– Czemu nie – powiedział z namysłem Maciek. – Myślałaś już o prowadzących?
– Myślałam. Dwójka nie wystarczy, w zeszłym roku było za mało. Niechby to byli ci, co w zeszłym roku…
– Czyli Marta i Michał – wtrąciła Krysia. – A kto trzeci?
– Właśnie nie wiem. To musi być ktoś z jajami.
– Niekoniecznie mężczyzna – dodała Krysia.
– Niekoniecznie.
– Boję się – powiedział Maciek – że cała reszta będzie zaangażowana w Szczecinie i w terenie, gdzie my tam jeszcze mamy te sceny…
Popatrzyliśmy na siebie. Pierwsze sęki. Będzie ich więcej. Boże kochany, ja po prostu uwielbiam tę robotę.
Chandra straszna. Pogoda po prostu wymarzona, słoneczko, cieplutko, astry w ogródku kwitną jak szalone.
A ja siedzę przy oknie i gapię się w niebo i na te astry.
I żebym chociaż cokolwiek myślała.
Nic nie myślę, tylko mi smutno.
To samo.
Wściec się można!
Do wczoraj miałam taką upiorną chandrę, że ani rączką, ani nóżką. Ponieważ nie miewam porannych mdłości ani zachcianek kulinarnych typu kiszony ogórek z dżemem, doszłam do wniosku, że tak się objawia – między innymi – ciąża. No bo jakieś anomalie chyba trzeba wykazywać?
Jeżeli będzie tak dalej, to jak ja to wytrzymam?
Obejrzałam się w lustrze przy kąpieli. Na razie żadnych zmian. Ciekawe, czy bardzo utyję?
W pracy mały zastój. Naczelny dostał nasz scenariusz i jeszcze go czyta. Jak już przeczyta, trzeba się będzie wybrać do Warszawy, pokazać go w Dwójce. Napisałam też obszerną story o mojej kamieniarce i wysłałam do Reportażu.
Po powrocie do domu zastałam w skrzynce reklamówkę firmy kosmetycznej i co tu dużo gadać, zamówiłam kremów i balsamów na straszną sumę. Zaniedbana baba w ciąży to zgroza. Należy o tym pamiętać.
Facecik na razie siedzi cicho. A może to jednak kobietka? Mała, mądra kobietka, która nie będzie robiła mamusi wyrzutów o parę niezbędnych kosmetyków?
Najwyżej zrobię debet. Mój bank już się przyzwyczaił do moich debetów.
Coś by trzeba ruszyć w sprawie Jarka. Przypomniałam sobie o tym problemie, bo pojawiły się w ramówce programy o uczelniach. Zbliża się październik i rok akademicki. Również w WSM-ce.
Niedziela, 1 października
Pierwszy października.
W poniedziałek inauguracje w większości uczelni.
We wczorajszych dziennikach były przede wszystkim inauguracje na uniwersytetach, politechnikach, akademiach i wyższych szkołach. Rozumiem, że zarówno Jarek, jak i Karolek, do którego mam numer na komórkę, są już w zwartym szeregu studentów i w eleganckich mundurach zasuwają do szkoły!
Dam sobie jeszcze dwa dni, żeby nie wyglądało, że czekałam tylko na ten rok akademicki i obgryzałam paznokcie.
Wytrzymałam do piętnastej i zadzwoniłam do Karolka.
– O, Wiktoria – ucieszył się. – Co słychać, płyniesz z nami? Bo ojciec ma ochotę zrobić jeszcze jeden rejs z przyjaciółmi, tak na pożegnanie sezonu. Miałem właśnie cię szukać.
Rejs. Ciekawe z jaką załogą.
– Dziękuję ci bardzo, Karolku, ale nie wiem, czy będę mogła, urlop mi się już skończył definitywnie. A u nas, wiesz, jak już się zacznie orkę, to trzeba orać do uśmiechniętej śmierci. Słuchaj, kochany, mam sprawę do twojego przyjaciela…
– Marcina – domyślił się, niesłusznie, Karolek. – Ale jeżeli chcesz, żeby ci pożyczył te szkockie ballady, to nie dzwoń do niego. Ja je mam. Mogę ci przegrać.
– A, to przegraj, przegraj koniecznie! I pozdrów Marcina bardzo serdecznie. Ale sprawę to ja mam do Jarka i potrzebuję do niego jakiś namiar.
– Ach, Jarka? Ale nie dzwoń do niego dzisiaj. Wszystko wskazuje na to, że może nie być w stanie używalności.
