Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wy­ko­nał ruch tak szyb­ki, że jego syl­wet­ka za­mie­ni­ła się w roz­ma­za­ną smu­gę, i na­gle wy­rósł nad nią jak bu­rzo­wa chmu­ra. Nie wie­dzieć kie­dy, prze­rzu­cił miecz do pra­wej ręki i za­sy­pał ją gra­dem cio­sów. Co­fa­ła się, pa­ru­jąc, za­wsze o włos, za­wsze w ostat­niej chwi­li, czu­jąc, że na­stęp­ne ude­rze­nie może być ostat­nim. Po chwi­li opar­ła się ple­ca­mi o ścia­nę. Miał ją tam, gdzie chciał, nie było już do­kąd uciec.

Przy­su­nął twarz do jej twa­rzy, wy­szcze­rzył się dzi­ko, od­dech śmier­dział mu zgni­li­zną.

– Pro­si­łem ją tyl­ko o jed­ną, Ka­ile­an, pro­si­łem ją tyl­ko o jed­ną rękę. Obo­jęt­nie, pra­wą czy lewą. Ka­pła­ni Wład­ców obie­ca­li, że nic nam się nie sta­nie. Ale ona nie chcia­ła, mó­wi­ła, że po­ra­dzi­my so­bie, że mnie nie opu­ści. Że bę­dzie do­brze. – W oczach za­pło­nął mu obłęd. – Ale nie by­ło­by do­brze, wi­dzia­łem to w jej spoj­rze­niu. Bała się, Ka­ile­an... bała się i chcia­ła odejść. Nie po­wie­dzia­ła tego, ale wie­dzia­łem. Więc za­pro­wa­dzi­łem ją w ustron­ne miej­sce i za­bra­łem obie ręce. Umar­ła tam, wy­krwa­wi­ła się na śmierć, krzy­cząc, że mnie ko­cha i że­bym o tym pa­mię­tał. Że za­wsze bę­dzie­my ra­zem. Czy po­tra­fisz...? Czy po­tra­fisz to zro­zu­mieć, cza­row­ni­co?

Ka­ile­an po­czu­ła do­tknię­cie na wy­so­ko­ści ko­la­na. Nie mu­sia­ła pa­trzeć w dół. Ber­deth wresz­cie się zja­wił.

– Nie, Po­miot­ni­ku. Nie po­tra­fię.

Się­gnę­ła po psa. Umy­słem. Wolą. Pra­gnie­niem głę­bo­kim i pra­daw­nym. Nie opie­rał się, po­łą­czył z nią bar­dziej niż chęt­nie.

Wi­dok się nie zmie­nił, zo­stał do­kład­nie taki sam, sza­ro­czar­ny. Zmie­nił się spo­sób, w jaki za­czę­ła sły­szeć i czuć za­pa­chy. Dźwię­ki po­ja­wi­ły się wo­kół niej, jak­by tło, któ­rym do tej pory było wy­cie wia­tru i od­le­gły ryk pło­mie­ni, na­gle wy­ga­sło. Oczy­wi­ście było gdzieś tam, da­le­ko, ale więk­sza część jej umy­słu le­d­wo re­je­stro­wa­ła jego obec­ność. Na pierw­szy plan wy­su­nę­ły się krót­kie, ury­wa­ne od­gło­sy, od­le­gły szczęk bro­ni, prze­cię­ty w pół krzyk, brzęk cię­ci­wy, rże­nie koni. Mia­sto wal­czy­ło. To do­brze. I za­pa­chy. Pot, strach, krew, gów­no. Za­pa­chy z głę­bi mia­sta. Otwar­ty grób, rana po­kry­ta ro­bac­twem, tru­py dzie­ci, gni­ją­ce gdzieś w polu, po­two­ry z Uro­czy­ska w swo­jej praw­dzi­wej, peł­nej po­sta­ci. Za­pach Po­miot­ni­ka. Stał sta­now­czo za bli­sko.

– Nie po­tra­fię – po­wtó­rzy­ła.

Opar­ła lewą dłoń na jego pier­si, choć wszyst­ko bun­to­wa­ło się w niej prze­ciw­ko temu do­tknię­ciu, i pchnę­ła. Całą siłą swo­ją i siłą, jaką mógł jej za­ofe­ro­wać wa­żą­cy kie­dyś sto pięć­dzie­siąt fun­tów mie­sza­niec psa pa­ster­skie­go i wil­ka. Ber­deth.

Jego duch.

Były ka­płan po­le­ciał w tył o do­bre pięć kro­ków. Na twa­rzy za­go­ścił mu wy­raz nie­ziem­skie­go zdu­mie­nia, przez mgnie­nie oka wy­glą­dał nie­mal ko­micz­nie.

Do­sko­czy­ła do nie­go jed­nym, ol­brzy­mim su­sem i na­gle to on mu­siał się co­fać. Ude­rzy­ła, góra, góra, po­tem ni­sko, w nogi, wy­szła spod jego kon­try bły­ska­wicz­nym ob­ro­tem i sze­ro­kim cię­ciem prze­je­cha­ła mu po pier­si. Zdą­żył się od­su­nąć, le­d­wo go dra­snę­ła, ale to wy­star­czy­ło, żeby noc roz­darł obłą­kań­czy ryk. Jego krew była czar­na i śmier­dzia­ła jak... jak krew tru­pa. Do­sko­czy­ła do nie­go po­now­nie i oto­czy­ła ro­jem cio­sów. Na­pę­dzał ją wła­sny strach, de­spe­ra­cja, wście­kłość i gniew. Siłę i szyb­kość da­wał duch wiel­kie­go psa. Mia­ła jego wy­trzy­ma­łość, ener­gię, zwie­rzę­cy re­fleks i in­stynkt. Nie­wie­lu było wśród lu­dzi szer­mie­rzy, któ­rzy mo­gli­by sta­wić jej w tej chwi­li czo­ła.

