Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dom dzienny, dom nocny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dom dzienny, dom nocny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

»Dom dzienny, dom nocny« jest najambitniejszym projektem prozatorskim Olgi Tokarczuk. Ta pełna melancholijnego smutku (a miejscami i okrucieństwa) książka oferuje nam w finale wspaniały, optymistyczny koncept. Otwiera nas na poznawanie życia, doświadczanie naszego istnienia w jego wielowymiarowej postaci. Nie udzielając nam porad ani nie serwując nam odpowiedzi na tzw. najistotniejsze pytania, zachęca do otwarcia się na tę niełatwą próbę, jaką jest nasza własna, niepowtarzalna egzystencja".

Dom dzienny, dom nocny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dom dzienny, dom nocny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zrobiło mu się słabo, gdy wyobraził sobie powrót. Co by było, gdybym tu umarł, pomyślał i powlókł się do słupów. Wydało mu się to, nie wiedzieć czemu, śmieszne. Iść taki kawał pod górę, jechać tu przez pół

Europy, żyć tyle lat w portowym mieście, spłodzić dwoje dzieci, zbudować dom, kochać się, przeżyć wojnę.

Zaśmiał się sam do siebie i wyciągnął z kieszeni czekoladkę. Przystanął i starannie odwijał ją ze złotka, ale kiedy ją włożył do ust, wiedział, że już jej nie przełknie. Jego ciało było zajęte czym innym. Serce odliczało rytm, arterie się rozluźniały, mózg produkował narkotyk łaskawej śmierci. Peter usiadł pod słupem granicznym z czekoladką w ustach i daleki krąg horyzontu powoli ciągnął jego wzrok. Jedną nogę miał w Czechach, drugą w Polsce. Siedział tak z godzinę i sekunda po sekundzie umierał. Na koniec pomyślał jeszcze o Erice, że czeka tam na dole w samochodzie i na pewno się martwi. Może nawet zawiadomiła policję. Teraz jednak i ona wydała mu się jakaś nizinna, morska i nierealna. Jakby prześnił całe życie. I wcale nie wiedział, kiedy umarł, bo to nie działo się od razu, tylko po trochu – wszystko się w nim rozpadało.

Kiedy zaczęło zmierzchać, znaleźli go czescy granicznicy. Jeden szukał jeszcze na jego ręce pulsu, a drugi, młodszy, patrzył ze strachem na brązową czekoladową strużkę, która sączyła się z ust na szyję. Ten pierwszy wyciągnął radio, popatrzył pytająco na drugiego i obaj spojrzeli na zegarek. Wahali się. Pomyśleli chyba o kolacji, na którą się spóźnią. O raporcie, który będą musieli spisać. A potem całkiem jednomyślnie przełożyli nogę Petera z czeskiej strony na polską. Ale i tego było im mało, bo delikatnie przeciągnęli całe ciało na północ, do Polski. I w poczuciu winy milcząco odeszli.

Pół godziny później Petera znalazły światła latarek polskich wopistów. Jeden z nich krzyknął „Jezu!” i odskoczył; drugi odruchowo chwycił za broń i rozglądał się wokół. Było całkiem cicho, a miasta w dolinach wyglądały jak rzucone papierki po czekoladkach, w których odbijają się gwiazdy. Polacy spojrzeli w twarz Peterowi i poszeptali między sobą. Potem w uroczystym milczeniu wzięli go za ręce i nogi i przenieśli na czeską stronę.

Tak też Peter Dieter zapamiętał swoją śmierć, zanim jego dusza odeszła na zawsze – jako mechaniczny ruch, w jedną i w drugą stronę, jako balansowanie na krawędzi, stanie na moście. I właściwie ostatnim obrazem, jaki pojawił się w jego usypiającym mózgu, było wspomnienie szopki z Albendorfu- drewniane ludziki posuwają się w pomalowanym farbkami krajobrazie, wykonując przypisane im mechaniczne ruchy. Idą drewniani ludzie, poganiają drewniane krowy, biegną drewniane psy, jakiś człowiek śmieje się drewniano, wyżej inna postać, z wiadrami, macha ręką w namalowane niebo idzie namalowany dym, na zachód lecą namalowane ptaki. Dwie pary drewnianych żołnierzyków w nieskończoność przenoszą drewniane ciało Petera Dietera z jednej strony na drugą.

Rabarbar

Za domem Marta hodowała rabarbar. Małe poletko było spadziste, a rzędy roślin nierówne – omijały większe kamienie, a potem równały do niepewnej miedzy. Zimą rabarbar znikał pod śniegiem i pod ziemią zwijał swoje mięsiste łodygi i rósł w drugą stronę, rósł wstecz, do swojego zarodka, do swoich śpiących korzeni. Pod koniec marca ziemia się wybrzuszała i rabarbar rodził się od nowa. Znowu był mały, biało-zielony, delikatny jak ciało bez skóry, jak niemowlę. Rósł nocami, trzeszczenie tego wzrostu słyszeliśmy w trawie, drobniutkie – jak okruszki – fale tego dźwięku budziły inne rośliny. Za dnia ustalały się grządki. Marta patrzyła na nie z rumieńcem na twarzy – to tak jakby wstawało uśpione wojsko, jakby spod ziemi rośli żołnierze ustawieni w bojowe szeregi. Najpierw czubki głów, potem potężne ramiona, wyprężone ciała zawsze na baczność, z których w końcu rozwinie się falowany zielony namiot.

