Robert Wegner - Niebo ze stali
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Niebo ze stali» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: satan, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Niebo ze stali
- Автор:
- Издательство:satan
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Niebo ze stali: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niebo ze stali»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Niebo ze stali — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niebo ze stali», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Lecz Laskolnyk powiedział – nie. Wozacy mają się umocnić na Wyżynie i nie ruszać się z niej, taka jest wola Imperium.
Na pytanie, dlaczego wola Imperium ma być dla nich wiążąca, kha-dar odpowiedział, zginając trzy palce.
Po pierwsze – wciąż mamy całe wasze bydło i większość koni.
Po drugie – ja i moi ludzie nie pojedziemy.
Po trzecie – pomogliśmy wam, dawaliśmy schronienie przez ćwierć wieku i pozwoliliśmy przejść przez góry.
Wasza kolej się odwdzięczyć.
– Nie rozumiem tego – powtórzyła Kailean. – Powinniśmy go dobić.
Kocimiętka zaśmiał się krótko, bez śladu wesołości.
– Polityka – bardziej wypluł to słowo, niż je powiedział. – Zapewne niektórzy sądzą, że lepiej mieć w okolicy kilka mniejszych band, które walczą między sobą niż jedną dużą. Ja tak myślę przynajmniej. Lepiej, by na Wschodzie, na Stepach i Wyżynie, było kilku hersztów. Jeśli Wozacy i Dyrnih zmiażdżyliby Se-kohlandczyków, kto objąłby władzę? Verdanno jeżdżący wozami i walczący na rydwanach są bitni i silni, ale siłą wołu. Powolną i spokojną. Verdanno na koniach mogą zmienić się w... – szukał lepszego określenia – ... w wilki. Prawdziwe. Nową potęgę, której nic nie powstrzyma.
Zrozumiała.
– Chyba że na południu będzie inna siła?
– Właśnie. A nawet dwie. Zbuntowanego Sowynenna, który będzie się musiał łasić do Imperium, bo bez wsparcia i handlu z nim nie utrzyma się nawet miesiąc, i Yawenyra, a pewnie wkrótce jego następcę, żądnego zemsty, lecz zbyt słabego na otwartą wojnę. Trójnóg to stabilne siedzisko. Pokój może się na nim rozgościć na dłużej.
– Piłeś, że zamieniasz się w kiepskiego poetę?
– Nie. Widziałem And’ewersa. Posiwiał. Całkiem posiwiał, jakby mu ktoś wiek podwoił. Nie odzywa się słowem.
– Tak. Wiem.
Widziała wuja tylko raz. To było po tym, jak ponoć przez godzinę przekopywał gołymi rękami zgliszcza. Sądziła, że to popiół nadał taki kolor jego włosom. Objął ją wtedy bez słowa i podał żałobne wstęgi. Przybiła do wozów trzy. Det’mon, Ruk’hert i Key’la. Pierwszy zginął, osłaniając odwrót karawany, drugiego lanca Jeźdźca Burzy trafiła w plecy w zamęcie, który powstał w czasie ostatniego krwawego starcia. A Key’la... Wóz, na którym leżała po cudownym ocaleniu, spłonął doszczętnie. W całym obozie do burt wozów przypinano wstęgi z jej imieniem. Z namiotu wyjrzała Daghena.
– Kailean, wejdź. Ty też, Sarden.
Wstała powoli, otrzepała portki i schylając się przy wejściu, zniknęła w półmroku. Kocimiętka wszedł za nią. W namiocie siedział Laskolnyk, rudowłosy porucznik, Dag, Laiwa i dwóch ludzi, których Kailean widziała pierwszy raz na oczy. Oficer, nie przerywając mówienia, skinął jej głową.
– ... szliśmy za tym chłopakiem przez cały dzień. Czasem znikał, jakby wchodził w skałę, niekiedy wysuwał się z cienia, lecz przez cały czas prowadził nas w jednym kierunku. A potem pobiegł przed siebie, wprost na jakieś wzgórze, gdzie powietrze jakby krzepło, jakby czarny pył unosił się w zwartych kolumnach. Zatrzymał się, pokazał te swoje gesty, które miały znaczyć „chodź”, i znikł wewnątrz tych kolumn. Poszliśmy za nim i to było... jakby oddech Pani Lodu przewiał nas na wylot. Rozpadanie i mróz. A potem wyskoczyliśmy tu, na polu bitwy.
Kenneth odwrócił się w stronę tych dwóch obcych i uśmiechnął zimno.
– Czwarty raz nie będę tego powtarzał.
Jeden z mężczyzn, szczupły i szpakowaty, oddał uśmiech.
– Zapewniam pana, poruczniku, że jeśli zajdzie potrzeba, powtórzy to pan tysiąc razy.
– Naprawdę?
Zderzyli się spojrzeniami, lecz zanim doszło do ostrzejszej wymiany zdań, Laskolnyk chrząknął.
