, nie potrafił też uwierzyć, że mogła mieć cokolwiek wspólnego z obleśnym Kanclerzem. Relację Róży zapisał, rzecz jasna, na konto babskiej zazdrości.
Po tym spostrzeżeniu przyszło mu do głowy, że zachował się wobec Sary nie fair. Od pogrzebu, który był prawdziwą studencką manifestacją, ani razu nie był na jej grobie, chociaż minęły już prawie trzy miesiące. Obiecywał sobie, że naprawi błąd, że w wolnej chwili pójdzie na kirkut, by zapalić znicz i położyć na macewie kamyczek pamięci. Dotąd jednak nie znalazł czasu. Bał się czegoś? Czego? Że zobaczy wyryte na kamieniu jej imię?
Anna podeszła do niego w chwili, gdy podkreślał coś w tekście na czerwono. Siadła w nogach łóżka i poprawiając włosy, zapytała, jakby chciała skończyć przerwaną wcześniej rozmowę:
– Więc jak ona się nazywa?
– Kto?
– Nie udawaj. Przecież Mańkiewicz coś ci obiecał. A faceci załatwiają takie sprawy od ręki.
Zastanawiał się, czy skłamać, lecz zaskoczony nie mógł nic sensownego wymyślić, obrał więc inną taktykę.
– Wilga – powiedział, jak tylko mógł naturalnie. – Ma na imię Wilga, tak jak wędrowny ptak.
– To bardzo rzadkie słowiańskie imię. O ile pamiętam, wróży nieszczęście, a może nawetśmierć.
– Dodaj, że zapowiada deszcz i że jest płochliwa. – Odłożył pokreśloną gazetę i spojrzał na niązdziwiony. – Co ci przyszło do głowy? Chyba nie wierzysz w przesądy?
– Ładna? – nie przestawała pytać.
– W każdym razie nie w moim typie! – rzucił niedbale, chcąc podkreślić, że żadne, ale to żadneuczucie nie ma prawa między nimi się zrodzić. – Południowa uroda, czarne kręcone włosy, brązowe oczy, szczupła, dość wysoka. Co ci mam jeszcze powiedzieć, aha, ma maleńki pieprzyk na policzku. Ubiera się z gustem. Ciemny żakiet, biała koszula, żadnych ozdób, lubi nosić spodnie i klasyczne czółenka. Chyba nie zwróciłabyś na nią uwagi.
– Chyba? A ty?
– Już mówiłem, że takie dziewczyny nie robią na mnie wrażenia, poza tym...
– Co?
– Jest ambitna, powiedziałbym, że przesadnie. Od pierwszych godzin ze mną rywalizuje. Jejojciec był francuskim wicekonsulem w Rydze, matka zaś wykładała na tamtejszym uniwersytecie historię sztuki. Tam się poznali. Tam przyszła na świat ich jedyna córka. Manio powiedział, że po ich tragicznej śmierci w wypadku lotniczym pod Poznaniem Wilgę wychowywała ciotka. Dziewczyna po śmierci rodziców szybko się usamodzielniła. Przez półtora roku pracowała w stolicy, kolejny rok w łódzkim oddziale „IKC”. Mańkiewicz śledził jej karierę i, jak mi donieśli życzliwi, po prostu ją podkupił. Dziewczyna jest nieobliczalna. Poza tym nie mdleje na widok krwi, nie popada w rutynę. Dlatego dał jej wolną rękę i zlecił dziennikarskie śledztwo. Teraz ona próbuje wykryć seryjnego mordercę, a ja...
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Plan Sary»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Plan Sary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Plan Sary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.