Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Panie Teo, jak pan chce informować obywateli o naszych poczynaniach bez mediów? – zapytała go szefowa.

– Bezpośrednio. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Wieszajmy na stronach internetowych okręgu informacje o najważniejszych śledztwach i tyle. To nie muszą być lakoniczne komunikaty. Niech to pisze ktoś, kto zna język polski. Niech ktoś, kto potrafi dobrać krawat do marynarki, nagrywa swoje wypowiedzi i wrzuca na Youtube. – Spojrzał na Igora wymownie. – To żadna filozofia. Zróbmy z siebie szeryfów, nikt za nas tego nie zrobi.

Igor uśmiechnął się tajemniczo.

– Ciekawe, że wspomniał pan akurat o szeryfie.

– Ciekawe, że jak na razie niczego mi pan nie wytłumaczył, jedynie zadał kilka pytań bez znaczenia. Na dodatek się pan nie przedstawił.

– Nazywam się Igor.

Szacki w odpowiedzi obdarzył go jednym ze swoich najbardziej lodowatych i pogardliwych spojrzeń.

– Poniewasz.

Szacki czekał na ciąg dalszy.

– Ponieważ co? – zapytał w końcu.

– Poniewasz. Po prostu Poniewasz.

Prokurator ukrył twarz w dłoniach. Poczuł się bardzo zmęczony.

– Proszę spojrzeć.

Spojrzał. Przed nim leżała wizytówka. Igor Poniewasz. CEO. Biuro Usług Komunikacyjnych „Kartoteka”.

Skinął głową, z trudem tłumiąc śmiech.

– Nasza firma została zatrudniona przez Prokuraturę Generalną, żeby poprawić wizerunek waszego urzędu w społeczeństwie. Przyznaję, dość szybko zrozumieliśmy, jak katastrofalna jest sytuacja. Czasami myślę, że łatwiej byłoby przekonać ludzi, że Hitler prowadził po prostu lekko kontrowersyjną politykę zagraniczną. W województwie warmińsko-mazurskim macie wyjątkowo czarny PR po Włodowie i po Olewniku. Powiem szybko, na czym polegają działania naprawcze. Po pierwsze: ewaluacja dotychczasowych rzeczników prasowych na poziomie prokuratur okręgowych i rejonowych. Po drugie: albo przeszkolenie ludzi dotychczas zajmujących się komunikacją, albo wyznaczenie nowych i ich przeszkolenie.

Mam złe przeczucia, pomyślał Szacki. Mam, kurwa, bardzo złe przeczucia.

– Nie ma mowy – powiedział na wszelki wypadek.

– Panie Teo, właśnie dlatego ludzie nas nie lubią. Od razu negacja, od razu na nie, od razu usztywnienie. Porozmawiajmy.

Igor Poniewasz postukał paznokciem w swoją wizytówkę.

– To moja firma. Ja ją wymyśliłem, stworzyłem i rozkręciłem. Wyprułem sobie żyły, aby dojść do etapu, kiedy mogę powiedzieć, że to najskuteczniejsza firma wizerunkowa w Polsce. Trzydziestu moich ludzi jeździ teraz po prokuraturach w całym kraju. Ja powinienem siedzieć za biurkiem w swojej siedzibie na Saskiej Kępie i liczyć banknoty. Wie pan, dlaczego pofatygowałem się na tę wioskę?

– O, wypraszam sobie. – Szarejna żachnęła się niby żartobliwie, ale szczęki zacisnęły jej się gwałtownie. – Rozumiem, Igorze, że jesteś tu przez chwilę, ale to wyjątkowe miejsce. Wiesz, że tylko w granicach miasta jest tutaj jedenaście jezior? Jedenaście!

Poniewasz spojrzał na nią uprzejmie.

– Naprawdę uważasz, droga Ewo, że to świadczy o wielkomiejskości tego miejsca? Ilość jezior, bagien i nieprzebytych lasów?

Szarejna zmartwiała, jakby ją uderzył, natomiast zdaniem Szackiego żart był pierwsza klasa. Prokurator nawet poczuł cień sympatii do tego źle ubranego człowieka o dziwnym nazwisku i niepotrzebnym zawodzie.

– Dlatego się pofatygowałem. – Poniewasz wyjął z aktówki iPada w bordowym futerale. – Bo jak tylko zrozumiałem, że musimy zrobić z was szeryfów... – Postawił tablet przed Szackim. – Zacząłem szukać, czy ktoś już was tak przedstawił. Szukałem filmu, serialu, może powieści kryminalnej, punktu zaczepienia. Wpisałem w Google’a „szeryf prokurator” i dowiedziałem się, że niepotrzebna mi powieść kryminalna, że taka osoba naprawdę istnieje.

Włączył tablet. Szacki zobaczył przed sobą wyniki wyszukiwania.

Znał te nagłówki. „Szeryf w garniturze łapie złoczyńcę”. „Kolombo z Kielecczyzny”. „Ulica Koseły 221B”. „Szeryf na państwowej posadzie”. „Szeryf i ziarno prawdy”.

