Paweł Jaszczuk - Plan Sary
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Plan Sary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Plan Sary
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Plan Sary: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Plan Sary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Plan Sary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Plan Sary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Sugerujesz, że go w tę kradzież wrobiono? – zapytał wreszcie, spijając orzeźwiającą piankę.
– Gdzież bym śmiał szargać dobre imię justycji – powiedział Zięba. – Proces był jak się patrzy,tyle że mamusia śmiertelnie obrażona na córeczkę nie chciała jej więcej znać. Nie pasował jej zięć, który zbija trumny i kopie na cmentarzu doły. Znalazła więc salomonowe wyjście: wynajęła panience stancję, by zapomnieć o mezaliansie.
– Niepojęte.
– Obrażasz się, Kuba, na fakty? – rzucił Zięba z miną baranka wielkanocnego. – Sam mi kiedyśwciskałeś, że twoi czytelnicy uwielbiają takie smaczki. À propos, czy mam ci opowiedzieć jeszcze inne fakty z jej życia? Podać nazwiska i imiona innych mężczyzn? Lista jest długa. Za wsze wydawało mi się – popraw mnie, jeśli się mylę – że tę panienkę idealizujesz.
Wspomnienia nie chciały odejść i Jakub wciąż miał przed oczami perfidny uśmieszek Zięby. Ze złością naciągnął kołdrę pod szyję. Po głowie tłukła mu się myśl o własnej winie. W końcu znalazł dla siebie usprawiedliwienie i przytulił się do żony. Poczuł pod ręką twardniejącą pierś, rozlewające się ciepło wprowadziło go w błogi stan. I Jakub Stern zasnął, słuchając miarowego tykania zegara.
Sobota, 14 maja
Brak wiatru. Temperatura sięgająca nad ranem ledwie dwunastu stopni i ten sam łeb rottweilera zaglądający do jego okna – ogromna chmura, zapowiedź majowego deszczu.
Stern stanął w kuchni przy oknie, dokładnie w tym samym miejscu co poprzedniego dnia, by stwierdzić, że ciemny obłok nieznacznie się cofnął, zahaczając o Górę Stracenia przy starym żydowskim cmentarzu. W prostej linii było to jakieś trzy i pół kilometra. Przyglądając się psiej głowie, wyraźnie rozpoznawał szeroką szczękę, obwisłe wargi i średniej wielkości uszy. A potem zmrużył oczy i spróbował wyobrazić sobie opisaną przez córkę wiszącą w salonie umbrę.
Za kwadrans powinien wyjść do redakcji. Machinalnie połykał jajecznicę posypaną trembulką, słuchając słów Anny. Uśmiechnięta wspominała wczorajszy wieczór, a potem jeszcze raz przypomniała, że jej marzenie nazywa się „Marechal Niel”.
– Pamiętasz, Kuba?
Udał, że nie słyszy, trzymając jednak kciuki za skuteczność Długolaty.
O dziewiątej Stern przekroczył próg redakcji z nadzieją, że Wilga zmieniła zdanie. Kiedy minął sekretariat i zmierzał do swego pokoju na piętrze, na korytarzu niespodziewanie pojawiła się boska, długonoga Andrea. Zagrodziła mu drogę, a potem bez słowa złapała go za rękę i pociągnęła za sobą.
– Kuba, z nieba mi spadasz. Całą noc balowałam z radiowcami i mam dziś w głowie zaćmienieksiężyca. Piszę ogłoszenie o... – spojrzała na pokreśloną kartkę – o jakiejś pieprzonej stenopistce dla „Elinu”, a ja się nie wyznaję w tym trefnym temacie. Zrób to za mnie, błagam.
Stern wyjął z jej delikatnych, wypieszczonych palców ołówek, przeczytał ogłoszenie i jednym pociągnięciem napisał:
„Poszukujemy zdolnej stenotypistki polsko-niemieckiej. Warunek: biegłość w korespondencji niemieckiej.
Reflektujemy tylko na siłę z praktyką. Własnoręczne oferty prosimy kierować do firmy »Elin«. Osobiste przybycie bezcelowe”.
Andrea patrzyła z niedowierzaniem, potem pocałowała go w policzek wilgotnymi ustami i zdradziła, że była w „Bagateli”, że wciąż szumi jej w głowie szampan i że Manio absolutnie nie może się dowiedzieć, iż radiowcy chętnie widzieliby ją u siebie.
– Podobasz mi się, ale jesteś jakiś dziwny – powiedziała, gdy wychodził już z pokoju. – Czasemto się nawet ciebie boję. Gdybyś nie był takim ponurakiem, to kto wie?