– O tej porze?
– Miał ciężkie przejścia wczoraj wieczorem. Właściwie to skończyliśmy dzisiaj rano. No i my poszliśmy od razu na zajęcia, a on nie dał rady. Zresztą, faktycznie, może do tej pory już się zdążył zreanimować. Ale nie zadawaj mu zbyt ciężkich zadań, bo mógłby nie podołać.
– Imieniny miał? Wczoraj było Jarosława?
– Gorzej. Oblewaliśmy koniec wolności naszego przyjaciela. Zaręczył się oficjalnie, gdzieś w pobliżu Nowego Roku będzie się żenił. Tradycyjna rodzina, narzeczona z pierścionkiem, takie rzeczy. Tatuś z hrabiów, a mamusia bizneswoman. Córka trochę dziwna, ale to w końcu będzie jego żona. Możesz mu od razu składać gratulacje.
Tego nie przewidziałam.
– Co ty mówisz? Żeni się! A czemu ta narzeczona dziwna? Ja przepraszam, to nie moja sprawa, ale sam zacząłeś, to już mów dalej.
– No, dziwna. Sama zobaczysz, jak z nami popłyniesz; ona też będzie. Taka jakaś wymokła blondaska. Miągwa makolągwa. Ale za to posiada butik, a może nawet dwa butiki, albo i trzy. Oraz łeb do interesów.
– A ten Jarek też ma zacięcie do biznesu?
– Nie mam pojęcia. Zawsze wydawało mi się, że Jarek to raczej chce na morze. Ale po naszych studiach można robić wiele rzeczy. Niekoniecznie pływać.
– Oj, Karolku, nie spodobała ci się dziewczyna przyjaciela – powiedziałam podstępnie. – Czy to aby ładnie?
– Jemu też ona się chyba nie za bardzo podoba – wylało się z Karolka. Po czym umilkło. Minęła dłuższa chwilka, nim Karolek odzyskał głos. – Wicia, ty jemu tego czasem nie powtarzaj. Nie powinienem ci tego wszystkiego mówić, ale wiesz, ja go lubię, to jest mój przyjaciel. Kandydatkę odwaliliśmy razem, od początku studiów mieszkamy w jednym pokoju – i nic nie wiedziałem. On jej przecież nie poznał w czasie wakacji, zresztą w czasie wakacji też byliśmy razem, na tym rejsie ty też byłaś, pamiętasz przecież…
No, raczej.
– I tu nagle się okazuje: trach, Jarecki ma narzeczoną. Znaczy, miał ją od dawna. Tylko nic nam nie mówił. Wstydził się nas?
– Jeżeli rzeczywiście ona mu się nie za bardzo podoba, a jednak się z nią żeni, to chyba naprawdę nie miał wam o czym mówić… Ale może ją jednak kocha?
Karolek nagle zachichotał.
– Kocha ją, kocha. W każdym razie bardziej niż swojego górala.
– Jakiego górala?
– Sprzedał rower i kupił jej ten pierścionek zaręczynowy. Z szafirem. I diamentami.
No pewnie. Jak się już ożeni z butikiem, kupi sobie mercedesa. Albo harleya-davidsona. Kurczę blade. A może się z nią żeni, bo jej też zrobił dziecko?! No, ale przecież o to Karolka nie spytam.
– Boże, co za miłość. Dosyć plotkowania. Dasz mi numer do niego?
– Proszę cię bardzo, wolisz telefon domowy czy komórkę? – Karola nie interesowało najwyraźniej, jakie też sprawy mogę mieć do jego kolegi, więc nie wyskakiwałam z żadną wymyśloną historyjką, aczkolwiek miałam ich kilka w zapasie.
Wolałam komórkę. Zawsze bardziej prywatna. A czy ja wiem, kto odbierze w domu i jaki będzie miał współczynnik wścibstwa? A może już narzeczona?
Otrzymałam z rozpędu oba numery oraz mnóstwo serdeczności od Króliczej familii z Tatą na czele. Tato będzie niepocieszony, że nie mogę z nimi płynąć. A to byłoby przecież tylko malutkie pływanko. Góra tydzień na zalewie, od wyspy do wyspy. No, a może jednak popłynę?
Zobaczyć tę jego miągwę…
No i co? Zobaczę i powiem: „Jareczku, na co ci ta miągwa?”. A on na to: „Rzeczywiście. Cholerna miągwa. Chyba jej zabiorę ten pierścionek. Lubisz szafiry?”.
Читать дальше