Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Bo han­del był krwią Im­pe­rium, a dro­gi – jego ży­ła­mi. Kie­dy nad­cho­dzi­ła póź­na wio­sna, póź­ne lato i je­sień, gdy sady i win­ni­ce ugi­na­ły się od owo­ców i gdy tra­dy­cyj­nie zbli­żał się czas bi­cia zwie­rząt, na dro­gach Me­ekha­nu po­ja­wia­ły się dzie­siąt­ki ty­się­cy ku­piec­kich wo­zów. Zima i wcze­sna wio­sna, tak jak te­raz, były okre­sem spo­wol­nie­nia, gdy mniej kół tur­ko­ta­ło po dro­gach. To wte­dy, w ta­kich ma­łych za­jaz­dach jak ich, przy­cho­dził czas za­ci­ska­nia pasa. Kup­cy za­jeż­dża­li te­raz nie­re­gu­lar­nie albo wca­le.

Kro­wy po­wi­ta­ły go ła­god­nym mu­cze­niem. Na­peł­nił im żłób, rzu­cił tro­chę sia­na nie­cier­pli­wie me­czą­cym ko­zom i uzu­peł­nił wodę w po­idłach. Sia­no też się koń­czy­ło. Je­den z pa­choł­ków, pra­cu­ją­cy tu dłu­żej od nie­go, twier­dził, że za­jazd od po­cząt­ku wy­bu­do­wa­no bez po­my­ślun­ku. Do znaj­du­ją­ce­go się na po­łu­dniu Blercg było dzie­więć mil, do le­żą­ce­go na pół­no­cy Va­le­ner – dzie­sięć. Ku­piec­ki wóz, ja­dąc po im­pe­rial­nym trak­cie, bez pro­ble­mów ro­bił dwa­dzie­ścia mil dzien­nie. Jak ła­two wy­li­czyć, więk­szość prze­mie­rza­ła dro­gę mię­dzy dwo­ma naj­więk­szy­mi mia­sta­mi Law-Onee bez ko­niecz­no­ści za­trzy­my­wa­nia się na noc­leg. W ich za­jeź­dzie sta­wa­li za­tem ci kup­cy, któ­rych stać było tyl­ko na jed­ne­go ko­nia, wo­le­li więc nie ry­zy­ko­wać, że pad­nie im po dro­dze, lub wę­dru­ją­cy pie­szo drob­ni rze­mieśl­ni­cy, han­dla­rze tasz­czą­cy na grzbie­cie do­ro­bek ca­łe­go ży­cia, ku­gla­rze i ar­ty­ści czy inna ho­ło­ta. Mimo wszyst­ko było ich przez więk­szość roku tak dużo, że nikt w za­jeź­dzie nie gło­do­wał ani nie na­rze­kał na brak pra­cy.

Na dzie­dziń­cu par­sk­nął koń.

Der­wan za­marł z dłoń­mi wspar­ty­mi o kro­wi bok. Za­mru­gał, igno­ru­jąc bie­gną­cy po cie­le dreszcz, i aż się sku­lił, na­słu­chu­jąc. Może mu się wy­da­wa­ło?

Koń par­sk­nął jesz­cze raz i ude­rzył ko­py­tem o zie­mię.

Chło­pak ro­zej­rzał się po ciem­nym wnę­trzu – ce­brzyk na wodę, kil­ka zwo­jów sznu­ra, ka­wa­łek łań­cu­cha, wi­dły. Przez gło­wę ga­lo­po­wa­ły mu dzi­ko my­śli, zmie­rza­ją­ce do jed­ne­go wspól­ne­go wnio­sku.

Nie sły­szał tur­ko­tu kół, więc to nie wóz, tyl­ko kon­ny. Był świt, bla­dy, z nie­bem na za­cho­dzie wciąż upstrzo­nym gwiaz­da­mi. Do naj­bliż­sze­go mia­sta mie­li dzie­więć mil, w po­bli­żu ani jed­nej wio­ski. Jeź­dziec, je­śli wy­ru­szył z mia­sta, mu­siał­by wy­je­chać ciem­ną nocą, a bram nie otwie­ra­no przed wscho­dem słoń­ca, chy­ba że trak­tem pę­dził ku­rier z ja­kąś pil­ną wie­ścią. Ale ku­rier darł­by się już na całe gar­dło o wodę dla ko­nia i wino dla sie­bie. A ten stał i mil­czał.

Je­dy­nym kon­nym, któ­ry mógł się po­ja­wić o tej po­rze, był ja­kiś ban­dy­ta z gór. Ole­ka­dy le­ża­ły bli­sko, a na przed­nów­ku ban­dy­ci też gło­do­wa­li. Zde­spe­ro­wa­ni, mo­gli prze­cież wy­pu­ścić się poza li­nię lasu i na­paść na sa­mot­ny za­jazd.

Spoj­rzał jesz­cze raz na wi­dły.

Ostroż­nie, na pal­cach, pod­szedł do drzwi i przy­ło­żył oko do szpa­ry. Koń stał na środ­ku dzie­dziń­ca sam, z pu­stym sio­dłem, zwie­sza­jąc łeb. Der­wa­no­wi wy­star­czył rzut oka, żeby zro­zu­mieć, że to nie zwie­rzę gór­skich roz­bój­ni­ków. Oni jeź­dzi­li na ma­łych, krę­pych i ku­dła­tych ku­cach, a ten ogier był wy­so­ki, ro­sły i dłu­go­no­gi. Jak ko­nie ku­rie­rów wła­śnie. Tyl­ko że ich ko­nie nie no­si­ły ta­kich cięż­kich, bo­ga­to zdo­bio­nych rzę­dów i nie były ob­wie­szo­ne sa­kwa­mi. Nie, to nie koń ban­dy­ty ani po­słań­ca.