Tyl­ko że on nie był czło­wie­kiem. Nie do koń­ca. Był cho­dzą­cym tru­pem z dłoń­mi swo­jej na­rze­czo­nej, któ­re z jego cia­łem złą­czy­ła Moc Prze­klę­tych. Z rany, któ­rą mu za­da­ła, wy­pły­nę­ła nie tyl­ko krew. Na­gle oto­czy­ły go ciem­ne pa­sma, bio­rą­ce swój po­czą­tek wła­śnie w ra­nie, fala cza­rów po­mknę­ła w stro­nę Ka­ile­an, zmu­sza­jąc ją do bły­ska­wicz­ne­go uni­ku. Prze­to­czy­ła się przez bark, ale za­nim sta­nę­ła do­brze na nogi, z ciem­nej chmu­ry wy­ło­nił się po­twór. Wy­da­wał się wyż­szy i szer­szy niż przed chwi­lą, skó­ra błysz­cza­ła mu jak na­cią­gnię­ta na zbyt du­żym szkie­le­cie, gło­wa wy­glą­da­ła jak zmiaż­dżo­na ude­rze­niem, jed­no oko było wy­raź­nie wy­żej, nos zmie­nił się w dziu­rę oto­czo­ną rzę­dem po­dob­nych do pi­ja­wek czar­nych ma­cek, war­gi ścią­gnę­ły się, od­sła­nia­jąc stoż­ko­wa­te, ostre zęby. Gdy biegł, wy­da­wa­ło się, że jego nogi mają do­dat­ko­wy staw, po­mię­dzy ko­la­nem a sto­pą.

Tyle zdą­ży­ła za­uwa­żyć. Gdy­by nie duch psa, za­pew­ne za­mar­ła­by z prze­ra­że­nia i zo­sta­ła roz­pła­ta­na pierw­szym cio­sem. Za­re­ago­wa­ła in­stynk­tow­nie, zło­ży­ła pła­ską pa­ra­dę, skró­ci­ła dy­stans, od­bi­ła się od nie­go bar­kiem i od­sko­czy­ła w bok. Łow­czy wy­da­wał się skła­dać z ka­wał­ków że­la­za ob­cią­gnię­tych wy­gar­bo­wa­ną skó­rą.

A jego szyb­kość. Och, jego szyb­kość! Do­pie­ro te­raz zro­zu­mia­ła, że po­przed­nio sta­rał się ją za­cho­wać przy ży­ciu. Nie za­pre­zen­to­wał peł­ni moż­li­wo­ści, być może mógł to zro­bić tyl­ko w tej po­sta­ci, ale kie­dy już ją przy­jął...

Bez tru­du od­bił jej pierw­szą kontrę i za­ata­ko­wał. Wy­da­wa­ło się, że ma dwa albo i czte­ry mie­cze, cio­sy spa­da­ły jak la­wi­na, je­den za dru­gim, bez prze­rwy, bez chwi­li wy­tchnie­nia. Wal­czył bez zbyt­niej fi­ne­zji, pra­wa, lewa, góra, dół, i jesz­cze raz, i jesz­cze. Co­raz szyb­ciej i szyb­ciej, parł na nią jak roz­pę­dza­ją­ca się cho­rą­giew pan­cer­na. To nie mo­gło trwać dłu­go.

Za­trzy­mał się w pół kro­ku, z mie­czem wznie­sio­nym do ko­lej­ne­go cio­su. Wy­ko­rzy­sta­ła chwi­lę na od­skok i zła­pa­nie od­de­chu.

– Duch psa... Jest w to­bie duch psa... albo wil­ka.

Przez chwi­lę wy­glą­dał, jak­by pró­bo­wał so­bie coś przy­po­mnieć.

Lann ho­wen wy­sy­czał. – Je­steś Lann ho­wen, Łow­ca Dusz. Wię­zisz i zmu­szasz do po­słu­szeń­stwa du­chy lu­dzi i zwie­rząt, czer­piesz ich siłę i Moc. Je­steś groź­niej­sza niż ja­ki­kol­wiek cza­row­nik, sio­stro, o wie­le groź­niej­sza, a two­ja Moc jest po dzie­się­cio­kroć prze­klę­ta w Me­ekha­nie, gdzie stoi prze­ciw niej i Wiel­ki Ko­deks, i wszyst­kie re­li­gie. Ktoś, kto może za­trzy­mać przy so­bie cu­dzą du­szę, nie znaj­dzie spo­ko­ju w żad­nym za­kąt­ku Im­pe­rium.

Zo­ba­czy­ła jego twarz i za­drża­ła.

– Moc, Ka­ile­an. Nie­wia­ry­god­na Moc. Oto, co mo­żesz osią­gnąć. Prze­cięt­ny cza­row­nik czy na­wet wiel­ki bi­tew­ny mag to przy to­bie dziec­ko. Prze­cież tego wła­śnie pra­gniesz, dziew­czy­no, nie­praw­daż? Pra­gniesz po­chła­niać du­sze, czer­pać z nich siłę, umie­jęt­no­ści, być pa­nią w swo­im wła­snym kró­le­stwie. Nim upły­nie rok, mo­żesz mieć ich na roz­ka­zy dzie­siąt­ki, póź­niej set­ki. Naj­po­tęż­niej­si tego świa­ta pad­ną przed tobą na ko­la­na i będą bła­gać o mi­ło­sier­dzie. A ty go im udzie­lisz... lub nie. Bo rzą­dzić bę­dzie two­ja wola.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x