Idąc do siebie, rozpamiętywał delikatny zapach perfum Andrei. Nagle zobaczył Wilgę, a raczej jej brązowe klasyczne czółenka i eleganckie pończochy. Szła wolno po schodach, jakby dźwigała jakiś ciężar. Pozwolił jej wejść na górę i przekręcić klucz. Poczekał jeszcze chwilę, potem znacząco chrząknął i nacisnął klamkę.
Na jego „dzień dobry” odpowiedziała mruknięciem. Nie podejmowała też rozmowy, gdy zahaczył o pogodę i o jej perską kotkę, która podobno na dniach spodziewała się potomstwa.
Siedziała za biurkiem z podkrążonymi oczami, przygaszona i nie do życia.
Widział, jak machinalnie słodzi herbatę, sypiąc bez opamiętania cztery łyżeczki do porcelanowej filiżanki, jak ucieka spojrzeniem po ścianach. W jej głowie wyraźnie przetaczała się burza za burzą i w końcu powiedziała coś, co zmroziło Sterna:
– On chce się ze mną skontaktować.
– Kto? Kto chce się z tobą skontaktować?
– On – powtórzyła z przejęciem.
– Jaki on?
– Doskonale wiesz, proszę cię, nie udawaj. Szukamy go od kilku miesięcy.
Stern zaniemówił.
– Skąd wiesz?
– Dostałam zaproszenie, przyszło na moją redakcyjną skrzynkę, spójrz. – Podała mu kopertę. –Tu jest dzisiejsza data i adnotacja, że dzisiaj się odezwie. Może powinnam zadzwonić do Zięby?
– Nie bądź śmieszna, to jeszcze nic nie oznacza – powiedział, jak mógł najspokojniej. – Kilkatakich zaproszeń trafiło ostatnio do magistratu. Manio pokazał mi jeden jego malunek.
– Ale dlaczego ja?
– Bo twoje teksty wzbudziły jego ciekawość. Sama wiesz, że nasza praca jest obarczonaryzykiem. Nie chwaląc się, ja też raz dostałem od niego taki bohomaz.
Wilga nie słuchała, zatopiona w myślach.
– Zastanawiam się jeszcze.
– Nad czym?
– Jeśli się odezwie, czy to zaproszenie przyjąć.
– Oszalałaś? Chcesz tego naprawdę? – Nie dowierzał.
– Doskonale wiem, czego chcę. Muszę tylko czekać.
– Na co? Aż cię znajdzie?
– Właśnie, może do mnie zadzwoni lub przyśle telegram. Może ma mi coś ważnegodo powiedzenia.
– To jakieś szaleństwo. Jesteśmy razem, razem działamy i dopóki tak jest, wierz mi, nic ci niegrozi.
– Już za późno!
– Na co?
– Na takie rozmowy!
– Nie wiesz, co mówisz! Facet jest niebezpieczny, ma setki sposobów, jak wielki wygłodniałypająk.
– Czemu porównałeś go do pająka? Co chciałeś przez to powiedzieć? Na moim miejscu...
– Ale ja nie jestem na twoim miejscu! – przerwał jej sztywno Jakub. – I dla porządku powiem ci, że ja...
– Widzę po twojej minie, że pierwszy byś stchórzył! – odparowała.
– Nigdy nie działam pod wpływem emocji, wszystko dogłębnie analizuję. – Po chwili żałowałjuż tych słów, bo Wilga zabrała torebkę i wybiegła z pokoju. Siedział jak odrętwiały, a potem ruszył za nią w pogoń. Zajrzał do wszystkich pokoi, pytając, czy jej nie było. Na końcu wszedł do sekretariatu, lecz Kazia na jego pytanie pokręciła przecząco głową.
Dostrzegł z daleka jej beżowy żakiet. Stała przy witrynie antykwariatu przy Hetmańskiej, udając, że czyta tytuły wyłożonych książek.
Stern stanął za nią i milczał, nie wiedząc, jak zacząć. Wilga zauważyła go w szybie i ruszyła przed siebie, lecz szybko ją dogonił.
– Uspokój się!
– To ty się, cholera, uspokój!
– Nie powiedziałem ci wszystkiego.
– Nie jestem ciekawa!
– Musisz mnie wysłuchać! – Jakub szarpnął ją za łokieć, zwracając na siebie uwagę dwóchwojskowych idących sprężystym krokiem w stronę Sykstuskiej.
– Puść mnie! – krzyknęła, wyrywając się.
Dwaj oficerowie z 14. Pułku Ułanów, z żółtymi otokami na czapkach, zatrzymali się, gotowi w każdej chwili zaprowadzić porządek. Wilga wykorzystała ich obecność i zaczęła biec. Stern szedł za nią wolnym krokiem, a kiedy oddalił się od wojskowych, ostro ruszył w pogoń, roztrącając przechodniów, lecz znowu stracił ją z oczu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Plan Sary»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Plan Sary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Plan Sary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.