Paweł Jaszczuk - Plan Sary

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Plan Sary» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Plan Sary: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Plan Sary»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Plan Sary — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Plan Sary», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co ty?

– A ja mam jej w tym pomóc. Jeśli cię to interesuje, nadal jest samotna, mieszka na jakiejśstancji. – Stern specjalnie zaakcentował słowo „jakiejś”. – Dziewczyna lubi...

– Skończ wreszcie z tą cholerną „dziewczyną” – przerwała mu zdecydowanie. – Za chwilępewnie powiesz mi jeszcze, jakiej używa szminki i perfum. Nie chcę już tego słuchać.

Odebrała mu gazetę i wiedział, że za moment ucieknie się do wypróbowanego sposobu, żeby go do siebie bardziej przywiązać. Że zacznie delikatnie masować opuszki jego palców, a potem poczuje na szyi jej gorący oddech i słaby zapach róż, a potem poprosi go, zawstydzona, by zgasił lampkę.

Anna zmieniła się po urodzeniu syna. Nie tylko nieco przytyła w biodrach – ale tylko tyle, by sukienki na niej nie wisiały – ale też zaczęła okazywać mu coraz częściej uczucia. Lubiła przebywać w jego towarzystwie, a nawet zauważył, że pod jego nieobecność wchodzi do gabinetu, by powdychać woń jego papierosów i uporządkować jego książki. Starała się też odgadywać jego życzenia. A raz nawet wybrała się z nim w niedzielę na wyścigi konne na Persenkówkę. Zaskoczyła go tym. Nauczyła się na pamięć imion koni: Narecz, Łapa, Orda... i udawała, że naprawdę pasjonuje się gonitwami.

Kiedy obstawiona przez nią klacz Navycut zwyciężyła w szóstej gonitwie, w następnym wyścigu Anna postawiła całą wygraną, trzysta pięćdziesiąt złotych, na Szaloną. Kiedy jednak wygrał Bejrut, rozpłakała się i powiedziała, że to jest niesprawiedliwe.

Przypomniał sobie o tym, gdy wyślizgnęła się z jego objęć, a on wciąż czuł między udami falujący ból i rozkosz.

Zaspokojeni zeszli na dół do pokoju Kasi i Piotrusia. Córka leżała zwinięta jak kot na tapczaniku, a syn spał wyciągnięty w łóżeczku niczym turecki basza. Anna pochylona nad nim powiedziała szeptem, że nie wyobraża sobie, żeby ktoś mógł go im odebrać.

– Co też ci przyszło do głowy? – zapytał.

– Nic. Czasem nie mogę uwierzyć, że jestem szczęśliwą matką.

Niedziela, 15 maja

Przez wiszącą nad miastem chmurę z trudem przedzierało się słońce, rzucając na ziemię przefiltrowane różowe światło. Ulica, drzewa i domy miały na sobie jakąś maskującą powłokę w łososiowym kolorze, która zamieniła Pohulankę w starą francuską Tuluzę.

Anna stała przy oknie i układała plany. Termometr wskazywał plus dwanaście stopni, więc mogła wreszcie włożyć swój nowy wiosenny płaszcz. Cieszyła się, że pójdą do kościoła, potem zajdą do kawiarni Raucha, by kupić pyszne ciastka i cukierki, na końcu zaś odwiedzą rodziców.

Po śniadaniu Anna w wykrochmalonej różowej sukience, kapeluszu i rękawiczkach, pachnąca delikatną nutą różanych nabrzmiałych pączków, stała przed lustrem, zapinając guziki różowego płaszcza. Przy niej Jakub w popielatym garniturze, w kapeluszu, z parasolem, tak na wszelki wypadek, i dzieci, także odświętnie ubrane, niczym modele z żurnala.

Dostojnym krokiem ruszyli w kierunku kościoła Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, pozdrawiając po drodze znajo-mych i sąsiadów. Przed nimi szła Kasia pchająca wózek z Piotrusiem.

Do kościoła weszli na początku kazania i zajęli miejsce z prawej strony środkowej nawy. Ksiądz podniesionym głosem przypomniał wiernym o trzeciej rocznicy śmierci Marszałka i o jego genialnej taktyce, dzięki której pokonano sowieckie ordy.

– Dokładnie stąd, skąd patrzy z krucyfiksu nasz Pan, padł pierwszy bolszewicki granat! Czterylata temu zakończyliśmy budowę i konsekrowaliśmy nasz kościół, który jest wotum za zachowanie

Kresów Wschodnich przy macierzy!

We mszy uczestniczyli ułani jazłowieccy z pobliskich koszar, którzy przynieśli sztandar, by uświetnić uroczystość religijną. Po kazaniu wierni zmówili modlitwę w intencji poprawy pogody, by wiatr przegnał wreszcie tę niepokojącą chmurę, jak najdalej znad Góry Stracenia.

