Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dom dzienny, dom nocny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dom dzienny, dom nocny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

»Dom dzienny, dom nocny« jest najambitniejszym projektem prozatorskim Olgi Tokarczuk. Ta pełna melancholijnego smutku (a miejscami i okrucieństwa) książka oferuje nam w finale wspaniały, optymistyczny koncept. Otwiera nas na poznawanie życia, doświadczanie naszego istnienia w jego wielowymiarowej postaci. Nie udzielając nam porad ani nie serwując nam odpowiedzi na tzw. najistotniejsze pytania, zachęca do otwarcia się na tę niełatwą próbę, jaką jest nasza własna, niepowtarzalna egzystencja".

Dom dzienny, dom nocny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dom dzienny, dom nocny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tylko jeden przedmiot budził moją czułość – cynowy talerz, ciężki i toporny, z krawędzią ozdobioną wypukłym geometrycznym wzorem, wytartym od dotyku palców, wzorem, który w wielu miejscach zamierał i roztapiał się w tle, tak że jego dotykanie niosło przyjemność odczytywania tych znaków bez potrzeby patrzenia. Ornament był jakby grecki albo wzięty z art deco; powtarzały się w nim na przemian koła i kwadraty łączone krzyżami, które, jak znaki plusa, dodawały je do siebie, pozostawiając jednak składniki tych działań nietknięte. W wielu miejscach złaziła z niego matowa pozłota i odsłaniała wyszczerzony szary metal.

Latem Marta rozkładała na nim owoce, a jesienią orzechy. Talerz królował na samym środku jej pokrytego ceratą stołu. Pośród tego całego upośledzonego przybytku Marty jedynie on mógł przyciągnąć uwagę. Reszta budziła tylko współczucie.

Niania

Miałam nianię Niemkę. Nazywała się Gertruda Nietsche. Była drobna i ruchliwa jak gryzoń, nosiła mocne okulary, w których po kilkakroć odbijały się wszystkie źródła światła, od żarówek po słońce. Po polsku znała tylko kilka słów i głównie używała ich w rozmowach z moją mamą do mnie mówiła tak, jak myślała, czyli po niemiecku. Pamiętam dobrze jej twarz, jej czule-szorstkie ruchy, dotyk jej swetrów, kakaowy zapach. Ale nie pamiętam jej słów. Nie miałam jeszcze wtedy żadnego języka na podorędziu, byłam dziewicza w języku, nie potrzebowałam żadnych słów: ani polskich, ani niemieckich, ani jakichkolwiek. Ona miała swój język, który wszystkim naokoło wydawał się obcy, a nawet nienawistny (w końcu było dopiero dwadzieścia lat po wojnie). Mówiła tym językiem do mnie, śpiewała i karciła. Wkładała mnie w drewniany wózek i jechała przez groble na stawach do swoich krewnych, jedynych autochtonów, Kampów, i tam, w ich pełnym ozdóbek domu, brałyśmy razem udział w nie kończących się rozmowach. Ja oczywiście w milczeniu. Podczas tych rozmów siedziałam na zasłanym kapą łóżku, podparta poduszkami, a Gertruda przy stole z Kampowądzyń, dzyń filiżankami. Potem brała mnie na ręce i musiałam na pewno odbijać się w szkłach jej okularów. Ale tego nie pamiętam – nie było mnie jeszcze we własnych odbiciach, nie istniałam jeszcze dla luster.

Z powodu Gertrudy wciąż mam nadzieję, że znam niemiecki, że leży we mnie ukryty, przysypany kurzem wszelkich moich rozmów po polsku, stertami książek, które przeczytałam, elementarzem z Alą i Asem, a nawet jeżeli niecały język, to przynajmniej wiele najważniejszych słów, wystarczająco wiele, by dać sobie radę. Czekam na taki moment, kiedy ten język ujawni się we mnie, bez pomocy podręczników i nudnych lekcji. Nagle, ni stąd, ni zowąd, zacznę rozumieć i może nawet, choć z trudnością bo ani wargi, ani język nie nawykły do układania się inaczej, zacznę mówić. I jestem pewna, że rozumiałabym niemiecki, gdyby ktoś -jak Gertruda – pochylał się nade mną, pieścił mnie i karmił. Gdyby przez okno pokazywał mi park i zadawał te niemądre pytania, jakie dorośli zadają dzieciom: „A co to? Kto to idzie? Gdzie mama?” Gdyby z czułością pozwalał mi rękami błądzić po swojej twarzy i odkrywać jej jedyność. Gdyby stawał się ostatnim obrazem widzianym przed zaśnięciem i pierwszym po przebudzeniu.