W maju Marta ścinała ostrym nożem swoich żołnierzy, tak jakby mówiła do nich „spocznij”. Pewnie widzieli ją z dołu, wielką i potężną babę z nożem w ręku. Zgrzyt noża w poprzek jędrnych łodyg, kwaśny sok na stalowym ostrzu.

Równe pęczki niosła Marta na zielony rynek w Nowej Rudzie i tam sprzedawała na pierwszy wiosenny kompot albo wytęsknione przez zimę drożdżowe placki z rabarbarem.

Pomagałam jej przy wiązaniu pęczków. Łodygi niedoskonałe, uszkodzone albo zbyt krótkie odkładałyśmy na bok, żeby potem w moim ruskim piecyku upiec ciasto.

Kosmogonie

Moim ulubionym filozofem jest Archemanes, jeden z nauczycieli Pitagorasa.

Według Archemanesa świat tworzony jest w wyniku współdziałania dwóch praprzyczyn. Archemanes rozumie je jako potężne praistoty, które są wieczne i powszechne. To współdziałanie najlepiej byłoby nazwać wiecznym pochłanianiem. Jedna zjada drugą bez końca. Na tym polega istnienie świata. Pierwsza z nich – to Chtonos. Jest to coś, co bezustannie rodzi, pączkuje, rozrasta się. Cel i środek jej istnienia – to tworzenie z samej siebie. Tworzenie to polega nie tylko na zwielokrotnianiu siebie samej, ale na emanacji bytów, które nie są do niej podobne, a nawet są z nią sprzeczne. Dlatego w Chtonosie trwa cały czas wzrastanie, ślepe i bezrefleksyjne, ciemne – mięso armatnie istnienia. Druga istota – Chaos – pochłania Chtonosa, niejako konsumuje, zjada go. Cały czas, perfekcyjnie. Chaos jest niematerialny, jest zasadą rozpuszcza przestrzenie Chtonosa, jakby je trawił. Bez Chtonosa nie mógłby istnieć i vice versa. Zamienia

Chtonosa w nicość, dziś powiedzielibyśmy, że go anihiluje.

Związek obu istot jest niezwykle intensywny, z niego powstaje Chronos – zasada, którą można by najlepiej porównać do oka cyklonu. W samym środku pochłaniania, anihilacji czy zniszczenia tworzy się byt pozornego spokoju, byt oazowaty, prawie fatamorganiczny, którego cechą jest stałość, regularność, porządek, nawet pewna harmonia, która daje początek istnieniu świata. Chronos wyhamowuje pochłanianie, nadaje mu pewną formę. Z jednej strony cedzi powstawanie, grupuje je w małe wysepki porządkowane przez czas, który jest jego (Chronosa) istotą podstawową zasadą z drugiej osłabia uderzenie niszczenia.

W tym miejscu stwarza się świat i jego podstawowe energie.

W Chronosie rodzą się wszelcy bogowie. Ich podstawową cechą jest miłość (philia). Są świetliście wypełnieni miłością i nią właśnie usiłują przezwyciężyć nienawiść (neikos) żywiołów, ażeby w końcu osiągnąć jedną niezniszczalną eteryczną naturę duchową świata. Właśnie w tym celu stwarzają ludzi, zwierzęta i rośliny i obdarzają je nasieniem miłości.

To właśnie opowiadałam Marcie przy wiązaniu pęczków rabarbaru. Gdy skończyłyśmy, Marta powiedziała mi coś w tym rodzaju: kiedy ludzie mówią „wszystko”, „zawsze”, „nigdy”, „każdy”, może to dotyczyć tylko ich samych, w świecie zewnętrznym bowiem nie istnieją takie ogólne rzeczy.

Poradziła mi, żebym była uważna, bo jeżeli ktoś zaczyna zdanie od słowa „zawsze”, to znaczy, że stracił kontakt ze światem i że mówi o sobie.

Wzruszyłam ramionami.

Kto napisał żywot świętej i skąd to wiedział

Paschalis został więc w klasztorze sióstr martianek, żeby spisać historię ich sekretnej czteroimiennej patronki. Dostał osobną celę w budynku gospodarczym, a więc oddaloną od reszty klasztoru. Cela była duża, wygodna i ciepła, miała wysokie okno zamykane na noc drewnianymi okiennicami i szeroki, ciężki pulpit do pisania ze specjalnym wgłębieniem na flaszkę z atramentem. Okno Paschalisa wychodziło na południe, więc gdy tylko odpłynęły zimowe chmury, zamieszkała z nim wielka smuga światła, ożywiana latającymi drobinkami kurzu i niecierpliwym lotem much. Kiedy tylko zmarzł przy pulpicie, stawał w tych promieniach i grzał w nich zziębnięte ciało. Widział wtedy łańcuch łagodnych gór i wydawało mu się, że falują w niezauważalnym dla ludzi tańcu. Wkrótce znał każdą krzywiznę tego niezwykłego horyzontu, każdą dolinę, każde wzniesienie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Olga Tokarczuk - Prawiek I Inne Czasy
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Podróż ludzi Księgi
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Szafa
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - E. E.
Olga Tokarczuk
Hans Dominik - Flug in den Weltraum
Hans Dominik
Domingo Eluchans - Un domingo cualquiera
Domingo Eluchans
Olga Tokarczuk - Übungen im Fremdsein
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Unrast
Olga Tokarczuk
Don Pendleton - Domination Bid
Don Pendleton
Olga Tokarczuk - Gesang der Fledermäuse
Olga Tokarczuk
Отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny»

Обсуждение, отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x