Znał te zdjęcia. On na konferencji prasowej. On na tle sandomierskiej katedry. On w todze na sali sądowej w Kielcach. Niestety też on w babskich pismach. Raz jako najseksowniejszy, raz jako najlepiej ubrany urzędnik państwowy. Tak, jego lista powodów niechęci do mediów była niemal nieskończona.

– Nie ma mowy – powtórzył.

– Panie Teo! – z serdeczną egzaltacją powiedziała Szarejna i zabrzmiało to jak modlitwa, inwokacja do Pana Boga. – Nie możemy być masą anonimowych urzędników, odwróconych plecami do ludzi. Są powody, dla których szeryfowie zawsze nosili złotą gwiazdę. Przypiętą na piersi, widoczną z daleka, obwieszczającą wszem i wobec, że w tym miejscu przestrzega się prawa. Pan będzie złotą gwiazdą Olsztyna.

Do końca miał nadzieję, że może chodzi o jednorazowy występ, przemówienie na dniach bezpieczeństwa miasta czy dożynkach, czy co tam się w województwie organizuje. Musiał porzucić tę myśl prędzej, niż na dobre wybrzmiała ona w jego głowie.

– A mówiąc urzędowo, od dziś jest pan rzecznikiem prasowym Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ, odpowiedzialnym za komunikację i kontakty z mediami.

– Gratuluję. – Poniewasz się uśmiechnął.

Tonął, postanowił więc chwycić się brzytwy.

– Na pewno powiedzieli pani, że nienawidzę mediów. I że nigdy ich dobrze nie traktowałem, i nie mówię tutaj o braku szacunku, lecz o wyrażanej wprost pogardzie.

– I tak pana kochali. Myślę, że pańska wyrazistość i bezkompromisowość tylko doda panu uroku, panie Teo.

Brzytwa prawie odcięła mu palce, mimo to zacisnął dłonie jeszcze mocniej w desperackiej próbie utrzymania się na powierzchni.

– Ustawa gwarantuje mi niezależność – skłamał.

Szarejna uśmiechnęła się cudownym uśmiechem, który przez wszystkich zostałby wzięty za wyraz ciepła i empatii, lecz Szacki widział w nim tylko lodowaty tryumf. Sam wiedział, jaka to miła satysfakcja przyłapać prawnika na ewidentnej nieznajomości prawa.

– Panie Teo, ustawa gwarantuje panu oczywiście niezależność w prowadzeniu postępowania, rozumianą jako samodzielność podejmowania czynności procesowych. Niemniej ustawa ta wprost mówi, że prokurator jest zobowiązany wykonywać zarządzenia, wytyczne i polecenia przełożonego prokuratora.

Nic nie powiedział, nie było nic do powiedzenia. Ewa Szarejna tak kłapała kłami ze szczęścia pod pluszowym kombinezonem, że nie mogła sobie odmówić kopnięcia leżącego:

– Artykuł ósmy, ustęp drugi.

Igor Poniewasz wyjął z aktówki plik kartek, nawleczonych na czerwoną bindę. Na okładce wydrukowana została pięcioramienna żółta gwiazda z ramionami zakończonymi kropkami. Pośrodku widniał napis westernową czcionką: „OPERACJA SZERYF”.

Prokurator Teodor Szacki nawet nie westchnął.

10

Wściekłość, frustracja i irytacja tak go rozsadzały, że po kwadransie nerwowego krążenia po swoim gabinecie postanowił zmienić otoczenie. Bał się, że przepali mu się jakiś bezpiecznik, strzeli gdzieś czterdziestoletnia ponad żyłka.

Najpierw myślał o tym, czy nie pójść po prostu na spacer, ale pogoda była tak podła, że postanowił się przejechać.

Pięćset metrów dalej i piętnaście minut później słuchał kuriozalnie słonecznego w olsztyńskich warunkach Agadou i trząsł się z wściekłości. Na Kościuszki nie było korka, Kościuszki wpadło w komę, czasoprzestrzeń została uwięziona w kwantowej galarecie, kompletny bezruch zapanował w tym kawałku wszechświata. Szacki widział przez mżawkę jak dwieście metrów przed nim światła zmieniają się w stałym rytmie: najpierw nieskończenie długo czerwone, potem zielone przez moment, żółty błysk i znowu czerwone. Jeśli trzem samochodom udało się wjechać w zakorkowaną Niepodległości, to był sukces. Patrzył na skulonych przechodniów przemykających chodnikiem i wyobrażał sobie, że jeden z nich jest olsztyńskim inżynierem ruchu. Wymyślił, że zaprasza go do auta. Inżynier jest mile zaskoczony, pogoda podła, nie spodziewał się takiego odruchu serca u kierowcy auta na warszawskich blachach, bardzo dziękuje i tak dalej. Nie ma sprawy, musimy sobie pomagać, pełen Wersal. Pozwala mu nawet wybrać stację radiową, rozpiąć płaszcz, rozluźnić się, pochwalić stylowy samochód.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x