U Kampów po raz pierwszy zobaczyłam i zapamiętałam siebie. Mogłam mieć wtedy około roku, bo już siedziałam. Musiał przyjść ten sam wędrowny fotograf, który kilka lat potem robił mi zdjęcie w pierwszej klasie. Musiał zachęcić Gertrudę, rozbawić ją przegadać, bo rozebrała mnie i posadziła na białym futerku, które skwapliwie podrzucił jej zapewne pan Kampa. Pewnie protestowałam krzykiem, bo dano mi do zabawy pokrywkę od garnka. I właśnie dotyk tej pokrywki w nagą skórę brzucha i światło jasnej lampy na stojaku, i wycelowane we mnie oko aparatu, ta cała na mnie skupiona uwaga sprawiły, że po raz pierwszy wżyciu, jeszcze nieudolnie, chwiejnie, niepewnie stanęłam na zewnątrz siebie i spojrzałam na siebie okiem tego obiektywu, wzrokiem jakimś innym, nie do końca swoim, wzrokiem chłodnym, odległym, obojętnym, który potem równie beznamiętnie będzie notował ruchy mojej ręki, drżenie powieki, duchotę w pokoju, i myśli -wszystkie, nawet te niedokończone, byle jakie. Ten wzrok, miejsce na zewnątrz mnie, z którego patrzę, będzie się pojawiało odtąd coraz częściej, aż w końcu zacznie zmieniać mnie samą bo stracę pewność, kim jestem, gdzie jest mój środek, punkt, wokół którego porządkuje się wszystko inne. Te same rzeczy będę widziała za każdym razem inaczej. Najpierw pogubię się w tym, przerażę się. Będę rozpaczliwie szukać stałości. W końcu uznam, że stałość wprawdzie istnieje, ale jest daleko poza mną a ja jestem strumieniem, tą rzeczką w Nowej Rudzie, która raz po raz zmienia kolory, i jedyne, co mogę o sobie powiedzieć, to że przydarzam się sobie, przepływam przez miejsce w przestrzeni i czasie i jestem sumą właściwości tego miejsca i czasu, niczym więcej.

Jedyna korzyść, jaka z tego wynika, jest taka, że światy widziane z różnych punktów są różnymi światami. Więc mogę żyć w tylu światach, ile z nich jestem w stanie zobaczyć.

Psalm Nożowników

Daremność na całej ziemi

błogosławione puste łona

uświęcona wszelka jałowość

święty rozkład upragniony upadek

cudowna bezowocność zimy

puste łupiny orzechów

spopielone polana, które zachowują kształt drzewa

nasiona, które spadły na kamień

potępione noże

wyschnięte strumienie

zwierzę, które zjada potomstwo innego

ptak, który żywi się jajami innego ptaka

wojna, od której zawsze zaczyna się pokój

głód, który jest początkiem nasycenia

Święta starości, brzasku śmierci,

czasie uchwycony w ciele,

śmierci nagła, niespodziana,

śmierci wydeptana jak ścieżka wśród trawy

Czynić, a nie mieć rezultatów

działać, a nic nie poruszać

starać się, a nic nie zmieniać

wyruszać, a nigdzie nie dochodzić

mówić, a nie wydawać głosu

Skarby

Z czasem domy chętniej oddawały to, co miały w sobie. Garnki, talerze, kubki z uchem, pościel, nawet ubrania, prawie nowe, niektóre całkiem eleganckie. Czasem znajdowali proste drewniane zabawki, które zaraz dawali swoim dzieciom – po latach wojny był to skarb. Piwnice pełne były słoików z dżemami, z przecierami, z jabłkowym winem. Albo: jagody zasypane cukrem w soku gęstym jak atrament, plamiącym nieostrożne palce; żółte kawałki dyni w occie, to im nie smakowało; marynowane grzyby z kulkami ziela angielskiego. Stary Bobol, coraz bardziej ponury, znalazł w piwnicy nową, ledwie skończoną trumnę.

Niemcy zostawili w kredensach przyprawy, solniczki, resztki oleju na dnie butelek, porcelitowe pojemniki z kaszą cukrem i zbożową kawą. Zostawili firanki w oknach, żelazka na blasze kuchni, obrazki na ścianach.

W szufladach poniewierały się stare rachunki, umowy najmu i kupna, zdjęcia z chrzcin i listy. W niektórych domach zostały książki, ale straciły dar przekonywania – świat przeszedł na inny język.

Na strychu stały dziecinne wózki, leżały sterty pożółkłych gazet, spękane walizki z bombkami na choinkę.

W kuchniach, sypialniach wciąż tkwił obcy zapach. Dobywał się zwłaszcza z szaf i szuflad bieliźniarek.

Kobiety otwierały je nieśmiało i wyciągały sztuki bielizny, jedna po drugiej, dziwiąc się, bo była to bielizna obca, śmieszna, dziwaczna. W końcu odważały się przymierzyć sukienki i żakiety. Często nie znały nawet nazw materiałów, z których były uszyte. Stojąc w nich przed lustrem, odruchowo wsadzały dłonie w kieszenie i zaskoczone znajdowały tam zgniecione chustki do nosa, papierki od cukierków, unieważnione już monety. Kobiety mają szczególny talent odkrywania nie zauważonych schowków, przeoczonych szuflad, zakamuflowanych pudełek po butach, z których wysypywały się nagle mleczne zęby dzieci albo obcięte kosmyki włosów. Wodziły potem palcem po wzorach na talerzach i dziwiły się ich odmiennemu, niebieskiemu porządkowi. Nie wiedziały, do czego służy wiszące na ścianie urządzenie z korbką ani co znaczą napisy na fajansowych szufladkach w kredensie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Olga Tokarczuk - Prawiek I Inne Czasy
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Podróż ludzi Księgi
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Szafa
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - E. E.
Olga Tokarczuk
Hans Dominik - Flug in den Weltraum
Hans Dominik
Domingo Eluchans - Un domingo cualquiera
Domingo Eluchans
Olga Tokarczuk - Übungen im Fremdsein
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Unrast
Olga Tokarczuk
Don Pendleton - Domination Bid
Don Pendleton
Olga Tokarczuk - Gesang der Fledermäuse
Olga Tokarczuk
Отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny»

Обсуждение, отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x