Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dom dzienny, dom nocny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dom dzienny, dom nocny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

»Dom dzienny, dom nocny« jest najambitniejszym projektem prozatorskim Olgi Tokarczuk. Ta pełna melancholijnego smutku (a miejscami i okrucieństwa) książka oferuje nam w finale wspaniały, optymistyczny koncept. Otwiera nas na poznawanie życia, doświadczanie naszego istnienia w jego wielowymiarowej postaci. Nie udzielając nam porad ani nie serwując nam odpowiedzi na tzw. najistotniejsze pytania, zachęca do otwarcia się na tę niełatwą próbę, jaką jest nasza własna, niepowtarzalna egzystencja".

Dom dzienny, dom nocny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dom dzienny, dom nocny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Niektórzy Niemcy przyjeżdżali wielokrotnie. Niektórzy zapraszali ludzi ze wsi Oedną dwie osoby, najczęściej tych, którzy dbali o ich niemieckie groby) do Reichu i załatwiali im pracę.

Albo jak starsze małżeństwo, które zjawiło się kiedyś na naszej ziemi. Oboje palcem wskazywali nam nie istniejące domy. Potem wysyłaliśmy sobie kartki na święta. Powiedzieli uspokajająco, że rodzina Frostów nie interesuje się już naszym domem.

Dlaczego ktoś miałby interesować się naszym domem? – zapytałam ze złością Martę. A ona odpowiedziała:

Bo go zbudował.

Jednego wieczoru, gdy znosiłyśmy z tarasu puste filiżanki po herbacie i talerzyki po cieście, Marta powiedziała, że najważniejszym ludzkim zadaniem jest ratowanie czegoś, co się rozpada, a nie tworzenie rzeczy nowych.

Peter Dieter

Kiedy Peter Dieter i jego żona Erika przejechali granicę, Peterowi usiadła na dłoni biedronka. Przyjrzał się jej uważnie – miała siedem kropek. Ucieszył się. „Oto powitanie”, powiedział.

Jechali dziwaczną autostradą. Po obu jej stronach stały dziewczyny w kusych obcisłych spódniczkach i machały na samochody.

Wieczorem znaleźli się we Wrocławiu i Peter był zaskoczony, że poznaje miasto. Tylko wszystko wydawało się ciemniejsze i mniejsze, jakby znaleźli się we wnętrzu byle jakiej fotografii. W hotelu musiał wziąć przed snem swoje tabletki, bo serce kołatało mu nierówno, a przerwy między kolejnymi uderzeniami wydłużały się w nieskończoność.

„Przyjechaliśmy tu za późno”, powiedziała poważnie Erika i usiadła na łóżku. „Jesteśmy za starzy na wzruszenia. Zobacz, jakie mam spuchnięte nogi”.

Następnego dnia obejrzeli Wrocław: był taki sam jak wszystkie inne miasta, które widzieli wżyciu. Miasta w rozpadzie, miasta w rozkwicie, miasta chylące się ku rzekom, wrośnięte głęboko w ziemię i te zbudowane na piaskach, delikatne jak struktury pleśni. Miasta opustoszałe, zniszczone i miasta odbudowywane na cmentarzach, w których potem ludzie żyją tak, jakby umarli. Miasta podzielone na pół, balansujące na jedynym moście, kamiennym języczku u wagi.

Potem zaczęły się góry. Karpacz pełen kiosków z pamiątkami, Szklarska Poręba, o której Peter uparcie mówił Schreiberhau, jakby się bał zmierzyć z nową polską nazwą. Ale w gruncie rzeczy byli nieuważni i myśleli o jednym – kiedy wreszcie pojadą dalej, w stronę Neurode i Glatzu – i czy zdążą wszystko zobaczyć. Czy w ogóle może starczyć czasu na oglądanie tego, co było, czy ich oczy zamienią się w aparaty fotograficzne i po prostu zrobią zdjęcia temu, co zobaczą.

Peter chciał znowu ujrzeć swoją wieś, a Erika chciała zobaczyć Petera, gdy będzie patrzył na swoją wieś. Pomyślała, że wtedy zrozumie wreszcie całego Petera, od początku do końca, te wszystkie jego smutki, lakoniczne odpowiedzi, nagłe zmiany decyzji, które ją denerwowały – albo nawet te uparcie stawiane pasjanse, marnowanie czasu na głupoty, ryzykanckie wyprzedzanie samochodów na autostradzie i wszystkie obce rzeczy, które zawsze w nim tkwiły i nie zmieniło ich czterdzieści lat wspólnego życia. Zatrzymali się w wiejskim pensjonaciku, w którym wszystkie napisy zachęcały, upraszały, ostrzegały i informowały po niemiecku. Jeszcze przed śniadaniem Peter ubrał się i wyszedł przed dom. Był maj, mlecze kwitły dużo później niż na równinach. Zobaczył swoje góry jako zamglone płynne linie na horyzoncie.

Powąchał powietrze. Dopiero zapach, nie widok, sprawił, że lawiną ruszyły obrazy, prześwietlone, nieostre, porwane filmy bez głosu, bez puent, bez fabuł.

Ruszyli po śniadaniu, na które podano jajka na miękko. Droga ciągnęła ich najpierw w dół, a potem łagodnie do góry. Kręciła się serpentynami, aż zupełnie stracili poczucie kierunku. Mijali rozrzucone na zboczach wsie, domy duże i małe, jakieś zagadkowe strumienie, które mimo pozorów były wciąż tą samą rzeczką.