– Tyle wystarczy, zgadza się to co do joty z tym, co mówili moi ludzie.
Strażnik wykonał taki ruch, jakby chciał wstać.
– Niech pan siedzi. To, co tu będzie powiedziane, dotyczy pańskiej kompanii bardziej, niż bym chciał, i możliwe, że bez tej wiedzy nie przeżyjecie miesiąca. – Ton kha-dara był lekki, lecz Kailean znała go zbyt dobrze, by wiedzieć, że nie żartuje.
Przez chwilę panowała całkowita cisza.
– Powinienem tak to zorganizować, żebyście znikli. – Lekki ton pozostał, ale towarzyszył mu dziwny, ponury grymas, sugerujący, że sprawa należy do śmiertelnie poważnych. – Najlepiej by było, gdyby twoja kompania przepadła gdzieś w górach. Poszliście szukać porwanej hrabianki w dzikich rejonach Olekadów i wymordowali was zbóje albo przepadliście jak te inne oddziały Straży. Byliście tam, gdzie nikt nie powinien przebywać, i widzieliście rzeczy, których nikt nie powinien oglądać.
Kenneth przechylił głowę na bok i zrobił uprzejmą minę, drań miał nerwy ze stali.
– Jest kilka powodów, dla których tak się nie stanie. Generał Monel jaki jest, taki jest, ale wygryzłby mi dziurę w tyłku, gdybym coś takiego zrobił. Da się zabić za swoich ludzi, a nie sądzę, bym zdołał utrzymać taką sprawę w sekrecie. Na dodatek Verdanno wiedzą, że ocaliliście tę dziewczynkę, więc przed Czarnym miałbym do czynienia z And’ewersem. Poza tym wasze zniknięcie mogłoby jednak przyciągnąć czyjąś uwagę, a tego nie chcę. I to, co zrobiliście... – Laskolnyk pokręcił głową. – Nieważne. Wrócicie w Olekady. Wozacy podwiozą was rydwanami, więc szykujcie się na szybką jazdę. Przejdziecie na drugą stronę i udacie się do Kehloren. Oficjalnie nie zdołaliście pochwycić dziewczyn ani odbić szlachcianki. Ich ślady urwały się nagle albo na nie w ogóle nie natrafiliście. Po wielodniowych poszukiwaniach postanowił pan przerwać misję i wrócić do zamku. Nie będziecie jedyną kompanią, której nie udało się wykonać zadania. Do tego teraz, gdy niebezpieczeństwo od Wschodu zmalało, Czarny zacznie odsyłać inne oddziały do domów. Za dwa miesiące będziecie w Belenden. Daleko od okolic, którym wszystkie bractwa czarowników i świątynie będą się uważnie przyglądać.
Porucznik uniósł brwi z tą samą nonszalancją, z jaką wysłuchiwał o planach wybicia swojej kompanii. Kailean posłała Dag rozbawione spojrzenie. Ci górale byli twardzi.
– Przyglądać? – zapytał spokojnie.
– Zamieszanie w Olekadach już ściąga uwagę, dziwne zaburzenia w aspektach, ludzie pojawiający się znikąd i zabijający bez litości, jedna ze starych, hrabiowskich rodzin wymordowana niemal do szczętu we własnym zamku, zgromadzenie plemiennych duchów, o jakim nie słyszano od lat. Jeśli sądzisz, że nikt się tym nie zainteresuje, jesteś głupcem niewartym czerwieni na płaszczu, poruczniku. Jeśli jednak, wraz z innymi kompaniami wrócicie do rodzinnych garnizonów, być może nikt nie skojarzy was z tutejszym zamętem. Nie muszę pytać, czy twoi ludzie potrafią trzymać gęby zamknięte.
Kenneth wzruszył ramionami.
– O czym niby mieliby opowiadać?
– Dobrze.
– A ja mogę mieć pytanie?
– Możesz, poruczniku.
Rudy oficer skrzywił się nieznacznie.
– Dlaczego mam słuchać generała, który nie służy już w armii i wynajmuje się Wozakom za garść złota, oraz ludzi, którzy podają się za Szczury, choć Wywiad Wewnętrzny nie ma prawa działać poza Imperium?
Kocimiętka syknął, robiąc pół kroku do przodu, ale Kailean złapała go za ramię i przytrzymała. Laskolnyk nie wyglądał na obrażonego ani nawet poirytowanego bezczelnością młodego oficera. Przyglądał mu się za to uważnie z miną, jakby coś ważył w myślach.
– Czy wie pan, poruczniku, co się dzieje, gdy nasi czarownicy sięgają w głąb Źródeł Mocy, gdy czerpią z własnych aspektów tak głęboko, jak tylko zdołają sięgnąć? – zapytał wreszcie cicho.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Niebo ze stali»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niebo ze stali» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Niebo ze stali» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.