Annie udzieliła się ogólna psychoza. Umbra et lux, lux et umbra! – powtarzała w myśli wypowiedzianą przez księdza łacińską sentencję. Po wyjściu ze świątyni Kasia natychmiast dostała zakaz wychodzenia z domu. Zakaz miał obowiązywać do czasu, aż obrzydłe chmurzysko zniknie znad miasta.

– A rano to nas wołałaś wszystkich do okna! – powiedziała Kasia przekornie.

– Przyznaję, ale teraz wiem, że nie powinnam i że to była...

– Zwykła zorza – rzucił Jakub, ubiegając kolejne pytanie Kasi. – To takie zjawiskoatmosferyczne związane z aktywnością słońca. Wiesz, Kasiu, podobną poświatę widziano przedwczoraj w Wiedniu i Londynie. Pisał o tym nasz wczorajszy „Kurier”.

– Zaraz nam powiesz, że zwiastuje chorobę albo wojnę – wtrąciła się Anna.

– Nie znam się, Aniu, na chorobach, a jeśli chodzi o wojnę, wydaje mi się, że to jeszcze nie dziś!

Anna bała się go zapytać, w takim razie kiedy, i szła, rozważając w myślach, że krwawe walki w Hiszpanii, zakupy zboża przez Niemcy, zbrojenie się Anglii i Sowietów nie wróżą Europie nic dobrego.

Leżał wyczerpany miłością, która tak naprawdę nigdy miłością nie była, raczej upokarzającym zwierzęcym spektaklem. Sam nie wiedział, dlaczego wybrał tę właśnie dziewczynę. Może dlatego, że była zwyczajna i miał nad nią niebotyczną przewagę? A może dlatego, że fascynowały go jej czarne, lśniące włosy?

Czekał, aż się ubierze, i obserwował, jak zwrócona do niego przodem, niespiesznie wiąże gorset, podobna do bezwstydnej Diany.

– Teraz już będzie inaczej – oznajmił, spoglądając na jej zgrabne, umięśnione uda. – Pojutrzew południe usłyszy o mnie całe miasto. Wreszcie mam świetną sztukę.

– Jaką znowu śtukę? – zapytała, przekrzykując głos dzwonów z kościoła Świętego Jana

Chrzciciela.

– Śliczną śtukę. – Zaśmiał się złowieszczo.

– O czym ty mówisz?

– O prawdziwej sztuce, Chaja! – powiedział twardo. – Jestem jej reżyserem, a oni dzięki mniebędą nieśmiertelni!

Nie słuchała go. Pomału wciągała pończochy i zawiązywała czerwone podwiązki, wiedząc, że to go szczególnie podnieca. Potem włożyła ciemnozieloną spódnicę i brązowy sweterek, który uwypuklił jej obfite, prężne piersi.

– Artysta to wielki pan, taki jak Zbierzchowski, któremu robią w mieście fetę.

– Mylisz się. To zwyczajny pijaczek. On i paru jego kumpli z „Atlasu” hecę sobie urządzają.

„Pić albo nie pić? Oto jest pytanie... Pił Tutankhamen, Scytowie i Grecy...”.

Chaja zebrała ręką krucze włosy i przeciągnęła palcem po wargach, aż przeszedł go dreszcz.

Nie mógł sobie wyobrazić, że mogłaby stracić te włosy i nosić na głowie chustkę, jak...

– Co tak się na mnie dziwnie gapisz?

– Nie, nic, tak ci się pewnie wydaje.

– A twoja śtuka, nie powiedziałeś, o czym ona będzie?

– To moja tajemnica! Nie gorączkuj się, niedługo ją wystawię – mówił, patrząc na nią –a wtedy...

– Wystaw ją, wreszcie, wariacie, wystaw! – Zaczęła się śmiać, lecz nie skończyła, bo zerwał sięz łóżka i z całej siły kilka razy uderzył ją w twarz, aż zatoczyła się i upadła na podłogę.

– Nigdy się ze mnie nie śmiej – wycedził, nachylając się nad nią. Potem wyprostował sięi podszedł do zlewu.

Jego twarz nabiegła krwią. Czuł, że za chwilę puls rozsadzi mu skronie, a ręce zrobią coś okropnego, czego nie będzie już mógł powstrzymać. Odkręcił kran i puścił na dłonie zimną wodę.

– Nie śmiej się ze mnie tak jak oni! – dodał, mocząc zmierzwione włosy, a potem lnianą ścierkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Plan Sary»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Plan Sary» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Plan Sary»

Обсуждение, отзывы о книге «Plan Sary» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x