Każda wieś miała swoją dolinę, leżały jak czekoladki w aksamitnych zagłębieniach.

Najbardziej przykre uczucie tego dnia – Peter nie poznał swojej wsi. Skurczyła się do rozmiarów przysiółka, brakowało domów, brakowało podwórek, dróżek, mostków. Został z niej szkielet. Postawili samochód przed zamkniętym na kłódkę kościołem, za którym kiedyś stał między lipami dom Petera.

Obwąchiwał to miejsce i znowu puszczał w ruch ten dziwny film przeszłości. I właściwie uświadomił sobie, że mógłby go puszczać wszędzie, w barze przy stacji benzynowej, w metrze, na wakacjach w Hiszpanii czy na zakupach w centrum handlowym, i może wtedy ten ukochany film byłby wyraźniejszy, bo nie zakłócałoby go to, co widzą oczy.

Wędrowali wąską ubitą drogą i z góry widzieli wieś, szkielet wsi, kilka pozostałych domów, małe ogródki, wielkie lipy. A to wszystko żyło – dołem szli ludzie, poganiali krowy, biegły psy, jakiś mężczyzna wybuchnął nagle śmiechem, zatrąbił samochód, wyżej człowiek z wiadrami pomachał im ręką dym z kominów sunął w niebo, ptaki leciały na zachód.

Usiedli na trawie przy drodze i jedli chipsy. Erika zerkała na jego twarz i bała się, że zobaczy jego wilgotne oczy albo drżenie brody. Wtedy odłożyłaby torebkę chipsów i objęła go. Ale on miał twarz taką samą jakby oglądał telewizję.

„Idź dalej sam”, powiedziała i dodała: „Zobacz, jakie spuchnięte mam nogi”, co zabrzmiało jak refren.

Nie odpowiedział.

„Przyjechaliśmy za późno. Jestem stara i nie mam siły iść na górę. Wrócę do samochodu i poczekam na ciebie”.

Delikatnie musnęła jego dłoń i zawróciła. Usłyszała jeszcze jego ostatnie zdanie: „Daj mi dwie godziny, może trzy”.

Zrobiło się jej smutno.

Peter Dieter szedł noga za nogą patrzył na kamienie i na krzaki dzikiej róży, na których były już pąki. Stawał co kilkadziesiąt metrów i ciężko oddychał. Przyglądał się wtedy liściom, łodyżkom i grzybkom na cienkich nóżkach, które powoli zjadały przewrócone drzewa.

Najpierw droga prowadziła między ugorami, potem weszła w świerkowy las. Ale i las się skończył i Peter miał teraz za sobą panoramę gór, którą do tej pory nosił w sobie. Oglądnął się za siebie tylko raz, bo bał się, że zniszczy ten widok samym swoim patrzeniem, zupełnie tak samo jak cenne znaczki, które tracą kolor i wzór, gdy się je ogląda zbyt często. Dopiero na samym grzbiecie przystanął i obracał się w kółko, i ssał ten widok, spijał go. Wszystkie góry na świecie porównywał zawsze z tymi górami i żadne nie wydały mu się tak piękne. Albo były za duże, za potężne, albo zbyt niepozorne. Albo zbyt dzikie, ciemne, porośnięte lasami jak

Schwarzwald, albo zbyt udomowione, oswojone, jasne jak Pireneje. Wyciągnął aparat fotograficzny i przyszpilał nim to, co widział. Pstryk – rozproszone zabudowania wsi. Pstryk – ciemne świerkowe lasy, pełne czarnych cieni. Pstryk – nitka strumienia. Pstryk – żółte rzepakowe pola po czeskiej stronie. Pstryk – niebo. Pstryk – chmury. Wtedy poczuł, że nie ma czym oddychać, że zaraz się udusi.

Podszedł jeszcze wyżej i dotarł do szlaku turystycznego, jacyś młodzi ludzie z plecakami pozdrowili go, gdy ocierał pot, który zalewał mu oczy, i poszli dalej. Właściwie szkoda mu było, że tak poszli. Mógłby im opowiedzieć, jak tu przychodził, kiedy był w ich wieku, jak trochę niżej na wilgotnym mchu kochał się po raz pierwszy z kobietą; albo pokazać im z góry, gdzie stał wiatrak Olbrichtów, który ruchliwymi ramionami dawał znaki wsi. Chciał nawet za nimi zawołać, ale zabrakło mu w płucach powietrza. Serce waliło mu gdzieś w gardle i dławiło. Byłoby zmarnowaniem okazji teraz wracać, więc z ogromnym wysiłkiem podszedł jeszcze kilkaset metrów i znalazł się na samym szczycie, przez który przechodziła granica. Z daleka zobaczył obielone słupki graniczne. Zupełnie stracił oddech, widocznie nie służyło mu to dawno zapomniane rozrzedzone powietrze. Zapomniał, że może być groźne dla płuc, które nauczyły się oddychać wilgotną morską bryzą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Olga Tokarczuk - Prawiek I Inne Czasy
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Podróż ludzi Księgi
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Szafa
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - E. E.
Olga Tokarczuk
Hans Dominik - Flug in den Weltraum
Hans Dominik
Domingo Eluchans - Un domingo cualquiera
Domingo Eluchans
Olga Tokarczuk - Übungen im Fremdsein
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Unrast
Olga Tokarczuk
Don Pendleton - Domination Bid
Don Pendleton
Olga Tokarczuk - Gesang der Fledermäuse
Olga Tokarczuk
Отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny»

Обсуждение, отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x