Po­trze­bo­wał kil­ku ude­rzeń ser­ca, za­nim do nie­go do­tar­ło, jaka to szan­sa. Sa­mot­ny wierz­cho­wiec bez jeźdź­ca, z wy­pcha­ny­mi ju­ka­mi na grzbie­cie. Bo­gac­two.

Za­po­mi­na­jąc o ostroż­no­ści, pchnął drzwi i wy­szedł na dzie­dzi­niec.

Ostroż­nie, żeby nie spło­szyć zwie­rzę­cia, za­czął do nie­go pod­cho­dzić. Koń łyp­nął okiem i par­sk­nął ja­koś tak... wy­zy­wa­ją­co. Der­wan nie znał się na ta­kich wierz­chow­cach, naj­czę­ściej miał do czy­nie­nia ze spo­koj­ny­mi ku­piec­ki­mi ha­ry­sa­mi albo pół­ha­ry­sa­mi, sze­ro­ko­grz­bie­ty­mi, gru­bo­ko­ści­sty­mi fleg­ma­ty­ka­mi, po­tra­fią­cy­mi cały dzień cią­gnąć bez sprze­ci­wu wy­ła­do­wa­ny wóz. Im ni­g­dy nie przy­cho­dzi­ło do łbów, że czło­wie­ka moż­na ugryźć, kop­nąć albo stra­to­wać. Ale ten wy­glą­dał ina­czej.

Ma­syw­na pierś, sil­ne nogi, moc­ny zad, pro­por­cje szyb­ko­bie­ga­cza. No i te­raz do­pie­ro za­uwa­żył, spod ju­ków wy­sta­wał saj­dak z łu­kiem i strza­ła­mi. Wła­ści­ciel ko­nia, kim­kol­wiek był, na pew­no nie pro­wa­dził spo­koj­ne­go ży­cia. Ja­sna szra­ma, bie­gną­ca tuż po­wy­żej przed­niej pra­wej nogi ogie­ra, nie mo­gła być ni­czym in­nym jak bli­zną. Ten koń nie­raz brał udział w wal­ce i są­dząc po tym, jak ude­rzał ko­py­tem o zie­mię, wca­le nie bał się ob­cych. Woj­sko­we zwie­rzę.

Ta myśl za­trzy­ma­ła go w miej­scu. Przed woj­sko­wy­mi wierz­chow­ca­mi ostrze­ga­no go nie raz i nie dwa razy. Ta­kie by­dlę po­tra­fi­ło za­bić.

Koń, jak­by wy­czu­wa­jąc jego wa­ha­nie, znie­ru­cho­miał. Opu­ścił łeb i za­marł. Der­wan od­cze­kał chwi­lę i zbie­ra­jąc się na od­wa­gę, zro­bił kro­czek do przo­du.

Wierz­cho­wiec pod­niósł łeb i par­sk­nął z jaw­ną kpi­ną. Po­tem od­wró­cił się lek­ko i mach­nął pra­wą tyl­ną nogą, jak­by spraw­dza­jąc, czy czło­wiek jest już w za­się­gu kop­nię­cia. Chło­pak cof­nął się.

– Nie baw się, To­ryn. On nie pró­bu­je cię ukraść... chy­ba.

Der­wan aż pod­sko­czył.

Wy­szła zza karcz­my. Była nie­mal jego wzro­stu, ja­sno­wło­sa, ubra­na po mę­sku. Wło­sy za­plo­tła w krót­ki war­kocz, przez co wy­glą­da­ła jak mała dziew­czyn­ka. Spra­wia­ła­by wra­że­nie bez­bron­nej, gdy­by nie skó­rza­ny pan­cerz i pas, któ­ry wła­śnie za­pi­na­ła. Pas z jed­nej stro­ny ob­cią­ża­ła sza­bla, z dru­giej cięż­ki szty­let.

– Jest zły, bo nie mógł się wy­spać – mruk­nę­ła, otrze­pu­jąc spodnie. – I chęt­nie ko­goś by ugryzł albo kop­nął.

Zmie­rzy­ła go zie­lo­nym spoj­rze­niem.

– A gdy­byś spró­bo­wał go ukraść, mu­sia­ła­bym mu po­tem pół dnia czy­ścić ko­py­ta z krwi.

Chło­pak prze­łknął śli­nę, świa­dom, że ruch grdy­ki zdra­dzi jej wszyst­ko. I za­raz po­czuł złość. Nie był prze­klę­tym przez bo­gów zło­dzie­jem, uczci­wie pra­co­wał na swój chleb!

– My­śla­łem, że się tu sam przy­błą­kał. Pra­wo trak­tu mówi, że taki koń na­le­ży do tego, kto go znaj­dzie.

– Wiem o tym, dla­te­go po­wie­dzia­łam, że ra­czej nie chcia­łeś go ukraść – skrzy­wi­ła się lek­ko. – Da­le­ko stąd do Va­le­ner? – za­sko­czy­ła go py­ta­niem.

– Dzie­sięć mil, eee... pa­nien­ko.

Ski­nę­ła gło­wą, w oczach za­tań­czy­ły jej iskier­ki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x